Marcin Gugulski
Moje ulubione książki o Warszawie
(cz. LI - Tadeusz Dołęga-Mostowicz)
W latach 1930-1939 napisał i wydał kilkanaście popularnych i często ekranizowanych powieści, stając się jednym z najpoczytniejszych i bodaj najlepiej zarabiających pisarzy II RP. Kto wie, czy by do tego doszło, gdyby w 1927 roku nieznani sprawcy nie porwali go, nie pobili i nie porzucili na niemal pewną śmierć w lesie (bo wtedy był tam las, a nie IKEA) pod Jankami.
Cudem odratowany 29-letni żołnierz wojny polsko-bolszewickiej, krytyk sanacyjnych praktyk i wzięty dziennikarz prasy prawicowej stracił tego dnia zdrowie i chyba przemyślał to i owo, bo wkrótce potem porzucił prasę na rzecz literatury, czego skutkiem były między innymi te powieści (a potem filmy:)
Ostatnia brygada (1930, 1938)
Kariera Nikodema Dyzmy (1932, 1956, 1980, 2002)
Kiwony (1932)
Prokurator Alicja Horn (1933, 1933)
Bracia Dalcz i S-ka (1933)
Trzecia płeć (1934)
Świat pani Malinowskiej (1934)
Złota Maska (1935, 1939)
Wysokie Progi (1935)
Doktor Murek zredukowany (1936, 1939, 1979)
Drugie życie doktora Murka (1936, 1939, 1979)
Znachor (1937, 1937, 1981)
Trzy serca (1938, 1939)
Profesor Wilczur (1938, 1939)
Pamiętnik pani Hanki (1939, 1963, 2013)
20 lub 18 września 1939 roku w Kutach nad Czeremoszem dowodził patrolem, który zawrócił znad granicy polsko-rumuńskiej, by rozdać mieszkańcom chleb pozostawiony w koszarach. Zginął, gdy do Kut wkroczyły wojska sowieckie, a czy w ostrzelanym samochodzie, czy dlatego, bo zwlekał z poddaniem się i oddaniem broni, czy też dlatego, że nie chciał oddać butów sowieckiemu żołnierzowi, tego już nie ustalimy, bo relacje świadków nie są zgodne ani co do okoliczności ani nawet co do daty.
- - - - -
ROZDZIAŁ I.
Właściciel restauracji dał znak taperowi i tango urwało się w połowie taktu. Tańcząca para zatrzymała się w środku ringu.
— No i co, panie dyrektorze? — zapytała szczupła blondynka, wyzwalając się z ramion partnera i podchodząc do stolika, na którym półsiedział gruby człowiek o spoconej twarzy.
Właściciel wzruszył ramionami.
— Nie nada się? — lekko rzuciła blondynka.
— Pewno, że nie. Drygu nijakiego nie ma, ani szyku. Żeby choć jaki przystojny był...
Zbliżył się tancerz.
Blondynka przyjrzała się uważnie jego mocno znoszonemu ubraniu, rzednącym włosom, koloru włoskiego orzecha, zlekka kędzierzawym i rozdzielonym na środku głowy, wąskim ustom i silnie rozwiniętej szczęce dolnej.
— A pan już gdzie tańczył?
— Nie. To jest tańczyłem, ale prywatnie. Nawet mówili, że dobrze...
— Ale gdzie? — obojętnie zapytał właściciel restauracji.
Kandydat na fortancera obrzucił smutnym wzrokiem pustą salę.
— W swoich stronach, w Łyskowie.
Grubas roześmiał się:
— Warszawa, panie drogi, nie żaden Łysków. Tu trzeba elegancko, panie drogi, z szykiem, z fasonem.
Szczerze panu powiem: nie nadajesz się pan. Lepiej poszukaj pan sobie innej roboty.
Zawrócił się na pięcie i poszedł do bufetu. Blondynka pobiegła do garderoby. Taper zamykał fortepian.
Kandydat na fortancera leniwie przerzucił przez ramię płaszcz, wcisnął na czoło kapelusz i ruszył do drzwi. Minął go pikolo z tacą tartinek, w nozdrza uderzył smakowity esencjonalny zapach kuchni.
Ulicę zalewał gorący potop słońca. Zbliżało się południe. Ludzi było niewiele. Ruszył wolnym krokiem ku Łazienkom. Na rogu Pięknej zatrzymał się, sięgnął do kieszeni kamizelki i wyłowił niklową monetę.
— Ostatni — pomyślał.
Zbliżył się do budki z papierosami:
[— Dwa grandpriksy.
Przeliczył resztę i bezmyślnie stanął na przystanku tramwajowym. Jakiś staruszek, wsparty na kiju, rzucił nań spojrzenie zamglonych oczu. Elegancka pani z kilkunastu paczkami w ręku, raz po raz wyglądała tramwaju.
Obok niego, niecierpliwie się kręcąc, czekał chłopiec z książką pod pachą. Właściwie nie była to książka, lecz taka teczka, oprawna w szare płótno, gdy chłopak stanął profilem, widać było plikę listów, jakie zawierała i brzeżek kilkudziesięciu kartek, na których kwitują odbiorcy korespondencji.
Przyglądał się chłopcu i przypomniał sobie, że podobną teczkę nosił sam, będąc gońcem u rejenta Windera, jeszcze przed wojną, zanim został urzędnikiem na poczcie w Łyskowie. Tylko rejent zawsze używał kopert niebieskich, a te były białe.
Nadjechała „dziewiątka“ i chłopak wskoczył na tylną platformę jeszcze w biegu, zawadził jednak przytem teczką o poręcz i listy się rozsypały.
— Ma szczeniak szczęście, że dziś sucho — pomyślał kandydat na fortancera, przyglądając się chłopcu, który zbierał listy. Tramwaj ruszył i jeden ześlizgnął się po stopniu i spadł na jezdnię. Kandydat na fortancera podniósł białą kopertę i począł nią machać za odjeżdżającym tramwajem. Chłopak wszakże tak był zajęty zbieraniem pozostałych listów, że tego nie zauważył.
Była to wykwintna koperta z czerpanego papieru z adresem napisanym ręcznie:
„JW. Pan Prezes Artur Rakowiecki w miejscu, Al. Ujazdowska 7“.
Wewnątrz (koperta była niezaklejona) znajdowała się równie wytworna karta, zgięta przez pół. Z jednej strony wydrukowano coś po francusku, z drugiej prawdopodobnie to samo po polsku:
„Prezes Rady Ministrów ma zaszczyt prosić JW. Pana o łaskawe wzięcie udziału w raucie, który wydaje dn. 15-go lipca r. b. o godz. 8-ej wieczór w dolnych salonach Hotelu Europejskiego ku uczczeniu przyjazdu J. E. Kanclerza Republiki Austrjackiej“.
U dołu drobnemi literkami dodano: „Strój balowy — ordery“.
Przeczytał jeszcze raz adres: Al. Ujazdowskie 7. Odnieść?... A może dadzą złotego, lub dwa?... Spróbować nie zaszkodzi, Nr. 7, to wszak zaledwie kilkadziesiąt kroków.
Na tablicy lokatorów przy nazwisku Al. Rakowieckiego widniał Nr. 3-ci mieszkania, I-e piętro. Wszedł na schody i zadzwonił, raz, drugi. Nadszedł wreszcie dozorca domu i oświadczył, że pan prezes wyjechał zagranicę.
— Pech.
Wzruszył ramionami i, trzymając list w ręku, począł iść ku domowi. Minęło dobre pół godziny, nim dotarł na ulicę Łucką. Po skrzypiących drewnianych schodach dobrnął na czwarte piętro i nacisnął klamkę.
Buchnął mu w twarz zaduch ciasnej izby, łączący w sobie drażniący aromat przypieczonej cebuli, spalonego tłuszczu i woń suszących się pieluszek. Z kąta rozległ się głos kobiecy:
— Niechno pan drzwi zamyka, bo cug i jeszcze mi pan dziecko zaziębi.
Burknął coś pod nosem, zdjął kapelusz, powiesił palto na gwoździu i usiadł przy oknie.
— No i co — odezwała się kobieta — znowu pan miejsca nie znalazł?
— Znowu...
— Ej, panie Dyzma, po próżnicy pan tu bruki zbija, mówiłam panu. Na wsi, na prowincji o chleb łatwiej. ...
- - - - -
W poprzednich odcinkach:
I - Henryk Sienkiewicz (8 lipca)
II - Władysław Zambrzycki (15 lipca)
III - Bolesław Prus (22 lipca)
IV - Stanisław Grzesiuk i Stanisław Wielanek (29 lipca)
V - Jan Lechoń (5 sierpnia)
VI - Marek Nowakowski (12 sierpnia)
VII - Kazimierz Wierzyński (19 sierpnia)
VIII - Władysław Broniewski (26 sierpnia)
IX - Józef Szczepański ps. "Ziutek" (29 sierpnia)
X - Juliusz Słowacki (2 września)
XI - Jan Kochanowski (9 września)
XII - Aleksander Kamiński (16 września)
XIII - Leopold Tyrmand (23 września)
XIV - bł. Ładysław z Gielniowa (24 września)
XV - Adam Mickiewicz (30 września)
XVI - Adam Jarzębski (7 października)
XVII - Wojciech Wielądko (14 października)
XVIII - Stefan Wiechecki ps. Wiech (21 października)
XIX - Kornel Makuszyński (28 października)
XX - Marian Hemar (4 listopada)
XXI - Artur Oppman ps. Or-Ot (11 listopada)
XXII - Krzysztof Kamil Baczyński (18 listopada)
XXIII - Zofia Kossak (25 listopada)
XXIV - Maurycy Mochnacki i Stanisław Wyspiański (29 listopada)
XXV - Stefan Żeromski (2 grudnia)
XXVI - Tadeusz Konwicki (9 grudnia)
XXVII - Władysław Reymont (16 grudnia)
XXVIII - Stefan kard. Wyszyński (23 grudnia)
XXIX - Jan Chryzostom Pasek (30 grudnia)
XXX - Wiktor Gomulicki (6 stycznia)
XXXI - Witold Gombrowicz (13 stycznia)
XXXII - Maria Konopnicka (20 stycznia)
XXXIII - Władysław Tatarkiewicz (27 stycznia)
XXXIV - Seweryn Goszczyński, Edward Odyniec i inni (3 lutego)
XXXV - Tadeusz Gajcy (10 lutego)
XXXVI - Albrycht Stanisław Radziwiłł (16 lutego - o zapustach)
XXXVII - Albrycht Stanisław Radziwiłł (17 lutego - o Popielcu)
XXXVIII - Stanisław Herakliusz Lubomirski (24 lutego)
XXXIX - Kazimierz Moczarski (3 marca)
XL - Karol Zbyszewski (10 marca)
XLI - bp Ignacy Krasicki (17 marca)
XLII - Zbigniew Raszewski (24 marca)
XLIII - ks. Piotr Skarga (31 marca)
XLIV - św. Faustyna (7 kwietnia)
XLV - Zbigniew Herbert (14 kwietnia)
XLVI - Andrzej Dobosz (21 kwietnia)
XLVII - Konstanty Ildefons Gałczyński (28 kwietnia)
XLVIII - Jerzy Łojek (5 maja)
XLIX - bp Adam Naruszewicz (12 maja)
L - Julian Ursyn Niemcewicz (19 maja)
- - - - -
fot. Niepodległa.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz