ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

czwartek, 28 grudnia 2017

„Chuligani Skorzenego”: Einheit Stielau i dywersanci w amerykańskich mundurach

„Chuligani Skorzenego”: Einheit Stielau i dywersanci w amerykańskich mundurach

W czasie ofensywy w Ardenach Otto Skorzeny wraz ze swoją 150. Brygadą Pancerną miał dezorganizować działania aliantów. Specjalny oddział, tzw. Einheit Stielau, przebrano w amerykańskie mundury i wysłano za linie wroga. Jego działalność wywołała później spór o interpretację prawa wojennego.


Przeczytaj pierwszą część artykułu

Zdecydowanie ciekawiej przedstawiały się losy Einheit Stielau. Wobec braku postępów grup bojowych to na niej spoczywał ciężar działań, a wykonywanie przydzielonych jej zadań dywersyjnych rozpoczęto wraz z uderzeniem głównych sił na linie alianckie. Otto Skorzeny wspominał po wojnie, iż oddział ten liczył 44 żołnierzy, z czego 36 wróciło zza linii wroga. W wielu wypadkach dywersanci mieszali się z członkami grup bojowych, których często mylnie brano za komandosów, gdyż zakładali amerykańskie mundury w celu ogrzania się.
Amerykańscy jeńcy wzięci do niewoli niemieckiej w czasie ofensywy w Ardenach (fot. Büschel, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-J28589, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).
Opinie historyków różnią się w szacunkach potencjału bojowego Einheit Stielau. Nie ulega jednak wątpliwości, iż „chuligani Skorzenego” okazali się świetną inwestycją Hitlera. Ich pojawienie się na froncie wywołało panikę wśród amerykańskich żołnierzy. „Czynili zamieszanie niewspółmierne do swojej liczby”. Przestawiali znaki, kierowali kolumny wojsk nieprzyjaciela w przeciwnych kierunkach, wydawali sprzeczne rozkazy, przecinali linie telefoniczne. Przekonali nawet jeden z oddziałów US Army do odwrotu, opowiadając zmyśloną historię o groźbie okrążenia przez wrogie wojska. Udało się im również zmienić znaki drogowe na Mont Rigi, przez co amerykański pułk powędrował do Malmedy okrężną drogą. Nic dziwnego, że członkowie grupy Stielaua sami nazywali się Gang-Kompanie, przyrównując do grasującej na froncie bandy gangsterów.

Gdy Amerykanie zorientowali się w działaniach Einheit Stielau, w ich szeregach zapanowała prawdziwa „szpiegomania”, a żołnierzom towarzyszyła atmosfera podejrzliwości. Wymyślili jednak sprytny sposób na zdemaskowanie przebranych Niemców. Podczas kontroli zadawali pytania dotyczące geografii bądź kultury Stanów Zjednoczonych, w tym m.in. o dziewczynę Myszki Miki czy pozycje w futbolu. Testowano także znajomość słów amerykańskiego hymnu „Star Spangled Banner”.
Gen. Omar Bradley (domena publiczna).Doszło nawet do zabawnej sytuacji, gdy powszechnie znany gen. Omar Bradley został wzięty na spytki przez nadgorliwych żołnierzy. Nie udało mu się odgadnąć imienia małżonka popularnej w Stanach Betty Grable, spierał się także o nazwę stolicy Illinois. Poprawnie wytypował stosunkowo niewielkie Springfield. Przesłuchujący go żołnierz błędnie wybrał Chicago. Na kontroli przepadł również gen. Bruce Clark, którego żandarmi przetrzymywali pięć godzin, nazywając „szkopskim agentem”. Gdy w końcu potwierdzono tożsamość dowódcy, jeden z żołnierzy poprosił go o autograf.
Paranoja dopadła także amerykańską i brytyjską prasę, które prześcigały się w sensacyjnych spekulacjach, twierdząc nawet, że Skorzeny wysłał niemieckie agentki pod Paryż, by tam uwodziły alianckich żołnierzy. Kontrole przeprowadzano jednak sumiennie i szybko zaczęto wyłapywać ludzi Skorzenego. Jeden z Niemców dysponował perfekcyjnie podrobionymi papierami, które okazały się… za dobre. Na oryginalnych kartach identyfikacyjnych Biura Adiutantury widniał błąd – zamiast słowa identification napisano indentification. Niemieccy fałszerze byli w tym wypadku zbyt dokładni, a feralne „n” kosztowało życie pechowego żołnierza. Historycy wspominają także szereg pomyłek językowych. Do bodaj najciekawszych należy stosowanie określenia petrol zamiast gas oraz company zamiast troop co było oczywistą naleciałością z brytyjskiej wersji języka angielskiego.
Humorystyczne na pierwszy rzut oka wpadki miały często tragiczny finał. Zdezorientowani alianci przystąpili do wymierzania sprawiedliwości pojmanym „przebierańcom”, co w warunkach bojowych oznaczało najczęściej wyrok śmierci. 17 grudnia pochwycili trzech niemieckich żołnierzy – Günthera Billinga, Manfreda Parnassa oraz Wilhelma Schmidta – których następnie postawiono przed sądem wojskowym 1. Armii. Jeńców oskarżono o szpiegostwo i posługiwanie się amerykańskimi mundurami, a po krótkim procesie skazano na śmierć. Wydając wyroki śmierci, Amerykanie podpierali się The Espionage Act z 1917 roku. Niemcy poprosili o ułaskawienie dowódcę 1. Armii gen. Hodgesa, który jednak nie zaakceptował wniosku. Wyrok został wykonany 23 grudnia w belgijskim Henri-Chapelle. Ze względu na okres świąteczny Niemcy poprosili, by przed śmiercią rozległy się dźwięki tradycyjnej bożonarodzeniowej kolędy. Miejscowe kobiety odśpiewały Stille Nacht. Następnie wszystkim skazanym przewiązano oczy, przywiązano ich do słupów i rozstrzelano. Jeden z nich, tuż przed śmiercią, wykrzyknął fanatyczne: „Niech żyje Führer Adolf Hitler”. Ciała żołnierzy złożono w grobach na miejscowym cmentarzu wojskowym. Po wojnie zostały przeniesione na Niemiecki Cmentarz Wojskowy w Lommel.
Egzekucja niemieckich dywersantów: Günthera Billinga, Manfreda Parnassa oraz Wilhelma Schmidta (domena publiczna).
18 grudnia Amerykanie przechwycili kolejną grupę niemieckich dywersantów. W strzelaninie zginął jeden z członków Einheit Stielau. Wkrótce pojmano następnych żołnierzy Skorzenego, których oskarżono o szpiegostwo i osądzono. Do końca 1944 roku odbyły się łącznie cztery procesy. Jedynie plutonowy Heinz Pipitz i st. kapral Rolf Jesch zostali zwolnieni z odpowiedzialności. Pozostałych czekała śmierć. Łącznie Amerykanie rozstrzelali 18 ludzi ze 150. Brygady Pancernej, przy czym przynależność wszystkich do Einheit Stielau jest wątpliwa. Podobnie wątpliwe były podstawy prawne, co skłania do wyrażenia uzasadnionych zastrzeżeń co do legalności procesów.
Jedną z największych sensacji rajdu Einheit Stielau były doniesienia o planowanym zamachu na dowódcę sił alianckich gen. Dwighta Eisenhowera. Źródłem plotki był prawdopodobnie kapral Wilhelm Schmidt pojmany drugiego dnia ofensywy. Podczas przesłuchania wyjawił „tajny plan operacji zamachu”, wprawiając w osłupienie agentów amerykańskiego wywiadu. Jego zeznania potraktowano bardzo poważnie. Zaalarmowani dowódcy US Army zdali sobie sprawę, iż mogą stać się celem komandosów Skorzenego, który już wtedy cieszył się złą sławą. Alianci potrafili docenić jego talent i kreatywność, a doniesień o planowanym zamachu na Eisenhowera nie traktowano wyłącznie jako plotek czy prób dezinformacji. Wyższych generałów amerykańskich objęto specjalnym systemem ochrony, co znacznie obniżyło ich mobilność na froncie. Eisenhower stał się w praktyce więźniem własnej kwatery, choć relacje o tym, iż był pozbawiony możliwości podejmowania decyzji wydają się mocno przesadzone.
Gen. Dwight Eisenhower, głównodowodzący wojsk alianckich w Europie (domena publiczna).Informacja o sekretnej misji Einheit Stielau dotarła także do oddziałów frontowych, którym zalecono wzmożoną czujność. Warto dodać, iż pomysł zamachu musiał pojawić się znacznie wcześniej skoro Skorzeny wspominał po wojnie rozmowę ze Stielauem odbytą przed 16 grudnia 1944 roku. Podkomendny sugerował, iż wie o planie zabicia Eisenhowera i obiecał zachowanie dyskrecji. Być może niektórzy z żołnierzy – w tym także Schmidt – uznali plotki za prawdziwe, co pozwoliłoby stwierdzić, iż przeciek informacji do Amerykanów nie był wynikiem dezinformacji, a uczciwej odpowiedzi. Sam Skorzeny zaprzeczał planowaniu tego typu misji, co podkreślał w zeznaniach złożonych 2 sierpnia 1945 roku przed przesłuchującym go amerykańskim oficerem. Niewykluczone, iż bał się ewentualnej kary, a przyznanie się do planowania operacji byłoby wysoce nierozsądne.
W wielu wypadkach wojna polega na wprowadzaniu przeciwnika w błąd. Trudno nie zgodzić się z prawdziwością tego twierdzenia, patrząc na przebieg operacji „Greif”. Ocena działań Einheit Stielau musi uwzględniać stosunkowo niewielką liczbę żołnierzy działających w ramach jednostki. Umiarkowane sukcesy akcji były pochodną zaangażowania zbyt małej ilości ludzi, wśród których tylko nieliczni odznaczali się wysokim stopniem zaawansowania językowego. Mimo tego udało się Niemcom zdestabilizować pracę wielu alianckich jednostek, a plotki o rzekomym zamachu na gen. Eisenhowera znacząco ograniczyły mobilność najwyższych dowódców.
Ardeny – zacięta bitwa i jej ślady
Czytaj dalej...
Aura tajemniczości, jaka otaczała 150. Brygadą Pancerną przyczyniła się do bezpodstawnych oskarżeń o zbrodnie wojenne. Zaangażowanie w walki o Malmedy sprawiło, iż jednostkę Skorzenego utożsamiano nawet z Kampfgruppe Peiper sądzoną po wojnie za dokonanie masakry na amerykańskich jeńcach wojennych. Pod względem zadań stricte militarnych 150. Brygada Pancerna zawiodła. Nie było w tym jednak winy ani członków jednostki, ani jej dowódcy. Postawione przed nimi cele były niewykonalne, a rozwój sytuacji na froncie uniemożliwił zajęcie strategicznych punktów.
Amerykańscy jeńcy zamordowani przez Niemców w Malmedy (domena publiczna).
Po zakończeniu wojny operacje 150. Brygady Pancernej i działalność samego Otto Skorzenego poddano dokładnej analizie prawnej. W maju 1945 roku Skorzeny dobrowolnie oddał się w ręce Amerykanów, którzy najpierw go aresztowali, a następnie doprowadzili przed Trybunał Wojskowy w Dachau. Doraźne wyroki z grudnia 1944 roku były wstępem do procesu dowódcy jednostki oraz dziewięciu jego podkomendnych, który odbył się w 1947 roku. Za podstawowe przewinienia uznano zorganizowanie Einheit Stielau, przywłaszczenie amerykańskich mundurów i rozkaz walki z przeciwnikiem w przebraniu.
Skorzeny w sprytny sposób wywinął się od odpowiedzialności. Na jego korzyść przemawiały niejasne zapisy międzynarodowych aktów prawnych. Przepisy Konwencji Haskiej z 1907 roku wprawdzie uznawały działalność w mundurze przeciwnika za karalne szpiegostwo, ale otwierały furtkę do korzystnej dla Niemców interpretacji. Przedstawiciele doktryny nie byli bowiem zgodni w ocenach działalności w przebraniu. Podstawą wydaje się rozróżnienie na rzeczywistą walkę oraz wykonywanie innych akcji w mundurze wroga. Argumentowano zatem, iż Niemcy nie podejmowali się walki w przebraniu. Obrońcy niemieckich wojskowych skrzętnie wykorzystali lukę w prawie, a trybunał uniewinnił Skorzenego i jego kompanów. Pomogły także zeznania płk Dursta, który stwierdził, iż alianci także posługiwali się niemieckimi mundurami w celu zmylenia przeciwnika. Podobną taktykę wykorzystali również Sowieci oraz członkowie polskiego podziemia. Aliancki trybunał musiał zatem jednoznacznie opowiedzieć się za legalnością przebierania się w mundur wroga, by nie doprowadzić do groźnego precedensu.Warto dodać, iż brak wyraźnych dowodów na to, że posługujący się amerykańskimi mundurami Niemcy brali udział w walkach, choć dostępne są relacje żołnierzy, którzy zapamiętali tego typu zdarzenia. Major Travis Brown wspominał, iż przebierańcy otworzyli ogień do jego oddziału, chociaż nie zostali wcześniej zdemaskowani. Po zakończeniu procesu Skorzeny został zatrzymany w związku z innymi oskarżeniami, ale w niejasnych okolicznościach uciekł z więzienia. Osiedlił się w Hiszpanii, gdzie zmarł 5 lipca 1975 roku. Mimo iż po wojnie spisał wspomnienia z okresu służby, wiele aspektów działalności Einheit Stielau nie zostało ujawnionych. Pamięć o „chuliganach Skorzenego” miała zostać naznaczona domysłami, plotkami i oczywistymi kłamstwami, które były konsekwencją owianej aurą tajemniczości operacji „Greif”.
Choć szaleńcza ofensywa Hitlera zastopowała na moment marsz aliantów, operacja uderzenia w Ardenach zakończyła się klęską. Nie wykonano głównych założeń planu, a wiele oddziałów wykrwawiło się w pozbawionych większego sensu walkach. Losy żołnierzy Einheit Stielau były smutnym podsumowaniem planowania i wyników operacji. Liczebność, ekwipunek, umiejętności – wszystko to przemawiało na niekorzyść młodych, pewnie nieco naiwnych ludzi (a w niektórych przypadkach zapewne także fanatyków), których wysłano do realizacji misji z góry skazanej na porażkę. Mimo tego udało się im zdezorganizować zaplecze przeciwnika i zająć szereg ważnych punktów, przez co działalność 150. Brygady Pancernej rozpatrywać można w kategorii połowicznego sukcesu. Otto Skorzeny, choć wcześniej wielokrotnie dawał pokaz umiejętności dowódczych, tym razem nie stał się cudotwórcą. Miał jednak więcej szczęścia od kilkunastu swoich podwładnych, unikając odpowiedzialności za organizowane operacje i umiejętnie skrywając kulisy działań Einheit Stielau.

Otto Skorzeny w amerykańskim areszcie (domena publiczna).


Brak komentarzy: