Byli wojownikami, ale także śpiewakami, poetami, tancerzami i pobożnymi wyznawcami.
Prawosławie kształtowało życie.
Tańczyli w szerokich kręgach, dudniąc butami i mając skrzyżowane ramiona.
Śpiewali pieśni o wygnaniu, chwale i śmierci.
Ich duch składał się z wiary i ognia.
Sułtan osmański zażądał kiedyś poddania się Kozaków zaporoskich.
W odpowiedzi napisali list tak wulgarny i szyderczy, że stał się legendą.
Obrażali jego brodę, jego matkę, jego bogów.
Wers po wersie, kończąc na słynnym„Pierdol się.”
Przypieczętowali to śmiechem.
I odjechał wolno.
Po 1917 r. bolszewicy widzieli w Kozakach nie patriotów, lecz zagrożenie.
Ich ziemie zostały zajęte.
Ich oficerowie zastrzeleni.
Ich kultura zakazana.
Całe wsie zostały spalone.
To nie była zwykła porażka, to była eksterminacja.
Nazwali to „dekozakizacją”.
Prawie się udało.
Podczas II wojny światowej Kozacy byli podzieleni.
Wielu z nich nadal służyło w Armii Czerwonej, lojalnie wobec ZSRR, mimo egzekucji, zesłań i utraty ojczyzny.
Radzieccy wykorzystywali ich do najbardziej brudnych i okrutnych działań.
Inni nie potrafili wybaczyć.
Część stanęła po stronie nazistów, mając nadzieję, że uda im się zniszczyć reżim, który próbował ich wymazać.
Niemcy wykorzystywali ich do najbardziej brudnych i okrutnych działań.
Stalin im wybaczył i wskrzesił kawalerię kozacką.
Znów ruszyły jednostki takie jak 4 Don, 5 Kubań i 6 Terek.
Przemierzali bagna, przekraczali rzeki konno i atakowali tyły wroga.
Jeźdźcy powrócili, działając pod rozkazami państwa, które kiedyś ich zmiażdżyło.
Kozacy nigdy nie zniknęli.
We współczesnej Rosji grupy kozackie mają oficjalny status „zarejestrowanych stowarzyszeń”.
Biorą udział w patrolach granicznych, paradach, szkołach kadetów, a nawet tłumieniu zamieszek.
Niektórzy noszą stare mundury.
Inni trenują jak siły specjalne.
Kozacy kształtowali granice imperiów przez ponad 400 lat.
Byli wojownikami, osadnikami, rebeliantami i strażnikami granicznymi.
Obalani i faworyzowani.
Karani i nagradzani.
Przeżyli carów, rewolucje i czystki.
I choć ich świat się skończył, ich dziedzictwo nadal trwa.
I taka refleksja na koniec:
Jeśli ktoś z Was nazwie Kozaka Ukraińcem, lepiej by zawczasu dowiedział się, gdzie w okolicy jest dobry chirurg szczękowy.
Bo uderzy.
Szybko i niespodziewanie.
A co najważniejsze - bardzo mocno.
Kozak to wolny człowiek.
Kozak to... Kozak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz