Ewa Kurek zabiera głos w sprawie nagrody Karskiego. Kto broni uczonej, kto ją zniesławia?
Przewodniczący Komitetu Dialogu Polsko-Żydowskiego (The Polish-Jewish Dialogue Committee) Jeffrey Gottlieb i Zygmunt Staszewski (syn Ocalałego z Auschwitz i Gross-Rosen) w reakcji na odmowę przez konsulat wynajęcia sali na imprezę wręczenia nagród nie wykluczają przeniesienia uroczystości w inne miejsce, żeby nagrodę mogła odebrać zaatakowana przez Gazetę Wyborczą Ewa Kurek.
Obaj nie widzą problemu w tezach historyczki. "Selekcja kandydatów do naszych nagród odbywa się na zebraniach członków w sposób jawny. W tym roku Komitet Dialogu Polsko-Żydowskiego nominował konsula generalnego w Nowym Jorku Macieja Golubiewskiego, publicystę Matthew Tyrmanda i autorkę wielu książek historycznych opartych na żydowskich źródłach dr Ewę Kurek. Wyraźnie jednak te kandydatury nie spodobały się w pewnych kręgach w Polsce i w USA" – napisali w specjalnym oświadczeniu.
"Uważamy, że dialog powinien polegać - wyjaśniali swoje stanowisko przedstawiciele Komitetu - na wymianie różnych poglądów i faktów historycznych, jako że interpretacja historii stosunków polsko-żydowskich jest pełna kontrowersyjnych opinii z obu stron, a często wręcz zakłamana".
Co działacze mieli na myśli pisząc o odkłamaniu? Tacy podręczni historycy Gazety Wyborczej jak Leociak, Libionka, Engelking nagięli paradygmat nauki historycznej: nie liczy się dla nich kontekst, definicje, statystki. Jest moralna wyższość narodu żydowskiego, której podporządkowuje się źle pojętą narrację historyczną. Kurek, Jasiewicz i inni polscy historycy respektują zasady obiektywizmu; przede wszystkim patrzą szeroko, bo nie można historii II wojny sprowadzać do tragedii jednego narodu. Trzeba ją porównywać z sytuacją innych grup.
Nagrodę im. Jana Karskiego przyznaje założony w 2013 roku Komitet Dialogu Polsko-Żydowskiego (The Polish-Jewish Dialogue Committee). Wcześniej jedną z uhonorowanych nią osób była Irena Sendlerowa. W tym roku postanowiono wyróżnić dr Ewę Kurek – historyczkę, której dorobek naukowy wzbudził pozytywne zainteresowanie za oceanem.
Uczona, która od kilkudziesięciu lat bada zagładę Żydów na ziemiach polskich, wydała wielokrotnie nagradzaną monografię - zauważoną w USA oraz Izraelu - "Dzieci żydowskie w klasztorach. Udział żeńskich zgromadzeń zakonnych w akcji ratowania dzieci żydowskich w Polsce w latach 1939-1945", do której wstęp napisał właśnie Jan Karski. Przez wiele lat "kurier" współpracował z Kurek. Oparta na źródłach żydowskich inna monografia "Poza granicą solidarności stosunki - polsko-żydowskie 1939-1945" pokrywała się ze spostrzeżeniami wielkiego Polaka, który opisywał zagładę z tej samej perspektywy co ona. Badania uczonej zostały sfinansowane przez Societe historique et litteraire w Paryżu oraz The Barbara Piasecka-Johnson Foundation.
Kurek uczyła się warsztatu naukowego od najlepszych. Była uczennicą Władysława Bartoszewskiego. Współpracowała z pokoleniem żydowskich historyków z Polski, Nowego Yorku i Izraela. Wśród nich znaleźli się prof. Chone Schmeruka, prof. Jakub Goldberg, prof. Lucjan Dobroszycki czy prof. Judyta Kestenberg.
Jej kwalifikacje i rezultaty pracy badawczej nigdy nie zostały podważone w żadnej naukowej polemice. Na poziomie naukowym nikt nie zakwestionował jej wyników badań nad zagładą polskich Żydów w getcie warszawskim. Nie da się tego zrobić w oparciu o źródła, na których pracowała wybitna historyk.
Przeciwko uczonej wystąpiła Gazeta Wyborcza niezadowolona z przyznania jej prestiżowej nagrody. – "Kurek twierdzi, że Żydzi sami budowali getta i dobrze się w nich bawili" – zarzucają jej redaktorzy z Czerskiej. Zdanie to jest wyjęte z kontekstu a zarzut o antysemityzm stawiany autorce monografii poświęconej gettu łatwo obalić. Manipulacji na tekście dr Kurek Gazeta Wyborcza dokonała odnosząc się głównie do rozdziału IV-go jej pracy: "1939-1942: Polskie Państwo Podziemne, jawne struktury państwowe Ukraińców i Białorusinów oraz żydowskie autonomiczne prowincje". Aby zdać sobie sprawę z absurdalności oskarżeń organu prasowego, który zrobił tak ogromne wrażenie na Kancelarii Premiera Morawieckiego należałoby przeczytać książkę niedoszłej laureatki w całości a nie jedno zdanie wyjęte z kontekstu. Jak widać łatwiejszą i ważniejszą lekturę stanowi oszczerstwo. Na Alejach Ujazdowskich wciąż czyta się tylko Gazetę Wybiorczą.
Kancelarii premiera wystarczył donos "Wyborczej", żeby zawetować prestiżowe wyróżnienie dla badaczki wojennych losów Żydów. Urzędnicy Morawieckiego tak wystraszyli się nagłośnienia tematu przez media, że zobowiązali Konsulat polski w Nowym Jorku do wycofania swojego udziału w promocji nagrody Karola Karskiego, jeśli laureatką byłaby Ewa Kurek. "Bardziej żydowscy, niż Żydzi" urzędnicy posądzili badackę o "domniemany antysemityzm". – "Polska odwołuje ceremonię honorującą domniemaną antysemitkę" - napisał na twitterze Andrzej Pawluszek, b. wicedyrektor Zagranicznego Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej (ZOPOT) w Amsterdamie, a obecnie sekretarz premiera Morawieckiego. Ogólnie rzecz biorąc podejrzane i śliskie indywiduum ("KARPACZ, powiat jeleniogórski Zaginęły dokumenty komisji rewizyjnej w Karpaczu. Pisaliśmy już o tym. Prokuraturę o kradzieży zawiadomił przewodniczący komisji Andrzej Pawluszek. - Zniknięcie dokumentów to zasłona dymna dla jego niekompetencji - mówią tymczasem radni").
- Zaangażowanie konsulatu i decyzja komitetu o nagrodzeniu Kurek wywołały we wtorek międzynarodowe poruszenie - dumnie anonsowała redakcja. - Konsulat w ciągu kilku godzin od publikacji tekstu o nagrodzie dla Kurek wycofał się z organizacji imprezy - tryumfalnie ogłosiła swoim czytelnikom.
Czy winą polskiej badaczki holokaustu było dopominanie się o ekshumację w Jedwabnem? Żydzi posługujący się martyrologią Jedwabnego straciliby wiarygodność, gdyby okazało się, że wyniki ekshumacji obalają ich tezy obciążające Polaków za mord na żydowskich sąsiadach.
Sama dr Ewa Kurek tak komentuje wywołaną wokół niej aferę:
"Miałam wielkie szczęście poznać i znać osobiście prof. Jana Karskiego, który bardzo cenił moją pracę, o czym świadczy m.in. napisany przez niego wstęp do mojej książki 'Your Life is Worth Mine', czyli 'Dzieci żydowskie w klasztorach'. Jestem pewna, że gdyby prof. Jan Karski żył, wręczyłby mi osobiście tę nagrodę. A tak, siedzi teraz bezradny w niebie i pewnie ze smutkiem spogląda na tych, którzy za nic mają jego testament. Dla mnie osobiście fakt przyznania czy odebrania mi tej nagrody nie ma znaczenia. Nie przepadam za takimi imprezami, zwłaszcza że za nagrodą nie stoi prof. Jan Karski lecz jacyś politycy, urzędnicy i sekretarki. Największą nagrodą dla mnie jest fakt, że ludzie czytają moje książki i rozumieją historię Polaków i Żydów."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz