Wojna to czas, który rodzi bardzo kuriozalne wydarzenia.
20 sierpnia 1941 roku w Białej Cerkwi na Ukrainie podpułkownik Abwehry, działacz antyhitlerowski Helmuth Groscurth (zdjęcie) podjął się nieudanej niestety próby uratowania od śmierci 90 żydowskich dzieci i niemowląt uwięzionych przez ukraińskich milicjantów na usługach Einsatzgruppen.
Ale po kolei.
16 lipca 1941 roku do Białej Cerkwi wkroczyły oddziały Wermachtu oraz SS. Zadaniem tych jednostek było wymordowanie wszystkich Żydów, komunistów, a także innych ludzi, którzy mogli być zagrożeniem dla nazizmu. W skład oddziałów SS wchodziła grupa pod nazwą Teilkomando, w której służyli ukraińscy kolaboranci. Ludzie ci bardzo skutecznie realizowali swoje zadania, ponieważ w niespełna miesiąc od wkroczenia do miasta udało się im wymordować prawie całą jego żydowską ludność.
20 sierpnia 1941 roku w jednym z budynków na skraju miasta (prawdopodobnie była to jakaś szopa), właśnie Ukraińcy, działając bez porozumienia z dowództwem niemieckim, które nakazało oszczędzić dzieci uwięzili 90 małych Żydów, z których NAJSTARSZY miał 7 lat! Dzieci ten przygotowano do egzekucji, którą zaplanowano na 22 sierpnia 1941 roku.
Los chciał, że obok wspomnianej szopy przechodzili żołnierze Wermachtu, którzy usłyszeli płacz dzieci. Żołnierze poinformowali o tym dwóch kapelanów wojskowych, którzy sami postanowili dostać się do budynku.
Oto relacja jednego z nich:
" Dzieci siedziały lub leżały na podłodze pokrytej fekaliami. Większość dzieci, z których część była półnaga, obsiadały muchy . Kilkoro starszych dzieci (…) zdrapywało tynk ze ścian i jadło go (…) Panował straszny smród. Mniejsze dzieci, zwłaszcza te kilkumiesięczne, cały czas płakały".
Kapelani powiadomili o tym natychmiast wspomnianego tu szefa sztabu Helmutha Groscurtha, który udał się na miejsce, gdzie od jednego z Ukraińców dowiedział się o planowanej na nich zbrodni. Doszło wtedy do bardzo kuriozalnej sytuacji, w której to SS- mani na jego rozkaz próbowali zabrać żydowskie dzieci z tego miejsca. Podali im też wodę i jedzenie. Groscurth sporządził raport o całej tej sytuacji, który wysłał do dowództwa 6 Armii. Było to wielkim błędem, ponieważ dowiedziawszy się o jego działaniu feldmarszałek Walter von Reichenau zatwierdził sporządzony na specjalnej konferencji 21 sierpnia 1941 roku rozkaz o rozstrzelaniu dzieci. Rozkaz ten był wynikiem ostrej dyskusji pomiędzy lokalnym dowódcą SS Paulem Hafnerem, który był przeciwny mordowaniu, a jego bezpośrednim przełożonym SS- Standartenführerem
Paulem Blobelem. Groscurth nie mógł pogodzić się z tym faktem.
Interwencja w obronie żydowskich sierot skończyła się dla Groscurtha reprymendą od samego feldmarszałka von Reichenaua. Dowódcę 6. Armii dotknął w szczególności fragment raportu Groscurtha, w którym podpułkownik porównał działania SS do metod sowieckich . Feldmarszałek określił tę opinię jako: "wysoce niesłuszną, niewłaściwą i świadczącą o wyjątkowej impertynencji". Von Reichenau postarał się również, aby Groscurth przeczytał to oświadczenie, każąc mu je podpisać. Do głębi oburzony podpułkownik napisał później w liście do żony: "Nie możemy i nie powinniśmy wygrać tej wojny"
Boguś
20 sierpnia 1941 roku w Białej Cerkwi na Ukrainie podpułkownik Abwehry, działacz antyhitlerowski Helmuth Groscurth (zdjęcie) podjął się nieudanej niestety próby uratowania od śmierci 90 żydowskich dzieci i niemowląt uwięzionych przez ukraińskich milicjantów na usługach Einsatzgruppen.
Ale po kolei.
16 lipca 1941 roku do Białej Cerkwi wkroczyły oddziały Wermachtu oraz SS. Zadaniem tych jednostek było wymordowanie wszystkich Żydów, komunistów, a także innych ludzi, którzy mogli być zagrożeniem dla nazizmu. W skład oddziałów SS wchodziła grupa pod nazwą Teilkomando, w której służyli ukraińscy kolaboranci. Ludzie ci bardzo skutecznie realizowali swoje zadania, ponieważ w niespełna miesiąc od wkroczenia do miasta udało się im wymordować prawie całą jego żydowską ludność.
20 sierpnia 1941 roku w jednym z budynków na skraju miasta (prawdopodobnie była to jakaś szopa), właśnie Ukraińcy, działając bez porozumienia z dowództwem niemieckim, które nakazało oszczędzić dzieci uwięzili 90 małych Żydów, z których NAJSTARSZY miał 7 lat! Dzieci ten przygotowano do egzekucji, którą zaplanowano na 22 sierpnia 1941 roku.
Los chciał, że obok wspomnianej szopy przechodzili żołnierze Wermachtu, którzy usłyszeli płacz dzieci. Żołnierze poinformowali o tym dwóch kapelanów wojskowych, którzy sami postanowili dostać się do budynku.
Oto relacja jednego z nich:
" Dzieci siedziały lub leżały na podłodze pokrytej fekaliami. Większość dzieci, z których część była półnaga, obsiadały muchy . Kilkoro starszych dzieci (…) zdrapywało tynk ze ścian i jadło go (…) Panował straszny smród. Mniejsze dzieci, zwłaszcza te kilkumiesięczne, cały czas płakały".
Kapelani powiadomili o tym natychmiast wspomnianego tu szefa sztabu Helmutha Groscurtha, który udał się na miejsce, gdzie od jednego z Ukraińców dowiedział się o planowanej na nich zbrodni. Doszło wtedy do bardzo kuriozalnej sytuacji, w której to SS- mani na jego rozkaz próbowali zabrać żydowskie dzieci z tego miejsca. Podali im też wodę i jedzenie. Groscurth sporządził raport o całej tej sytuacji, który wysłał do dowództwa 6 Armii. Było to wielkim błędem, ponieważ dowiedziawszy się o jego działaniu feldmarszałek Walter von Reichenau zatwierdził sporządzony na specjalnej konferencji 21 sierpnia 1941 roku rozkaz o rozstrzelaniu dzieci. Rozkaz ten był wynikiem ostrej dyskusji pomiędzy lokalnym dowódcą SS Paulem Hafnerem, który był przeciwny mordowaniu, a jego bezpośrednim przełożonym SS- Standartenführerem
Paulem Blobelem. Groscurth nie mógł pogodzić się z tym faktem.
Interwencja w obronie żydowskich sierot skończyła się dla Groscurtha reprymendą od samego feldmarszałka von Reichenaua. Dowódcę 6. Armii dotknął w szczególności fragment raportu Groscurtha, w którym podpułkownik porównał działania SS do metod sowieckich . Feldmarszałek określił tę opinię jako: "wysoce niesłuszną, niewłaściwą i świadczącą o wyjątkowej impertynencji". Von Reichenau postarał się również, aby Groscurth przeczytał to oświadczenie, każąc mu je podpisać. Do głębi oburzony podpułkownik napisał później w liście do żony: "Nie możemy i nie powinniśmy wygrać tej wojny"
Boguś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz