ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

środa, 21 sierpnia 2024

Sokołów Podlaski BARWY MIASTA odc. 99

 Semper Iuncti

❤️ 600 na 600 Jubileusz
Sokołów Podlaski BARWY MIASTA odc. 99
Kałakuty, szmaciarze i przedwojenny skarb wuja Tadeusza, czyli nieoczekiwane spotkania rodzinne z przeszłością miasta widziane oczami i zasłyszane uszami dziecka
Dzisiejszy odcinek też będzie nieco inny niż poprzednie, bardziej osobisty, prywatny i rodzinny ale przez ten pryzmat również odnoszący się do podejmowanych w tym jubileuszowym cyklu czasów opowieści o dawnym Sokołowie, tyle że widzianych w wyobraźni dziecka kilkadziesiąt lat lub jeszcze dalej i po, powstałych na skutek poczynionych obserwacji i zasłyszanych od osób starszych podczas prowadzonych przez nich rozmów, przywołujących wspomnienie wydarzeń z przeszłości, które dotyczyły i dawnego miasta i żyjących tu kiedyś ludzi i wydarzeń mających miejsce, ba nawet posiadających przedmioty codziennego użytku będące materialnym śladem odnoszącym się bezpośrednio do nich. Dla mnie taką osobą, katalizatorem, który uruchomił reakcję zwrotną, czyli zainteresowanie historią lokalną i potrzebą dowiedzenia się więcej o dziejach naszego miasta, gdy byłem jeszcze dzieckiem był niewątpliwie wuj Tadeusz. Osoba nietuzinkowa, wręcz jawiąca się jako charyzmatyczna, a przy tym praktyczna i kontaktowa, bez ogródek i zahamowań nazywająca rzeczy po imieniu. Wuj Tadeusz mieszkał w części Sokołowa zwanego bardzo dawno temu Ruskim, później Unickim, a przez miejscowych Górką, stąd wzięła się nazwa zwyczajowa tej dzielnicy, czyli Zagórki i był potomkiem sokołowskich Unitów. Jego starsi bracia nadal wykonywali stare zawody tak jak przed wiekami ich przodkowie, czyli jeden był szewcem, drugi krawcem a była przecież wtedy już 2 poł. XX w. Dodajmy że wuj nie, miał już nowoczesny zawód i był kierowcą. Wuj wybudował się na maleńkiej ulicy zwanej Przeskok łączącej Repkowską z Długą. Jego żona była starszą siostrą mojej matki stąd utrzymywaliśmy zażyłe kontakty towarzyskie objawiające się częstymi wizytami z różnych okazji. Ale do rzeczy. To że wuj był osobą wyjątkową i oryginalną już wiecie a jeszcze musicie wiedzieć że dom który wybudował też był nieco oryginalny choć z zewnątrz na taki wcale nie wyglądał. Mówię to z perspektywy spostrzeżeń dziecka, które mieszkało w bloku ale nie tylko jak sami zresztą zaraz stwierdzicie. Dom posiadał szczególnie mocno działające na wyobraźnię dziecka dwa elementy tj. duży strych na poddaszu i głęboko wkopaną piwnice, a raczej podpiwniczenie. Od tych dwóch pomieszczeń i kiku innych rzeczy zaczęła się moja przygoda z historią Sokołowa a był to tak silny impuls że pamiętam wszystko do dziś mimo że miałem wtedy ledwie może 10 lat. Na pytanie moje i innych, po co taka na wpół mieszkalna piwnica skoro na parterze przecież są pokoje odpowiadał niezmiennie: jeszcze wszyscy tu do mnie i mojej piwnicy bunkra uciekniecie jak wybuchnie wojna i zaczną bombardować Sokołów jak kiedyś. Tak dowiedziałem się o dwóch bombardowaniach miasta z 1939 r. przez lotnictwo niemieckie i drugim jeszcze groźniejszym w skutkach bombardowaniu sowieckim z 1944 r. Drugim ciekawym miejscem w domu wuja Tadeusza był naturalnie strych na którym znajdowały się same skarby tj. przedmioty codziennego użytku z dawnych czasów, teraz już bezużyteczne jak żelazka na duszę, lampy naftowe, czego tu nie było kufry, skrzynie. W jednym zaś kącie stały zrolowane na listwach oparte duże mapy szkolne w tym Polski. Jedną z takich map dostałem od wuja w prezencie, wisiała potem zajmując całą ścianę w moim pokoju, a ja wpinałem w nią małe kartoniki z napisami miejscowości, gdzie znajdowały się zamki lub ich ruiny i specjalnym notesie zapisywałem informacje o tych obiektach. Wróćmy jednak do wuja Tadeusza i jego skarbów, a miał takie dosłownie. Była to duża puszka wypełniona po brzegi monetami, bilonem czyli pochodzącymi sprzed II wojny światowej groszakami w nominałach od 1 do 50 gr. pol głównie z lat 30 XX w. Miały orła w koronie. Na pytanie skąd wuj je ma odpowiadał tajemniczo: czego to człowiek kopiąc w ogrodzie lub na posesji nie wykopie, tylko trzeba uważać dodawał bo niewypał też może się zdarzyć, po czym śmiał się głośno jak to miał w zwyczaju. I tak dowiedziałem się że mieszkańcy dawnego Sokołowa w czasie zagrożenia chowali pieniądze i wartościowe przedmioty zakopując je po prostu w ziemi. A jak że i takich monet też dostałem kilkanaście. Pamiętam jaki byłem wtedy wniebowzięty. Na zakończenie jeszcze jedna ciekawostka, którą słyszałem z ust wuja Tadeusza kiedy ten wspomniał dawny Sokołów i jego mieszkańców powołując się na to co słyszał o nim od swoich rodziców i dziadków. Zawsze ale to zawsze w chwili uniesienia powtarzał jedną sekwencję słowną "Kałakuty i szmaciarze" myślałem wówczas że to jakieś przekleństwo w stylu hiszpańskiego carramba, tu zwyczajnie chodziło o stwierdzenie faktu kto w Sokołowie dawniej mieszkał, oczywiście widoczne negatywne zabarwienie jak najbardziej. Kałakutami nazywano dawnych Unitów porównując ich do upartych i zadziornych kogutów dodajmy ludzi chciwych, ba skąpych nawet dla siebie. Co się zaś tyczy Szmaciarzy to była w głównej mierze żyjąca w skrajnej nędzy grupa ubogich Żydów z Sokołowa trudniących się zabieraniem i skupywaniem szmat, butelek i innych niepotrzebnych już rzeczy i handlowaniem nimi po selekcji i reperacji dalej. Co do szmat te dostarczali papiernikom a ci wytwarzali z nich papier ot taki recykling zanany już od średniowiecza. Dziś z odległej perspektywy czasowej mogę śmiało stwierdzić, że wizyty u wuja i sam wuj Tadeusz oraz jego opowieści z przeszłości oraz historyczne "artefakty" które posiadał stały się podstawą, filarem kształtującym moje przyszłe zainteresowania przeszłością regionu i starymi dziejami naszego miasta.
Foto/Tekst Ewa K. Skarżyńska i Dariusz M. Kosieradzki

Brak komentarzy: