Wczesnym rankiem, w stajni wypełnionej zapachem siana, wchodziło się do krów, które spokojnie czekały na swoją chwilę.
Mleko spływało ciepłe do wiader, a cisza przerywana była jedynie szumem strumieni.
Po dojeniu zaczynała się dalsza część pracy – mleko nie służyło tylko do picia.
Wszystko to odbywało się bez żadnych zaleceń, bez wskazówek czy regulacji.
Nikt nie mówił, jak, ile i kiedy – wszystko było naturalne, oparte na tradycji, której uczyliśmy się od pokoleń.
Mleko było skarbem, z którego można było wyczarować wiele smakołyków, a cały proces produkcji wymagał staranności i cierpliwości. Krowy dawały wszystko, co miały, a my, w pełnej zgodzie z naturą, w zamian za to tworzyliśmy coś, co zapewniało codzienną strawę.
Po pracy w stajni, kiedy wiadra były pełne, krowy odpoczywały, a człowiek czuł satysfakcję z wykonanego zadania.
Mleczne produkty stawały się częścią życia, które, choć skromne, miało w sobie prawdziwą wartość – niezależną od żadnych nakazów, tylko zrodzoną z prostoty i pracy na roli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz