ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

niedziela, 6 sierpnia 2023

"Lɪᴛᴛʟᴇ Bᴏʏ" ɪ Hɪʀᴏsᴢɪᴍᴀ - Śᴡɪᴀᴛ ᴢᴀᴛʀᴢᴀ̨sᴌ sɪᴇ̨ ᴡ ᴘᴏsᴀᴅᴀᴄʜ

 Okruchy Historii

6 sierpnia 1945 roku kilkanaście minut po 8 rano (czasu Hiroszima) na niebie nad Hiroszimą pojawił się amerykański bombowiec B-29 "Superforteca" o dźwięcznie brzmiącej, nadanej mu przez jego kapitana, nazwie "Enola Gay". Nazwa pochodziła od imienia i nazwiska matki dowódcy "Superfortecy", Paula Tibbetsa. O 8:15 na wysokości 9.500 m luk bombowy otworzył się i samolot wypluł swój ponad czterotonowy ładunek. "Little Boy" zaczął spadać na bezbronne miasto. Tuż za bombą z łopotem otworzył się spadochron, były to urządzenia pomiarowe, które miały zarejestrować energię w czasie deyonacji. Amerykanie dokładnie chcieli znać parametry niszczącej siły swojej nowej broni. O godzinie 8:16 specjalny mechanizm, zdetonował bombę, 580 m nad dziedzińcem szpitala Shima. W kilka sekund wszystko w promieniu 400 m wyparowało w temperaturze przekraczającej 300 tysiecy stopni Celsjusza. Ludzie znajdujący się kilometr od epicentrum, palili się żywcem a każdy oddalony do około 3,5 km doznał dotkliwych oparzeń. Hiroszima przestała istnieć. 13 kilometrów kwadratowych miasta zostało w kilka sekund zupełnie wymazanych powierzchni ziemi. Siła wybuchu wynosiła 16 - 18 kiloton trotylu. Kitayama Futaba, jedna z tych, którzy przeżyli piekło Hiroszimy, relacjonowała później:
"Nagle, bez uprzedniego alarmu, pojawił się bardzo wysoko, nad naszymi głowami pojedynczy nieprzyjacielski samolot. Jedna z kobiet krzyknęła: „patrzcie, spadochron!”. Odwróciłam się na ten okrzyk i właśnie w tym momencie przenikliwy błysk zakrył całe niebo. Co było pierwsze: błysk czy huk wybuchu, który zdawał się rozdzierać mnie na kawałki? Nie pamiętam. Rzuciło mną o ziemię i natychmiast świat zaczął się walić wokół mnie, na mnie, na moją głowę. Przestałam cokolwiek widzieć. Zaczęłam dość mocno pocierać sobie nos serwetką, zawieszoną przy pasku. Nagle z przerażeniem spostrzegłam, że na serwetce pozostały kawałki skóry z mojej twarzy… Ach! I skóra z moich rąk, i skóra z ramion również zaczęła odpadać".
Śmierć poniosło, według oficjalnych amerykańskich szacunków z 1945 roku, blisko 70 tysiecy osób. Jednak według Jezuitów, którzy prowadzili misję w mieście, liczba ofiar wynosiła co najmniej 100 tysięcy. Faktyczną ilość ofiar dziś jest nie sposób ustalić, tym bardziej, że w późniejszych latach na choroby popromienne oraz powikłania chorobowe i psychiczne zmarło co najmniej kolejne 100 tysiecy ludzi. Niektóre źródła podają nawet 250 tysiecy jako łączną liczbę ofiar bomby "Little Boy". Amerykanie nie użyli ani nie zbudowali więcej bomby uranowej ponieważ okazała się... mniej skuteczna niż zakładali. Rozszczepieniu uległo zaledwie około 1,5% izotopu, czyli jakieś 700 - 800 gram z 51 kg uranu. Bomba okazała się więc w oczach wojskowych nieekonomiczna. Skutki tragedii odczuwalne są do dzisiaj, tym bardziej, że 3 dni później na Nagasaki spadła inna bomba, plutonowa, która miała być skuteczniejsza. Rozmiar zniszczenia i okrucieństwa spowodowany zagładą Hiroszimy jest niewyobrażalny a pomimo to nie wahano się użyć drugiej bomby, tylko po to by przyspieszyć to co było i tak nieuniknione. Drugi z pilotów "Enola Gay" miał w chwili wybuchy powiedzieć:
"O mój Boże, co myśmy zrobili?..."
W efekcie doszło do przerażającego testu nowej broni, który Amerykanie ponowili 9 sierpnia 1945 roku, zrzucając "Fat Mana" na Nagasaki. Tak testu, ponieważ jak już wielokrotnie pisałem, nie było to niczym innym. Historię o przyspieszeniu kapitulacji Japończyków poprzez zastosowanie broni atomowej, to jeden z mitów II wojny światowej. Tsujoshi Hasegawa, profesor na Uniwersytecie Kalifornijskim, oraz Terry Charman z londyńskiego Muzeum Wojskowości, twierdzą że do bezwarunkowej kapitulacji skłonił Japończyków bardziej sowiecki atak w Mandżurii niż "Little Boy" i "Fat Man". Tym bardziej, że liczba ofiar nalotu na Tokio przewyższała tą, którą spowodowało sam wybuch bomby atomowej.
Jednak Amerykanie chcieli przekonać się jak w rzeczywistości wygląda działanie takiej bomby. Dlatego ignorowali prośby Japończyków o kapitulację, którą ci wyrażali już od maja 1945 roku, chcąc wykorzystać Rosję jako mediatora w tej sprawie. Mało tego, poprzez rozszyfrowane wiadomości dyplomatycznych wiedzieli o próbach kontaktu Japończyków w tej sprawie ze Szwajcarią i Watykanem. Japonczycy chcieli jedynie zachować instytucję cesarza, który był dla nich świętością i którą Amerykanie po wszystkim i tak pozwolili im zatrzymać, oraz chcieli by oskarżeni o zbrodnie wojenne byli sądzeni w Japonii. Odrzucając te symboliczne warunki Truman miał już przed oczami demonstrację potęgi swojego kraju.
>>Użycie bomby było zbędne z militarnego punktu widzenia. Japończycy poddaliby się w maju 1945 roku, gdyby USA zostawiły cesarza<<.
Tak po latach wypowiadał się gen. Douglas MacArthur, głównodowodzący sił wyznaczonych do inwazji na Japonię. Jego kolega po fachu, generał Dwight Eisenhower miał podobne zdanie:
>>Sekretarz wojny Stimson wyjawił mi, że zrzucą ją na Japonię. Milczałem. Moja kampania w Europie się skończyła, nie ja tu decydowałem. Ale byłem przeciwny z dwóch powodów: po pierwsze, Japończycy chcieli się poddać, nie było konieczne atakować ich tą straszną bronią. Po drugie, nie chciałem, żeby mój kraj użył jej jako pierwszy<<.
Natomiast gen. Curtis LeMay, który dowodził kampanią strategicznych bombardowań wspominał:
>>Nawet bez bomby atomowej i pomocy Rosjan Japonia skapitulowałaby w ciągu dwóch tygodni. Bomba atomowa nie wpłynęła na zakończenie wojny<<.
Japończycy byli więc w stanie skapitulować, a co ważniejsze byli gotowi do mediacji, których Amerykanie im odmówili. Za wszelką cenę, chciano dokonać tej demonstracji siły, która miała być "grożącym palcem" w stronę Stalina. Truman i jego sztab nie zdawali sobie jednak sprawy z faktu, że gdy w Poczdamie ogólnikowo wspomnieli o nowej broni, sowieci mieli już wykradzione wyniki badań projektu Manhattan i było jedynie kwestią czasu by dogonili USA. Paradoksem jest to, że broń, która miała powstrzymać sowietów przed szerzeniem komunizmu, według Herberta Hoovera byłego prezydenta USA, była jednym z głównych czynników rozszerzenia sowieckich wpływów w Azji. Nie przystępując do pertraktacji z Japonią w maju 1945 roku i pozwalając Rosjanom wkroczyć do Mandżurii, Amerykanie stworzyli sprzyjające warunki by bolszewicka ideologia urosła w Chinach i Korei Północnej.
W myśl hasła: "historię piszą zwycięzcy", przekonano cały świat, że zrzucenie bomb atomowych na Japonię było moralnym obowiązkiem i w ostatecznym rachunku ocaliło miliony istnień ludzkich zarówno po stronie amerykańskiej jak i japońskiej.
Rozpatrując dziś dostępne w tedy opcje i fakty, wydaje się to "naciąganym usprawiedliwieniem". Oczywiście nie możemy zapominać o tym, że Amerykanie mieli pewien rachunek do wyrównania. Jeśli chodzi o dopuszczanie się zbrodni wojennych, również na własnych obywatelach, Japończycy byli tu bezprecedensowym przykładem okrucieństwa i barbarzyństwa. Jednak podobno w cywilizowanym świecie odpowiedzialność zbiorowa jest przeżytkiem i niewłaściwym narzędziem.
>>W mojej opinii użycie tej barbarzyńskiej broni w Hiroszimie i Nagasaki nie dało żadnego realnego wsparcia naszej wojnie przeciwko Japonii. Japończycy byli już pokonani i gotowi się poddać z powodu efektywnej blokady morskiej i udanych bombardowań za pomocą broni konwencjonalnych<<.
Adm. William Leahy, szef sztabu prezydentów Roosevelta i Trumana, również należał do krytyków zastosowania tej broni.
Na koniec chciałbym zaznaczyć jeszcze jedną rzecz. Oczywiście, że Amerykanie nie ponoszą całej odpowiedzialności za dokonanie tego aktu terroru, jakim było zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Swój udział w tej targedii mają również sami Japończycy. Poprzez prowadzenie polityki walki do ostatecznego końca, którą nawiasem mówiąc głosili również Niemcy, oraz kurczowe trzymanie się kilku, tak naprawdę bezprzedmiotowych warunków kapitulacji, sami skutecznie się sabotowali w kontekście ewentualnych pertraktacji.
Jak by nie było jednak pojawienie się broni atomowej było tragedią dla Japonii, jak i całego świata, który do dziś musi nieustannie obawiać się ewentualnego konfliktu nuklearnego.
*Na fotografii:
1. Grzyb atomowy i burza ognia nag Hiroszimą. Zdjęcie wykonane około godziny 12.
2. Krajobraz zbombardowanej Hiroszimy, z autografem Paula Tibbetsa, pilota samolotu, który otrzymał zadanie zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę.
3. Jedna z ofiar po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę.

Brak komentarzy: