ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

niedziela, 17 lutego 2019

„15.II.44 Firlejówka w nocy miał miejsce I-szy napad.

Polish Holokaust

„15.II.44 Firlejówka w nocy miał miejsce I-szy napad. Wymordowano +/- 40 osób. Około70 osób schroniło się do kościoła. 16 w nocy banda otoczyła kościół, drzwi wysadziła granatami ręcznymi ludzi wyprowadzono przed kościół i ustawiono w szeregach. Następnie wyprowadzono polem do stodoły i tam strzelano w tył głowy. Obecni byli chłopi okoliczni i miejscowi. Ci ostatni wykopali grób, gdzie złożono ciała zamordowanych, jeszcze raz przejechali grób otwarty KM, następnie go zakryto. Zginęło +/- 72 osoby, w tym 15 mężczyzn, reszta kobiety i dzieci.” (1944. luty – marzec – Wykazy mordów i napadów na ludność polską sporządzone w RGO we Lwowie na podstawie meldunków przekazanych z terenu. W: B. Ossol. 16722/2, s. 219-253). Byłam świadkiem – mówi Zofia Ziemba z d. Kossakowska: „16 lutego 1944 roku, w środę rano byłam z moją mamą w domu Wenców, widziałam cztery trupy pomordowanych, w domu leżały Maria, jej synowa Katarzyna i wnuczek Stanisław, trzy pokolenia Wenców. Katarzyna Wenc była przebita drewnianymi widłami, między nogami leżało nowonarodzone niemowlę. Na ścianie nad łóżkiem była odbita zakrwawiona rączka małego Stasia. Z opowiadań ludzi jak legenda krążyła wieść, że ślad ten był długo widoczny mimo ustawicznego zdrapywania. W końcu polskie domy wybudowane z kamienia zostały rozebrane, a kamień wykorzystano do budowy drogi. Miejscowe władze ukraińskie nakazały pochowanie pomordowanych, grzebano bez trumien. Moja mama Franciszka Kossakowska, miała wtedy 36 lat, została zastrzelona pod krzyżem misyjnym, razem z nią zginęła Zofia Kossakowska oraz inni mieszkańcy Firlejowa. Mordy pod krzyżem misyjnym obserwowali ukryci na wieży kościelnej Józef, Kazimierz i Jan Wencowie. Gdy kilka dni później, Niemcy w poszukiwaniu zwłok swojego oficera, kazali odkopać doły Ukraińcom, znaleźliśmy zwłoki mojej mamy, była rozebrana z odzieży, tylko w koszuli, pochowaliśmy ją w żłobie wyjętym z obory, ponieważ nie było czasu na zrobienie trumny.” („Na Rubieży” nr 17/1996, relację tą spisała Czesława Tarnawska). Byłem świadkiem – Gracjan Adamowicz: „Widziałem jak banderowcy wpadli na podwórko sąsiada Stanisława Korda. Kiedy zobaczyli jego kazali mu położyć się na ziemi. On jednak schował się do domu, a do nich wyszła jego żona Anastazja z dwuletnią córką na ręku. Jeden z banderowców strzelił do niej z karabinu, po czym ona upadła, a dziecko poderwało się z ziemi i zaczęło uciekać w stronę starszego rodzeństwa, banderowcy zastrzelili starsze dzieci, a dwuletniej Genowefie poderżnęli nożem gardło. Ich ojciec przez strych i dziurę w dachu uciekł w zarośla i niezauważony przez napastników, ocalał. Banderowcy spalili zabudowania i sądzili, że nikt się nie uratował. Po uporaniu się z sąsiadem banderowcy otoczyli nasz dom. Ojciec zaryglował drzwi. Ja wyskoczyłem przez okno i przez grządki doczołgałem się do płotu, potem przelazłem przez płot aby ukryć się w gęstym łubinie na polu sąsiada Ukraińca. Zauważył mnie jeden z banderowców i z bliska strzelił do mnie, jednak chybił. Dalsze strzały też nie były celne, cudem udało mi się uciec. Podobnie uratowała się moja starsza siostra. Ojciec i brat również uciekali z domu, brat został zastrzelony około 150 metrów od domu, a już ponad pół kilometra banderowiec na koniu dogonił ojca i zamordował go. Mama stała w sieni z małym dzieckiem na ręku. Banderowcy strzelali przez zamknięte drzwi, jedna z kul trafiła dziecko w pierś i mamę w rękę. Mama wyskoczyła przez okno, położyła martwe dziecko na ziemi i wczołgała się w krzaki róży obok domu. Banderowcy po wyłamaniu drzwi, splądrowali mieszkanie i podpalili zabudowania. Gdy dach się zawalił, zgliszcza opadły aż do róży, tak że mama została dotkliwie poparzona. Korzystając z osłony dymu przeczołgała się do dalszych zarośli, a w nocy przedostała się do Starej Huty. Tak dopełniła się tragedia naszej rodziny. Zginął ojciec, 10 -letni brat Eugeniusz, dziadek Franciszek i mała siostrzyczka, ocalała mama, starsza siostra i ja.” („Na Rubieży” nr 17/1996).
#Polishholokaust #upa #Wołyń #Kresy #ludobojstwo #ukrainianmurdered

Brak komentarzy: