ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 2 listopada 2021

Dziady – święto pamięci o przodkach


Dziady to słowiańskie święto obchodzone w nocy z 31 października na 1 listopada. Jest to szczególny i magiczny czas, gdy styka się świat żywych i umarłych. To wtedy właśnie nawiązujemy relacje z duszami przodków, którzy powracają do siedzib zamieszkiwanych dawniej, za życia, w doczesnym świecie. Zapewniając im przychylność, jednocześnie wskazujemy zagubionym duszom drogę powrotną w zaświaty. Jak dawniej obchodzono Dziady? Jakie zwyczaje przetrwały do dzisiaj? Zapraszam do lektury.
Dziady to zwyczaje, rytuały i obrzędy związane z obcowaniem żywych ze zmarłymi przodkami. Nazwa Dziady wywodzi się z języka białoruskiego od słowa Дзяды. To określenie było używane w gwarach ludowych na terenie Białorusi, Polesia, Rosji, Ukrainy i różnych terenach przygranicznych np. na Podlasiu. W zależność od regiony nazywano Radecznicą, lub bardziej znajomo – Zaduszkami. Sam wyraz „dziad” oznaczał po prostu przodka. Była to pora, kiedy dusze przodków powracały do dawnych domostw, nawiedzając swoją rodzinę Bardzo podobne praktyki obrzędowe funkcjonowały powszechnie wśród Słowian i Bałtów, a także w wielu kulturach europejskich, a nawet pozaeuropejskich. W dawnej tradycji słowiańskiej oddawano szacunek przodkom, w zależności od danego regionu od trzech do sześciu razy w ciągu roku. Jednak najważniejsze były obchody na wiosnę i na jesieni, dlatego mówiło się o dziadach wiosennych i jesiennych. Na wiosnę obchodzono je 2 maja, a na jesieni w nocy z 31 października na 1 listopada.
W ramach obrzędów dziadów, należało przybywające dusze przodków odpowiednio ugościć, aby zapewnić sobie ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Przygotowywano specjalną ucztę, która odbywała się w domach lub na cmentarzach, bezpośrednio na grobach zmarłych. Duszę przodków karmiono i pojono między innymi: miodem, kaszą, jajkami, kutią i wódką. Podczas tych uczt świadomie upuszczano potrawy i wylewano napoje na stół, podłogę lub grób, aby dusze zmarłych mogły się tym posilić – to dość charakterystyczne zjawisko zaistniałe wśród wielu zupełnie nie powiązanych ze sobą kultur.
Często powrót w rodzinne strony dziadów wiązał się w wiarę w Domowników – duchy opiekuńcze domów. Dobry demonami stawiali się rodowi przodkowie, którzy w drodze w zaświaty, zatrzymali się w rodzinne strony, aby wspomóc swoich bliskich, w zamian w ramach podziękowań składano im strawę. Podczas obrzędów obowiązywały liczne zakazy dotyczące wykonywania różnych prac i czynności, które mogłyby zakłócić spokój przebywających na ziemi dusz, czy też im zagrozić. Jak wierzono niekiedy dusze dostawały się do domu czy szycia, tkanin lub przędzenia, żeby nie przyszyć lub uwiązać duszy, która nie mogłaby wrócić na „tamten świat”. Zakazywano między innymi – głośnych zachowań przy stole i nagłego wstawania, co mogłoby wystraszyć dusze. Sprzątano ze stołu po wieczerzy, żeby dusze mogły się pożywić. Wylewano wodę po myciu naczyń przez okno, aby nie oblać przebywających w izbie dusz.
Do ochrony przed niechcianymi spotkaniami z nieprzyjaznymi duszami używano też masek tzw. karaboszki. Były wykonane z drewna, które rozstawiano dookoła miejsca sprawowania dziadowych obrzędów, a a także zasłaniano nimi twarze. Tego typu rytualne maski były znane w Opolu czy na Rusi. W pewnych regionach Polski, na przykład na Podhalu w miejscu czyjejś gwałtownej śmierci każdy przechodzący miał obowiązek rzucić gałązkę na stos, który następnie co roku palono.
Bardzo istotną rolę w obrzędach zadusznych odgrywali żebracy, których w różnych rejonach nazywano także dziadami. Nie było to przypadkowa zbieżność, ponieważ w wyobrażeniach ludowych wędrowni Dziadowie – żebracy, byli uważani za łączników pomiędzy światem zmarłych („tamtym światem”) a żywymi. Dlatego zwracano się do nich z prośbą o modlitwy za dusze zmarłych przodków, w zamian ofiarowując jedzenie, niekiedy specjalne pieczywo obrzędowe przygotowywane na tę okazję. Taki zwyczaj był jeszcze praktykowany w latach 30-tych XX wieku. Niekiedy w rożnych regionach przywożono całe wozy chlebów. Niekiedy interpretowano to jako zapłatę za modlitwę w intencji zmarłych.
„Dziady”, które odwiedzały rodzinne domy, częstowano ciepłym posiłkiem. Przy stole nie mogło braknąć miejsca dla każdego z przodków. Jeśli uczta odbywała się w domu zaraz po przyjściu z cmentarza, to wieczorem gospodarz odprawiał zwyczaj. Polegał na trzykrotnym obchodzeniu chaty wraz z bochenkiem chleba. Z kolei gospodyni, która znajdowała się przy oknie wypowiadała takie oto zaklęcia: – Kto idzie? – Sam Bóg – odpowiadał gospodarz. – Co niesie? – Boski dar. Zaraz po tych słowa do izby wchodził gospodarz i razem z domownikami odmawiał modlitwę, a następnie wszyscy zasiadali do stołu. Zdarzało się, że podczas stołu opuszczono łyżkę albo część pokarmu. W dawnych wierzeniach uważano, że to duchy przodków „porwały łyżkę” i nie należy jej podnosić, gdyż chcą się posilić. Jednak jak ktoś sięgała po nią, to musiał na miejsce łyżki zostawić kawałek chleba. Jeszcze przed spoczynkiem, cała rodzina odprawiała tego dnia ostatnią modlitwę za duszę zmarłych przodków. Gospodynie zamiatały izby, słały białe ręczniki, albo obrusy na stołach. Następnie kładły chleb, sól i nóż, aby zmarli odwiedzający w tę noc chałupę nie odeszli głodni.
Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu

Brak komentarzy: