Zbrodnia niemiecka w Wawrze i Mały Sabotaż
To było 75 lat temu. Poniedziałek, 26 grudnia, drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1939 roku, pierwsze miesiące niemieckiej okupacji. Prowadzona przez Antoniego Bartoszka restauracja w podwarszawskim wtedy Wawrze. Dwóch Polaków, zbiegłych z więzienia pospolitych przestępców, zabija – przy próbie legitymowania – dwóch niemieckich podoficerów i ucieka.
Nazajutrz, mimo oferowanej przez lokalne władze pomocy w złapaniu uciekinierów, Niemcy w odwecie zamordują 108 Polaków. Bartoszka powieszą na drzwiach jego restauracji.
Wcześnie rano 27 grudnia niemieccy policjanci i żandarmi zaczęli wywlekać z okolicznych domów mężczyzn z wieku od 16 do 70 lat. Łącznie zatrzymano sto kilkadziesiąt osób. Odbył się specjalny sąd doraźny, który „skazał” na śmierć – bez prawa do jakiejkolwiek obrony – co najmniej 115 spośród aresztowanych. Kilku z nich ocalało.
Osoby, na które wydano wyrok śmierci, uformowały na rozkaz Niemców liczące 20 osób kolumny, po czym przeszły, pod eskortą, na miejsce egzekucji. Ustawiano ich pod drewnianym płotem, po czym rozstrzeliwano z broni maszynowej.
Była to jedna z wielu niemieckich zbrodni popełnionych w pierwszych miesiącach okupacji. – Zagłada Polaków jest podstawowym obowiązkiem narodu niemieckiego – brzmiała deklaracja Heinricha Himmlera. Do końca 1939 roku w podobnych egzekucjach na terenach Generalnego Gubernatorstwa zabito blisko pięć tysięcy Polaków. Na terenach włączonych do Rzeszy niemiecki terror był jeszcze straszniejszy.
Odpowiedzią polskiego podziemia było powołanie działającej w Warszawie Organizacji Małego Sabotażu „Wawer". Stworzyli ją m. in. harcerze 23 WDH, późniejsi bohaterowie Szarych Szeregów: Tadeusz Zawadzki, Alek Dawidowski, Jan Bytnar i inni. Na murach Warszawy zaczęły się pojawiać napisy „Wawer pomścimy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz