Głosowanie w cieniu represji.
Przeprowadzone 76 lat temu referendum było ważnym sprawdzianem przed pierwszymi powojennymi wyborami. Przywódcom Polskiej Partii Robotniczej zależało, aby Polacy czerwca r. na wszystkie pytania odpowiedzieli twierdząco. Miałoby to pokazać, że społeczeństwo popiera komunistyczne władze. Liczył się tylko cel, środki nie miały znaczenia.
W maju i czerwcu 1946 r. odbyła się intensywna kampania przedreferendalna. PPR wykorzystując cały swój aparat partyjny, a także państwowy, oraz organa bezpieczeństwa i wojsko, przekonywała Polaków do głosowania „3 razy Tak”. Liczne wiece, akademie, pogadanki, wszechobecne napisy na murach, codzienne artykuły w prasie oraz miliony ulotek miały wskazać społeczeństwu właściwą odpowiedź.
Jednocześnie na wszelkie sposoby, także uciekając się do terroru, władze komunistyczne utrudniały działalność organizacjom opozycyjnym. Wszelkie formy agitacji były utrudnianie, wiece rozbijane a plakaty i afisze zrywane. Także do komisji referendalnych nie dopuszczano członków stronnictw niezależnych, a tych, którym mimo wszystko się to udało, organa bezpieczeństwa starały się, również uciekając się do przemocy, zwerbować na swoich informatorów.
Mimo atmosfery zastraszenia 30 czerwca 1946 r. Polacy tłumnie ruszyli do urn, licząc, że w wolny i nieskrępowany sposób wypowiedzą się o przyszłości swojego kraju. Już wkrótce okazało się, jak srodze się zawiedli. Ich głos, aczkolwiek odnotowany, nie został w ogóle wzięty pod uwagę.
Oficjalne ogłoszenie wyników nastąpiło dopiero po dwóch tygodniach. 12 lipca 1946 r. ukazało się obwieszczenie Generalnego Komisarza Głosowania Ludowego Wacława Barcikowskiego, informujące o wynikach referendum w skali całego kraju. Według niego w głosowaniu wzięło udział 90,1% uprawnionych. „Tak” na pierwsze pytanie odpowiedziało 68% głosujących, na drugie – 77,2%, a na trzecie 91,4%. W świat poszła wiadomość, że PPR i stronnictwa satelickie odniosły spektakularne zwycięstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz