Minister policmajster Sienkiewicz miał rację, nasze państwo to „h… d…. i kamieni kupa.” W normalnych krajach o wszystkim decydują konstytucyjne władze i nie ma większego znaczenia czy jest to sejm, rząd, prezydent, król czy dyktator. Ważne jest, że wiadomo, że to ten ktoś podejmuje decyzje i odpowiada za nie.
W Polsce od 1926 roku, czyli od zamachu majowego dokonanego przez Piłsudskiego i jego kompanów bez przerwy istnieją formalne władze, ale są one tylko parawanem dla rzeczywistych ośrodków decyzyjnych.
I tak po 1926 roku był formalnie rząd i prezydent a nawet sejm, ale o wszystkim decydował osobiście Piłsudski. Po jego śmierci ta nieformalna władza została podzielona pomiędzy prezydenta Mościckiego, marszałka Rydza-Śmigłego i min. Becka. Sławek zepchnięty na bok odstrzelił się.
Czas okupacji niemieckiej to oczywiste, że formalne polskie władze nie decydowały o tym, co się działo na terenie Polski. Natomiast za tzw. komuny istniał formalnie rząd, sejm, był nawet prezydent a jakiś czas Rada Państwa, ale rzeczywista władza i o tym codziennie przypominały reżimowe media była w PZPR, które było przybudówką „radzieckiej KPZR”.
Po 1989 roku wielu wydawało się, że teraz to władza będzie tam gdzie powinna czyli w sejmie i rządzie, ale spotkał ich „zimny prysznic”. Władza przez jakiś czas trochę się błąkała, ale zasadniczo była w …u redaktora gazety wyborczej. Zapamiętałem takie zdarzenie. Poseł, Pan JKM zapytał formalnie ministra sprawiedliwości, czy w III RP obowiązuje jakieś moratorium na wykonywanie kary śmierci, ponieważ tak informują media? Ten odpowiedział, że tak obowiązuje. JKM zadał pytanie drugie, a kto wprowadził to „prawo”. Minister odpowiedział „nie wiem”. Konstytucyjny minister wiedział, że jest moratorium i że trzeba go przestrzegać, ale nie wiedział, kto go wprowadził.
Wszystko wróciło do „normy” po wejściu do Polski UE a po ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego to mężyki stanu III RP oficjalnie informują, że decyzje w sprawie podjęła Komisja Europejska, parlament europejski albo jakiś komisarz. Jak to było w sprawie likwidacji polskich kopalni czy stoczni.
Od kilku lat codziennie politycy i różni urzędnicy poprzez media informują nas że w sprawach obywateli polskich zdecydowała tzw. unia, o tym czy o tamtym. Np. nakazała płacić polskim kierowcom takie stawki jak na zachodzie. Szkoda tylko, że nie nakazuje zachodnim koncernom płacić polskim pracownikom pracującym w Polsce tak jak płaci się w Niemczech czy Francji.
Natomiast w piątek 19 października dowiedzieliśmy się z mediów, że jakieś TSUE zawiesiło obowiązywanie ustawy uchwalonej przez sejm, ustawy, która weszła do obrotu prawnego, więcej została już w dużym stopniu wprowadzona w życie.
W konstytucji III RP jest jasny zapis, że konstytucja jest najwyższym prawem a sejm najwyższą władzą, itd. a tutaj taki placek. Okazuje się, że ta konstytucja, której tak bronią jacyś koderaści nie jest warta funta kłaków.
Z tej praktycznej lekcji „demokracji” jasno wynika, że formalny ośrodek władzy i ten rzeczywisty, to dwie różne rzeczywistości. Ci co pójście do głosowania uzasadniają obowiązkiem obywatelskim, albo twierdzą że idą głosować, ponieważ w ten sposób będą mieli wpływ na przyszłość, to naiwniacy ale i szkodnicy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz