Być może ekologia była kiedyś nauką, ale obecne jej pojmowanie to raczej zwykła ideologia. Ekologowie to wyznawcy kultu natury. Tej samej, której – według ekologów - już nie ma, bo człowiek zmienił klimat na całej planecie.
Właśnie pojawiła się informacja, że już 25 proc. świerków w Puszczy Białowieskiej jest martwa. A będzie gorzej. To oznacza, że ten rok lub ewentualnie następny jest ostatnim, kiedy będzie można zobaczyć jeszcze w miarę żywą Puszczę Białowieską. Potem każdy, kto pojedzie w tamte okolice, zobaczy cmentarzysko martwych drzew, największe osiągnięcie ekologii w Polsce w XXI wieku.
Tak, o to właśnie, aby umarły miliony drzew, walczyły takie organizacje jak Greenpeace oraz sprzyjający im naukowcy. Ich celem było pozostawienie drzew samym sobie, aby zeżarł je kornik, co zresztą robi z apetytem. Chodziło o to, aby pozwolić Puszczy umrzeć, żeby mogła się odrodzić, a wszystko - naturalnie. Jak dobrze pójdzie to może moje wnuki zobaczą tę „naturalną” Puszczę, o ile oczywiście nie zeżre jej po raz kolejny ulubieniec Greenpeace i najlepszy symbol współczesnej ekologii, czyli kornik drukarz.
Albo jeśli Puszcze nie spłonie. Tak, dokładnie – jeśli nie spłonie. Skoro ekolodzy robili wszystko, aby Puszcza została zabita przez kornika, to przecież nie pozwolą jej chronić również wtedy, kiedy zacznie płonąć. Przecież pożary są równie naturalne co gradacja kornika, więc jeśli jakieś drzewo zapali się od pioruna, wtedy pewnie działacze tych organizacji będą się przykuwać do wozów straży pożarnej. I zawiadomią Komisję Europejską, jak znam życie.
Kiedyś nikt nie zastanawiał się, czy kornik jest czy nie jest naturalny. Po prosty leśnicy szli i wycinali chore drzewa, aby uratować pozostałe. W miejscu wyciętych sadzili nowe, które wyrastały, umierały i upadały, a w ich miejsce pojawiały się już nowe, nieposadzone ludzką ręką. W ten oto sposób powstała ta „pierwotna” Puszcza, której tak bardzo bronią współcześni ekolodzy, że pozwolili jej umrzeć.
Oczywiście, w idei, aby pozostawić las samemu sobie, aby rósł i zmieniał się w sposób całkowicie „naturalny”, jest pewna logika. Kłopot w tym, że tej logiki ekolodzy starają się nie rozwijać dalej. A przecież wydawałoby się, że tacy miłośnicy natury jak Austriacy z zarządu i rady nadzorczej polskiego Greenpeace (jest tam też jeden Polak) powinni to „naturalistyczne” myślenie dociągnąć do końca.
Przede wszystkim jest to przecież znakomita recepta na otworzenie np. Lasu Hercyńskiego, starożytnej puszczy wyciętej przez przodków Niemców w czasach, kiedy potrzebowali drewna m.in. na stosy dla czarownic. Recepta jest prosta – sadzi się las, dużo, dużo lasu. Kiedy drzewa podrastają, zaraża się je kornikiem drukarzem, który pożera wszystko. To, co wyrasta potem, jest tak bliskie lasu pierwotnego, jak tylko się da. Właściwie nie będzie różnicy między Puszczą Białowieską odrodzoną po gradacji kornika a takim lasem, odrodzonym po sztucznej gradacji kornika.
Niestety, ekolodzy, wydający w Polsce miliony austriackich euro na ochronę kornika, nie przeznaczają tych pieniędzy na odtworzenie Lasu Hercyńskiego. Najwyraźniej ci miłośnicy natury nie chcą tej natury mieć u siebie. Być może dlatego, że tak naprawdę się boją, w końcu Niemcy ze strachu zabili pierwszego od stuleci żubra, jaki się u nich pojawił. Potem zresztą go zjedli, jak jakieś dzikusy z lasu.
Jest też inny problem z tym uwielbieniem „natury”. Otóż ci sami ludzie, którzy zaangażowali mnóstwo sił i środków w zapewnienie milionom korników sutej wyżerki, aby wszystko było „naturalne”, twierdzą, że klimat już nie jest naturalny, bo człowiek go zmienił. Tak, wszystkie ten Greenpeace’y i inne WWF’y wydają miliony na kampanię, której celem jest przekonanie wszystkich, że mamy zmianę klimatu czy też globalne ocieplenie, wywołane przez człowieka, a wiec NIENATURALNE.
Jeśli wierzyć obrońcom kornika, którzy przykuwali się niedawno do drzew w Puszczy Białowieskiej, to ich celem było pozostawienie lasu samemu sobie, aby po pewnym czasie odrodziły się świerki, sosny czy cokolwiek innego, co jest naturalne dla tej szerokości geograficznej. Ale jeśli wierzyć tym samym obrońcom kornika, którzy gardłują w różnych mediach o ociepleniu klimatu, to odrodzenie się Puszczy w naturalnej wersji nie będzie możliwe.
I nawet nie o to chodzi, że cokolwiek tam teraz wyrośnie, niewiele będzie miało wspólnego z tą pierwotną Puszczą, która tam rosła. To będzie już coś zupełnie innego, może zamiast pierwotnej puszczy wokół Białowieży wyrośnie pierwotna dżungla, gdzie zamiast żubrów będą biegać słonie, a małpy będą obżerać się dzikimi bananami.
Ekolodzy twierdzą przecież, że zostało nam 14-15 lat, aby uniknąć katastrofy. Że jeśli nie zmienimy polityki energetycznej, to wszędzie zrobi się gorąco i ziemia zmieni się w pustynię. To oznacza, że kiedy walczyli o ochronę kornika, walczyli tak naprawdę o to, aby Puszcza zginęła na zawsze. Bo w myśl ich ostrzeżeń Puszcza się już nie odrodzi, bo nim drzewa wyrosną, świat spłonie.
A więc najwyraźniej zależało im na tym, żeby w Polsce pustynia pojawiła się szybciej niż w innych krajach. Ewentualnie kłamią w sprawie globalnego ocieplenia. Tak czy owak, na pewno nie dbają o przyrodę.
PS Martwe drzewo, zniszczone przez kornika, przewróciło się na młodego żubra i go zabiło. To kolejny sukces organizacji takich jak WWF. To one odpowiadają za śmierć tego zwierzęcia. Od Niemców różni ich tylko to, że żubra nie zjedli.
Informacja o padłym żubrze dostępna jest na stronach Białostockiej Dyrekcji Regionalnej Lasów Państwowych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz