Czego polscy politycy nie mówią nam o aferze polsko-żydowskiej?
Od tygodnia, to jest od słów premiera Mateusza Morawieckiego w Niemczech o tzw. „żydowskich sprawcach”, trwa druga runda sporu polsko – żydowskiego. Zarówno politycy, media głównego nurtu jak i opinia publiczna w Polsce są zaskoczeni rozwojem wydarzeń. Komentarze wiodących publicystów skupiają się głównie na aspekcie wizerunkowym i sprawiają wrażenie jakby wszystko spadło na nas niczym przysłowiowy „grom z jasnego nieba”.
Wszystko to dziwi ich tym bardziej, że ostatnimi czasy relacje między Polakami a Żydami zdecydowanie sią zbliżały i zacieśniały. Afera ta jednak nie wzięła się znikąd i nie jest zjawiskiem samoistnym.
W tle bowiem wciąż toczy się sprawa bezprawnych żydowskich roszczeń, a w Senacie USA swoją ścieżkę legislacyjną przechodzi właśnie Act S447. W Izbie Reprezentantów czeka natomiast bliźniacza ustawa 1226. Zobowiązują one amerykańską administrację do wywierania nacisków na Polskę w sprawie restytucji. Oba te dokumenty nie są jednak czymś nowym. Jak można sprawdzić na stronach amerykańskiego Kongresu, zgłoszone zostały one do prac już w lutym 2017 roku, czyli wiadomo o nich już od roku. Ponadto, Światowa Żydowska Organizacja ds. Restytucji Mienia zgłosiła naszym rządzącym, którzy pracują nad tzw. dużą ustawą reprywatyzacyjną, stanowisko w którym domaga się ona już nie 65 a 300 miliardów dolarów, czyli około biliona złotych.
Spróbujmy zobrazować te roszczenia: gdyby założyć, że Polska zacznie wypłacać organizacjom żydowskim po milion złotych dziennie, to spłata biliona złotych trwała by… 2740 lat! Organizacje żydowskie wiedząc, że są to kwoty absolutnie niemożliwe do spłacenia, żądają więc zwrotu „w naturze”, głównie w nieruchomościach. Nie wnikając już głębiej w sposób spłaty, oczywistym staje się, że uznanie takich zobowiązań w konsekwencji zlikwiduje polską państwowość jako taką. Kilka organizacji oraz wąska grupa osób prywatnych, która dysponować będzie w Polsce takim majątkiem siłą rzeczy uzyska raczej prędzej niż później gospodarczą hegemonię i władzę polityczną! Naród Polski będzie musiał zatem cofnąć się do poziomu wspólnoty etnicznej żyjącej na obcej ziemi pod całkowicie obcym panowaniem. Odniesienie do ostatnich 300 lat polskiej historii samo ciśnie się na myśl.
To jednak, co najbardziej niepokoi, to zachowanie polskich władz, które w żaden sposób nie chcą poruszać tematu roszczeń. Nie wiemy jaki oficjalny stosunek do tej sprawy ma aktualna władza. Cokolwiek można było się dowiedzieć, pochodzi z pojedynczych wypowiedzi z zeszłego roku i poruszane było w korelacji z polskimi roszczeniami reparacyjnymi wobec Niemiec. Pojawiały się pomysły, aby do sprawy reparacji zaangażować środowiska żydowskie, które mają doświadczenie w dochodzeniu odszkodowań. Taki pogląd wyraziła między innymi poseł Krystyna Pawłowicz. Z kolei Pan prezes Jarosław Kaczyński w Klubie Ronina dodał do tej koncepcji pomysł uzależnienia wypłacenia Żydom ich roszczeń wobec polskiego państwa od uzyskania reparacji od Niemiec, przy czym jednocześnie zaznaczył dobitnie, że żądania żydowskie są niesprawiedliwe (sic!).
Jeszcze dalej poszedł Pan poseł Kornel Morawiecki, ojciec premiera. Według niego dochodzenie przez Polskę niemieckich reparacji winno być połączone z żydowskimi roszczeniami, przez utworzenie swoistego polsko–żydowskiego tandemu w drodze do sprawiedliwości dziejowej. Ponadto w kwestii roszczeń zdawkowo wypowiedział się niedawno w internetowej telewizji wiceminister Patryk Jaki. Nieśmiało zauważył, że faktycznie część publicystów wiąże sprawę afery wokół ustawy o IPN z roszczeniami, dodając przy tym, niemalże jednym tchem, że za żydowskie straty odpowiedzialni są Niemcy i to oni powinni za nie płacić. Warto także przy okazji zauważyć, że w przytoczonej rozmowie wiceminister opowiedział, jak to na etapie tworzenia ustawy reprywatyzacyjnej środowiska żydowskie wyrażały swoje niezadowolenie z zawartych w niej rozwiązań oraz że wielokrotnie projekt był omawiany z Panią ambasador Izraela.
Pomysły połączenia żydowskich roszczeń z reparacjami od Niemiec rozpadają się jednak na naszych oczach jak domek z kart. Nie dość, że Niemcy nie chcą w ogóle słyszeć o jakichkolwiek reparacjach podnosząc, że wypłaciły już polskie odszkodowania ZSRR, który reprezentował nas w okresie PRL, przypominają kilkukrotne wypowiedzi polskich polityków sprzed lat, potwierdzające, że sprawa odszkodowań jest zamknięta, to na dodatek w obliczu ostatnich wściekłych ataków żydowskich na Polskę… stają w naszej obronie. Ponadto sama Unia Europejska, w której wiodącą rolę grają Niemcy, zdaje się łagodzić swoje stanowisko wobec Rzeczpospolitej. Jak w tej sytuacji niewdzięczna Polska miałaby zgłosić Berlinowi żądanie wypłaty ogromnych reparacji?
A czego nasi politycy nie mówią nam w kwestii roszczeń oraz amerykańskiego wsparcia dla organizacji żydowskich? Wiadomym jest, że w zeszłym roku prezydent Andrzej Duda odbył w USA rozmowę z Abrahamem Foxmanem, szefem żydowskiej Ligi Antydefamacyjnej. Gdyby sam pan Foxman nie poinformował, że sprawa restytucji była poruszana, to w ogóle nie dowiedzielibyśmy się niczego o tej rozmowie. Pan Prezydent ani media nie poinformowali jakie były ustalenia, jakie było stanowisko strony żydowskiej a jakie polskiej. Ponadto z przedstawicielami żydowskich organizacji podczas swoich wizyt w USA spotykał się jeszcze jako wicepremier Mateusz Morawiecki i też nie poinformował opinii publicznej, co było ich przedmiotem.
Zagadkową na przykład pozostaje kwestia całości rozmów w USA z rabinem Smuleyem Boteachem która została, jak sam Rabin w niej poinformował, „częściowo” odtworzona przed kamerą i zamieszczona w internecie. Tematem poruszanym przez rozmówców na filmie jest sprawa przyszłości i warunków odbudowy relacji polsko–żydowskich w Polsce i dotyczy ona raczej kwestii historycznych. Skoro omówione zostały warunki odbudowy tych relacji na terenie Polski, to zasadnym jest zadanie pytania, czy w tym kontekście, w części „niejawnej”, były poruszane kwestie finansowe. Niestety, nie padła żadna informacja na ten temat. Najistotniejszą jednak kwestią nieobecną w narracji rządzących jest sprawa amerykańskich ustaw. O ile bowiem działania Izraela i organizacji żydowskich prowadzone są na płaszczyźnie wizerunkowej i zakulisowej, o tyle działania USA są już działaniami prawnymi i wprost prowadzą do realizacji tzw. restytucji. W tej kwestii zdawkowo wypowiedziało się polskie MSZ w odpowiedzi na interpelację posła Roberta Winnickiego i wynika z niego jedynie, że strona polska o ustawach wie i je „monitoruje”. I to w zasadzie tyle. Wypowiedział się w tej kwestii także Jarosław Kaczyński – odpowiadając na pytanie dziennikarza, czy poruszył tę sprawę w rozmowie z Rexem Tillersonem podczas jego wizyty w Polsce, odpowiedział ze zniecierpliwieniem: „Nie. Nie była poruszana!”. Na koniec należy także zauważyć, że działania lobbingowe w celu zapobieżenia dalszemu procedowaniu amerykańskich ustaw podjął w USA Wojciech Jeśman, szef Polonii w południowej Kalifornii. Polskie władze jednak ignorują także te działania, a MSZ prosi Polonię jedynie o wsparcie w szerzeniu prawdy historycznej.
Na wszystkie te informacje nałożyć należy jeszcze kwestię postawy polskich władz wobec szeregu sytuacji z obszaru relacji polsko–żydowskich z ostatniego czasu. Z jednej strony w środowiskach polskiej prawicy zawrotną karierę zrobił żydowski działacz, PR–owiec i były żołnierz izraelskiej armii, Jonny Daniels, osobiście także związany od lat z Donaldem Trumpem. Jest „wielkim przyjacielem Polski i Polaków”, głośno mówi, że nie boi się i nie wstydzi chodzić po polskich ulicach, promuje Polaków – Sprawiedliwych wśród narodów świata, intensywnie działa na rzecz turystyki żydowskiej w Polsce i utrzymuje ścisłe kontakty z czołowymi polskimi politykami.
W wyniku jego działalności współpraca i przyjaźń polsko–żydowska rozkwita, a MSZ Izraela zachęcał do wycieczek do Warszawy. Obraz Polski, jaki buduje głównie za granicą Daniels, jest taki, że wśród szalejącego w USA i Europie zachodniej antysemityzmu, jawnej wrogości wobec Żydów, do czego można dodać jeszcze wspomniany wcześniej fakt wrogiej Żydom islamskiej powodzi, Polska jawi się jako ciepła, spokojna i przyjazna kraina, w której „można odpocząć”… Polin. Z drugiej strony mamy zaś frontalny atak władz Izraela na Polskę, przedstawianie nas jako narodu szmalcowników i zdrajców. Czyż nie zaczyna to sprawiać wrażenia stosowania wobec nas metody „dobrego i złego policjanta”?
Tymczasem rządzący Polską skupiają się jedynie na odpieraniu ataków w sferze historycznej i „ratowaniu honoru”. Oto mamy nagle wielką walkę z polskim faszyzmem (swoją drogą wypowiadanie wojny faszyzmowi jest publicznym potwierdzaniem, że w Polsce problem taki istnieje!) oraz szumne zapowiedzi delegalizacji organizacji patriotycznych. Jednak żaden z polityków, poza posłem Robertem Winnickim, nie poruszył jak dotąd prawdziwego tła żydowskich złorzeczeń: ich celem jest przedstawienie Polski na pozycji winowajcy tylko po to, żeby można dopiąć kwestię z pomocą Amerykanów, gigantycznych, niesprawiedliwych i bezprawnych roszczeń.
Nam natomiast, zwykłym Polakom sufluje się jedynie święte oburzenie z powodu żydowskich oskarżeń, urażoną nagle polską dumę i walkę o honor. Czy nasza uwaga naprawdę ma się teraz skupiać tylko na honorze i dobrym imieniu, tak żebyśmy nie widzieli wiszącego już nad naszym karkiem topora? Od lat ’90, będąc biernymi wobec żydowskiej narracji, przegraliśmy „mecz otwarcia” i nie zmieni tego jedna ustawa, w dodatku mało skuteczna wobec obcokrajowców. Udając, że żydowskie roszczenia i amerykańskie stanowisko w tej sprawie nie istnieją, przegrywamy z kretesem „mecz o wszystko”.
„Mecz o honor” za to jak zwykle idzie nam świetnie. Ciekawe tylko, jak po hebrajsku będzie brzmiało: „Nic się nie stało! Polacy, nic się nie stało!”
Bogusz Chmieliński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz