Gwiazdor przedwojennego kina – najbardziej inwigilowany aktor w PRL
„Manewry miłosne”, „Jadzia”, „Pani minister tańczy”, „Zapomniana melodia” czy „Ada to nie wypada” – to jedne z największych szlagierów polskiego kina przed 1939 r., a jedną z największych gwiazd naszej kinematografii był wtedy Aleksander Żabczyński. Wysoki, przystojny z magnetycznym głosem, zrobił oszołamiającą karierę artystyczną, choć mógł zostać żołnierzem. Był bowiem synem generała, także Aleksandra Żabczyńskiego – żołnierza I Korpusu Polskiego w Rosji, w czasie wojny polsko-bolszewickiej zastępcy Wojskowego Gubernatora Warszawy.
Junior Żabczyński też początkowo wybrał karierę wojskowego wstępując do Szkoły Podchorążych Artylerii, ale po krótkiej służbie, wybrał jednak aktorstwo i już pod koniec lat 20. stał się jednym z najbardziej rozpoznawanych polskich aktorów. Połowa lat 30. przyniosła mu pozycję gwiazdy i obok Eugeniusza Bodo został czołowym amantem polskiego kina. Tylko w 1936 wystąpił w pięciu filmach, z których trzy okazały się prawdziwymi hitami. Występował także w kabaretach, teatrach rewiowych, gdzie wylansował m.in. szlagier „Całują twoją dłoń, madame”.
1 września 1939 r. rozpoczął się kolejny etap jego życia – znów żołnierski. Niemal przez sześć lat nie zdjął munduru. Walczył w Kampanii Wrześniowej, a po wkroczeniu Sowietów przeszedł ze swoim oddziałem granicę i przez Rumunię dostał się do Francji. Bił się tu w polskich formacjach, a ewakuowany do Anglii, trafił do polskich jednostek na Bliskim Wschodzie. Przeszedł cały szlak bojowy II Korpusu gen. Władysława Andersa. I pewnie, jak duża grupa służących tam aktorów, mógł zasilić jednostki pozafrontowe, ale Żabczyński wciąż był żołnierzem liniowym. Został ranny pod Monte Cassino. Otrzymał Krzyż Walecznych.
Wrócił do Polski w 1947 r., mimo obaw i niechęci do nowej władzy, ale zdecydowała chęć powrotu do żony, która nie mogła liczyć na wyjazd. Występował w teatrze, w radio, raz nawet w raczkującej telewizji. Odmawiał jednak propozycjom filmowym. Urząd Bezpieczeństwa podejrzewał go, że był szpiegiem i znajdował się nieustannie pod obserwacją agentów. „Był najbardziej inwigilowanym przez bezpiekę aktorem po 1945” – napisał o nim Bartosz Janiszewski.
Według informacji z archiwum IPN na temat zawartości jego teczek:
„Inwigilację wszczęto w listopadzie 1947 po powrocie aktora do Polski. UB otrzymał wówczas informacje, że Aleksander Żabczyński po zakończeniu wojny odwiedzał polskie obozy oficerskie na terenie Niemiec i w Austrii, utrzymywał kontakt z oficerami amerykańskiego wywiadu oraz w 1946 roku odwiedził Polskę pod zmienioną tożsamością pociągiem Czerwonego Krzyża mając za zadanie "przerzucania ludzi do Włoch" na polecenie pracowników wywiadu USA. W trakcie rozpracowania Aleksander Żabczyński był inwigilowany w miejscu zamieszkania oraz w miejscu pracy przez informatorów UB, którzy składali na aktora regularne donosy. Regularnie kontrolowano korespondencję przychodzącą na jego adres zamieszkania. UB przesłuchiwało również byłych żołnierzy PSZ oraz cywilów powracających z Zachodu do Polski, usiłując zebrać dowody na >działalność wywiadowczą dla Andersa< ww. Jednakże UB nie osiągnęło zakładanego rezultatu. W związku z powyższym we wniosku o zakończeniu rozpracowania z dnia 7.01.1955 stwierdzono, że nie znaleziono dostatecznych dowodów na >działalność szpiegowską< Żabczyńskiego oraz dowodów na >utrzymywanie podejrzanych kontaktów< z osobami zza granicy”.
Żabczyński zmarł nagle 31 maja 1958 r. Miał tylko 58 lat.
Opowieść o Aleksandrze Żabczyńskim pochodzi z najnowszej książki IPN „Kino pod okupacją” autorstwa Bartosza Janiszewskiego
Na zdjęciach: Aleksander Żabczyński, także z Lodą Halamą.
Fot. Wikipedia, NAC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz