Na Azjatyckim Brzegu. Stambuł
Wybrzeże azjatyckie, po drugiej stronie cieśniny Bosfor, czyli obszar dzisiejszego miasta Stambuł jest mniej znane i doceniane turystycznie. Jego przyśpieszony rozwój nastąpił dopiero w XVI w. zawsze znajdowało się w cieniu miasta właściwego i części europejskiej. Fakt różni się zabudową, praktycznie brak tu charakterystycznych nowoczesnych wieżowców, za to mnóstwo mniejszych i niższych budynków, w tym willi zamieszkałych przez bogatych i wpływowych ludzi. Jadąc na wzgórze do Mavera Cafe skąd rozciąga się przepiękny widok na całe miasto i cieśninę, po drodze widzieliśmy też rezydencję, jeden z domów obecnego prezydenta Turcji, byłego burmistrza i premiera, szefa rządzącej krajem partii Sprawiedliwości i Rozwoju Recepa Tayyipa Erdogana. Potem już delektowaliśmy się herbatką i kawą oczywiście po turecku obie i mogliśmy nasycić oczy widokiem potężnego Stambułu z tego samego brzegu azjatyckiego, z którego łapczywie patrzyli na Konstantynopol kolejni tureccy władcy marząc o tym żeby go zdobyć. W poprzedniej części wspominaliśmy, jak Bajazyd I Błyskawica w tym właśnie celu wzniósł wielką twierdzę nad Bosforem zwaną Anadola Hisani. Władca ten wraz ze swoim ojcem Muradem I, tym który jako pierwszy przyjął królewski tytuł sułtana uczynili z kraju lokalne Imperium sięgając w podbojach Serbii, Bułgarii, Rumunii, Albanii i Anatolii, jednak poza ich zasięgiem nadal znajdował się bogaty Konstantynopol. Bajazyd do zdobycia Drugiego Rzymu przymierzał się i to dwukrotnie. Za pierwszym razem przeszkodził mu Zygmunt Luksemburski a za drugim Timur Chromy w 1402 r. Drugą z batalii Bajazyd przypłacił klęską, niewolą i śmiercią. Tymi zbiegami okoliczności Konstantynopol ocalał na kolejne pięćdziesiąt lat bo zarówno syn Bajazyda Mehmed I, jak i jego wnuk Murad II musieli odbudowywać i scalać Turcję na nowo. To czego nie udało się im stało się udziałem prawnuka czyli Mehmeda I Zdobywcy i nowoczesnego sprzętu wojskowego tj. potężnych dział. Tak w 1453 r. spełnił się sen, który powtarzał się w nocnych marzeniach od czasów założyciela dynastii Osmana I (1299r.) i jego następców Orchana I, bo ten po zajęciu Bursy i Nikodemii był już przecież bardzo blisko jego spełnienia. A cała ta historia zaczęła się przecież bardzo daleko stąd, kiedy jeden z wodzów Oguzów z plemienia Kajy Ganduz Alp przybył na Bliski Wschód, a jego syn Ertogrol ojciec Osmana został bejem, władcą Sogut w pn.zach. Anatolii, jako wasal Seldżuków. Dwanaście pokoleń dzieli Ertogrola od Sulejmana Wspaniałego i największej tureckiej potęgi, która swój szczyt osiągnęła w 1683 r. zajmując obszar 5,2 mln km na trzech kontynentach upadając ostatecznie w 1922 r. kiedy to złożono z tronu ostatniego sułtana Mehmeda VI. Pora na pożegnanie z Turcją i Stambułem. Zobaczyliśmy zaledwie niewielki fragment tego wspaniałego kraju i od samego początku poczuliśmy wyjątkowy i unikalny klimat przeniknięcia się światów wschodu i zachodu. Jeszcze kiedyś tu wrócimy. A teraz przecież czekają na nas inne kraje i miejsca w tym też opowieści z Polski i Niemiec, gdzie mieszkamy. Zatem wracajmy. Do zobaczenia Turckei.
Foto/Tekst Ewa K. Skarżyńska i Dariusz M. Kosieradzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz