Z cyklu Semper Iuncti
600 na 600 Jubileusz

Sokołów Podlaski BARWY MIASTA odc. 84
Ruscy w szkole, czyli bitwa o dzieci
Ciemnogród i analfabetyzm wśród ludu utrzymywał się już od wieków ciemnych, czyli od średniowiecza i trwał bez końca, a taki Sokołów nie był wyjątkiem, tak było przecież nieomal wszędzie. Stąd wziął się przysłowiowy Kaganek Oświaty, który miał dotrzeć pod każdą strzechę, do każdego domu. Stąd ta Praca u podstaw, stąd upór i determinacja wielu ludzi, którzy zdawali sobie sprawę iż bez naprawy i edukacji nic się nie zmieni na lepsze. Uświadomiło to i pokazało grozę sytuacji, kiedy upadło Powstanie Styczniowe, a okoliczni Unici ulegli brutalnej sile. Rozpoczęła się rusyfikacja, metodyczna i bezpardonowa. To właśnie dopiero wtedy tak właściwie otworzyły się oczy wszystkich. Zaczęła się zatem inna niż dotychczas walka z zaborcą rosyjskim, walka gdzie książki zastąpiły armaty, a ołówki karabiny, gdzie utrzymanie świadomości narodowej stało się najważniejsze. Zaczęła się walka, wielka bitwa o dzieci. Epoka cichych bohaterów od których zależało teraz tak wiele. Być albo nie być. W Sokołowie też walczono po cichu oczywiście, każdego dnia na polu szkolnym i oświatowym i głównie w domu, rodzinie i pośród znajomych, sąsiadów i przyjaciół. Ważnym ośrodkiem tej walki i podporą stał się kościół katolicki, ale nie tylko. W naszym miasteczku szkółki prowadzono "od zawsze" i od zawsze były one przyporządkowane wyznaniowo, czyli w sumie było ich trzy. Katolicy mieli swoją przy kościele parafialnym, Unici swoją przy cerkwi, a Żydzi swoją. Trzeba zaznaczyć, że były to szkółki a nie szkoły, a ich poziom był tragicznie niski. Coś drgnęło za czasów Komisji Edukacji Narodowej u schyłku I Rzeczpospolitej, ale po upadku państwa wróciło do punku wyjścia a wręcz czasem cofnęło się jeszcze bardziej. Królował analfabetyzm wśród zwykłych ludzi. Lukę tą postanowił wykorzystać zaborca szczególnie poważnie do tego podchodząc w l. 1873 - 1885 wtedy powiało prawdziwą grozą. Nie do końca zdawano sobie z tego sprawę w Sokołowie, gdyż mieszczanie niechcący pomogli w tym już w 1865 r. którzy w światłych celach poprosili władze o zamianę dotychczasowej szkółki unickiej, na szkołę główną miejską ufni w manifesty i deklaracje rządowe. I początkowo tak było, cóż z perspektywy czasu łatwo powiedzieć że innych rozwiązań wtedy raczej nie było wiele, a coś trzeba było robić by walczyć z ciemnogrodem i analfabetyzmem. Szkoła ta nie była niczym wielkim należała do kategorii jedno - dwu klasowych. Cóż w niej można było się nauczyć odpowiedzcie sobie sami. Dodajmy jeszcze, że chłopcy mieli uczyć się dwa lata, dziewczynkom miał wystarczyć tylko rok. Czyli co bystrzejsze jakieś czy jak? Oj takie czasy mieliśmy, właśnie takie. Zamysł powstania szkoły był dobry mimo to i organizacja też niezła bowiem w jej utrzymaniu miał finansowo pomagać każdy nawet parafia katolicka w Sokołowie ale środki były śmieszne, starczały jedynie na utrzymanie nauczyciela i lokalu, klasy podzielone na męską i żeńską. To tą szkółkę wkrótce przejął nauczyciel rosyjski zaprowadzając ład i porządek oraz wdrażając program rusyfikacji czego zupełnie już nie ukrywano na pocz. XX w. By temu przeciwdziałać rodzice zmuszeni zostali do dodatkowego "dokształcania" pociech w pieleszach domowych i korzystać z wiedzy zaufanych i zaprzyjaźnionych osób. Znamy takie konspiracyjne nauczanie doprowadzone do perfekcji z czasów późniejszych przecież ale w takim mini wydaniu występowało przecież już wcześniej. Dom uzupełniał braki. Walka o dzieci trwała i nic w tej kwestii nie zmienił ukaz carski tolerancyjny z 1905 r. dopiero wycofanie się Rosjan z Polski w 1915 r. niemiecka tolerancja w tej sprawie otworzyła polskość w oświacie. Zadziwiające nieprawdaż? Po tym co robili wcześniej i później u siebie. Cóż niezbadane są wyroki Opatrzności a historia bynajmniej prostymi ścieżkami nie chadza. A w Sokołowie co? W Sokołowie w 1915 r. ksiądz Mazurkiewicz aktywował pierwsze w dziejach naszego miasta tzw. progimnazjum. Tak proszę państwa to był początek późniejszego Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza.
Foto/Tekst Ewa K. Skarżyńska i Dariusz M. Kosieradzki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz