- Morsko-lądowa działalność (bitwa pod Helem 1606 r.) Jana Wejhera,
- Kiedy zostały zastosowane p oraz pierwszy salwy burtowe na Morzu Bałtyckim.
- Pobór do szwedzkiej floty wojennej.
Jan Wejher:
"Kto tam będzie tymi ludźmi zawiadywał i kto nimi obracał [...] ja tam w Prusiech, jakoż umarł nieboszczyk pan wojewoda malborski Weiher nie mam nikogo, co by był do tego rządu habilis." - pisał w peanie żałobnym książę Jerzy Zbaraski. Nie pomylił się wiele. 1607 roku pod Helem Jan Wejher, starosta pucki pełniący obowiązki admirała polskiego i dowodzący eskadrą pinek oraz okrętów kaperskich, odparł atak floty szwedzkiej na Gdańsk. Wejher ustawił okręty wzdłuż Mierzei Helskiej, wsparł je ogniem dział i muszkietów z umocnień na lądzie, i ten celny ostrzał odpędził Szwedów. Starosta był tak ciężki wrogom, a jego kaperska flota bazująca w Pucku tak dała się we znaki okrętom Karola IX Sudermańskiego, że rozkazał on wynająć płatnego mordercę: Niemca Jerzego Koepke, który miał zabić Wejhera, a potem spalić bazę w Pucku i okręty polskie. Do czego na szczęście nie doszło.
Kiedy zostały zastosowane po oraz pierwszy salwy burtowe na Morzu Bałtyckim?
Choć może się to wydawać dziwne, ale Szwedzi i Polacy nie znali salwy całoburtowej i odpalali działa pojedynczo. Dopiero zmieniło się to kilka lat przed wydarzeniami związanymi z bitwą pod Oliwą co pozwoliło polskim dowódcom vel kapitanom , na zadanie im (Szwedom) dużych strat. Strzelanie salwami nie było jednak proste. W XVII-wiecznej armacie nie wystarczyło podsypać zapału, a potem przyłożyć tam pochodnię. Proch nie zawsze spalał się szybko (chociaż innego rodzaju używano do ładunków w lufie, a innego do podsypania panewki), w związku z czym nawet gdy wszyscy komodorowie działowi i ogniomistrze przyłożyli lonty do zapałów, wystrzały nie następowały równocześnie. Bez wątpienia jednak polscy artylerzyści zdecydowanie zaskoczyli Szwedów tym rodzajem taktyki.
Pobór do szwedzkiej floty wojennej:
Wbrew temu co można by sądzić, załogi okrętów szwedzkich prezentowały znacznie gorszy poziom wyszkolenia i słabsze morale niż piechota i wojska lądowe. W bitwie pod Oliwą w trakcie abordażu ulegli naszej flocie i to pomimo, iż przewagaliczebna była po ich stronie. Kilkakrotnie zdarzało się, że załogi nie potrafiły wykonywać manewrów i nie były w stanie zrobić w odpowiednim czasie zwrotu ani postawić żagli. Tak było na przykład w bitwie pod Helem w maju 1627 roku, kiedy to Jupiter wykonywał manewry tak nieudolnie, że Król Dawid łatwo wyśliznął się pogoni i mógł nawet znaleźć się na nawietrznej w stosunku do przeciwnika. Z powodu nieudolności Gustaw Adolf usunął później jego kapitana – Jana Plantiga – ze służby. Podobną słabość wykazała flota szwedzka w 1628 roku, kiedy galeon Kristina zrobił tak fatalny zwrot, iż wpakował się na mieliznę pod Helem i został natychmiast ostrzelany, a potem zmuszony do kapitulacji i zdobyty przez polską piechotę. Powodem takiego stanu rzeczy był fakt, iż szwedzka marynarka nie była prestiżowym rodzajem wojska. Oficerowie woleli służbę w piechocie, często też brakowało ochotników do służby. Aby temu zapobiec, Szwedzi wprowadzili dwa systemy przymusowego zaciągu na statki. Hyrebatsman oznaczał wcielanie chłopów i mieszczan siłą do floty, natomiast utskrivning oznaczał ich przymusowe werbowanie. Zatem spora część załóg szwedzkich okrętów pochodziła z poboru, a nie – jak w przypadku floty polskiej – z ochotniczego zaciągu. Czasem marynarzy przyprowadzano na okręty w kajdanach, stosowano też drakońskie kary dla dezerterów. Na przykład w czasie rozmów polsko-szwedzkich po bitwie pod Oliwą Szwedzi wręczyli Komisji Okrętów listę z nazwiskami swoich marynarzy, którzy przeszli na stronę polską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz