Na stoku cytadeli poniósł śmierć okrutną...
Nie ginie, kto za wiarę i wolność umiera;
A jednak grób zarasta pamięć się zaciera,
Ledwie dla własnych potrzeb wystarcza uczucie,
Przestano cześć oddawać żałobnym pamiątkom -
I brakło chleba twoim sierocym dziewczątkom,
Traugucie!
Poskarżę się przed tobą, coś trwał do ostatka:
Upada Polska - z winy nie dzikich Moskali,
Nie chytrych Niemców... na własne dzieci się żali
Ta matka.
Bluźnią jej, urągają, a w każdym bluźmercu
Już jest zatrute ziarno, co w zdradę kiełkuje;
Okropne idą czasy, okropne... och, czuję,
Tu w sercu!
Dokończą pieśń przedzgonną ostatnie łabędzie -
I ścichnie na wiek cały. Powiedz, ta ich Polska,
Ona ewangeliczna, ona apostolska,
Czy będzie?
On rzekł: Jeżeli z wiernych trzech tylko zostanie,
Tylko trzech napełnionych dawnym ideałem,
To Polska z tych trzech wyjdzie, oblecze się ciałem,
I będzie!
- A jeżeli nie znajdzie i trzech, co się stanie?
On rzekł: To duchy zmarłych jeszcze raz powtórzą
Przebyte już żywota i Polskę wysłużą,
I będzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz