1 grudnia 1947 r. w restauracji w Zabrzegu pod Czechowicami, miejscowy milicjant Rudolf Dadak zastrzelił Henryka Flamego „Bartka”, dowódcę oddziałów partyzanckich VII Okręgu Śląsko-Cieszyńskiego NSZ. Za swoją zbrodnię funkcjonariusz MO nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
Henryk Flame „Bartek”, „Grot” urodził się 15 stycznia 1918 r. w miasteczku Frysztat na Zaolziu, leżącym w granicach Austro-Węgier. Rok później rodzina Henryka przeniosła się do Czechowic. Tutaj chodził do gimnazjum, a następnie rozpoczął naukę w Szkole Przemysłowej w Bielsku. Przed wrześniem 1939 r. ukończył w szkołę pilotażu w Grudziądzu.
Podczas wojny obronnej jako pilot 123 Eskadry Myśliwskiej, przydzielonej do Brygady Pościgowej, strzegł nieba nad Warszawą. 1 września 1939 r. w okolicach Zakroczymia doszło do pierwszej bitwy powietrznej II wojny światowej, w wyniku której maszyna „Bartka” została zestrzelona. Od tego momentu znajdował się w dyspozycji prezydenta Warszawy- Stefana Starzyńskiego.
Po internowaniu na Węgrzech i pomocy rodziny w uwolnieniu z niemieckiego obozu powrócił do Czechowic, gdzie podjął pracę jako maszynista. Założył organizację HAK (Harcerska Armia Krajowa) podległą AK, która zajmowała się wywiadem i sabotażem. W związku z powołaniem do armii niemieckiej jesienią 1943 r. oraz wobec zagrożenia dekonspiracją i aresztowaniem, Henryk Flame wraz z podkomendnymi uciekł do lasu, gdzie zorganizował samodzielny oddział partyzancki operujący w podbeskidzkich lasach. W październiku 1944 r. został zaprzysiężony jako żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych.
W lutym 1945 r., po zajęciu Czechowic przez Sowietów, na polecenie dowództwa NSZ ujawnił się i został komendantem miejscowego komisariatu MO, który obsadził swoimi ludźmi. Po niespełna 3 miesiącach, zagrożony zatrzymaniem przez aparat bezpieczeństwa, uciekł ze swoimi ludźmi w pobliskie lasy. Rozpoczął odtwarzanie oddziałów partyzanckich VII Okręgu Śląsko-Cieszyńskiego NSZ.
W latach 1945-1947 stał na czele największego zgrupowania niepodległościowego na Śląsku Cieszyńskim, którego liczebność w szczytowym okresie wynosiła ponad 300 dobrze uzbrojonych i umundurowanych żołnierzy. Według różnych źródeł żołnierze „Bartka” stoczyli ponad 240 walk i potyczek, a najsłynniejsza akcją było zajęcie 3 maja 1946 r. miejscowości Wisła. Po zdobyciu miasta odziały NSZ odbyły uroczystą defiladę w pełnym umundurowaniu, a stacjonujące w pobliżu odziały wojska i UB pozostały w koszarach. Akcja ta rozzłościła samego Bieruta.
Zlikwidowanie „bartkowców” stało się priorytetem dla resortu bezpieczeństwa. Okazało się to możliwe do przeprowadzenia po zdradzie Kazimierza Zaborskiego „Łamigłowy”, który latem 1945 r. stał na czele VII Śląskiego Okręgu Narodowych Sił Zbrojnych. Oprócz dostarczania istotnych informacji o żołnierzach podziemia miał tworzyć prowokacyjną formację pod nazwą Śląskie Siły Zbrojne.
W wyniku operacji „Lawina” nadzorowanej przez gen. Romkowskiego, od lipca 1946 r. w oddziale działali agenci bezpieki. Kapitan „Lawina” przy pomocy młodszego referenta MBP Czesława Krupowiesa, podając się za przedstawicieli sztabu Obszaru Zachodniego NSZ przekonał łącznika i samego „Bartka”, że jest w stanie zorganizować przerzut części zgrupowania na zachód. „Lawina” - w rzeczywistości Henryk Wendrowski - był pracownikiem UB, byłym żołnierzem AK z Podlasia, który przeszedł na stronę komunistów i rozpoczął karierę agenta od wstąpienia do radzieckiego Smierszu.
Pomimo wątpliwości i ostrzeżenia od dowódcy jednego ze zgrupowań we wrześniu 1946 r. w trzech transportach wywieziono i zamordowano w majątku Scharfenberg pod Malerzowicami Wielkimi, w okolicach miejscowości Stary Grodków i Barut ponad 100 partyzantów. Nad ranem do zniszczonego pałacu w którym przebywali wrzucono granty. Niektórzy leśni mimo oszołomienia podjęli walkę i najprawdopodobniej zabili 2 funkcjonariuszy UB. Reszta został rozebrana do naga i mordowana strzałem w tył głowy. Przy kolejnych dwóch transportach: pod Starym Grodkowem oraz w okolicach miejscowości Barut koło Strzelec Opolskich bezpieka zaminowała budynki w których umieszczono partyzantów na spoczynek i wysadziła je w powietrze.
Ostatni, czwarty transport został wstrzymany. Do kapitana Flamego najprawdopodobniej dotarł jedyny ocalały z masakry żołnierz, który opowiedział niedowierzającemu dowódcy o całej tragedii.
Po ogłoszeniu przez komunistów amnestii, nie widząc możliwości dalszego oporu, „Bartek" ujawnił się w marcu 1947 r. w Cieszynie. Po kilku miesiącach zdołał ustalić, jak straszliwy los spotkał jego podkomendnych i szukał miejsca ich pochówku.
1 marca 2017 r. w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych prezydent RP Andrzej Duda nadał pośmiertnie Henrykowi Flame Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski oraz awans na stopień majora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz