"Sierpniowe pożegnanie"
Szmaragdowe wody Morza Bałtyckiego były pomarszczone przez lekkie szkwały wiejącego od północy silnego wiatru, dającego odrobinę wytchnienia od lejącego się z nieba sierpniowego żaru. Gdzieniegdzie latały mewy, zanurzając się lotem nurkowym w wodzie, próbując zdobyć pożywienie. Komandor porucznik Włodzimierz Kodrębski, dowódca niszczyciela ORP Błyskawica, stał na pomoście dowodzenia i patrzył z nostalgią na oddalający się cienki pas wybrzeża, pokryty plażami ze złocistym piaskiem i rozciągającymi się za nimi sosnowymi lasami na niskich wydmach.
Półwysep Helski robił tego dnia niezwykłe wrażenie.
Ten mały skrawek polskiego wybrzeża przyznany odradzającej się po 123 latach niewoli Rzeczpospolitej, został oddzielony młodemu państwu na mocy decyzji wielkich mocarstw po zakończeniu I wojny światowej.
Gdy na mostek Błyskawicy wyszedł komandor porucznik Roman Stankiewicz, dowódca dywizjonu kontrtorpedowców, odwrócił się od razu do tyłu, aby sprawdzić czy pozostałe okręty, wchodzące w skład jego zespołu, zachowują swoją pozycję. Za Błyskawicą szykiem torowym szły pełną prędkością niszczyciele ORP Grom i ORP Burza.
Z kominów obu jednostek wydobywał się gęsty dym, a szare dzioby okrętów tłoczyły przed sobą wysokie białe grzywy fal, pozostawiając za sobą spieniony kilwater.
Marynarze zgromadzeni na trzech polskich niszczycielach nie mogli wiedzieć, że trwający rejs skończy się dla wielu z nich opuszczeniem Ojczyzny na zawsze.
Był 30 sierpnia 1939 roku, a dywizjon kontrtorpedowców brał udział w operacji o kryptonimie Peking.
Celem powyższego planu było przejście trzech niszczycieli do baz brytyjskich w związku z umową zawartą z Admiralicją brytyjską 15 sierpnia 1939 roku. Anglikom chodziło przede wszystkim o zapewnienie eskadrom Royal Navy przewodnika w przewidywanych działaniach wojennych prowadzonych na Bałtyku, który dla Brytyjczyków stanowił nieznane wody.
Plan rozpoczął się w południe 30 sierpnia, kiedy dowódca floty kadm. Józef Unrug odebrał rozkaz wykonania operacji Peking, nakazujący natychmiastowe odejście do Wielkiej Brytanii okrętów RP Błyskawica, Grom i Burza. Rozkaz niezwłocznie został przekazany dowódcy dywizjonu kontrtorpedowców, komandorowi porucznikowi Stankiewiczowi. Dwie godziny później Błyskawica, Grom i Burza odkotwiczyły z redy Gdyni i opuściły Zatokę Gdańską, biorąc kurs na zachód. Samotnie na straży wybrzeża został ORP Wicher.
Dopiero na wysokości Rozewia oficerowie poinformowali załogi o kursie na Anglię. Część marynarzy przyjęła tą wiadomość z niedowierzaniem. W ich przekonaniu pozostawienie przyjaciół - załóg pozostałych polskich okrętów, było wyrazem tchórzostwa.
Przez cały dzień 30 sierpnia Błyskawica, Grom i Burza pruły pełną prędkością, zbliżając się do cieśnin duńskich. W nocy u wejścia na Sund, 3 mile morskie na południe od Falsterborev, nastąpiło spotkanie z niemieckim krążownikiem lekkim Königsberg i towarzyszącymi mu trzema niszczycielami. Na pomostach polskich okrętów panowała zupełna cisza.
Oficerowie z lornetkami przy oczach stali nieruchomo, wpatrując się w widoczne z daleka jednostki Kriegsmarine. Mijały sekundy, a dystans między dwoma zespołami szybko się zmniejszał. W panujących ciemnościach Niemcy minęli polskie niszczyciele, nie oddając ani jednej salwy i następnie rozpłynęli się w mroku nocy.
Wkrótce okręty komandora porucznika Stankiewicza przeszły przez Kattegat i Skagerrak. Nad ranem 31 sierpnia polskie jednostki zostały wykryte przez niemieckie okręty podwodne U-5 i U-19 oraz wodnosamoloty Kriegsmarine. Aby zmylić Niemców, Polacy zaczęli kierować się ku brzegom Norwegii, by w nocy z 31 sierpnia na 1 września wykonać gwałtowny zwrot i obrać kurs na Wielką Brytanię.
1 września Morze Północne przywitało załogi niszczycieli gęstą mgłą. Radiooperatorzy próbowali złapać falę Polskiego Radia i o godzinie 09:25 z głośników okrętowych popłynął złowieszczy komunikat: "A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszelkie zagadnienia i sprawy schodzą na plan dalszy".
Na okrętach zapanowała pełna napięcia cisza i konsternacja, przerywana pytaniami młodych marynarzy o losy ich rodzin, które pozostawili w bombardowanej od wczesnych godzin rannych Gdyni.
Po godzinie 10:00 na niebie pojawił się samolot z brytyjskiej służby przybrzeżnej i po godzinie 13:00 nastąpiło spotkanie z brytyjskimi niszczycielami HMS Wanderer i Wallace, z których przeokrętowano kapitana Denisa jako oficera łącznikowego oraz dwóch marynarzy.
O godzinie 17:30 na horyzoncie zarysowały się kontury Rosyth i polskie jednostki niebawem zrzuciły kotwicę na wodach zatoki Firth of Forth.
Plan Peking został wykonany.
Fotografia udostępniona dzięki uprzejmości The Polish Navy in colour
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz