W 2015 r. ukazały się w Polsce wspomnienia Szragi Fajwela Bielawskiego „Ostatni Żyd z Węgrowa”. We wstępie do publikacji prof. Jan Grabowski z Centrum Badań nad Zagładą Żydów stwierdził, że „opis wojennych przejść Bielawskiego powinien stanowić lekturę obowiązkową dla wszystkich, którzy interesują się zagładą Żydów na ziemiach polskich”.
Opowiadając o likwidacji węgrowskiego getta 22 września 1942 r., Bielawski pytał retorycznie: „Dlaczego całe miasto współpracowało ze zbrodniczą grupą najeźdźców przy wysyłaniu swych sąsiadów do komór gazowych?” Czy rzeczywiście było tak jak to opisał Bielawski w swoich wspomnieniach spisanych w USA na początku lat 90.? Czy „całe miasto”, czyli Polacy, brali udział w zagładzie Żydów?
Radosław Jóźwiak, historyk z węgrowskiego Liceum Ogólnokształcącego im. A. Mickiewicza, przez kilkanaście miesięcy weryfikował opowieść S. F. Bielawskiego – sięgał do źródeł, konfrontował zapisy, przeszukiwał archiwa, zestawiał dane. Efektem jego pracy jest książka o zagładzie żydwoskiejspołeczności Węgrowa, którą będzie można przeczytać za kilka tygodni. Dzisiaj można powiedzieć jedno – większość opowieści Bielawskiego nie odpowiada prawdzie.
W wywiadzie opublikowanym w „Tygodniku Siedleckim” Radosław Jóźwiak zapewnia, że dysponuje mocnymi przesłankami, iż Szraga Fajwel Bielawski i jego dwaj bracia byli członkami żydowskiej policji. -W likwidację węgrowskiego getta była zaangażowana żydowska policja, a członkowie Judenratu założyli kapelusze z opaskami, które gwarantowały im nietykalność. Wcześniej wycisnęli od pozostałych Żydów ogromny haracz, który rzekomo miał uchronić ludność getta przed wywózką. Uchronił, ale tylko ich – mówi Jóźwiak.
– Gdy ukazała się książka „Ostatni Żyd z Węgrowa”, dysponowałem zeznaniem Bielawskiego złożonym w 1945 r. przed komisją żydowską w Łodzi. To zeznanie to trzy kartki. Opisuje on tam m.in. zabójstwo rabina Morgensterna we wrześniu 1939 r. Można było się spodziewać, że podobnie barwnie opisze likwidację węgrowskiego getta. Tymczasem swoją relację ograniczył wtedy do kilku zdań – wskazuje historyk.
Kilka zdań, gdy żyli świadkowie tamtych wydarzeń i mogli bez problemu podważyć zeznania Bielawskiego. Opowieść o polskiej współwinie za Holokaust kilkadziesiąt lat później. I to w USA, gdzie nikt z Węgrowa nie mógł rzucić mu w twarz: „Kłamiesz!”
Mamy zatem kolejny przykład żydowskiej „opowieści dziwnej treści”, w której Polaków obarcza się odpowiedzialnością za niepopełnione zbrodnie, a celem tego działania jest ukrycie żydowskich win. Takie opowieści lansuje prof. Jan Grabowski, bo pasują mu do tezy o polskim antysemityzmie, okrucieństwie i zezwierzęceniu. Im więcej oskarżeń pod adresem Polaków, tym lepiej. Grabowski przyjmie z otwartymi ramionami każdego żydowskiego mistyfikatora i bajkopisarza, a jego wynurzenia zaleci jako „lekturę obowiązkową”. Warunek jest jeden – ma to być holokaustowa bajka o krwiożerczych Polakach.
Źródło: tygodniksiedlecki.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz