Dawno, dawno temu... a dokładnie to tysiąc... w tutejszych lasach, na wzgórzach, w jeziorach, rzekach, źródłach, dolinach, parowach, moczarach i bagnach mieszkały istoty magiczne, ale nie te, nie z tego świata bo one były właśnie stąd. Było ich nieprzebrane mrowie i były wszędzie tyle, że nie każdemu chciały się pokazać więc i nie wszyscy je widzieli. Mieszkały tu rusałki, utopce, lesze, wodniki, wąpierze, strzygi, licha, biesy, ba nawet zmory i wilkołaki. Po łąkach chodziła żywia, dziewanna, jutrzenka, zorza, marzanna w towarzystwie kupały. Nie inaczej było we wsiach, chałupach i zagrodach. Tu kryły się rodzanice i narecznice zawsze w pobliżu roda, doli i nyji, a baby Jagi mieszkały w swoich chatach na kurzej stopce zupełnie niedaleko od ludzkich siedzib i nie musiały co noc prosić swojego czekoladowego domku żeby korzystając z tej nóżki zmienił lokalizację w obawie schwytania zamieszkującej go domownicy. Wszystkie te magiczne stworzenia były dziećmi Strzybogi czyli Mokoszy po naszemu to będzie Matki Ziemi i Swaroga vel Swarożyca, tutaj zwanego Perunem, czyli Piorunem. Ten ostatni był najważniejszym z bóstw i nazywano go różnie jak zauważyliście raz to był Perun innym razem Porenut czy Porewit to na Rugii, tam zresztą Ranowie czcili jego kolejne wcielenia jako Rugiewita lub wręcz Czarnogłowa i miał w zależności od ważności kolejnej swojej odsłony cztery twarze lub pięć głów. W Szczecinie tylko trzy więc był Trzygławem. Na Połabiu zaś ogólnie Świętowitem, w Hobolinie Jarowitem. W Radogoszczy czyli Retrze u Wilków tj. Wieletów Radogostem, a u Wagrów w Starogardzie Oldenburgu nosił miano Prowe vel Prone czyli Promień i był mężem Padogi czyli Pogody względnie Pożogi z Płonia tj. z Plon. W innych stronach na południe i wschód znano go zaś pod imieniem Daćboga, Świętobuka, Wielubego i Świętobora a w Schwerin czyli swoim dawnym Swarzynie przybrał postać olbrzymiego raka kraba więc tamtejszy biskup nazwał go Goderakiem i po zniszczeniu pogańskiej świątyni sam świecił jezioro i wrzucał oznaczone krzyżem kamienie w jego głębiny. Bóg ten miał poświęcone sobie gaje, chramy i świątynie i kapłanów, żerców, a jego drewniane posągi i idole ubrane były w kosztowne zbroje, udekorowane hełmami, w rękach trzymał tarcze, miecz, topory i róg obfitości z którego tylko on mógł pić najlepszy miód. Nocami zaś gdy wszyscy spali wyprawiał się na swoich wróżebnych rumakach białym lub czarnym na objazd swoich rozległych włości. Nie opisujemy wam tu drodzy czytelnicy jakiś bajek bo tak było. Zapytacie gdzie? Gdzie był ten baśniowy świat pogańskich bogów? A tu właśnie. Spójrzcie na zdjęcia. W tych lasach. W puszczach Wagrii czyli dziś Ostholstein, w lasach Obodrytów, czyli Meklemburii, w kniejach i ostępach Wietetów, czyli w Brandenburgii, na całym dzisiejszym Pomorzu. Aż przyszedł Zmierzch pogańskich bogów, koniec ostateczny? Och nie po prostu wszystkie te istoty skryły się przed zagładą. Przygarnęła je nie kto inny tylko Mokosz, czyli Matka Ziemia Strzyboga dając schronienie na swym łonie i przetrwały w tradycji ludowej, w naturze, w przyrodzie, w opowieściach, w nas, tylko my zapomnieliśmy ich imion, bo że nadal istnieją wie każdy.
A teraz pora znów nad morze. Ktoś tam podobno widział zanim przyszła ostatnia fala sztormowa zapowiadający ją Statek Widmo. Musimy to zbadać. Zatem nad morze.
Tekst/Foto Ewa K. Skarżyńska i Dariusz M. Kosieradzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz