''A cóż to za historia nowa?
Zdumiona spyta Europa
Jak to? To chłopcy Mołotowa
I sojusznicy Ribentroppa''...
Zdumiona spyta Europa
Jak to? To chłopcy Mołotowa
I sojusznicy Ribentroppa''...
Siedemnasty września. Mój ulubiony temat z Kampanii 1939 r.
Była druga piętnaście w nocy w Moskwie, gdy ciszę przerwał ostry dzwonek telefonu. Pełniący nocny dyżur radca Ignacy Jankowski podniósł słuchawkę:
- Tu Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej - powiedział.
Z drugiej strony nadeszła prośba o rozmowę z ambasadorem Polski. Wacław Grzybowski, szczupły, nadal przystojny 52-latek, wyrwany z pierwszego snu, zapytał o co chodzi. Odpowiedziano mu, że jego wizyta jest pilnie oczekiwana w Ludowym Komisariacie Spraw Zagranicznych ZSRR. Ambasador odpowiedział, że stawi się o trzeciej.
- Tu Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej - powiedział.
Z drugiej strony nadeszła prośba o rozmowę z ambasadorem Polski. Wacław Grzybowski, szczupły, nadal przystojny 52-latek, wyrwany z pierwszego snu, zapytał o co chodzi. Odpowiedziano mu, że jego wizyta jest pilnie oczekiwana w Ludowym Komisariacie Spraw Zagranicznych ZSRR. Ambasador odpowiedział, że stawi się o trzeciej.
Spodziewał się złych wiadomości. Od kilku dni sowiecka prasa agresywnie atakowała Polskę. Mówiono o naruszeniach granicy przez polskie samoloty, o prześladowaniach Białorusinów i Ukraińców. Przeczuwał, że Sowieci chcą anulować pakt o nieagresji. Mylił się.
W Komisariacie oczekiwał go już zastępca Wiaczesława Mołotowa, Władimir Potiomkin i odczytał mu treść noty rządu sowieckiego. Przepełniona była bełkotem o ''bankructwie Państwa Polskiego'', o ''rozkładzie polskiego rządu'', o ''obronie życia i mienia ludności białoruskiej i ukraińskiej''.
Ambasador Grzybowski przez chwilę oniemiał, a potem dzielnie zaprotestował. Odmówił przyjęcia noty. Wskazywał, że rząd znajduje się w Polsce, że sowiecka nota jest złamaniem polsko-radzieckiego paktu o nieagresji z 1932 r., że kraj istnieje tak długo, jak długo bije się jego armia. Zapytał Potiomkina: ''Tyleż razy mówiliście o słowiańskiej solidarności - a gdzież jest wasza słowiańska solidarność? Kiedy Niemcy i Austriacy okupowali Belgię i Serbię, nikt nie myślał o tym, by nie uznawać układów z tymi państwami. Napoleon był niegdyś w Moskwie, ale dopóki walczyła armia Kutuzowa, dopóty uważano, że Rosja nie upadła...''
Na próżno.
Agresja Sowietów, najlepszych przyjaciół hitlerowskich Niemiec, najlepszych sojuszników III Rzeszy, najlepszych członków Osi, stała się faktem.
O 3 w nocy 17 września wschodnią granicę RP najechało 620 tysięcy sowieckich żołnierzy, wspartych przez 5500 pojazdów pancernych (w tym 4850 czołgów) i 3300 samolotów - niemal dwukrotnie więcej, niż Niemcy. Agresorzy byli sformowani w dwa Fronty: Białoruski komandarma Michaiła Kowalowa (3., 4. i 11. Armie) oraz Ukraiński komandarma Siemiona Timoszenki (5., 6. i 12. Armie).
Agresja została poprzedzona atakami grup dywersyjnych Wojsk Ochrony Pogranicza NKWD, które - silnie wyposażone w broń maszynową - dokonywały ataków na polskie strażnice i przecinały łączność. Wydatnie wspomagali Sowietów Żydzi, Białorusini i Ukraińcy w terrorystyczno-dywersyjnych bandach, którzy wskazywali im drogę oraz prowadzili dywersję na polskich tyłach.
Warto tu wspomnieć, że pierwotnie Sowieci planowali agresję na noc z 12 na 13 września, ale ze względu na bałagan organizacyjny i opieszałość w formowaniu jednostek, przesunięto datę na 17 września. Stan jednostek atakujących ujawniał chaos w Armii Czerwonej - większość jednostek nie została sformowana na czas, wielu żołnierzy nie otrzymało uzbrojenia i wyposażenia, a przynajmniej jedna dywizja na Polskę napadała... boso i w cywilnych ubraniach.
Polacy na Kresach mieli dużo słabsze siły. W pasie działania Frontu Białoruskiego stacjonowało ok. 45 tys. żołnierzy, z czego 29 tys. uzbrojonych, reszta to byli nieuzbrojeni rezerwiści. W pasie działania Frontu Ukraińskiego było dużo lepiej w liczbach - ok. 350-380 tys. żołnierzy, ale ponad połowa nie miała broni, wielu było rannych i w odwrocie na Rumunię i Węgry.
Ale mimo to - nie ulękli się sowieckiego Goliata, nie przestraszyli się jego tanków i armat, ani miażdżącej przewagi liczebnej.
Rankiem rozdzwoniły się telefony na całym pograniczu. Każda placówka, której nie odcięto jeszcze łączności, meldowała o bolszewickiej agresji. Na północy Sowieci każdą strażnicę okrążali i rozbrajali, albo rozbijali, na południu unikano walki - sowieccy czołgiści jechali w otwartych włazach, uśmiechali się, częstowali papierosami i wołali, że ''idut na Giermańcow''. Samoloty zrzucały ulotki, rozklejano plakaty, napisane słabą polszczyzną, nawołujące do dezercji i zabijania ''panów oficerów''.
Polskie placówki stawiły bohaterski opór bolszewii. Do historii przeszła walka pułku Korpusu Ochrony Pogranicza ''Sarny'', którego uszczuplony batalion powstrzymywał całą sowiecką 60. Dywizję w rejonie Sarn i Stolina. Strażnice broniły się do ostatniego naboju, a gdy obrońcy wreszcie się poddali - Sowieci ich wymordowali. Przepiękną kartę zapisało Grodno - miasto, któremu obiecano odznaczenie Virtuti Militari po wojnie - które heroicznie broniły kombinowane siły rezerwistów, harcerzy, policjantów i lotników przez dwa dni, niszcząc agresorom 20 czołgów. Już nie wspominam o nocnym boju pod Kodziowcami 22 września, gdzie 110. Pułk Ułanów ppłk. Jerzego Dąbrowskiego w heroicznym ataku zniszczył 22 sowieckie czołgi. Ułani odseparowali piechotę od czołgów, a następnie z wielką odwagą niszczyli sowieckie maszyny - butelkami z benzyną, granatami, minami, a nawet lampami naftowymi. Niektórzy kolbami karabinów wyłamywali karabiny maszynowe z jarzm. Nieco dalej, 28 września pod Szackiem toczył walki sławny gen. Orlik-Rückemann, wciągnąwszy w pułapkę sowieckie oddziały, a następnie przeprowadził odważny kontratak na bagnety, de facto rozbijając radziecką 52. DS
Nie brakowało i innych przykładów bohaterstwa polskiego żołnierza.
Wzruszająca obrona cmentarza na wileńskiej Rossie, gdzie kilku żołnierzy stojących na warcie przy grobie matki Komendanta broniło się aż do swojej śmierci.
Odważna szarża szwadronu konnego Policji Państwowej pod Husynnem i szwadron zapasowy sławnego 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich majora w st. spocz. Witolda Radziulewicza na sowieckie oddziały, zatrzymana przez czołgi.
Bohaterska obrona Wytyczna przez bataliony KOP ''Rokitno'' i ''Bereźne'', którą Sowieci nagrodzili wymordowaniem obrońców.
Bo tam, gdzie przychodziła obłąkana ''władza sowiecka'', tam otwierały się groby tysięcy ''panów i oficerów'', ''reakcjonistów'' i ''sanacyjnych faszystów''. Wspomniałem o wymordowaniu 280 żołnierzy batalionu ''Sarny''. Pod Wytycznem wymordowano ponad 300 żołnierzy. W Grodnie przez tydzień po upadku obrony wymordowano 600-800 osób. Niektóre sowieckie jednostki, jak 146. pułk strzelecki, wymordowały wziętych jeńców z dział. W Grodnie polskie dzieci przywiązywano do czołgów w charakterze ludzkich tarcz, a jeńców ciągnięto za pojazdami na sznurach, po bruku. Pod Sopoćkiniami Sowieci z rozmysłem zamordowali generała Józefa Olszynę-Wilczyńskiego, dowódcę OW III w Grodnie, i jego adiutanta. Pod Husynnem polskich policjantów wymordowano z karabinów maszynowych, a w Niemirówku polskich podchorążych związano drutem i obrzucano granatami.
''Potem tenże oficer bolszewicki zwrócił się z pytaniami do kmdr. ppor. Brodowskiego: 1) jakim oddziałem dowodził? 2) czy jest zawodowym? 3) gdzie służył? 4) skąd ma taki ładny rewolwer? (...) Brodowski dawał wyjaśnienia zgodne z prawdą, a mianowicie(...) że rewolwer ten, pamiątkę, otrzymał w prezencie, ubrał się w mundur wojskowy, aby łatwiej (...) się dostać do Gdyni, gdzie obecnie przebywa jego żona. Na to oficer bolszewicki powiedział: Ot pojmali charoszego gołubczika, s kakim to riewolwierom priszoł bit' naszych krasnych bojcow. Wot tiepier' wam budiet pamiatka (''Pojmaliśmy ładnego ptaszka, z jakim to rewolwerem przyszedł bić naszych czerwonych żołnierzy. Teraz będziesz miał pamiątkę!''). Po tych słowach przyłożył (...) Nagant do czoła komandora Brodowskiego i zastrzelił go.''
Wielką krzywdę wyrządził dowodzący obroną Lwowa gen. Langner, który z rozkoszną naiwnością poddał miasto Sowietom ze słowami: ''Oni, Germanie, wrogowie całej Słowiańszczyzny. Wy jesteście Słowianie...''. Po kapitulacji miasta Sowieci natychmiast aresztowali większość obrońców i deportowali na wschód. Do Starobielska...
Był to dopiero przedsmak bolszewickiego bestialstwa. Listy proskrypcyjne, deportacje, zaplanowana eksterminacja w katyńskim lesie i charkowskich piwnicach - to dopiero miało nadejść. Wydatny udział mieli lokalni żydowscy, białoruscy i ukraińscy komuniści, którzy napadali i mordowali polskich żołnierzy, policjantów i urzędników. Na zajmowanych terenach bolszewicy prowadzili rabunek, także zinstytucjonalizowany poprzez wprowadzenie rubla i sztuczne zawyżenie jego kursu. Rabowano wszystko - od uzbrojenia, poprzez meble i odzież, kończąc na żywności. M.in. 31 268 łyżek, 747 zegarków, 80 fortepianów, 550 tys. litrów spirytusu.
W toku agresji Sowieci wzięli do niewoli ok. 250 tys. żołnierzy polskich, w tym 17 tys. oficerów. 42 tys. zwolniono (niektórych później znowu aresztowano), a 40 tys. wydano Niemcom.
Wśród nich był też mój Dziadek, podchorąży 5. Pułku Lotniczego z Lidy, wzięty do niewoli pod koniec września.
Oficerów, policjantów, żandarmów wymordowano w 1940 r. Los 100 tysięcy polskich jeńców w ZSRR do dzisiaj pozostaje nieznany. Nawet w odległej Moskwie Sowieci próbowali zamordować ambasadora Grzybowskiego, którego ocaliła interwencja dziekana korpusu dyplomatycznego, ambasadora Rzeszy, Friedricha von Schulenburga. Ale polski konsul w Kijowie Jerzy Matusiński został aresztowany i zamordowany.
W walkach zginęło i zostało zamordowanych ok. 3-7 tys. Polaków, 10 tys. było rannych. Sowieci stracili od 1475 do 3000 zabitych i od 2 do 10 tys. rannych oraz 150 czołgów.
22 września odbyła się przyjacielska parada w Brześciu między oddziałami Wehrmachtu z XIX. Korpusu Armijnego gen. Guderiana, a sowiecką 29. Brygadą Pancerną kombriga Siemiona Kriwoszeina. Zdjęcia uśmiechniętych niemieckich i sowieckich przyjaciół obiegły świat. 28 września podpisano niemiecko-sowiecki traktat o granicach i przyjaźni, pieczętujący przyjacielski sojusz.
Ale świat zapomniał o radzieckiej agresji. Wlk. Brytania i Francja pokusiły się wyłącznie o wysłanie not protestacyjnych, którymi ZSRR - rządzący z pozycji siły, rewolweru i pięści - raczej się nie przejął. Churchill mówił, że zajęcie Kresów było dziejową koniecznością. Wieczorem 17 IX wobec klęski polskich oddziałów granicę w Kutach przekroczył marszałek Rydz-Śmigły, nakazując w swoim ostatnim rozkazie wycofanie się polskim oddziałom do państw neutralnych.
Marszałka oskarża się - być może słusznie - że wydał rozkaz ''z Sowietami nie walczyć''. Jednakże, marszałek nakazał wycofanie się na Węgry i Rumunię i ocalenie jak największej liczby żołnierzy. Do wielu dowódców, gdzie łączność była już odcięta, dyrektywa nie dotarła. Wielu dowódców strażnic i tak musiało walczyć z oddziałami radzieckimi, ponieważ zostali oni przez nich zaatakowani.
Tego siedemnastego września na zawsze pogrzebano polskie Kresy. Na pół wieku zapomniano o bohaterskich obrońcach ziem, bez których nie wyobrażano sobie nigdy Polski. Odcięto się od dziedzictwa terytoriów, które uważano za tak samo polskie, jak Warszawa i Kraków. Skazano na niebyt tych, którzy byli z nimi związani. Tak ''władza ludowa'' i łobuzy spod czerwonej szmaty odwdzięczyły się za odwagę...
Colorization for me: Julius Jääskeläinen Colorizations. Really thank you!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz