27 lat mija od wydarzeń w Słupsku.
10 stycznia 1998 13-letni Przemek Czaja wracał z kibicami z meczu koszykówki pomiędzy Czarnymi Słupsk a AZS Zagaz Koszalin.
Gdy weszli na czerwonym na przejście dla pieszych, policjant Dariusz Woźniak z pobliskiego radiowozu w pogoni za uciekającymi kibicami, dorwał Przemka i kilkakrotnie uderzył go pałką w głowę i szyję. Bił go nawet wtedy, gdy upadł na ziemię. Przemek, w wyniku wylewu, po parunastu minutach zmarł ( miał przerwaną tętnicę szyjną: “Krew poszła z uszu, nosa, z ust”).
Woźniak z kolegą odmówili wezwania karetki
W czasie kilkudniowych zamieszek w Słupsku płonęły barykady, leciały kamienie i butelki z benzyną, 22 radiowozy zostały zdemolowane, a policja używała gazu łzawiącego. Tłum skandował: “Śmierć za śmierć” i „MO – Gestapo”. Policja wydała oświadczenie, że Przemek uciekając przed funkcjonariuszami wpadł na słup trakcji trolejbusowej i to rozjuszyło tłum.
W 2001 sąd skazał Woźniaka na 8 lat pozbawienia wolności, wyszedł po 4.
“On wtedy pierwszy raz sam poszedł na mecz. Bardzo lubił koszykówkę, czasami mówił: "wiesz mamo, zostanę koszykarzem", choć taki szczuplutki był, nieduży. Interesował się tym sportem. Mecze oglądał w telewizji, kilka razy kibicował z trybun razem ze starszymi braćmi. Bardzo chciał zobaczyć ten mecz. Nie chciałam go puścić samego, a synowie nie mogli mu towarzyszyć. A on tak prosił, "mamusiu pójdę". Sam uzbierał pieniądze na bilet, był z tego bardzo dumny. Zgodziłam się. Poszedł taki zadowolony, uradowany. I już nie wrócił”
Woźniak nigdy za to nie przeprosił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz