jako pochodna określonego zbioru informacji w nie określonej rzeczywistości
ORP " Groźny" 351
czwartek, 31 grudnia 2015
poniedziałek, 28 grudnia 2015
Świat \ Kościół na świecie
Spotkanie rabinów i kardynałów w Domus Galilaeae (246)
W maju 2015 r. 120 rabinów z różnych krajów świata zebrało się w Ziemi Świętej razem z grupą kardynałów, biskupów i katechistów wędrownych. Miejscem czterodniowego spotkania, zakończonego 7 maja, był ośrodek Domus Galilaeae, wzniesiony przez wspólnoty neokatechumenalne nad brzegami Jeziora Genezaret, na Górze Błogosławieństw. Była to okazja do wzajemnego poznania w przyjaznej, braterskiej atmosferze, a także do wspólnej modlitwy. Spotkanie prowadziła międzynarodowa ekipa odpowiedzialna za Drogę Neokatechumenalną z hiszpańskim malarzem Kiko Argüello na czele. Udział wzięło siedmiu kardynałów, każdy innej narodowości. Jednym z nich był kard. Stanisław Ryłko, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich. Australijski kardynał George Pell, prefekt Sekretariatu Ekonomicznego Stolicy Apostolskiej, przywiózł przesłanie Papieża Franciszka, w którym czytamy:
„Przekazuję wam wszystkim, którzy uczestniczycie w tym spotkaniu, moje pozdrowienia, i zapewniam was o mojej duchowej bliskości. Mam nadzieję, że wasze spotkanie będzie okazją do umocnienia wspólnych wam więzi braterstwa i do pogłębienia zaangażowania, aby dać usłyszeć wołanie niewinnych poprzez język muzyki. W jedności z wami proszę Boga, by wysłuchał tego wołania i uleczył udręki wszystkich, którzy cierpią. Ja także modlę się, aby serca były otwarte na błaganie niewinnych w całym świecie”.
Język muzyki, o którym pisze Ojciec Święty w swoim przesłaniu, był u samych źródeł galilejskiego spotkania i również mu towarzyszył. Chodzi o symfonię „Cierpienie niewinnych”, którą Kiko Argüello napisał przed kilku laty razem z grupą hiszpańskich i włoskich muzyków. Ten utwór na chór i orkiestrę inicjator Drogi Neokatechumenalnej skomponował z myślą o Światowym Dniu Młodzieży, który odbył się w 2011 r. w Madrycie. Symfonia prowadzi od proroctwa starca Symeona o mieczu mającym przebić duszę Maryi, zapowiedzianym już w Starym Testamencie przez proroka Ezechiela (Ez 21), poprzez mękę Jej Syna, zapoczątkowaną konaniem w Getsemani, aż po Chrystusowe zmartwychwstanie, zwycięstwo nad wszelkim cierpieniem. Z użyciem motywów zaczerpniętych z muzyki żydowskiej, w tym także klezmerskiej, wyrażono chrześcijańskie przesłanie o cierpieniu niewinnych.
Utwór zaprezentowano nie tylko w Madrycie, ale też w wielu innych miejscach na różnych kontynentach, w tym i w Watykanie w obecności Benedykta XVI. Został wykonany także w Stanach Zjednoczonych i w Ziemi Świętej, tak w Betlejem dla chrześcijan arabskich, jak w Jerozolimie i w Galilei dla publiczności żydowskiej. Wywołał duże zainteresowanie wśród Żydów zarówno ze względu na obecność w kompozycji elementów ich własnej tradycji muzycznej, jak i z uwagi na ogólnoludzki problem niewinnego cierpienia, odnoszony przez nich szczególnie do tragedii holokaustu. Zainteresowanie to zaowocowało właśnie tegorocznym spotkaniem w Domus Galilaeae. Posłuchajmy, co o tym mówi sam autor symfonii, Kiko Argüello:
„Był to pomysł nowojorskich rabinów. Po wysłuchaniu w Lincoln Centre w Nowym Jorku symfonii «Cierpienie niewinnych», która bardzo im się podobała, rabini pragnęli jej wykonania również przed Bramą Śmierci w Oświęcimiu. Przybyło na nie 60 biskupów z całej Polski, 15 tys. braci ze wspólnot neokatechumenalnych i bardzo liczni rabini. Rabin Rosenbaum, należący do nurtu reformowanego, był tym wtedy szczególnie poruszony i powiedział, że nie chciałby, aby ta relacja miłości i wspólnoty z Drogą Neokatechumenalną ustała. «Niewielu rabinów – zauważył – wie, czym jest w Kościele katolickim Droga Neokatechumenalna. Niewielu zna tę miłość, którą żywicie względem narodu żydowskiego, a która pochodzi z katechumenatu wspólnoty chrześcijańskiej». Na tej Drodze wyjaśnia się głębokie korzenie naszej wiary. Mówi się o Abrahamie, wyjściu z Egiptu, historii zbawienia. Rabin Rosenbaum powiedział wówczas: «Czemu by nie zrobić spotkania w Domus Galilaeae, zapraszając tam więcej rabinów z Europy i całego świata?». Odpowiedziałem, że nie będzie to łatwo, ale trzeba spróbować. Zaproponowałem napisanie listu. Wówczas on i cieszący się wielkim prestiżem rabin Greenberg napisali list z zaproszeniem na pierwsze dni maja do wszystkich rabinów. Podpisali wraz ze mną oni obaj, a także kardynałowie O’Malley i Cañizares oraz rabin Rosen, delegat ds. relacji katolicko-żydowskich. Czekaliśmy co będzie i niespodziewanie zgłosiło się 120 rabinów z całego świata. To było coś fantastycznego! Po raz pierwszy zebrali się razem rabini różnych nurtów: ortodoksyjni, liberalni, reformowani. Mówili, że «to cud, którego mogli dokonać tylko katolicy»”.
Jednym z głównych momentów spotkania w Galilei była wspomniana symfonia w wykonaniu orkiestry i chóru artystów przybyłych na tę okazję ze wspólnot neokatechumenalnych w różnych krajach. W utwór włączone jest też wyznanie wiary z Księgi Powtórzonego Prawa Szema’ Israel – „Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Pan jedyny”.
Do neokatechumenalnego chóru dołączyli się obecni na spotkaniu rabini. O wspólnym śpiewie i o wymianie doświadczeń uczestników tak opowiada Kiko Argüello:
„Wykonaliśmy Symfonię, śpiewając wszyscy razem Szema’ Israel. Niektórzy śpiewali naprawdę wzruszeni, bo Talmud mówi: «W dniu, kiedy goim – czyli chrześcijanie – zaśpiewają razem z Żydami Szema’ Israel, przyjdzie Mesjasz». Na wszystkich zrobiło to wrażenie. Potem odpowiadano na kwestionariusz w grupach, w których wymieszani byli kardynałowie, biskupi i rabini. Jedno z pytań brzmiało: «Jaka jest w tej chwili misja zbawcza narodu żydowskiego i Kościoła katolickiego na świecie?». Wyjaśniliśmy, jak Drogę Neokatechumenalną otwiera się teraz w Azji – w Chinach, Laosie, Wietnamie, Kambodży – oraz jak niesiemy światło dla świata: Torę, czyli Pięcioksiąg Mojżesza, i Ewangelię tym wszystkim narodom, które były pod panowaniem komunizmu. Byli silnie poruszeni i czuli się bardzo w jedności. Jesteśmy zjednoczeni w tej wielkiej misji”.
Inicjator Drogi Neokatechumenalnej mówi dalej o wypowiedziach rabinów i atmosferze, jaka wytworzyła się na spotkaniu. Zbiegło się ono z żydowskimi obchodami Lag ba-omer, przypadającymi 33 dni po święcie Paschy, a wiązanymi z zakończeniem żałoby po śmierci któregoś z rabinów z II wieku – przez niektórych Szymona ben Jochaja, przez innych Akiwy i jego uczniów:
„Rabin Brodman, jeden z najważniejszych, powiedział: «To wydarzenie pokazuje, że Mesjasz stoi już u wrót». Mówili potem wspaniałe rzeczy: o pięknie Domus Galilaeae – domu, w którym zostali przyjęci i który bardzo im się podobał. A później były śpiewy; tańczyliśmy, bo w tych dniach przypadało zakończenie obchodów Lag ba-omer, okresu żałoby, który przypomina ofiarę życia rabbiego Akiwy. Jest taki moment na zakończenie Lag ba-omer, kiedy rozpala się przy wszystkich synagogach wielkie ognisko i tańczy się. Zrobiliśmy to też tutaj w Domus Galilaeae, tańcząc wszyscy razem: kardynałowie, biskupi i rabini. To było wzruszające! Oni nie wierzyli własnym oczom, patrząc na to, co się dzieje. To naprawdę historyczny fakt. Chcą zatem, żeby te relacje utrzymać dalej. Czymś, co zrobiło na nich ogromne wrażenie, jest przekazywanie wiary nowym pokoleniom, bo mają z tym wielkie problemy. Młodzież niestety ulega sekularyzacji. Wyświetliliśmy im wideo wyjaśniające, jak przekazuje się wiarę na Drodze Neokatechumenalnej. Pozostali pod wrażeniem tego, jak rodzice umieją wyjaśniać Słowo Boże dzieciom. Jak je pytają: «Co ci mówi to Słowo w twoim życiu?». Są pod ogromnym wrażeniem i chcą, żebyśmy im w tym pomogli”.
O reakcjach rabinów uczestniczących w spotkaniu mówi też dyrektor Domus Galilaeae, ks. Rino Rossi:
„Niewątpliwie bardzo ich uderzyła prezentacja uczestników, bo przeprowadzili ją katechiści wędrowni Drogi Katechumenalnej z różnych krajów, którzy przedstawili rabinów i dali własne świadectwa, mówiąc na przykład o swojej sytuacji małżeństw z ośmiorgiem, dziesięciorgiem czy dwanaściorgiem dzieci. To zrobiło ogromne wrażenie na rabinach i później wspominali o tym, dzieląc się swym doświadczeniem ze spotkania. Poza tym niewątpliwie czymś, co bardzo uderzyło, był koncert. Symfonię «Cierpienie niewinnych» wykonała przybyła tu orkiestra. Widziałem, jak wielu rabinów płakało; byli bardzo poruszeni. Innym ważnym momentem był kwestionariusz z pytaniami, przy którym mogli się wypowiedzieć, dać swoje świadectwa. Przede wszystkim była to okazja do wymiany doświadczeń między kardynałami, biskupami, katechistami wędrownymi i rabinami”.
Włoski kapłan kierujący neokatechumenalnym ośrodkiem nad brzegami Jeziora Galilejskiego opowiada dalej o wspólnej modlitwie:
„Mieliśmy w środę 6 maja modlitwę wieczorną pod przewodnictwem rabina w takiej formie, jaka jest przyjęta u nich, i także my uczestniczyliśmy. Potem w czwartek rano oni również pragnęli, by odprawić modlitwę chrześcijańską. Mieliśmy jutrznię, której przewodniczył kard. Schönborn, z psalmami i czytaniem z Księgi Proroka Izajasza (60, 1-5). Homilia, którą wygłosił kard. Schönborn, bardzo im się podobała”.
A co mówili rabini po zakończeniu spotkania? Ich głosy relacjonuje znowu ks. Rossi:
„Usłyszeliśmy świadectwa pełne emocji. Zaczął rabin David Brodman z Izraela świadectwem, które wzruszyło wszystkich. Mówił o tym spotkaniu jako o czymś mającym zasadnicze znaczenie. Stwierdził, że takich relacji między Kościołem katolickim a światem żydowskim nigdy by się nie spodziewał. Powiedział: «O tym marzyłem, pragnąłem to zobaczyć i Bóg daje mi to u schyłku mojego życia». Cytując przy tym książkę pewnego rabina, który dla niego jest bardzo ważny, powiedział, że przeżywamy obecnie «bóle rodzenia», by przygotować przyjście Mesjasza pośród nas, a on to już dostrzega. Również w tym spotkaniu widział przygotowanie na przyjście Mesjasza. Był też inny rabin z Holandii, który opowiedział, że został ocalony jako dziecko przez chrześcijańską rodzinę. A o spotkaniu w Domus Galilaeae mówił: «Naprawdę widziałem, jak Bóg działa pośród nas». Inny rabin powiedział: «Mówię szczerze, że słuchając Kiko zrozumiałem jedną rzecz. Ja w mojej rodzinie, w mojej tradycji nigdy nie słyszałem, że Bóg nas kocha». A powiedział to z taką mocą, że wszystkich wzruszył. Potem dodał: «Widziałem to tu, w tym domu. Widziałem to naprawdę w faktach, w tym, jak nas tutaj przyjęto, w doświadczeniach, które słyszałem w grupach, w tym, co mówiły te małżeństwa, te rodziny z Drogi Neokatechumenalnej. Ci ludzie opowiadali o swoim życiu, o tym, jak Bóg okazał im miłość, jak ich wybawił, jak ich uratował. Zapytałem żonę: A ty przez całe życie słyszałaś kiedyś w synagodze, żeby ktoś mówił, że Bóg nas kocha? Żona odpowiedziała, że nigdy czegoś takiego nie słyszała». I rabin przyznał, że on również. Bardzo wzruszające było też świadectwo rabina Greenberga ze Stanów Zjednoczonych. Pod koniec wytworzyła się atmosfera, którą naprawdę nie sposób opisać. Mieliśmy też chwile bardzo rodzinne, tańczyliśmy razem.... był naprawdę bardzo mocny duch jedności”.
W wydanym przez rabinów komunikacie końcowym ze spotkania czytamy:
„Jesteśmy poruszeni tym, jak na Drodze Neokatechumenalnej przekazuje się wiarę dzieciom, odbudowuje się rodziny, a wierni dochodzą do znajomości Pisma Świętego i korzeni chrześcijaństwa. Stąd zrodził się wielki szacunek i miłość do narodu żydowskiego. Symfoniczny hołd i modlitwa skomponowana przez Kiko Argüello, przypominające tragedię Shoah, pomogły nam rozważyć cierpienie niewinnych, które dziś znoszą też chrześcijanie w niektórych krajach Afryki i Bliskiego Wschodu. Wyraziliśmy wspólne zaangażowanie na rzecz Bożej obecności w świecie i wspólne pragnienie jego naprawy dla dobra całej ludzkości, co obejmuje coraz większą troskę o cierpienie ubogich, poszanowanie środowiska i umocnienie rodziny. Przy refleksji nad soborową deklaracją Nostra aetate i ogromną przemianą, jaką ona wdrożyła, wskazano na wielkie szanse i wyzwania. W każdym razie nastąpiła niezmierna zmiana, gdy chodzi o uprzedzenia i podziały przeszłości, a wydarzenie to pozwala przewidywać nową relację między judaizmem a chrześcijaństwem”.
Na zakończenie spotkania w ośrodku Domus Galilaeae kard. George Pell koncelebrował z biskupami Mszę, na której rabini nie byli już obecni. W homilii zwrócił uwagę, że dokładnie w tym samym miejscu Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej w 2000 r. przewodniczył Eucharystii z udziałem wielu tysięcy młodzieży ze wspólnot neokatechumenalnych z ponad 70 krajów świata. Australijski kardynał przypomniał, że święty Papież mówił wtedy o znaczeniu przykazań Dekalogu oraz ewangelicznych Błogosławieństw, tam właśnie wygłoszonych przez Chrystusa.
niedziela, 27 grudnia 2015
sobota, 26 grudnia 2015
piątek, 25 grudnia 2015
czwartek, 24 grudnia 2015
wtorek, 22 grudnia 2015
niedziela, 20 grudnia 2015
piątek, 18 grudnia 2015
środa, 16 grudnia 2015
wtorek, 15 grudnia 2015
piątek, 11 grudnia 2015
czwartek, 3 grudnia 2015
wtorek, 1 grudnia 2015
niedziela, 29 listopada 2015
„Polska bastionem cywilizacji”. Prorocze słowa z 1939 roku wybitnego pisarza
„Polska bastionem cywilizacji”. Prorocze słowa z 1939 roku wybitnego pisarza: p„Większość Anglików nie ma pojęcia o historii Polski ani o roli, jaką Polska odgrywała od czasów zaborów. (…) Wolność i niewola Polski jest sprawdzianem naszego zwycięstwa lub porażki”/pp class=wp-caption-textHilaire Belloc/pp– pisał Hilaire Belloc, wybitny pisarz i wizjoner angielski francuskiego pochodzenia krótko po upadku Polski w 1939 roku./ppPłacimy wysoką cenę w Wielkiej Brytanii za nasze [...]
piątek, 27 listopada 2015
środa, 25 listopada 2015
wtorek, 24 listopada 2015
Test trasy.
Myślę, że ta trasa może Cię zainteresować:
https://drive.google.com/file/d/0BzJW_n4moLKqSFp1YWQ2anRoZmc/view?usp=drivesdk
Trasa utworzona w Moich trasach Google na Androidzie
Nazwa: 24.11.2015 14:18
Rodzaj aktywności: kierowanie pojazdem
Opis: -
Całkowity dystans: 17,64 km (mil: 11,0)
Łączny czas: 4:55:29
Czas w ruchu: 2:58:24
Średnia prędkość: 3,58 km/h (mil/h: 2,2)
Średnia prędkość ruchu: 5,93 km/h (mil/h: 3,7)
Maksymalna prędkość: 59,98 km/h (mil/h: 37,3)
Średnie tempo: 16:45 min/km (26:58 min/milę)
Średnie tempo ruchu: 10:07 min/km (16:17 min/milę)
Najszybsze tempo: 1:00 min/km (1:37 min/milę)
Maksymalna wysokość: 202 m (stóp: 664)
Minimalna wysokość: 177 m (stóp: 581)
Różnica wysokości: 183 m (stóp: 602)
Maksymalne nachylenie: 12%
Minimalne nachylenie: -10%
Zarejestrowano: 24.11.2015 14:18
niedziela, 22 listopada 2015
sobota, 21 listopada 2015
piątek, 20 listopada 2015
środa, 18 listopada 2015
wtorek, 17 listopada 2015
poniedziałek, 16 listopada 2015
piątek, 13 listopada 2015
środa, 11 listopada 2015
wtorek, 10 listopada 2015
Mowa z Grochowa: Rekąstrukcja
Mowa z Grochowa: Rekąstrukcja: Parę dni temu poszłem do państwa Baryłków, aby przy niedzieli zacieśniać obustronne stosunki dobrosąsiedzkie. Zastałem gospodarzy na fali s...
poniedziałek, 9 listopada 2015
Test
Myślę, że ta trasa może Cię zainteresować:
https://drive.google.com/file/d/0BzJW_n4moLKqZGxUVkdLSmhPX00/view?usp=drivesdk
Trasa utworzona w Moich trasach Google na Androidzie
Nazwa: 9.11.2015 19:05
Rodzaj aktywności: kierowanie pojazdem
Opis: -
Całkowity dystans: 8,72 km (mil: 5,4)
Łączny czas: 40:24
Czas w ruchu: 21:32
Średnia prędkość: 12,95 km/h (mil/h: 8,0)
Średnia prędkość ruchu: 24,30 km/h (mil/h: 15,1)
Maksymalna prędkość: 82,41 km/h (mil/h: 51,2)
Średnie tempo: 4:38 min/km (7:27 min/milę)
Średnie tempo ruchu: 2:28 min/km (3:58 min/milę)
Najszybsze tempo: 0:44 min/km (1:10 min/milę)
Maksymalna wysokość: 220 m (stóp: 721)
Minimalna wysokość: 176 m (stóp: 578)
Różnica wysokości: 81 m (stóp: 267)
Maksymalne nachylenie: 11%
Minimalne nachylenie: -12%
Zarejestrowano: 9.11.2015 19:05
sobota, 7 listopada 2015
czwartek, 5 listopada 2015
środa, 4 listopada 2015
wtorek, 3 listopada 2015
sobota, 31 października 2015
piątek, 30 października 2015
czwartek, 29 października 2015
niedziela, 25 października 2015
środa, 21 października 2015
wtorek, 20 października 2015
poniedziałek, 19 października 2015
Wiara i rozum
Magdalena Ziętek-Wielomska
Ludzie jednej książki
Lasecki jak i Cyraniak z jego klakierami nie rozumieją, że klasyczna koncepcja rozumu jest czymś zupełnie innym niż pojęcie rozumu rozwijane w nowożytności.
Wakacje powoli się kończą, czas więc wrócić do przerwanych dyskusji, a konkretnie do burzy, którą wywołały moje artykuły oraz inne wypowiedzi dotyczące tzw. kwestii kobiecej. Tym razem o samym meritum tej dyskusji nie zamierzam się wypowiadać. Zamiast tego pragnę skoncentrować się na kwestiach dotyczących wartości i miejsca argumentów religijnych, ideologicznych i naukowych w jakiejkolwiek dyskusji, co oczywiście uważny i myślący Czytelnik może samodzielnie odnieść do tamtej konkretnej wymiany zdań.
Tą właśnie tematyką zamierzam zająć się z następującego powodu. Otóż, przez wszystkich moich krytyków zostałam okrzyczana „katolicką feministką”, czyli wyznawczynią ideologii, która jest na bakier z zasadami religii katolickiej, bądź też – w przypadku R. Laseckiego – tradycjonalizmu evoliańskiego. „Obóz religijny”, któremu przewodzi J. Cyraniak (linki do tekstów polemicznych znajdują się poniżej tekstu) zarzuca mi przede wszystkim to, że nie trzymam się litery Biblii, a także wybranych przez nich fragmentów dokumentów KK. R. Lasecki natomiast, jak zwykle, toczy swoją krucjatę przeciwko rozumowi, który zniszczył świat tradycyjny i który stoi u podstaw wszelkiej emancypacji społecznej, w tym także emancypacji kobiet. Inne podejście reprezentuje K. Kilijanek, który dosłownie nafaszerował się publicystyką prawicową i uwierzył, że zrozumiał rzeczywistość, i z gorliwością neofity zwalcza moją osobę jako rzekomo stojącą po ciemnej stronie mocy…
Tymczasem ja do feminizmu pociągu nigdy nie czułam, jednakże odkąd pamiętam zadawałam sobie wiele pytań na temat otaczającego mnie świata, w tym także pytań dotyczących kobiet. A ponieważ kobiety są jednym z elementów tego świata, stanowią więc zupełnie normalny przedmiot namysłu krytycznego, filozoficznego czy też naukowego – tak samo, jak każde inne byty czy też fenomeny społeczne. Feministką określić mogą mnie więc tylko ci, którzy sami wykazują nikłe zainteresowanie krytycznym namysłem na temat empirycznej rzeczywistości i którzy na świat patrzą według schematu: ich wyobrażenia religijne (a raczej mitologiczne) contra ideologie. Według tego schematu wszystko, co się nie mieści w ich wyobrażeniach religijnych (czy raczej mitologicznych), automatycznie staje się zideologizowanym feminizmem.
Jak można się domyślać, centralnym tematem tego tekstu będzie więc kwestia stosunku rozumu do wiary, religii, ideologii i mitu. W pewnym sensie mój tekst jest komentarzem do wypowiedzi prof. J. Bartyzela, którą kilka tygodni temu umieścił na FB, a pod którą w pełni się podpisuję. Pozwolę przytoczyć ją sobie w całości:
„Stary Testament jest prawdziwym zapisem historii boskiego Objawienia, prefiguracją i podyktowanym przez Boga wstępem do Nowego Testamentu i każda próba podważenia jego znaczenia jest powtarzaniem herezji marcjonizmu. Bożą tajemnicą pozostaje dlaczego Pan zechciał objawić się akurat niczym szczególnym niewyróżniającemu się plemieniu bliskowschodnich pastuchów – być może dlatego, aby podkreślić nieskończony dystans pomiędzy naszą marnością a Jego transcendencją. Ale filozoficznym ludzkim wstępem do Ewangelii jest to, co napisali bądź wypowiedzieli, zbudowali i wyrzeźbili: Pitagorejczycy, Heraklit, Parmenides, Anaksagoras, Sokrates, Platon – zwłaszcza Platon! – Arystoteles i Seneka; poetyckim – "Gilgamesz", Homer, Ajschylos, Sofokles i Wergiliusz; artystycznym – Iktinos, Kallikrates, Fidiasz, Poliktet i Praksyteles. Autonomia noetycznego rozumu, sięgającego rzeczy ponadzmysłowych dopełnia heteronomię religijnego Objawienia i razem stanowi fundament chrześcijańskiej wiary szukającej rozumu i zawierzenia po to, aby zrozumieć. Dorycki chłód i poczucie miary równoważy wybuchy semickiej egzaltacji. Kto nigdy nie oniemiał z zachwytu przed Aurigą z Delf, kto nie medytował w cieniu Partenonu i umyślnie nie przenosił się do gaju Akademosa, aby podjąć wspinaczkę ku Agathon, ten może wierzyć w tego samego, co my – grecko-latyńscy poganie, którzy uwierzyli w Chrystusa – Trójjedynego Boga, ale psychicznie bliższy jest wahabickim czy talibańskim, brodatym brudasom i oddycha tymi samymi, co oni, ciężkimi wyziewami pustyni.”
Głos ten na pierwszy rzut oka można odnieść przede wszystkim do „obozu J. Cyraniaka”, w takim samym zakresie dotyczy jednakże stanowiska R. Laseckiego, który nie ukrywa tego, że w J. Cyraniaku widzi swojego antyracjonalistycznego sojusznika. Różnica między Cyraniakiem a Laseckim jest taka, że ten drugi porusza się na gruncie sztucznie wymyślonej koncepcji rzeczywistości, która programowo wyrzuca za burtę rozum, a Cyraniak odwołuje się do Objawienia. R. Lasecki jest programowym antyracjonalistą i robi to w sposób zupełnie świadomy i zamierzony (by nie rzec, że racjonalny…). J. Cyraniak natomiast rozumu wprost nie neguje, po prostu w swoich polemikach nie posługuje się argumentami racjonalnymi, tylko albo przytacza fragmenty Biblii, bądź też dokumentów KK, bądź też w egzaltowany sposób opisuje swoje rzekome doświadczenia mistyczne, zarzucając oponentom, że nic nie rozumieją, ponieważ „nie spotkali Chrystusa”, a on spotkał i w związku z tym lepiej rozumie rzeczywistość. Postawa Cyraniaka idealnie wpisuje się w tradycjonalizm evoliański wyznawany przez Laseckiego, co ten ostatni wyraża tymi oto słowami: „w społeczeństwie tradycyjnym niemal każdy jest takim „Cyraniakiem” i doświadcza obecności i wpływu Boga, demonów, duchów, Świętych, widuje lub słyszy Maryję, anioły etc. (…) Traktowana abstrakcyjnie figura „Cyraniaka” jest zatem fenomenem typowym dla kultury tradycyjnej i sakralnej. (…) Bóg niesprzeczny z rozumem nie może więc istnieć, stąd rozum w poznaniu Boga jest zupełnie nieprzydatny”. Cyraniakowi z Laseckim natomiast nie jest po drodze – Evola był programowym poganinem, czego Cyraniak oczywiście zaakceptować nie może.
Wspólnym wrogiem Cyraniaka i Laseckiego jest rezonujący rozum, który rzekomo zamyka drogę do poznania głębszych warstw rzeczywistości, albo przynajmniej jest do tego zbędny. Zarówno Lasecki jak i Cyraniak z jego klakierami nie rozumieją, że klasyczna koncepcja rozumu jest czymś zupełnie innym niż pojęcie rozumu rozwijane w nowożytności. Lasecki uważa rozum za źródło liberalizmu i ideologii, dla Cyraniaka rozum to zasłona dymna dla ateizmu. I w przypadku rozumu nowożytnego tak rzeczywiście jest. Paradoks polega na tym, że zarówno Cyraniak jak Lasecki podzielają oświeceniowe przekonanie, że wiara, religia, czy w ogóle doświadczenie transcendencji, znajdują się na antypodach racjonalizmu – tym samym stoją na gruncie nowożytnego pojmowania rozumu i tak samo jak nowożytność odrzucają klasyczne, logocentryczne pojmowanie rzeczywistości. Ostatecznie dla Laseckiego źródłem metafizycznej wiedzy o świecie jest de facto jedna książka Evoli, dla Cyraniaka jest to Biblia oraz katechizmy, rozumiane na sposób żydowsko-protestancki jako komentarze do Ksiąg Świętych.
Smutne jest to, że ich postawa jest dość symptomatyczna dla współczesnego świata, w tym wiernych Kościoła. A jak słusznie wskazał J. Bartyzel, Kościoła katolickiego nie da się zrozumieć bez dziedzictwa greckiej filozofii, o czym należy ciągle na nowo przypominać.
Co tak naprawdę wydarzyło się w Grecji? W Grecji rzeczywiście dokonał się upadek mitu na rzecz rozumowego poznawania rzeczywistości. Dla mnie osobiście najważniejsze było odkrycie, jakiego dokonał Platon: że istnieje świat, który jest światem wyłącznie inteligibilnym, a więc poznawalnym tylko za pomocą duchowej substancji, duszy. Platon zrozumiał, że za światem postrzeganym przez zmysły kryje się coś głębszego, co jest poznawalne przez człowieka, który oprócz ciała posiada też nieśmiertelną duszę. Co więcej, Platon uznał, że człowiek może stać się w pełni człowiekiem tylko wtedy, kiedy jego rozum wyzwoli się spod panowania zmysłów i będzie podążał do tej innej rzeczywistości, która „bardziej jest”. Wkład ucznia Platona, Arystotelesa, w rozwój klasycznej koncepcji rozumu był inny: dokonał klasyfikacji jej podstawowych pojęć. Wskazał między innymi na różnice między rozumem teoretycznym, praktycznym i technicznym (pojetycznym), na warunki, jakie rozum musi spełnić, aby był rozumem prawym (orthos logos), na odmienną rolę rozumu i woli w etyce. Ze swoim mistrzem w pełni zgadzał się w tym, że człowiek jest w pełni człowiekiem tylko wtedy, kiedy żyje rozumnie. Należy jeszcze wspomnieć o stoikach, którzy stworzyli uniwersalistyczną koncepcję prawa natury. Jednym słowem: w Grecji odkryto, że światem rządzi logos i że człowiek posiada w sobie „narzędzie”, za pomocą którego może odkrywać prawdę.
W przeciwieństwie do Grecji, judaizm nigdy nie stworzył takich pojęć abstrakcyjnych, jak to miało miejsce w przypadku filozofii greckiej. Stąd judaizm czerpie całą wiedzę o Bogu, świecie i człowieku z Biblii, która jest ciągle na nowo interpretowana przez "uczonych w Piśmie". Podczas gdy w Grecji narodził się logocentryzm, judaizm pozostał religią skoncentrowaną na interpretowaniu tekstu ksiąg objawionych.
Religia katolicka zupełnie wykroczyła poza świat judaistycznego „bibliocentryzmu” i w pełni przeszła na stronę greckiego logocentryzmu, wzbogacając go jednakże o ideę osobowego Boga, który objawił się człowiekowi. Dzięki temu katolicyzm mógł stworzyć naukową teologię oraz filozofię, czym się odróżnia od wszystkich innych religii świata. Wynika to z przyjętego założenia, że Bóg jest bytem duchowym, który może zostać poznany przez inne byty duchowe za pomocą odpowiednich władz ich duszy.
Fakt logocentrycznego charakteru religii katolickiej posiada więc ważkie konsekwencje. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.
Przede wszystkim, w przeciwieństwie do judaizmu oraz protestantyzmu, który także jest religią „bibliocentryczną”, dla katolików Biblia nie jest jedynym źródłem wiedzy o Bogu. Katolicyzm odrzuca założenie judaistyczno-protestanckie (w gruncie rzeczy do tego można sprowadzić tzw. judeo-chrześcijaństwo), że Bóg objawił się tylko w Piśmie i stoi na stanowisku, że Bóg nieustannie objawia się swojemu Kościołowi, zarówno poprzez działalność papieża i kleru, poprzez świętych, poprzez cuda i objawienia, poprzez indywidualne z nim spotkanie, jak również poprzez całe swoje stworzenie i prawa rządzące rzeczywistością. Dla katolików Biblia jest więc tylko jednym ze źródeł Objawienia. Ponadto sama Biblia traktowana jest jako tekst zawierający treści ponadczasowe wyrażone w formie uwikłanej w konkretną historyczność. Interpretowaniem Biblii zajmuje się więc osobną gałąź teologii katolickiej, biblistyka. Przez katolickich teologów interpretowanie Biblii traktowane jest jako praca intelektualna, jako wysiłek ludzkiego rozumu, który stara się odkryć właściwy sens Objawienia. Stąd też brał się sprzeciw KK wobec praktyki indywidualnej lektury i interpretacji Biblii, z czym w gruncie rzeczy należy się zgodzić – kolejne sekty protestanckie wyrastają zazwyczaj właśnie z nowych, zupełnie dowolnych, interpretacji Pisma Świętego.
Interpretacja Biblii przez KK jest więc elementem racjonalnego, w tym naukowego poznawania świata. Rozwój nauki nieustannie zmienia kontekst, w którym dokonywana jest lektura Świętych Ksiąg – i nie chodzi tylko o nauki ścisłe, ale także humanistyczne, jak choćby językoznawstwo. W tym właśnie wyraża się logocentryzm Kościoła katolickiego, który powołany jest do tego, by za pomocą wysiłku umysłowego zgłębiać prawdę i coraz bardziej się do niej przybliżać. Stąd nie jest żadnym przypadkiem, iż to katolickie średniowiecze stworzyło uniwersytety. Pozytywny stosunek religii katolickiej do nauki wziął się właśnie z greckiego przekonania, że świat jest racjonalnie uporządkowaną jednością, które zostało wzbogacone o wiarę w istnienie osobowego Boga, będącego źródłem tejże racjonalnie uporządkowanej jedności. KK ostatecznie przejął więc przekonanie, że między nauką a wiarą w istnienie Boga musi istnieć głęboka harmonia. To właśnie przekonanie zostało zniszczone w nowożytności, kiedy to wiara została przeciwstawiona nauce i rozumowi. Złożyło się na to wiele faktów, w tym między innymi nauczanie Marcina Lutra, który wprost pisał, że „rozum jest dziwką Diabła” i że „cały Arystoteles ma się do teologii tak jak ciemność do światła”. Protestantyzm poszedł więc w ślady judaizmu i nie był w stanie stworzyć spójnej i racjonalnie ugruntowanej teologii.
Ktoś mógłby jednak rzec, że protestantyzm położył większy nacisk na indywidualne spotkanie z Bogiem. I z tym nie sposób się zgodzić, gdyż Bóg Marcina Lutra jest Bogiem irracjonalnym, którego nie da się poznać, i który w każdej chwili, zgodnie ze swoim własnym upodobaniem, może człowieka odrzucić. Protestantyzm, odrzucając całą antropologię grecką, siłą rzeczy uwikłał się w psychologizm. Ostatecznie „spotkanie z Bogiem” jest tylko subiektywnym doświadczeniem psychologicznym, które często sprowadza się do sztucznego pobudzania emocji. KK poszedł inną drogą – katolickie rozumienie mistyki także jest na wskroś racjonalistyczne. Akt mistyczny jest bowiem niczym innym, jak bezpośrednim spotkaniem duszy z Bogiem, które odbywa się za pośrednictwem duchowych władz duszy, czyli rozumu i woli. W przypadku doświadczenia mistycznego jest to bezpośredni ogląd Boga, jak również bezpośrednie spotkanie ludzkiej i Bożej woli. Zagadnienie to dokładnie zanalizował Karol Wojtyła w swojej rozprawie doktorskiej pt. „Św. Jana od Krzyża nauka o wierze”. Św. Jan od Krzyża jest dla nas wielkim mistrzem na drodze do zjednoczenia z Bogiem, a o jego stosunku do rozumu Wojtyła pisał tak: „(…) wiara odnosi się do intelektu jako cnota czy moc działająca w jego wnętrzu, która przenikając jego naturę i pozbawiając go stopniowo pierwiastka przyrodzonego, kształtuje nadprzyrodzony, oddzielając w konsekwencji rozum od tego, co stworzone i jednocząc z Bogiem”. Jednym słowem: wiara jest także aktem rozumu, który za prawdę przyjmuje coś, czego sam swoimi przyrodzonymi możliwościami nie jest w stanie zweryfikować. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym zagadnieniem, o którym, niestety, praktycznie w ogóle się nie mówi.
W katolickim rozumieniu mistyki bezpośrednie spotkanie z Bogiem nie jest aktem zmysłowym, tylko duchowym. A to ma ważkie konsekwencje. Droga opisana przez św. Teresę z Avili wiedzie przez ciemną noc, która służy oczyszczeniu zmysłów, tak by rozum i wola dążyły tylko do tego, co duchowe, do Boga. W czasie tego oczyszczenia następuje tzw. przewrót psychologiczny, którego efektem jest skierowanie duszy do własnego wnętrza, w którego centrum mieszka Bóg. Dzięki temu człowiek wyrywa się spod wpływu Szatana, który opanowuje niższy świat materii i zmysłów i za jego wpływem może sterować człowiekiem. Przyjrzyjmy się, co na ten temat mówi znawca mistyki karmelitańskiej: „Szatan ma jednak pewne poznanie Boga i wierzy wbrew sobie w prawdy Boże, które go dręczą. Ale prawa świata nadprzyrodzonego, jakie poznaje się tylko przez doświadczenie, działanie Boga w duszy, duchowe związki duszy z Bogiem są dla niego nieprzeniknioną tajemnicą. Mimo to, za pośrednictwem wrażeń i obrazów zmysłowych, jakie mają być nasuwane rozumowi i woli i mają zwyczajnie wpływ na ich działalność, może szatan mieszać się pośrednio w działanie duszy i w życie duchowe. Obraz zmysłowy może niekiedy być tak subtelny, a przejście z obrazu w ideę tak szybkie, że dusza może łatwo ulec złudzeniu i nawet nie podejrzewać interwencji złego ducha. (…) Te stwierdzenia jasno nam wykazują, że dusze dążące do doskonałości są specjalnym przedmiotem ataków diabelskich. Grzesznicy, grzęznący w swoich namiętnościach, są dla szatana łatwym łupem; oto dlaczego szatan sprawuje spokojnie swoje władztwo nad niezmierną liczbą dusz, nie dręcząc ich zupełnie. Dusze żarliwe wysuwają się spod jego wpływów i dlatego przeciw nim kieruje się jego zawzięta i stała nienawiść”[1]. Z tego wynika, że droga do mistycznego zjednoczenia z Bogiem jest trudna, stąd Kościół w takich przypadkach narzuca wiernym instytucję przewodnika duchowego. Przewodnik duchowy ma za zadanie czuwać i sprawdzać, czy stany psychiczne wiernego rzeczywiście są wynikiem spotkania z Bogiem, czy też nie są dziełem jego własnej imaginacji, zaburzeń psychicznych, czy wręcz ingerencją Złego. Św. Teresa bardzo dużo pisała o zagrożeniach i pułapkach, na które narażone są dusze szukające Boga i w związku z tym mocno podkreślała konieczność posiadania takiego przewodnika.
Z powyższego wynika, że także pewne formy religijności mogą być jak najbardziej inspirowane przez Szatana. Może to się odbywać poprzez niewłaściwą interpretację Biblii, a w przypadku kiedy życie religijne odbywa się na poziomie emocjonalno-zmysłowym, a nie duchowym, może to się odbywać przez sztuczne rozbudzanie uczuć i wyobraźni. Należy więc mocno podkreślić, że mistyka katolicka zawsze stroniła od egzaltacji, właściwej choćby wielu sektom protestanckim, jak również wielu katolickim ruchom charyzmatycznym. W odróżnieniu od nich, mistycy katoliccy, począwszy od uczonych, a skończywszy na „prostaczkach”, nie przejawiali żadnej skłonności do egzaltacji. Cechowało ich wewnętrzne skupienie, łagodność, precyzja wypowiadania się i jednocześnie żal, że nie potrafią w słowach wyrazić tego, czego doświadczają. Mimo swoich doświadczeń mistycznych pozostawali osobami bardzo mocno stąpającymi po ziemi, zrównoważonymi i trzeźwymi w swoich osądach.
Niestety, KK sam zagubił swoją tradycję mistyczną i praktycznie nie robi nic, by zarażać nią swoich wiernych. Prawdopodobnie jest to jedną z przyczyn przenikania do KK protestanckiej religijności, która redukuje życie religijne do subiektywnych aktów psychologicznych. Św. Teresa czy też św. Jan od Krzyża już dawno temu opisali zagrożenia związane z taką psychologizacją wiary. I prawdopodobnie z tym zjawiskiem zderzył się o. Henri Caffarel, założyciel ruchu Equipes Notre-Dame, który w pewnym momencie stwierdził, że ruchy religijne, jeśli nie staną się szkołą modlitwy, staną się fabryką faryzeuszy…
Podsumowując należy stwierdzić, że z tak rozumianego pojęcia Boga i rzeczywistości wynika, iż posługiwanie się rozumem jest dla człowieka warunkiem sine qua non do zjednoczenia się z Bogiem. Tylko przez rozum do człowieka przenika światło, które ma ludzką wolę prowadzić do zjednoczenia się z Bogiem. To dotyczy zarówno rozumu dyskursywnego, jak i bezpośredniego oglądu Boga. Natomiast wszystkie prądy umysłowe i religijne, które dyskredytują rozum, mają na celu odciągnąć człowieka od Boga i sprowadzić go na manowce. Niestety, ze względu na skutki grzechu pierworodnego duchowe władze ludzkiej duszy są poważnie osłabione, co sprzyja rozprzestrzenianiu się wszelkich form ataków na rozum, a tym samym Logos, czyli samego Boga, który pragnie, by człowiek Go poznał.
Szczególnie dobitnie widać to w naszych czasach, kiedy to sam Kościół w coraz większym stopniu porzuca rozum na rzecz bratania się z intelektualnym blichtrem i nie jest w stanie zmierzyć się z problemami naszych czasów. Dotyczy to także pytania o to, dlaczego (przytaczając tytuł pracy św. JP2) mężczyzną i niewiastą stworzył ich? Dokumenty polskiej hierarchii kościelnej na temat genderyzmu znajdują się na żenująco niskim poziomie intelektualnym i nie są w stanie w żadnym stopniu sprostać pytaniom współczesnego świata. Co gorsza, ten swego rodzaju antyintelektualizm coraz częściej stylizowany jest na cnotę, co moim zdaniem wynika z tego, że KK stopniowo odwraca się od swojej tradycji pojmowania rozumu i wiary, na rzecz koncepcji Marcina Lutra. Przypomnijmy, że ten ostatni, w momencie kiedy nie był w stanie na gruncie swoich założeń rozwiązać skomplikowanych kwestii teologicznych, nakazywał, by miecz Boży, czyli państwo, poprzez akt przemocy narzucało wiernym-poddanym określone rozwiązania teologiczne. Mam nadzieję, że jego katoliccy intelektualni pobratymcy nigdy już nie będę posiadać władzy nad tymże mieczem, czego być może by sobie życzyli.
Magdalena Ziętek-Wielomska
Ludzie jednej książki
Lasecki jak i Cyraniak z jego klakierami nie rozumieją, że klasyczna koncepcja rozumu jest czymś zupełnie innym niż pojęcie rozumu rozwijane w nowożytności.
Wakacje powoli się kończą, czas więc wrócić do przerwanych dyskusji, a konkretnie do burzy, którą wywołały moje artykuły oraz inne wypowiedzi dotyczące tzw. kwestii kobiecej. Tym razem o samym meritum tej dyskusji nie zamierzam się wypowiadać. Zamiast tego pragnę skoncentrować się na kwestiach dotyczących wartości i miejsca argumentów religijnych, ideologicznych i naukowych w jakiejkolwiek dyskusji, co oczywiście uważny i myślący Czytelnik może samodzielnie odnieść do tamtej konkretnej wymiany zdań.
Tą właśnie tematyką zamierzam zająć się z następującego powodu. Otóż, przez wszystkich moich krytyków zostałam okrzyczana „katolicką feministką”, czyli wyznawczynią ideologii, która jest na bakier z zasadami religii katolickiej, bądź też – w przypadku R. Laseckiego – tradycjonalizmu evoliańskiego. „Obóz religijny”, któremu przewodzi J. Cyraniak (linki do tekstów polemicznych znajdują się poniżej tekstu) zarzuca mi przede wszystkim to, że nie trzymam się litery Biblii, a także wybranych przez nich fragmentów dokumentów KK. R. Lasecki natomiast, jak zwykle, toczy swoją krucjatę przeciwko rozumowi, który zniszczył świat tradycyjny i który stoi u podstaw wszelkiej emancypacji społecznej, w tym także emancypacji kobiet. Inne podejście reprezentuje K. Kilijanek, który dosłownie nafaszerował się publicystyką prawicową i uwierzył, że zrozumiał rzeczywistość, i z gorliwością neofity zwalcza moją osobę jako rzekomo stojącą po ciemnej stronie mocy…
Tymczasem ja do feminizmu pociągu nigdy nie czułam, jednakże odkąd pamiętam zadawałam sobie wiele pytań na temat otaczającego mnie świata, w tym także pytań dotyczących kobiet. A ponieważ kobiety są jednym z elementów tego świata, stanowią więc zupełnie normalny przedmiot namysłu krytycznego, filozoficznego czy też naukowego – tak samo, jak każde inne byty czy też fenomeny społeczne. Feministką określić mogą mnie więc tylko ci, którzy sami wykazują nikłe zainteresowanie krytycznym namysłem na temat empirycznej rzeczywistości i którzy na świat patrzą według schematu: ich wyobrażenia religijne (a raczej mitologiczne) contra ideologie. Według tego schematu wszystko, co się nie mieści w ich wyobrażeniach religijnych (czy raczej mitologicznych), automatycznie staje się zideologizowanym feminizmem.
Jak można się domyślać, centralnym tematem tego tekstu będzie więc kwestia stosunku rozumu do wiary, religii, ideologii i mitu. W pewnym sensie mój tekst jest komentarzem do wypowiedzi prof. J. Bartyzela, którą kilka tygodni temu umieścił na FB, a pod którą w pełni się podpisuję. Pozwolę przytoczyć ją sobie w całości:
„Stary Testament jest prawdziwym zapisem historii boskiego Objawienia, prefiguracją i podyktowanym przez Boga wstępem do Nowego Testamentu i każda próba podważenia jego znaczenia jest powtarzaniem herezji marcjonizmu. Bożą tajemnicą pozostaje dlaczego Pan zechciał objawić się akurat niczym szczególnym niewyróżniającemu się plemieniu bliskowschodnich pastuchów – być może dlatego, aby podkreślić nieskończony dystans pomiędzy naszą marnością a Jego transcendencją. Ale filozoficznym ludzkim wstępem do Ewangelii jest to, co napisali bądź wypowiedzieli, zbudowali i wyrzeźbili: Pitagorejczycy, Heraklit, Parmenides, Anaksagoras, Sokrates, Platon – zwłaszcza Platon! – Arystoteles i Seneka; poetyckim – "Gilgamesz", Homer, Ajschylos, Sofokles i Wergiliusz; artystycznym – Iktinos, Kallikrates, Fidiasz, Poliktet i Praksyteles. Autonomia noetycznego rozumu, sięgającego rzeczy ponadzmysłowych dopełnia heteronomię religijnego Objawienia i razem stanowi fundament chrześcijańskiej wiary szukającej rozumu i zawierzenia po to, aby zrozumieć. Dorycki chłód i poczucie miary równoważy wybuchy semickiej egzaltacji. Kto nigdy nie oniemiał z zachwytu przed Aurigą z Delf, kto nie medytował w cieniu Partenonu i umyślnie nie przenosił się do gaju Akademosa, aby podjąć wspinaczkę ku Agathon, ten może wierzyć w tego samego, co my – grecko-latyńscy poganie, którzy uwierzyli w Chrystusa – Trójjedynego Boga, ale psychicznie bliższy jest wahabickim czy talibańskim, brodatym brudasom i oddycha tymi samymi, co oni, ciężkimi wyziewami pustyni.”
Głos ten na pierwszy rzut oka można odnieść przede wszystkim do „obozu J. Cyraniaka”, w takim samym zakresie dotyczy jednakże stanowiska R. Laseckiego, który nie ukrywa tego, że w J. Cyraniaku widzi swojego antyracjonalistycznego sojusznika. Różnica między Cyraniakiem a Laseckim jest taka, że ten drugi porusza się na gruncie sztucznie wymyślonej koncepcji rzeczywistości, która programowo wyrzuca za burtę rozum, a Cyraniak odwołuje się do Objawienia. R. Lasecki jest programowym antyracjonalistą i robi to w sposób zupełnie świadomy i zamierzony (by nie rzec, że racjonalny…). J. Cyraniak natomiast rozumu wprost nie neguje, po prostu w swoich polemikach nie posługuje się argumentami racjonalnymi, tylko albo przytacza fragmenty Biblii, bądź też dokumentów KK, bądź też w egzaltowany sposób opisuje swoje rzekome doświadczenia mistyczne, zarzucając oponentom, że nic nie rozumieją, ponieważ „nie spotkali Chrystusa”, a on spotkał i w związku z tym lepiej rozumie rzeczywistość. Postawa Cyraniaka idealnie wpisuje się w tradycjonalizm evoliański wyznawany przez Laseckiego, co ten ostatni wyraża tymi oto słowami: „w społeczeństwie tradycyjnym niemal każdy jest takim „Cyraniakiem” i doświadcza obecności i wpływu Boga, demonów, duchów, Świętych, widuje lub słyszy Maryję, anioły etc. (…) Traktowana abstrakcyjnie figura „Cyraniaka” jest zatem fenomenem typowym dla kultury tradycyjnej i sakralnej. (…) Bóg niesprzeczny z rozumem nie może więc istnieć, stąd rozum w poznaniu Boga jest zupełnie nieprzydatny”. Cyraniakowi z Laseckim natomiast nie jest po drodze – Evola był programowym poganinem, czego Cyraniak oczywiście zaakceptować nie może.
Wspólnym wrogiem Cyraniaka i Laseckiego jest rezonujący rozum, który rzekomo zamyka drogę do poznania głębszych warstw rzeczywistości, albo przynajmniej jest do tego zbędny. Zarówno Lasecki jak i Cyraniak z jego klakierami nie rozumieją, że klasyczna koncepcja rozumu jest czymś zupełnie innym niż pojęcie rozumu rozwijane w nowożytności. Lasecki uważa rozum za źródło liberalizmu i ideologii, dla Cyraniaka rozum to zasłona dymna dla ateizmu. I w przypadku rozumu nowożytnego tak rzeczywiście jest. Paradoks polega na tym, że zarówno Cyraniak jak Lasecki podzielają oświeceniowe przekonanie, że wiara, religia, czy w ogóle doświadczenie transcendencji, znajdują się na antypodach racjonalizmu – tym samym stoją na gruncie nowożytnego pojmowania rozumu i tak samo jak nowożytność odrzucają klasyczne, logocentryczne pojmowanie rzeczywistości. Ostatecznie dla Laseckiego źródłem metafizycznej wiedzy o świecie jest de facto jedna książka Evoli, dla Cyraniaka jest to Biblia oraz katechizmy, rozumiane na sposób żydowsko-protestancki jako komentarze do Ksiąg Świętych.
Smutne jest to, że ich postawa jest dość symptomatyczna dla współczesnego świata, w tym wiernych Kościoła. A jak słusznie wskazał J. Bartyzel, Kościoła katolickiego nie da się zrozumieć bez dziedzictwa greckiej filozofii, o czym należy ciągle na nowo przypominać.
Co tak naprawdę wydarzyło się w Grecji? W Grecji rzeczywiście dokonał się upadek mitu na rzecz rozumowego poznawania rzeczywistości. Dla mnie osobiście najważniejsze było odkrycie, jakiego dokonał Platon: że istnieje świat, który jest światem wyłącznie inteligibilnym, a więc poznawalnym tylko za pomocą duchowej substancji, duszy. Platon zrozumiał, że za światem postrzeganym przez zmysły kryje się coś głębszego, co jest poznawalne przez człowieka, który oprócz ciała posiada też nieśmiertelną duszę. Co więcej, Platon uznał, że człowiek może stać się w pełni człowiekiem tylko wtedy, kiedy jego rozum wyzwoli się spod panowania zmysłów i będzie podążał do tej innej rzeczywistości, która „bardziej jest”. Wkład ucznia Platona, Arystotelesa, w rozwój klasycznej koncepcji rozumu był inny: dokonał klasyfikacji jej podstawowych pojęć. Wskazał między innymi na różnice między rozumem teoretycznym, praktycznym i technicznym (pojetycznym), na warunki, jakie rozum musi spełnić, aby był rozumem prawym (orthos logos), na odmienną rolę rozumu i woli w etyce. Ze swoim mistrzem w pełni zgadzał się w tym, że człowiek jest w pełni człowiekiem tylko wtedy, kiedy żyje rozumnie. Należy jeszcze wspomnieć o stoikach, którzy stworzyli uniwersalistyczną koncepcję prawa natury. Jednym słowem: w Grecji odkryto, że światem rządzi logos i że człowiek posiada w sobie „narzędzie”, za pomocą którego może odkrywać prawdę.
W przeciwieństwie do Grecji, judaizm nigdy nie stworzył takich pojęć abstrakcyjnych, jak to miało miejsce w przypadku filozofii greckiej. Stąd judaizm czerpie całą wiedzę o Bogu, świecie i człowieku z Biblii, która jest ciągle na nowo interpretowana przez "uczonych w Piśmie". Podczas gdy w Grecji narodził się logocentryzm, judaizm pozostał religią skoncentrowaną na interpretowaniu tekstu ksiąg objawionych.
Religia katolicka zupełnie wykroczyła poza świat judaistycznego „bibliocentryzmu” i w pełni przeszła na stronę greckiego logocentryzmu, wzbogacając go jednakże o ideę osobowego Boga, który objawił się człowiekowi. Dzięki temu katolicyzm mógł stworzyć naukową teologię oraz filozofię, czym się odróżnia od wszystkich innych religii świata. Wynika to z przyjętego założenia, że Bóg jest bytem duchowym, który może zostać poznany przez inne byty duchowe za pomocą odpowiednich władz ich duszy.
Fakt logocentrycznego charakteru religii katolickiej posiada więc ważkie konsekwencje. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.
Przede wszystkim, w przeciwieństwie do judaizmu oraz protestantyzmu, który także jest religią „bibliocentryczną”, dla katolików Biblia nie jest jedynym źródłem wiedzy o Bogu. Katolicyzm odrzuca założenie judaistyczno-protestanckie (w gruncie rzeczy do tego można sprowadzić tzw. judeo-chrześcijaństwo), że Bóg objawił się tylko w Piśmie i stoi na stanowisku, że Bóg nieustannie objawia się swojemu Kościołowi, zarówno poprzez działalność papieża i kleru, poprzez świętych, poprzez cuda i objawienia, poprzez indywidualne z nim spotkanie, jak również poprzez całe swoje stworzenie i prawa rządzące rzeczywistością. Dla katolików Biblia jest więc tylko jednym ze źródeł Objawienia. Ponadto sama Biblia traktowana jest jako tekst zawierający treści ponadczasowe wyrażone w formie uwikłanej w konkretną historyczność. Interpretowaniem Biblii zajmuje się więc osobną gałąź teologii katolickiej, biblistyka. Przez katolickich teologów interpretowanie Biblii traktowane jest jako praca intelektualna, jako wysiłek ludzkiego rozumu, który stara się odkryć właściwy sens Objawienia. Stąd też brał się sprzeciw KK wobec praktyki indywidualnej lektury i interpretacji Biblii, z czym w gruncie rzeczy należy się zgodzić – kolejne sekty protestanckie wyrastają zazwyczaj właśnie z nowych, zupełnie dowolnych, interpretacji Pisma Świętego.
Interpretacja Biblii przez KK jest więc elementem racjonalnego, w tym naukowego poznawania świata. Rozwój nauki nieustannie zmienia kontekst, w którym dokonywana jest lektura Świętych Ksiąg – i nie chodzi tylko o nauki ścisłe, ale także humanistyczne, jak choćby językoznawstwo. W tym właśnie wyraża się logocentryzm Kościoła katolickiego, który powołany jest do tego, by za pomocą wysiłku umysłowego zgłębiać prawdę i coraz bardziej się do niej przybliżać. Stąd nie jest żadnym przypadkiem, iż to katolickie średniowiecze stworzyło uniwersytety. Pozytywny stosunek religii katolickiej do nauki wziął się właśnie z greckiego przekonania, że świat jest racjonalnie uporządkowaną jednością, które zostało wzbogacone o wiarę w istnienie osobowego Boga, będącego źródłem tejże racjonalnie uporządkowanej jedności. KK ostatecznie przejął więc przekonanie, że między nauką a wiarą w istnienie Boga musi istnieć głęboka harmonia. To właśnie przekonanie zostało zniszczone w nowożytności, kiedy to wiara została przeciwstawiona nauce i rozumowi. Złożyło się na to wiele faktów, w tym między innymi nauczanie Marcina Lutra, który wprost pisał, że „rozum jest dziwką Diabła” i że „cały Arystoteles ma się do teologii tak jak ciemność do światła”. Protestantyzm poszedł więc w ślady judaizmu i nie był w stanie stworzyć spójnej i racjonalnie ugruntowanej teologii.
Ktoś mógłby jednak rzec, że protestantyzm położył większy nacisk na indywidualne spotkanie z Bogiem. I z tym nie sposób się zgodzić, gdyż Bóg Marcina Lutra jest Bogiem irracjonalnym, którego nie da się poznać, i który w każdej chwili, zgodnie ze swoim własnym upodobaniem, może człowieka odrzucić. Protestantyzm, odrzucając całą antropologię grecką, siłą rzeczy uwikłał się w psychologizm. Ostatecznie „spotkanie z Bogiem” jest tylko subiektywnym doświadczeniem psychologicznym, które często sprowadza się do sztucznego pobudzania emocji. KK poszedł inną drogą – katolickie rozumienie mistyki także jest na wskroś racjonalistyczne. Akt mistyczny jest bowiem niczym innym, jak bezpośrednim spotkaniem duszy z Bogiem, które odbywa się za pośrednictwem duchowych władz duszy, czyli rozumu i woli. W przypadku doświadczenia mistycznego jest to bezpośredni ogląd Boga, jak również bezpośrednie spotkanie ludzkiej i Bożej woli. Zagadnienie to dokładnie zanalizował Karol Wojtyła w swojej rozprawie doktorskiej pt. „Św. Jana od Krzyża nauka o wierze”. Św. Jan od Krzyża jest dla nas wielkim mistrzem na drodze do zjednoczenia z Bogiem, a o jego stosunku do rozumu Wojtyła pisał tak: „(…) wiara odnosi się do intelektu jako cnota czy moc działająca w jego wnętrzu, która przenikając jego naturę i pozbawiając go stopniowo pierwiastka przyrodzonego, kształtuje nadprzyrodzony, oddzielając w konsekwencji rozum od tego, co stworzone i jednocząc z Bogiem”. Jednym słowem: wiara jest także aktem rozumu, który za prawdę przyjmuje coś, czego sam swoimi przyrodzonymi możliwościami nie jest w stanie zweryfikować. Zatrzymajmy się na chwilę nad tym zagadnieniem, o którym, niestety, praktycznie w ogóle się nie mówi.
W katolickim rozumieniu mistyki bezpośrednie spotkanie z Bogiem nie jest aktem zmysłowym, tylko duchowym. A to ma ważkie konsekwencje. Droga opisana przez św. Teresę z Avili wiedzie przez ciemną noc, która służy oczyszczeniu zmysłów, tak by rozum i wola dążyły tylko do tego, co duchowe, do Boga. W czasie tego oczyszczenia następuje tzw. przewrót psychologiczny, którego efektem jest skierowanie duszy do własnego wnętrza, w którego centrum mieszka Bóg. Dzięki temu człowiek wyrywa się spod wpływu Szatana, który opanowuje niższy świat materii i zmysłów i za jego wpływem może sterować człowiekiem. Przyjrzyjmy się, co na ten temat mówi znawca mistyki karmelitańskiej: „Szatan ma jednak pewne poznanie Boga i wierzy wbrew sobie w prawdy Boże, które go dręczą. Ale prawa świata nadprzyrodzonego, jakie poznaje się tylko przez doświadczenie, działanie Boga w duszy, duchowe związki duszy z Bogiem są dla niego nieprzeniknioną tajemnicą. Mimo to, za pośrednictwem wrażeń i obrazów zmysłowych, jakie mają być nasuwane rozumowi i woli i mają zwyczajnie wpływ na ich działalność, może szatan mieszać się pośrednio w działanie duszy i w życie duchowe. Obraz zmysłowy może niekiedy być tak subtelny, a przejście z obrazu w ideę tak szybkie, że dusza może łatwo ulec złudzeniu i nawet nie podejrzewać interwencji złego ducha. (…) Te stwierdzenia jasno nam wykazują, że dusze dążące do doskonałości są specjalnym przedmiotem ataków diabelskich. Grzesznicy, grzęznący w swoich namiętnościach, są dla szatana łatwym łupem; oto dlaczego szatan sprawuje spokojnie swoje władztwo nad niezmierną liczbą dusz, nie dręcząc ich zupełnie. Dusze żarliwe wysuwają się spod jego wpływów i dlatego przeciw nim kieruje się jego zawzięta i stała nienawiść”[1]. Z tego wynika, że droga do mistycznego zjednoczenia z Bogiem jest trudna, stąd Kościół w takich przypadkach narzuca wiernym instytucję przewodnika duchowego. Przewodnik duchowy ma za zadanie czuwać i sprawdzać, czy stany psychiczne wiernego rzeczywiście są wynikiem spotkania z Bogiem, czy też nie są dziełem jego własnej imaginacji, zaburzeń psychicznych, czy wręcz ingerencją Złego. Św. Teresa bardzo dużo pisała o zagrożeniach i pułapkach, na które narażone są dusze szukające Boga i w związku z tym mocno podkreślała konieczność posiadania takiego przewodnika.
Z powyższego wynika, że także pewne formy religijności mogą być jak najbardziej inspirowane przez Szatana. Może to się odbywać poprzez niewłaściwą interpretację Biblii, a w przypadku kiedy życie religijne odbywa się na poziomie emocjonalno-zmysłowym, a nie duchowym, może to się odbywać przez sztuczne rozbudzanie uczuć i wyobraźni. Należy więc mocno podkreślić, że mistyka katolicka zawsze stroniła od egzaltacji, właściwej choćby wielu sektom protestanckim, jak również wielu katolickim ruchom charyzmatycznym. W odróżnieniu od nich, mistycy katoliccy, począwszy od uczonych, a skończywszy na „prostaczkach”, nie przejawiali żadnej skłonności do egzaltacji. Cechowało ich wewnętrzne skupienie, łagodność, precyzja wypowiadania się i jednocześnie żal, że nie potrafią w słowach wyrazić tego, czego doświadczają. Mimo swoich doświadczeń mistycznych pozostawali osobami bardzo mocno stąpającymi po ziemi, zrównoważonymi i trzeźwymi w swoich osądach.
Niestety, KK sam zagubił swoją tradycję mistyczną i praktycznie nie robi nic, by zarażać nią swoich wiernych. Prawdopodobnie jest to jedną z przyczyn przenikania do KK protestanckiej religijności, która redukuje życie religijne do subiektywnych aktów psychologicznych. Św. Teresa czy też św. Jan od Krzyża już dawno temu opisali zagrożenia związane z taką psychologizacją wiary. I prawdopodobnie z tym zjawiskiem zderzył się o. Henri Caffarel, założyciel ruchu Equipes Notre-Dame, który w pewnym momencie stwierdził, że ruchy religijne, jeśli nie staną się szkołą modlitwy, staną się fabryką faryzeuszy…
Podsumowując należy stwierdzić, że z tak rozumianego pojęcia Boga i rzeczywistości wynika, iż posługiwanie się rozumem jest dla człowieka warunkiem sine qua non do zjednoczenia się z Bogiem. Tylko przez rozum do człowieka przenika światło, które ma ludzką wolę prowadzić do zjednoczenia się z Bogiem. To dotyczy zarówno rozumu dyskursywnego, jak i bezpośredniego oglądu Boga. Natomiast wszystkie prądy umysłowe i religijne, które dyskredytują rozum, mają na celu odciągnąć człowieka od Boga i sprowadzić go na manowce. Niestety, ze względu na skutki grzechu pierworodnego duchowe władze ludzkiej duszy są poważnie osłabione, co sprzyja rozprzestrzenianiu się wszelkich form ataków na rozum, a tym samym Logos, czyli samego Boga, który pragnie, by człowiek Go poznał.
Szczególnie dobitnie widać to w naszych czasach, kiedy to sam Kościół w coraz większym stopniu porzuca rozum na rzecz bratania się z intelektualnym blichtrem i nie jest w stanie zmierzyć się z problemami naszych czasów. Dotyczy to także pytania o to, dlaczego (przytaczając tytuł pracy św. JP2) mężczyzną i niewiastą stworzył ich? Dokumenty polskiej hierarchii kościelnej na temat genderyzmu znajdują się na żenująco niskim poziomie intelektualnym i nie są w stanie w żadnym stopniu sprostać pytaniom współczesnego świata. Co gorsza, ten swego rodzaju antyintelektualizm coraz częściej stylizowany jest na cnotę, co moim zdaniem wynika z tego, że KK stopniowo odwraca się od swojej tradycji pojmowania rozumu i wiary, na rzecz koncepcji Marcina Lutra. Przypomnijmy, że ten ostatni, w momencie kiedy nie był w stanie na gruncie swoich założeń rozwiązać skomplikowanych kwestii teologicznych, nakazywał, by miecz Boży, czyli państwo, poprzez akt przemocy narzucało wiernym-poddanym określone rozwiązania teologiczne. Mam nadzieję, że jego katoliccy intelektualni pobratymcy nigdy już nie będę posiadać władzy nad tymże mieczem, czego być może by sobie życzyli.
Magdalena Ziętek-Wielomska
Cybernetyka
http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/01/dr-hab-jolanta-wilsz-dlaczego-nauka-interdyscyplinarna-cybernetyka-powinna-byc-w-programach-nauczania/
niedziela, 18 października 2015
czwartek, 15 października 2015
Matusiak: Testament Kadafiego
Matusiak: Testament Kadafiego: Testament Kadafiego Za racjonalista.pl "W imię dobroczynnego i miłosiernego Allacha Przez 40 lat lub dłużej, nie pamiętam już, robiłem...
środa, 14 października 2015
wtorek, 13 października 2015
poniedziałek, 12 października 2015
niedziela, 11 października 2015
czwartek, 8 października 2015
środa, 7 października 2015
niedziela, 4 października 2015
piątek, 2 października 2015
czwartek, 1 października 2015
poniedziałek, 28 września 2015
niedziela, 27 września 2015
sobota, 26 września 2015
czwartek, 24 września 2015
Werwolf: WERWOLF"Chociażby,że ja o pewnych spra...
Werwolf:
WERWOLF
"Chociażby,że ja o pewnych spra...: WERWOLF "Chociażby, że ja o pewnych sprawach jednak wiedziałem, nie mówiłem nawet najbliższym współpracownikom ... ...
WERWOLF
"Chociażby,że ja o pewnych spra...: WERWOLF "Chociażby, że ja o pewnych sprawach jednak wiedziałem, nie mówiłem nawet najbliższym współpracownikom ... ...
poniedziałek, 21 września 2015
czwartek, 17 września 2015
wtorek, 15 września 2015
poniedziałek, 14 września 2015
niedziela, 6 września 2015
sobota, 5 września 2015
piątek, 4 września 2015
wtorek, 1 września 2015
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
sobota, 29 sierpnia 2015
piątek, 28 sierpnia 2015
czwartek, 27 sierpnia 2015
środa, 26 sierpnia 2015
wtorek, 25 sierpnia 2015
środa, 19 sierpnia 2015
wtorek, 18 sierpnia 2015
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
niedziela, 16 sierpnia 2015
sobota, 15 sierpnia 2015
czwartek, 13 sierpnia 2015
niedziela, 9 sierpnia 2015
sobota, 8 sierpnia 2015
piątek, 7 sierpnia 2015
czwartek, 6 sierpnia 2015
wtorek, 4 sierpnia 2015
WOJNA INFORMACYJNA: Józef Kossecki: Zderzenie Cywilizacji
WOJNA INFORMACYJNA: Józef Kossecki: Zderzenie Cywilizacji: ZDERZENIE CYWILIZACJI ŁACIŃSKIEJ I ORIENTU W ŚWIETLE NAUKI PORÓWNAWCZEJ O CYWILIZACJACH I CYBERNETYKI SPOŁECZNEJ 1. Zderzenia cywilizacj...
niedziela, 2 sierpnia 2015
niedziela, 26 lipca 2015
sobota, 25 lipca 2015
czwartek, 23 lipca 2015
wtorek, 21 lipca 2015
niedziela, 19 lipca 2015
sobota, 18 lipca 2015
piątek, 17 lipca 2015
czwartek, 16 lipca 2015
środa, 15 lipca 2015
Język
Językoznawco, Szach Mat!by Miron |
W tym artykule zawarte są niepodważalne dowody na to, że język polski/słowiański jest źródłem dla łaciny, greki i germańskiego/angielskiego. Ten artykuł jest po części kontynuacją artykułu Niepiśmienni Słowianie. Dlatego zalecam przeczytać go wcześniej.
Dość często w komentarzach pojawia się tok rozumowania: No dobra, wiemy już, że wszystkie języki to tak naprawdę jeden język i jego dialekty. Ale skąd wiadomo, że to łacina i greka są z polskiego/słowiańskiego, a nie odwrotnie? Skąd ta pewność, że słowo Forum pochodzi od słowa Dwór (W→F), a nie odwrotnie. I co z tym Praindoeuropejskim, przecież każde słowo wyprowadzone jest z rdzenia praindoeuropejskiego. No to przecież słowiański, grecki i łaciński są z praindoeuropejskiego, a nie ze słowiańskiego.
Istotnie, na pierwszy rzut oka często nie wiadomo, kto od kogo wziął słowo. Widać tylko, że jest to to samo słowo. Jednak jeśli wiemy, że głoski dźwięczne są starsze od bezdźwięcznych (bo dźwięczne dużo łatwiej wymówić) to już z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że Dwór jest starszy od la:Forum, Dzwon od el:Phone czy Pierd od en:Fart. Ponadto najstarszy zapisywany język świata, który używany jest do dziś, czyli Sanskryt potwierdza, że 4000 lat temu ludzie mówili tak samo jak we współczesnej Polsce. Wspomniane wyżej Pierdzieć 4000 lat temu w Indiach wymawiano/zapisywano jako Pierdać (angielska transkrypcja jako Perdate). Proszę też zauważyć, że i w przypadku Dworu i Dzwonu w zachodnich językach D/DZ znika! To nie Polacy sobie dokładają D, bo chce im się utrudnić wymowę, a to Grecy i Rzymianie usunęli D/DZ, bo nie potrafią wymawiać zbitek spółgłosek!
Źródło oryginalnego artykułu
czwartek, 9 lipca 2015
sobota, 4 lipca 2015
czwartek, 2 lipca 2015
wtorek, 30 czerwca 2015
środa, 24 czerwca 2015
piątek, 19 czerwca 2015
czwartek, 18 czerwca 2015
Вам от 19 до 54? Хотите перемен?...[ibqfkd]
Включите Ваш ум на полную мощность![fwanqr]
Получите доступ прямо сейчас бесплатно
Получите доступ прямо сейчас бесплатно
[owmjqf]
[plvsa]
[rllmdyr]
środa, 17 czerwca 2015
wtorek, 16 czerwca 2015
czwartek, 11 czerwca 2015
wtorek, 9 czerwca 2015
niedziela, 7 czerwca 2015
sobota, 6 czerwca 2015
piątek, 5 czerwca 2015
środa, 3 czerwca 2015
poniedziałek, 1 czerwca 2015
niedziela, 31 maja 2015
niedziela, 24 maja 2015
sobota, 23 maja 2015
środa, 20 maja 2015
poniedziałek, 18 maja 2015
wtorek, 12 maja 2015
czwartek, 7 maja 2015
środa, 6 maja 2015
poniedziałek, 4 maja 2015
niedziela, 3 maja 2015
Wojownik
Szermierz na wózku Radosław Stańczuk z nagrodą fair play
30.09.2013
Autor:
Maciej Kowalczyk
Źródło: inf. własna
Źródło: inf. własna
Reprezentujący Polskę Radosław Stańczuk może cieszyć się
naprawdę wielkim osiągnięciem sportowym. Za czyn, którego dokonał
podczas minionych igrzysk paraolimpijskich, Międzynarodowy Komitet
Fair Play uhonorował go nagrodą im. Juana Palaua.
Podczas turnieju szablowego w trakcie Igrzysk Paraolimpijskich
Londyn 2012 Stańczuk zdobył się na gest wyjątkowy. Pożyczył innemu
szermierzowi, będącemu w potrzebie, swój wózek sportowy.
Szermierz, któremu pomógł Stańczuk, to reprezentujący Malezję Abdul Rahman Razali. Podczas jednej z walk turnieju szablowego został na tyle uszkodzony jego wózek, iż nie mógł kontynuować turnieju. Malezyjczycy z przyczyn obiektywnych nie zapewnili mu zaplecza technicznego i szablista pozostał na placu boju bez żadnego wsparcia.
- Zaproponowałem mu, żeby usiadł na moim wózku. Z początku komisja sędziowska nie zgodziła się, ponieważ na wózku było polskie oznakowanie, ale udało nam się przykryć boczki kół symbolami Malezji i zagrało – opowiada Stańczuk.
Malezyjczyk nie wygrał żadnej walki; turniej zakończył na 15. miejscu. Stańczuk w szablowym turnieju męskim w kat. A wywalczył miejsce 4., a więc był o krok o medalu. Jego odruch był więc czymś rzadko spotykanym: szermiercze turnieje indywidualne rządzą się swoimi prawami, wymagają od szermierzy skupienia i każdy zawodnik koncentruje sie na własnych walkach, także poza planszą. To sprawia, że sprawy innych rzadko bywają dostrzegane. Tym bardziej więc czyn Stańczuka nie mógł przejść niezauważony, chociaż sam Stańczuk - znany ze swej waleczności i charakteru wojownika - nigdy tego sam w żaden sposób nie eksponował. Dzisiaj jednak cieszy się jak dziecko.
Puchar można pożyczyć albo wygrać, na przykład bez skrupułów korzystając z pomyłek sędziowskich. Czy jednak to jest sport? I czy taką wygraną przechodzi się do historii? Stańczuk, dzięki decyzji Międzynarodowy Komitet Fair Play w rzędzie sportowców o największej sportowej sławie, którzy okazali się nieskalani także na innych płaszczyznach.
Za jeden z najważniejszych gestów z kat. fair play w sporcie, o ile nie najważniejszy - uznawany jest czyn Janusza Sidły, polskiego oszczepnika, którzy na igrzyskach w Melbourne w roku 1956 walczył o złoty medal. Sidło prowadził w konkursie po rzucie. Zdecydował się jednak pożyczyć oszczep (marki Sandvik produkcji szwedzkiej) swemu norweskiemu koledze Egilowi Danielsenowi, który słabo radził sobie w zawodach. Danielsen z oszczepem Polaka osiągnął znakomity rezultat i wygrał konkurs, a Sidło zakończył go na 2. miejscu.
Szermierz, któremu pomógł Stańczuk, to reprezentujący Malezję Abdul Rahman Razali. Podczas jednej z walk turnieju szablowego został na tyle uszkodzony jego wózek, iż nie mógł kontynuować turnieju. Malezyjczycy z przyczyn obiektywnych nie zapewnili mu zaplecza technicznego i szablista pozostał na placu boju bez żadnego wsparcia.
- Zaproponowałem mu, żeby usiadł na moim wózku. Z początku komisja sędziowska nie zgodziła się, ponieważ na wózku było polskie oznakowanie, ale udało nam się przykryć boczki kół symbolami Malezji i zagrało – opowiada Stańczuk.
Malezyjczyk nie wygrał żadnej walki; turniej zakończył na 15. miejscu. Stańczuk w szablowym turnieju męskim w kat. A wywalczył miejsce 4., a więc był o krok o medalu. Jego odruch był więc czymś rzadko spotykanym: szermiercze turnieje indywidualne rządzą się swoimi prawami, wymagają od szermierzy skupienia i każdy zawodnik koncentruje sie na własnych walkach, także poza planszą. To sprawia, że sprawy innych rzadko bywają dostrzegane. Tym bardziej więc czyn Stańczuka nie mógł przejść niezauważony, chociaż sam Stańczuk - znany ze swej waleczności i charakteru wojownika - nigdy tego sam w żaden sposób nie eksponował. Dzisiaj jednak cieszy się jak dziecko.
Szczególne wyróżnienie
- To jest tak: puchar zwycięstwa można zdobyć zawsze – za jedna wygraną, kolejną i tak dalej. Na medalu nie jest napisane, kto go zdobył. Na dobrą sprawę każdy puchar można pożyczyć i potem mówić: "To ja go zdobyłem". A tu, na tej nagrodzie, widnieje moje nazwisko. Do końca życia będzie to moja nagroda i będę traktował ją bardzo szczególnie.Puchar można pożyczyć albo wygrać, na przykład bez skrupułów korzystając z pomyłek sędziowskich. Czy jednak to jest sport? I czy taką wygraną przechodzi się do historii? Stańczuk, dzięki decyzji Międzynarodowy Komitet Fair Play w rzędzie sportowców o największej sportowej sławie, którzy okazali się nieskalani także na innych płaszczyznach.
Za jeden z najważniejszych gestów z kat. fair play w sporcie, o ile nie najważniejszy - uznawany jest czyn Janusza Sidły, polskiego oszczepnika, którzy na igrzyskach w Melbourne w roku 1956 walczył o złoty medal. Sidło prowadził w konkursie po rzucie. Zdecydował się jednak pożyczyć oszczep (marki Sandvik produkcji szwedzkiej) swemu norweskiemu koledze Egilowi Danielsenowi, który słabo radził sobie w zawodach. Danielsen z oszczepem Polaka osiągnął znakomity rezultat i wygrał konkurs, a Sidło zakończył go na 2. miejscu.
czwartek, 30 kwietnia 2015
środa, 22 kwietnia 2015
piątek, 17 kwietnia 2015
środa, 15 kwietnia 2015
niedziela, 12 kwietnia 2015
czwartek, 9 kwietnia 2015
środa, 8 kwietnia 2015
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
niedziela, 5 kwietnia 2015
czwartek, 2 kwietnia 2015
środa, 1 kwietnia 2015
wtorek, 31 marca 2015
poniedziałek, 30 marca 2015
niedziela, 29 marca 2015
piątek, 27 marca 2015
poniedziałek, 23 marca 2015
niedziela, 15 marca 2015
środa, 11 marca 2015
16 rzeczy
http://mamadu.pl/117217,16-rzeczy-ktore-ojciec-syna-musi-nauczychttp://mamadu.pl/117217,16-rzeczy-ktore-ojciec-syna-musi-nauczyc
wtorek, 10 marca 2015
Ojciec dla syna.
http://mamadu.pl/117217,16-rzeczy-ktore-ojciec-syna-musi-nauczychttp://mamadu.pl/117217,16-rzeczy-ktore-ojciec-syna-musi-nauczyc
poniedziałek, 9 marca 2015
niedziela, 8 marca 2015
czwartek, 5 marca 2015
„Miasto Zatopionych Bogów”. Tajemnice początków Polski
„Miasto Zatopionych Bogów”. Tajemnice początków Polski: pDzieje wczesnośredniowiecznego Wolina mające swoje odzwierciedlenie w zapisach kronikarzy, w staroskandynawskich sagach, a także w legendach są niezwykle barwne. Obraz miasta, jaki wyłania się z tej filmowej opowieści, powstał na podstawie wyników wieloletnich badań prowadzonych przez naukowców. Przy dzisiejszym stanie wiedzy wydaje się jedną z najbardziej prawdopodobnych wizji grodu. Czy naukowcy są zgodni w swoich hipotezach? Widzowie poznają [...]
niedziela, 1 marca 2015
sobota, 28 lutego 2015
niedziela, 22 lutego 2015
niedziela, 15 lutego 2015
sobota, 14 lutego 2015
poniedziałek, 2 lutego 2015
piątek, 30 stycznia 2015
środa, 28 stycznia 2015
Kerygmat Kiko Arguello podczas nadania tytułu doktora Honoris Causa KUL ...
Kerygmat Kiko Arguello podczas nadania tytułu doktora Honoris Causa KUL ...
wtorek, 27 stycznia 2015
poniedziałek, 26 stycznia 2015
piątek, 23 stycznia 2015
środa, 21 stycznia 2015
wtorek, 20 stycznia 2015
sobota, 17 stycznia 2015
piątek, 16 stycznia 2015
czwartek, 15 stycznia 2015
niedziela, 11 stycznia 2015
wtorek, 6 stycznia 2015
niedziela, 4 stycznia 2015
sobota, 3 stycznia 2015
czwartek, 1 stycznia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)