Sytuacja się powoli klaruje.
"Obóz demokratyczny", zgodnie z przewidywaniami - przynajmniej moimi - okazał się zupełnie i beznadziejnie zapętlony w powinności i długi wdzięczności wobec państwa i biznesu niemieckiego. Ma obecnie zerowe pole manewru.
Liderzy tego obozu dobrze wiedzą, że uderzając w jądrówkę, Orlen, CPK, Świnoujście oraz nachalnie promując interesy niemieckich firm, długofalowo szkodzą sobie nawet u własnego elektoratu, ale nie mogą nic w tej sprawie zrobić.
Więcej: nie pozwolono im zwlekać nawet minuty i ruszyli z całą akcją jeszcze przed objęciem władzy. Nota bene, w tym kontekście staje się zrozumiała skrajna i agresywna nerwowość niemieckich mediów związana z powierzeniem misji tworzenia rządu PMM, co powoduje, że Tusk obejmie władzę 2 tygodnie później, niż Niemcy zakładali - niemiecka prasa napisała przez 6 tygodni ponad 20 wściekłych artykułów na ten właśnie temat.
W świetle powyższego szacuję, że szanse "obozu demokratycznego" na wygranie wyborów za 4 lata są bliskie zeru. I to mimo słabości medialnej PiS i braku jakichkolwiek widoków na poprawę tej sytuacji.
Przez 4 lata kontunuowania obecnej polityki wizerunek "demokratów" ulegnie totalnej destrukcji, podobnej do tego, co miało miejsce w 2015, kiedy to PiS wygrał podwójne wybory nie za pomocą własnej siły, ale przez słabość oponentów. Oczywiście nie ma co liczyć na szybkie zmiany w tym zakresie, ale 4 lata wystarczą na załatwienie sprawy.
Na pytanie, czy obecny układ ma szansę przetrwać całe 4 lata, nie potrafię obecnie odpowiedzieć, ale zauważam, że Kosiniak-Kamysz już się pomału dystansuje od najbardziej agresywnych pomysłów KO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz