7 maja 1948 r., Witold Pilecki w prośbie o ułaskawienie do Bolesława Bieruta:
„Przez całe życie pracowałem dla Polski. Po zesłaniu na skutek powstania 1863 r. dziada mego przez rząd carski do Syberii i konfiskacie majątku z pozostałej ziemi po linii żeńskiej po podziałach pozostało mi w udziale 37½ ha ziemi ornej z łąkami. Nie poprzestałem na pracy na roli, lecz poszedłem w budzenie mas ludowych. Zorganizowałem i prowadziłem Kółko Rolnicze, Ochotniczą Straż Pożarną i Spółdzielnię Mleczarską przez 12 lat (…). Zorganizowałem i prowadziłem Przysposobienie Wojskowe Konne pow. lidzkiego przez 7 lat. W stopniu podporucznika rezerwy z tym oddziałem […] poszedłem na front sierpień 1939 r. (…) Widząc nikłość rezultatów tego rodzaju walki z Niemcami, przestawiam się na inną i dn. 2 XI 1939 r. z kolegami przemianowujemy w Warszawie ten oddział na Tajną Armię Polską (…) decyduję się na to zadanie, otrzymuję rozkaz i dołączam do drugiej łapanki warszawskiej 19 IX 1940 r. W ten sposób znalazłem się w Oświęcimiu. Tam tworzę i prowadzę do czasu mego wyjścia organizację wojskową (…) Zameldowałem się w 2 Korpusie, a potem w Polsce, do której przysłany byłem z rozkazem przesyłania wiadomości do 2 Korpusu (…) Nigdy jednak w świadomości mojej nie powstała myśl, że działanie moje jest szpiegostwem, gdyż nie działałem na rzecz obcego mocarstwa, a posyłałem wiadomości do macierzystego oddziału polskiego.
Z prośbą o ułaskawienie wystąpili też pozostali skazani na karę śmierci. Bolesław Bierut zamienił Marii Szelągowskiej i Tadeuszowi Płużańskiemu karę śmierci na dożywotnie więzienie, wobec rtm. Witolda Pileckiego nie skorzystał jednak z prawa łaski.
Wyrok wykonano 25 maja 1948 r. o godz. 21.30 w więzieniu przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie. Ostatnią drogę ochotnika do Auschwitz” opisał po latach ks. Jan Stępień, również w tym czasie więzień Aresztu Śledczego w Mokotowie: „Nie zapomnę tego widoku. Prowadzono dwóch skazanych. Pierwszy pojawił się Witold Pilecki. Miał usta zawiązane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. I nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego… A potem salwa.
Pamięć o rtm. Witoldzie Pileckim, pomimo wielu działań podejmowanych przez komunistów, nie zaginęła, a wyznawane przez niego wartości nie zostały zapomniane. Walkę o jej przywracanie rodzina zaczęła już w 1957 r. – żona z dziećmi czyniła wówczas bezskuteczne starania o unieważnienie wyroku i rehabilitację zamordowanego męża i ojca. Podczas uroczystej mszy św. w kościele św. Krzyża w Warszawie 3 grudnia 1986 r. byli duszpasterze Wojska Polskiego i Polski Walczącej odznaczyli rotmistrza Orderem Żelaznej Gwiazdy Wytrwałości, którą uroczyście wręczono dzieciom. W listopadzie 1988 r. został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Oświęcimskim, a we wrześniu 1990 r. – Warszawskim Krzyżem Powstańczym”.
Jacek Pawłowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz