Mᴀɴғʀᴇᴅ ᴠᴏɴ Rɪᴄʜᴛʜᴏғᴇɴ - Osᴛᴀᴛɴɪᴇ ᴄʜᴡɪʟᴇ "Cᴢᴇʀᴡᴏɴᴇɢᴏ Bᴀʀᴏɴᴀ"
21 kwietnia 1918 roku Manfred von Richthofen wraz z 9 innymi pilotami, wystartował z lotniska Cappy. Niedaleko Sommy doszło do starcia z samolotami Sopwith Camel z 209 dywizjonu RAF, dowodzonego przez kanadyjskiego pilota Arthura "Roya" Browna. Richthofen łamiąc własne zasady wdał się w pogoń za niedoświadczonym pilotem i wleciał na niskiej wysokości nad stanowiska nieprzyjaciela. Do tego na ratunek koledze ruszył Brown, który zaczął strzelać do czerwonego Fokkera. Jednocześnie z ziemi do Niemca, ogień otworzyły australijskie stanowiska Karabinów maszynowych. Manfred zawrócił swoją maszynę by zaatakować Browna i w tym monecie trafiła go jedna kula. Jego maszyna rozbiła się po alianckiej stronie frontu. Richthofen umarł dwa tygodnie przed swoimi 26 urodzinami. Kula trafiła go z prawej strony, przechodząc na skos uszkodziła wątrobę, płuca i serce, by ostatecznie zatrzymać się w kurtce pilota. Jedna z legend mówi, iż "Czerwony Baron" zdołał jeszcze wylądować nim zmarł w kokpicie swojego samolotu inna zaś, że umarł nim spadł na ziemię rozbijając samolot. Ciężko stwierdzić jak było na prawdę. Ponieważ maszyna zaraz po zestrzeleniu została ostrzelana przez niemiecką artylerię, w celu uniemożliwienia dokładnego zbadania niemieckiego samolotu. Do tego dochodzą łowcy pamiątek, którzy sprawnie i szybko rozmontowali i zabrali części trójpłatowca niemieckiego asa.
Niemieckiego bohatera pochowano z wszelkimi honorami, jakich nie zabrakło by dla angielskiego, czy francuskiego pilota. Jednak w nocy po pogrzebie francuscy cywile, zakradli się na cmentarz i zbezcześcili grób.
Samo zestrzelenie jest również kontrowersyjne. Zaraz po wojnie utrzymywano, że to "Roy" Brown zabił von Richthofena, on sam zawzięcie potwierdzał te wersję. Dziś jednak można stwierdzić niemalże z całkowitą pewnością, iż czerwonego Fokkera strącił jeden z australijskich strzelców MG, otwierając ogień z ziemi do nisko lecącej maszyny.
Frapujące jest również pytanie: dlaczego Richthofen popełnił tak oczywisty błąd i wdał się w walkę gdzie stał się łatwym celem dla kilku stanowisk ogniowych, jak i samolotów nieprzyjaciela? Tutaj zdania ekspertów i historyków również są podzielone. Aczkolwiek wszyscy są zgodni, że zachowanie to nie pasuje w żaden sposób do doświadczonego pilota, jakim był Manfred von Richthofen. Część uważa za prawdopodobne, że sam szukał śmierci, nie chcąc żyć w realiach po przegranej wojnie. Wolał zginąć śmiercią bohatera i przejść do historii, niż wieść nudne życie cywila. De facto nigdy nie prowadził takowego, od dzieciństwa będąc kształtowanym i wychowywanym na żołnierza, na bohatera. Druga wersja mówi o chorobie neurologicznej wywołanej postrzałem w głowę. O zatraceniu zdolności oceny ryzyka i przymusie ścigania ofiary do końca, gdzie nic innego się nie liczy i traci na znaczeniu.
Manfred von Richtchofen jest niezaprzeczalnym asem lotniczym I Wojny Światowej. Ma na swoim koncie 80 potwierdzonych zestrzeleń, plus 3 niezaliczone mu ze względu na niemożność weryfikacji na ziemi. Nikt w tamtym okresie nie pobił jego rekordu. Najbliżej po nim jest francuski pilot Rene Paul Fonck z 75 zwycięstwami. Był postacią bardzo złożoną i rozbitą, niezbyt rycerską i na pewno nie łaskawą. Jednak tego wymagała ta brutalna wojna, dzięki temu mógł być tak skuteczny. Jego czerwony samolot wzbudzał lęk, a kunszt prowadzenia walki powietrznej podziw u jego wrogów.
*Na fotografii:
1. Tę fotografię wykonano podobno 21 kwietnia 1918 roku. Czyli przed ostatnim startem "Czerwonego Barona". Richthofen ze swoim psem Moritzem, w tle trójpłatowiec Fokkera .
2. Szczątki samolotu Fokker Dr. I w którym zginał Manfred von Richthofen.
3. Pogrzeb "Czerwonego Barona" z pełnymi honorami. Australijski 3 szwadron korpusu lotniczego oddaje salwę na cześć zmarłego wroga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz