Koronacje, królewskie wjazdy do miast czy otwarcia parlamentu miały kluczowe znaczenie budowaniu wizerunku monarchii wśród własnych poddanych i za granicą. Organizując podobne uroczystości, nie liczono się zatem z kosztami. Ich znaczenie rozumieli władcy, dworzanie, szlachta i mieszczanie.
Bardzo ważna była także oprawa ideowa uroczystości. Chodziło o przedstawienie potęgi państwa i siły jego rozwiązań ustrojowych. W przypadku Rzeczypospolitej było to niezwykle istotne i wiązało się z ciągłym podkreślaniem roli politycznej senatu i szlachty obok zajmującego centralne miejsce monarchy.
Ważny udział przy tego typu okazjach przypadał urzędnikom państwowym, zwłaszcza marszałkom, kanclerzom i hetmanom oraz chorążym i miecznikom. To oni kierowali przebiegiem wydarzeń oraz dzierżyli oznaki władzy. W czasie bezkrólewia, kiedy brakowało monarchy, nie przestawali oni pełnić swoich funkcji, które utożsamiano z Rzecząpospolitą jako państwem i wspólnotą. Za pomocą przestrzeni, ubioru, gestów i języka tworzyli ciąg komunikatów zrozumiałych dla „aktorów” i „widzów” uroczystości.
Uroczyste wjazdy
Jedną z popularniejszych ówcześnie uroczystości był wjazd (entry, entrée rolennelle, feierlichen Einzug). Obejmował on szerokie spektrum wydarzeń, do których zaliczały się wjazdy koronacyjne, weselne, triumfalne (wojenne), sejmowe, poselskie lub związane z pogrzebem monarchy czy możnego. W XV i XVI wieku odbywali je chociażby cesarze niemieccy. Wówczas po raz pierwszy zaczęto na drodze przemarszu wznosić nietrwałe rzeźby i łuki wykonywane na specjalnie zamówienie u słynnych rzeźbiarzy, np. Leonarda da Vinci. W 1536 roku, gdy cesarz Karol V miał wjechać do Mediolanu, na jego cześć wybudowano tymczasową bramę triumfalną przyozdobioną malowidłami.
Ten sposób manifestowania władzy szybko znalazł uznanie we Francji na dworze Walezjuszów, a stamtąd trafił do Polski, gdzie nastąpiło jego połączenie ze wspaniałością polskich orszaków, pełnych bogatych strojów, zdobionych broni i pięknych wierzchowców. Świadkami tego rodzaju oprawy byli polscy posłowie wysłani po króla Henryka w 1573 roku. We Francji powitały uch dekoracje i bramy z posągami muz, herbami Francji i Polski oraz personifikacją Polonii. Konstrukcje te były ozdobne, znajdowały się na nich podobizny francuskiej rodziny królewskiej oraz inskrypcje łacińskie sławiące obydwa narody. Pod wpływem tych doświadczeń oprawa kolejnych wjazdów polskich władców i magnatów została wzbogacona nowe elementy.
Na elekcję
Niezwykle barwne i widowiskowe były wjazdy senatorów na sejmy elekcyjne. Stanowiły dla nich manifestację pozycji społecznej oraz politycznej. W każdym bezkrólewiu orszaki magnatów były bardzo liczne i składały się nie tylko ze sług i rękodajnej szlachty (klientów), ale często również z wojska. Bardzo ciekawa pod tym względem była elekcja w 1587 roku. Jednym z pierwszych senatorów przybyłych na sejm był prymas Stanisław Karnkowski, który zawitał w Warszawie wraz ze świtą liczącą „około 500 koni pięknie sposobionych”.
Kanclerz i hetman wielki koronny Jan Zamoyski zjawił się nazajutrz po inauguracyjnej mszy świętej „nie z pocztem, ale z wojskiem” i odbył efektowny, choć w deszczu, przejazd przez Warszawę. Wojsko hetmańskie prowadziło dwudziestu pancernych ubranych w skóry lamparcie i stu hajduków w czarnych strojach na znak żałoby po zmarłym Stefanie Batorym. Za nimi postępowało 1000 piechurów i 800 husarzy, a także działa z amunicją i zaciężni Niemcy w sile 1000 koni. Kanclerz zamykał orszak w otoczeniu 300-osobowego pocztu i 600 konnych strzelców.
Zastęp był tak liczny, że „tylko roty drugie przez miasto przejechały, bo się zmieścić nie mogły”, a reszta wojska, którego miało być około 6000 ludzi, obeszła miasto wokół, aby w końcu dotrzeć na pole elekcyjne. Zamoyski po przywitaniu się z królową Anną Jagiellonką złożył półgodzinną wizytę legatowi papieskiemu, po czym „ruszył się do stanowiska swego, które ma niedaleko Koła, że żaden bliżej nie leży i nieopodal od miejsca rady założył obóz, okopał się wałem i szańcem”. Kanclerz ustawił następnie armaty i skierował je w stronę obozu swoich przeciwników politycznych – Zborowskich.
Inni magnaci także przyprowadzili wojska, m.in. Ostrogscy, a chociaż wojewoda poznański Stanisław Górka przywiódł ze sobą 3000 cudzoziemskiej piechoty, to i tak nie mógł się „zrównać z Panem Kanclerzem”.
Na koronację
Kilka miesięcy później spektakularny wjazd do Krakowa na koronację odbył król elekt, królewicz szwedzki i Wielki Książę Finlandii Zygmunt Waza. Za oprawę wydarzenia odpowiadał nie kto inny jak sam Zamoyski, który potrafił nadać uroczystości spójny przekaz ideowy. Z jego także rozkazu na wysokości Kazimierza przerzucono przez Wisłę most pontonowy wzorowany na rozwiązaniach paryskich.
9 grudnia 1587 roku Zygmunt nadciągnął pod Kraków z Wieliczki w otoczeniu senatorów, w tym przyszłego koronotora, czyli prymasa, oraz pocztów zbrojnych. Na błoniach wiślanych poniżej Kazimierza „wyjechano naprzeciwko Królowi Jego Mci panów, cokolwiek tu było, z poczty swemi ochędożnemi. Przyjęcie Zygmunta było wspaniałe. Oddano mu przy tym trofea świeżo na Maxymiljanie zdobyte, wystawiono różne łuki tryumfalne z różnemi napisami i emblematami”.
Wraz z elektem do miasta wkraczała jazda, za nią gwardia królewska złożona z 300 Szkotów, 100 rajtarów i 60 halabardników. W dalszej kolejności szła szlachta szwedzka, chorągwie wystawione przez sejmiki i poczty prywatne. Elekt, minąwszy Kleparz i Stradom, przejechał na koniu przez bramę Grodzką pod mury miejskie. Przy sobie miał nagi miecz z napisem: „pro iure et populo” („dla prawa i ludu”). Na polach przyległych do Kleparza ustawiono w szyk paradny 7000 żołnierzy oraz przedstawiono Wazie rotmistrzów poszczególnych jednostek.
Obok stosu broni i sztandarów zdobytych na wojskach rywala do korony, Maksymiliana Habsburga, widniał napis: „Zygmuntowi III polskiemu z wyboru a dziedzicznemu Szwecji królowi. Że w jego imieniu Maksymiliana arcyksiążęcia austriackiego wojsko z wielką swą klęską zwyciężone i z utratą dział porażone zostało hetman i żołnierze, co dostojeństwa korony i wolności ojczystej bronili […] ten łup wojenny w hołdzie złożyli”. Na drodze wjazdu wisiały flagi białe i czerwone oraz ruchomy orzeł trzymający w szponach snopek – herbowy symbol dynastii Wazów. Poza tym na trasie orszaku wisiały portrety poprzednich władców Polski, co miało podkreślić ciągłość władzy w Rzeczypospolitej.
Króla witano przemowami zgodnie z hierarchią. Pierwszy wypowiedział się biskup kamieniecki w imieniu senatu, później posłowie ziemscy, dalej przedstawiciele wojska, a następnie reprezentanci władz miasta oraz Akademii Krakowskiej. Przy królu cały czas stał marszałek koronny z laską marszałkowską w ręku. W ten sposób dokonało się uzewnętrznienie prawa przybywającego władcy do roztoczenia swojej zwierzchności nad przyjmującymi go ludźmi. Społeczność witająca elekta (senat, posłowie i mieszczanie) wyraziła gotowość poddania się majestatowi władcy.
Z okazji triumfu
Wydarzenia związane z przyjazdem hetmana Stanisława Żółkiewskiego do Warszawy na sejm w 1611 roku zajmują szczególne miejsce w polskiej historii. Po rozbiciu wojsk moskiewsko-szwedzkich pod Kłuszynem hetman zajął Moskwę, po czym pojmał carską rodzinę Szujskich i wywiózł ich do Rzeczypospolitej. Stąd wjazd Żółkiewskiego do stolicy był nie tylko rzeczywistą manifestacją potęgi, ale także symbolicznym zwycięstwem nad odwiecznym wrogiem – Moskwą.
Scenariusz korowodu tylko z pozoru nawiązywał do antycznego tryumfu wodza, zwycięzca postępował bowiem przed pokonanymi, co było sprzeczne z rzymskimi zasadami, podobnie jak odzianie jeńców w piękne stroje. Za ten zabieg odpowiadał król, który podkreślał w ten sposób własne zasługi, położone jednak nie w bitwie, lecz w czasie oblężenia Smoleńska. Oddajmy głos świadkowi wydarzenia:
hetman, ukazując afekt prac i trudów wielkich Króla J.M. wzięciem Smoleńska i miasta stołecznego Moskwy, wskazywał na osoby te przed Królem stojące, cara wielkiego moskiewskiego, owych carów wielkich moskiewskich przed laty Koronie, królom polskim, panom sąsiednim, aż i samemu cesarzowi tureckiemu mocą, siłą potężną, z nikim nieporównaną, prawie wszystkiemu światu strasznych i groźnego następnika.
Po odbyciu wjazdu do miasta w obecności licznych wojsk koronnych i gwardii królewskiej Szujscy złożyli królowi pokłon: bili głowami o ziemię, całowali ją i prosili władcę o litość. Ostatni z wymienionych gestów był faktycznym pokajaniem się i okazaniem monarsze najwyższego szacunku, wyrażonego w postawie błagalnika.
Pięćdziesiąt lat później podobny wjazd do Warszawy z jeńcami moskiewskimi odbył w 1661 roku Stefan Czarniecki po szczęśliwej dla strony polsko-litewskiej bitwie pod Połonką. Wydarzeniu temu miała towarzyszyć nietypowa sytuacja, oto bowiem: „dwaj orłowie, co nie wiedzieć skąd przylecieli i pobujawszy się z kwadrans nad Zamkiem i nad Wisłą między Pragą a Warszawą, potem oba od góry zamkowej rozdzieliwszy się, polecił jeden prosto przez Skaryszew na wschód słońca, a drugi ku Białołęce na północy”. O tym wymownym i symbolicznym zdarzeniu donosiła z całą powagą ówczesna gazeta „Merkuriusz Polski”.
Z okazji zaślubin
Dwa wesela Zygmunta III – z Anną Habsburżanką w 1592 roku i Konstancją Habsburżanką 13 lat później – stanowiły apogeum wystawności, jakiej świadkiem był Kraków w epoce nowożytnej. Po podpisaniu przez polskich posłów odpowiednich dokumentów matrymonialnych program uroczystości obejmował: 1. ślub per procura i ceremonię w kraju panny młodej; 2. podróż panny młodej i witanie jej po drodze przez wysłanników króla i mijane miasta; 3. odpoczynek przed wjazdem do Krakowa w pobliskich Balicach; 4. powitalne spotkanie z małżonkiem w otoczeniu dostojników państwowych; 5. koronację królowej; 6. bankiet weselny i uczty; 7. odprowadzenie małżonków do łożnicy; 8. dalsze zabawy i bale.
Wiemy, że w 1592 roku z okazji wjazdu Anny Austriaczki mieszczanie krakowscy ozdobili swoje domy suknem, a w samym mieście wzniesiono kilka bram. Pierwsza z nich znajdowała się na Kazimierzu i miała aż trzy portyki oraz ośmiorzędową kolumnadę z wkomponowanymi herbami Austrii, Wazów i Jagiellonów. Dzięki temu zabiegowi przyszła królowa symbolicznie przechodziła ze swojej rodziny do familii męża. Za Bramą Floriańską prowadzącą na rynek ustawiono kolejną bramę, z pięknymi malowidłami. Od strony ulicy witał Annę polski Orzeł Biały, od strony rynku zaś litewska Pogoń. Trzecią bramę ustawiono u początku ulicy Grodzkiej, gdzie stała orkiestra grająca muzykę na żywo. W takiej oprawie królowa zmierzała do katedry wawelskiej.
W 1605 roku siostra Anny wjeżdżała do Krakowa w podobny sposób, lecz wówczas na bramach okolicznościowych umieszczono już inskrypcje sławiące sukcesy militarne Zygmunta III w Inflantach (Kircholm) oraz Zygmunta Augusta. Mogłoby się wydawać, że był to dziwny zabieg, jednak nic bardziej mylnego. Waza był krytykowany przez opozycję za ślub z siostrą zmarłej żony i atakowany przez to w licznych paszkwilach. Dlatego przypomniano, że wuj obecnego monarchy postąpił podobnie, żeniąc się z dwiema Habsburżankami, co nikogo nie oburzało. W ten sposób zbijano argumenty przeciwników króla.
W 1605 roku na drodze wjazdu Konstancji w Krakowie znalazły się dwie pochylone ku sobie korony Wazów i Habsburgów otoczone herbami podległych im krain. Rzeczpospolitą reprezentowały także symbole poszczególnych województw Korony i Litwy. Król zadbał również o nawiązanie do antyku poprzez wyeksponowanie mitu greckiego o Alkione i Keyksie, zamienionych przez Zeusa w parę zimorodków. Świadek notował, że „zjazd dość wielki był i ludny i mem zdaniem ludniejszy niż pierwszy i wiele rzeczy miało to wesele nad pierwsze”. Ciekawym źródłem dotyczącym tego wjazdu jest tzw. rolka sztokholmska przedstawiająca orszak małżonków i wszystkich „aktorów” widowiska.
Ostatni hołd lenny z Prus Książęcych
O hołdzie pruskim z 1525 roku słyszał chyba każdy. Mało kto jednak wie, że hołdy władców Prus Książęcych odbyły się jeszcze siedmiokrotnie: raz za panowania Zygmunta Augusta, raz za Stefana Batorego, trzykrotnie za Zygmunta III, i dwukrotnie za Władysława IV. Hołdy z 1589 roku i 1633 roku zostały złożone nie osobiście, lecz poprzez posłów księcia.
Ostatni hołd pruski w dziejach Polski miał miejsce w październiku 1641 roku na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. Władysław IV zadbał wówczas o stosowną oprawę uroczystości, która miała iście barokowy rozmach. Jak wiadomo, król wiele czasu poświęcał na teatr i operę, nie dziwi zatem, że w związku z przyjazdem Hohenzollerna kazał przygotować spektakle muzyczne.
5 października Fryderyk Wilhelm dotarł na przedmieścia Warszawy, gdzie w otoczeniu dragonów i szlachty pruskiej przywitał go król wraz z królewiczem Zygmuntem Kazimierzem. Elektor zamieszkał następnie w świeżo wykończonym zamku ujazdowskim. Dwa dni później przyjechał do Warszawy i od około godziny 12.00 oczekiwał w dworze prymasa na hołd. Towarzyszyli mu przy tym polscy senatorowie. Podskarbi koronny posłał po koronę (w tym przypadku tzw. moskiewską, a nie koronacyjną z Wawelu) oraz pozostałe insygnia władzy. Wezwał także chorążego koronnego i litewskiego oraz mieczników. Pierwsi z nich trzymać mieli chorągwie z herbami Korony i Litwy, miecznicy zaś dwa bogato inkrustowane miecze z herbami Rzeczypospolitej. Były to dwa miecze spod Grunwaldu, które po bitwie stały się państwowymi mieczami ceremonialnymi.
W tym czasie Władysław przebrał się w szaty koronacyjne i o trzeciej po południu „zasiadł w zamku pod baldachimem, na kolistych stopniach u bramy, mając w asyście po obu stronach urzędników i dworzan. Senatorowie, których liczba wzrosła do dwudziestu, zajęli swoje krzesła”. Elektora przyprowadzili do króla marszałkowie, a kanclerze stali wokół tronu.
„Elektor dwa razy uczynił królowi reweriencję, przybliżywszy się do tronu na kolanach, dość długo po łacinie perorował dość dobrym akcentem, któremu kanclerz koronny odpowiedział”. Władysław IV podniósł następnie księcia z kolan i posadził obok siebie. Dwóch przedstawicieli księcia zostało następnie przypuszczonych do dotknięcia chorągwi.
Na koniec odbył się bankiet, kanclerz litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł narzekał jednak na ubogość stołu, i podkreślił, że o 23.00 wrócił do domu głodny. Dwa dni później wystawiono w zamkowej sali teatralnej czterogodzinną operę o Eneaszu (L’Enea) i puszczano fajerwerki z wysp na Wiśle. Kilkudniowe uroczystości zamknął balet.
***
Uroczystości państwowe w Rzeczypospolitej były różnorodne. Niosły ze sobą skomplikowane treści ideowe, które były czytelne jedynie dla elity władzy. Dla prostego ludu ceremonie dworskie były niezwykłą sposobnością do hucznych zabaw i świętowania. Rzeczpospolita nie odbiegała pod tym względem od innych państw europejskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz