ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

niedziela, 31 grudnia 2017

Zemsta, kara, terror... Komunistyczne obozy pracy w Polsce w latach 1944-1950

W latach 1944-1950 funkcjonowały w Polsce obozy pracy organizowane przez komunistyczne Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Do dziś nie mówi się o nich zbyt wiele. Jedni twierdzą, że to relatywizacja zbrodni niemieckich, inni, że skala nie była duża. Czy mają rację?
Powojenne obozy pracy w Polsce nie są popularnym tematem historycznym, Czytelnik może być więc zdziwiony, że obozy takie w ogóle istniały. W latach 1944-1950 funkcjonowały one w 206 miejscowościach, zginęło w nich ok. 75 tys. ludzi, w tym 60 tys. Niemców. Oprócz tych obozów istniały także obozy organizowane przez Armię Czerwoną i NKWD, jednak niniejszy artykuł dotyczy jedynie tych zakładanych przez polskich komunistów. Wydaje się, że dość dobrze maskowali oni swoje zbrodnie – po roku 1989, ze względu na trudne do uregulowania stosunki polsko-niemieckie, tematu obozów starano się nie poruszać. Osadzano w nich bowiem Niemców, ale także Polaków oraz Ukraińców i Łemków. Ofiar niemieckich było jednak najwięcej, choć bardzo dużą część spośród osadzonych stanowili Polacy. Dlaczego komuniści zdecydowali się skazać na śmierć bądź okrutne męczarnie aż tylu ludzi?
Brama obozu Zgoda w Świętochłowicach oraz pomnik upamiętniający jego ofiary (fot. Drozdp, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe).

Obozy – struktura, liczba, podstawy prawne

Komunizm: nieudany raj
Czytaj dalej...
W latach 1944-1950 w Polsce istniało łącznie 206 obozów pracy. Te o statusie centralnym mieściły się w Jaworznie, Potulicach i Warszawie. W tym ostatnim żołnierze niemieccy pracowali nawet przy odbudowie zniszczonej stolicy Polski. Inne ważne obozy to Sikawa, Gronów i Mielęcin. Oprócz nich istniało wiele innych obozów i podobozów, szczególnie przy kopalniach na Górnym Śląsku. Obozy podlegały komunistycznemu Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego, Centralnemu Zarządowi Przemysłu Węglowego w Katowicach, wojsku (Ministerstwu Obrony Narodowej) oraz Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Istniały także tzw. „dzikie obozy”, funkcjonujące bez zgody centrali.
Dlaczego władze komunistyczne zdecydowały się na ich utworzenie? Poza karaniem chodziło o zapewnienie niemal niewolniczej siły roboczej, potrzebnej m.in. do demontażu sprzętu, który musiał zostać przetransportowany do ZSRR. Na cele, które zamierzali osiągnąć komuniści, wskazują poza tym nazwy aktów normatywnych na podstawie których ośrodki te funkcjonowały. Najważniejsze z nich to:
  • Dekret z dnia 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego;
  • Dekret z dnia 12 września 1944 r. o specjalnych sądach karnych dla spraw zbrodniarzy faszystowsko-hitlerowskich;
  • Dekret z dnia 4 listopada 1944 r. o środkach zabezpieczających w stosunku do zdrajców Narodu;
  • Ustawa z dnia 6 maja 1945 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów;
  • Dekret z dnia 28 czerwca 1946 r. o odpowiedzialności za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945;
  • Dekret z dnia 13 września 1946 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej;
  • Dekret z dnia 16 listopada 1945 r. o utworzeniu i zakresie działania Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym;

Ofiary

Nazwy tych aktów wskazują na ofiary – byli nimi Niemcy, zarówno wojskowi (jeńcy wojenni byli jednak osadzani głównie w obozach Armii Czerwonej), jak i ludność cywilna, Ukraińcy i Łemkowie (w związku z akcją „Wisła”), a także Polacy, którzy z jakiegoś powodu zostali uznani za „wrogi element” albo „zdrajców narodu”. „Wrogim elementem” byli działacze polityczni opozycji (głównie PSL), żołnierze podziemia niepodległościowego, ale też każdy, kto (choćby szeptanym) słowem lub czynem wystąpił przeciwko władzy ludowej. Komuniści do obozów wtrącali także volksdeutschów, czyli osoby z III bądź IV grupy niemieckiej listy narodowościowej. Należy jednak podkreślić, że np. na Górnym Śląsku volkslistę, za namową polskich władz i ze względów pragmatycznych, podpisała zdecydowana większość Ślązaków, których naziści uważali za Niemców.
Tablica upamiętniająca ukraińskie i łemkowskie ofiary Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie (fot. HanzoHattori, domena publiczna).
Jeszcze jedną grupę skazanych stanowiły polskie ofiary Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Komisja ta realizowała „walkę o handel, walkę o węgiel i walkę o hodowlę”. Polegała ona na przystosowywaniu do komunistycznych wzorców polskiej gospodarki, czyli maksymalnym zlikwidowaniu inicjatywy prywatnej. Dla tych celów Komisja mogła np. skazać na minimum 6 miesięcy obozu pracy kogoś, kto dokonał „nielegalnego uboju” własnych zwierząt. Warto bowiem przypomnieć, że po wojnie warunki na wsi pod pewnymi względami przypominały okupację – rolnicy byli zmuszeni do obowiązkowych dostaw żywności, zmuszano ich także do kolektywizacji, niejednokrotnie grożąc śmiercią. Stąd ubój własnych zwierząt dokonany bez pozwolenia był przesłanką odpowiedzialności karnej i zesłania do obozu. Pomysłodawcy takich rozwiązań, usiłując pokazać swą ludzką twarz, twierdzili, że nie chodzi tu przecież o masowe procesy, tylko o… profilaktykę.
Obozy funkcjonowały w latach 1944-1950. Ich tworzenie rozpoczęło się rzeczywiście już w 1944 roku na obszarach zajętych przez Armię Czerwoną, za którą postępowali polscy „posłowie wolności”. Największy ich rozwój nastąpił w latach 1945-1947, kiedy to liczba więźniów osiągnęła apogeum – choćby ze względu na rozprawy z opozycją w związku z referendum w 1946 roku czy wyborami w roku następnym, a także zwalczaniem podziemia niepodległościowego. Na przełomie lat 1950 i 1951 obozy przestały funkcjonować, lecz infrastruktura po nich została zagospodarowana m.in. na potrzeby Ośrodków Pracy Więźniów, czy tzw. więzień progresywnych „dla trudnej młodzieży” (taki ośrodek powstał np. w Jaworznie).
Symboliczny cmentarz na terenie obozu pracy w Łambinowicach (fot. Julo, opublikowano na licencji Creative Commons CC0 1.0 Uniwersalna Licencja Domeny Publicznej).

Zemsta na Niemcach?

Oprócz Polaków, więzionych ze względów politycznych, w obozach przetrzymywano także Niemców, którzy mieli stanowić aż 60 tys. spośród wszystkich ofiar, czyli ok. 80 procent. Teoretycznym powodem przetrzymywania ich w obozach były cele przesiedleńcze. Wiele relacji dotyczących funkcjonowania obozów wskazuje jednak, że dokonywano w nich masowych aktów zemsty na Niemcach (zarówno na wojskowych, jak i ludności cywilnej) ze względu na zbrodnie popełniane przez sześć lat na terenie Polski. Do najbardziej jaskrawych przykładów zbrodniczej działalności należy np. kwestia obozu w Łambinowicach, w którym pod komendanturą Czesława Gęborskiego (a później dwóch innych komendantów) zginęło ok. 1,5 tys. spośród 5 tys. przetrzymywanych Niemców i Ślązaków. W obozie odnotowano przypadki pospolitych zabójstw, ponadto racje żywnościowe i warunki higieniczne powodowały masowe zgony. Limity dotyczące np. wyżywienia nie różniły się zbyt mocno od warunków w niemieckich obozach.Inne zbrodnie związane są z osobą Salomona Morela, komendanta obozu „Zgoda” w Świętochłowicach, a następnie obozu w Jaworznie (w dalszych latach pozostał on w służbie więziennej). W „Zgodzie” doszło do wybuchu epidemii czerwonki, tyfusu plamistego i tyfusu brzusznego ze względu na fatalne warunki sanitarne, higieniczne i głód. Dochodziło ponadto do gwałtów, tortur i morderstw – zginęło co najmniej ponad 1000 więźniów. Za służbę w obu obozach (Świętochłowice i Jaworzno) Morel został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a następnie Złotym Krzyżem Zasługi. Po 1989 roku uniknął odpowiedzialności emigrując z kraju.
Niemców i innych więźniów zatrudniano także masowo w kopalniach, władze komunistyczne dążyły bowiem do jak najszybszej odbudowy przemysłu węglowego. Do działania tego posłużyli zwykle niewykwalifikowani więźniowie pracujący w fatalnych warunkach. Najbardziej wyraźne przykłady dokonywanych zbrodni każą nawet postawić pytanie o to, czy niektóre z placówek nie były obozami zagłady, bowiem zdarzały się przypadki, że komendant obozu (np. Salomon Morel), nie był w stanie dostarczyć nawet 1/3 etatowej liczby pracowników ze względu na stan ich zdrowia. W obozach więziono także dzieci.

„Polskie” czy „komunistyczne” obozy pracy?

Na koniec, mając na uwadze poczynione wcześniej uwagi, warto rozważyć kwestie terminologiczne. Wydaje się, że opisywane obozy można nazywać obozami pracy, służyły one bowiem głównie do niewolniczej (bądź pół-niewolniczej, za wynagrodzeniem) pracy więźniów. Należy jednak równocześnie zdać sobie sprawę z tego, że odbywała się ona zwykle w bardzo złych warunkach, a liczba dokonywanych zbrodni była bardzo duża. Za koncepcją zakwalifikowania tych obozów jako obozów pracy opowiedziano się w przeważającej części historiografii.
Ruiny tzw. Gęsiówki, niemieckiego obozu stworzonego na terenie ruin getta (KL Warschau). Na jego miejscu po wojnie powstał początkowo obóz radziecki, a później kontrolowany przez MBP Centralny Obóz Pracy dla Odbudowy Warszawy (domena publiczna).

Czy obozy te można nazywać po prostu „polskimi obozami pracy”? A może jedynie „komunistycznymi obozami pracy?” Wydaje się, że nazwa „komunistyczne obozy pracy w Polsce” najbardziej oddaje rzeczywistość i pozwala w dużej mierze na uniknięcie nieporozumień. Z jednej strony zakładali je Polacy, którzy stanowili także załogę obozów, ale z drugiej, utworzenie ich nie było inicjatywą polskich, niezależnych władz. Były to działania komunistów uzależnionych ściśle od Związku Radzieckiego, którzy nawet w pierwszych latach po wojnie, dążąc dopiero do przejęcia pełnej władzy w kraju, dysponowali resortami siłowymi i wszelkimi innymi środkami pozwalającymi stworzyć i utrzymywać obozy pracy i więzić w nich Niemców, Polaków, a także Ukraińców i Łemków.
Kwestia obozów pracy w Polsce nie powinna być jednak spychana na bok, a świadomość ich istnienia może nawet rzucić nieco inne światło na znane słowa biskupów polskich z 1965 roku – „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Tragedia, którą przeżywały ofiary, była bowiem ogromna, choć odpowiedzialne za te tragedie były władze, które jedynie określały się mianem „polskich” i które więziły w obozach, ale także „zwykłych” więzieniach bardzo wielu Polaków.

Brak komentarzy: