24.05.1941 r.
Bitwa o Atlantyk: w Cieśninie Duńskiej niemiecki pancernik Bismarck zatopił brytyjski krążownik HMS Hood z 1418 marynarzami i oficerami na pokładzie.
Bitwa, jaka rozegrała się rankiem 24 maja 1941 roku u bram Cieśniny Duńskiej, była pojedynkiem stalowych kolosów. Naprzeciwko siebie stanęły pancernik "Bismarck" i krążownik ciężki "Prinz Eugen oraz pancernik "Prince of Wales" i krążownik liniowy "Hood". Dla tego ostatniego, starcie okazało się śmiertelne.
Po krótkim pojedynku artyleryjskim celny pocisk spowodował eksplozję wewnętrzną w rufowej części "Hooda", która całkowicie zniszczyła okręt. Był to jeden z najtragiczniejszych epizodów w historii wojen na morzu - z liczącej 1418 osób załogi zdołano uratować jedynie trzech marynarzy. Wśród poległych znalazło się czterech polskich podchorążych, odbywających staż na krążowniku.
Wprowadzony do służby w maju 1920 roku "Hood" był w tamtym czasie największym okrętem wojennym świata. Z miejsca stał się symbolem potęgi Royal Navy i wizytówką Zjednoczonego Królestwa, odbywając w latach 1923-24 szereg rejsów szkoleniowych i reprezentacyjnych po świecie.
Na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku jednostka przeszła gruntowną modernizację, a kolejne zmiany i ulepszenia wprowadzano konsekwentnie aż do wybuchu II wojny światowej i podczas trwania tego konfliktu. "Hood" był jedynym okrętem swojego typu, ponieważ budowę trzech kolejnych ostatecznie zarzucono.
Okrętem, który zatopił "Hooda", był niemiecki pancernik "Bismarck". Zbrojąca się do podbojów III Rzesza potrzebowała jednostek, które mogłyby się równać z najsilniejszymi okrętami wojennymi brytyjskiej marynarki. Tak właśnie powstał "Bismarck" i bliźniaczy pancernik "Tirpitz". Były to nie tylko największe okręty w historii Niemiec, ale również najcięższe okręty wojenne w historii Europy.
Wprowadzony w 1940 roku do służby "Bismarck" spędzał sen z powiek brytyjskiej admiralicji. Okręt cechował się wprawdzie przestarzałą konfiguracją opancerzenia, ale miał silniki dużej mocy i był dobrze uzbrojony. Dzięki temu mógł rzucić wyzwanie nawet najcięższym okrętom Royal Navy.
W maju 1941 roku "Bismarck", wraz z m.in. ciężkim krążownikiem "Prinz Eugen", miał przeprowadzić rajd na Atlantyk Północny przeciwko konwojom płynącym do Wielkiej Brytanii. Brytyjska admiralicja nie zamierzała się bezczynnie przyglądać - do przechwycenia niemieckich jednostek wysłano eskadrę na czele której stał "Hood" i pancernik "Prince of Wales".
Do starcia doszło wczesnym rankiem 24 maja. W powietrzu rozległ się huk potężnych dział okrętów obu stron - pojedynek artyleryjski toczony był na dystansie 15-20 kilometrów. Po niespełna kilkunastu minutach było już po wszystkim. Dla "Hooda" bitwa skończyła się tragicznie.
Po kolejnej salwie "Bismarcka" brytyjski krążownik został rozerwany przez gigantyczną eksplozję, która całkowicie zniszczyła część rufową okrętu. Wielki okręt poszedł na do dosłownie w mgnieniu oka. Z liczącej 1418 osób załogi uratowano jedynie trzech marynarzy.
Według najprawdopodobniejszej wersji zdarzeń, przyjętej przez brytyjską admiralicję, pocisk z "Bismarcka" wywołał eksplozję magazynów amunicji na pokładzie "Hooda".
Przez lata powstało jednak kilka innych hipotez wyjaśniających nagłe zatonięcie okrętu m.in. eksplozja własnego pocisku 381 mm; przedostanie się ognia z pożaru na pokładzie do komór amunicyjnych czy wybuch głowic znajdujących się na uzbrojeniu torped (ta ostatnia hipoteza została jednak obalona po odnalezieniu wraku "Hooda").
Po zatonięciu "Hooda" dowódca pancernika "Prince of Wales", który został uszkodzony w starciu, zdecydował się na przerwanie bitwy i oderwanie od przeciwnika. Niemcy nie cieszyli się długo swoim zwycięstwem. "Bismarck" także doznał uszkodzeń, a brytyjska admiralicja rzuciła w pogoń za nim wszystkie swoje siły operujące w tym rejonie Atlantyku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz