Hobbyści zaawansowani znają, hobbyści mniej zaawansowani coś słyszeli, a innych to łajno obchodzi ;-) Niewiele brakowało, by w 1931 Polska Marynarka Wojenna wzbogaciła się o czwarty (wtedy) okręt podwodny, dla towarzystwa dla budowanych we Francji stawiaczy min OORP Wilk, Ryś i Żbik. Hiszpanie, którzy właśnie obalili monarchię, planowali sprzedać wszystko co jest niepotrzebne i Polsce zaoferowali okręt podwodny A-2 Cosme Garcia; na cześć p. Kosmy García Sáeza, który był XIX-wiecznym wynalazcą okrętów podwodnych i choć ostatecznie żadnego mu nie zbudowali, to miał to coś w żyłce.
Profilaktycznie zarezerwowano dla okrętu nazwę ORP Kuna (skoro ssaki leśne, a ten w dodatku kilka razy mniejszy od tamtych, to pasowało jak znalazł) i do Hiszpanii wysłano komandorów Szystowskiego i Kamieńskiego. Na miejscu stwierdzili, że okręt jest kompletnie do kitu (260 ton wyporności byłoby fajne na Bałtyk, ale przeprowadzenie tak daleko byłoby trudne), wybudowany w 1917 przez konsorcjum włosko-hiszpańskie, zepsuty fabrycznie, bez szans na części zamienne (nie produkowali ich już ani Włosi, ani Hiszpanie) i w dodatku na torpedy 450 mm, których PMW właśnie planowała się pozbyć w perspektywie kilku lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz