ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

poniedziałek, 26 października 2020

W Tombstone w Arizonie miała miejsce strzelanina w O.K. Corral, w której wziął udział jeden z najsłynniejszych rewolwerowców Wyatt Earp.

 #wydarzenie #historyczne

26.10.1881 r.

Znamy takie sytuacje z westernów. Tam wszystko jest jasne: dobry i zły stają naprzeciw, badają się wzrokiem, kto szybciej wyciągnie rewolwer i tak dalej… W rzeczywistości wyglądało to zupełnie inaczej, według zasady: nigdy nie rozstawaj się z bronią, śpij, myj i jedz z nią, do przeciwnika podchodź zawsze z wyciągniętym rewolwerem i nie zastanawiaj się, tylko strzelaj, najlepiej celnie. Tak jak w Tombstone 26 października 1881 roku.
Orzeł Stanów Zjednoczonych rozpostrze swoje skrzydła od Atlantyku po Pacyfik i chwytając szponami przesmyk Darrien, sięgnie dziobem aż po biegun północny - tak pewien Amerykanin barwnie skomentował tekst Johna L. O`Sullivana, który w 1845 roku - na fali dyskusji o ekspansjonistycznym programie prezydenta Jamesa K. Polka i eskalacji konfliktu z Meksykiem o Teksas i Kalifornię - sformułował tzw. Manifest Przeznaczenia. Według niego Opatrzność powierzyła Amerykanom cały kontynent północnoamerykański, aby go zdobyli i skolonizowali. W rzeczywistości manifest stanowił ideologiczne umocowanie amerykańskiej ekspansji na kontynencie, która rozpoczęła się na już początku XIX wieku: w 1803 roku od Francuzów zakupiono Terytorium Luizjany (ziemie od Montany na północy po Luizjanę nad Zatoką Meksykańską), zaś od Hiszpanów w 1819 roku Florydę.
Niebawem na ziemie należące jeszcze do Meksyku (Nowy Meksyk, Kolorado i dalej za Górami Skalistymi) ruszyli osadnicy, natomiast amerykańskie kompanie wielorybnicze zaczęły monopolizować połowy na północnym Pacyfiku. Proces osadnictwa amerykańskiego wzmógł się w końcu lat czterdziestych wraz z wybuchem gorączki złota i zwycięstwem w wojnie z Meksykiem: Stany Zjednoczone anektowały ziemie w dorzeczu Kolorado i Rio Grande. Perspektywa lepszego życia była kusząca: prócz osadników na zachód zaczęli ściągać także bandyci, hazardziści, oszuści i przemytnicy. Wśród tych na wskroś uczciwych była rodzina Nicolasa Earpa, którego synowie staną się symbolem nieustraszonych stróżów prawa na Dzikim Zachodzie.
Trudne życie osadnika:
Nicolas Earp, z pochodzenia Irlandczyk, nienawidził monotonii osiadłego życia. Wciąż przenosił się z miejsca na miejsce, parając się czym popadnie: farmerstwem, handlem, ochroną porządku w roli policjanta i sędziego pokoju, a bywało, że i przemytem. Cóż, rodzina liczna i jakoś sobie radzić trzeba. Tak czy inaczej, w ciągu swojego życia wraz z nią przemierzył 8 tys. mil.
W 1843 roku, po narodzinach drugiego syna Virgila, wraz z żoną Virginią Ann Cooksey i dwuletnim wówczas Jamesem przeniósł się z Kentucky do Monmouth w stanie Illinois.
Trzy lata później walczył jako ochotnik w wojnie z Meksykiem. Niestety w 1847 roku narowisty muł kopniakiem w kolano przerwał karierę wojskową dobrze zapowiadającego się trzydziestoczteroletniego sierżanta. Po zwolnieniu ze służby rząd nagrodził go 160 akrami ziemi w Pelli w okręgu Marion w stanie Iowa. 18 marca 1848 roku, niemal w przeddzień wyjazdu do Pelli, przyszedł na świat najsłynniejszy z braci Earpów - Wyatt. Nowa ojczyzna nie okazała się dla Earpów łaskawa - zmarły tam dwie córki, Martha i Virginia Ann.
W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych, po powrocie do Monmouth, na świat przyszli kolejni Earpowie - Morgan i Warren. Rodzina liczyła zatem siedmiu mężczyzn (Nicolas adoptował Newtona) i dwie kobiety (z trudami osadniczego życia poradziła sobie trzecia z córek - Adelia).
Punktem zwrotnym dla rodziny była wojna secesyjna. Do armii Unii zaciągnęli się James, Virgil i Newton. Na wojnę chciał iść nawet trzynastoletni Wyatt, ale dzięki perswazji ojca w porę zszedł
z wojennej ścieżki. Wojna okazała się dla nich łaskawa: Virgil i Newton powrócili do domu cali i zdrowi, kontuzjowany James został zwolniony ze służby w 1863 roku.
Wyatt Earp: furgony, boks i gwiazda szeryfa
W następnym roku Earpowie wraz kilkudziesięcioma innymi rodzinami ruszyli do San Bernardino w Kalifornii. Podróż w kawalkadzie furgonów namiotowych była nie lada wyczynem. Ekstremalne życie trapera i niebezpieczeństwo ze strony Indian dla starszych, zaprawionych w wojaczce Earpów, nie były zapewne niczym nadzwyczajnym. Jednak dla Wyatta i dwóch jego młodszych braci, którzy w życiu nie wychylili nosa poza równiny Illinois, okazały się prawdziwą szkołą życia.
Po wojnie secesyjnej Kalifornia przeżywała boom gospodarczy i w dwutysięcznym San Bernardino nietrudno było o zarobek: pełno było saloonów, sklepów i firm, w których zajęcie znajdowali myśliwi, poszukiwacze złota i srebra, woźnice i konwojenci. Virgil z Wyattem pracowali dla kompanii tran-sportowych, najpierw u gen. Phineasa Banninga, kursując do Salt Lake City, później u Charlesa Chrismana w Union Pacific Railroad (transkontynentalna linia kolejowa uruchomiona w 1869 roku) jeżdżąc do Julesburga w Kolorado. To była prawdziwa mordęga. Tylko w 1869 roku Wyatt pokonał kilka tysięcy mil - przeważnie na koźle furgonu transportowego albo dyliżansu.Jednak Nicolasowi Earpowi wciąż nie pasowało życie ranczera i po kilku latach postanowił wrócić na stare śmieci do Illinois. Do rodziców i młodszego rodzeństwa dołączyli Wyatt i Virgil, dla których droga powrotna na środkowy zachód okazała się ważnym doświadczeniem.
Podróż nie była wyścigiem, więc często zatrzymywali się w obozach-miasteczkach, które jak grzyby po deszczu wyrastały wzdłuż niedawno uruchomionej transkontynentalnej linii kolejowej. Roiło się tam od bogatych poszukiwaczy złota, łaknących odpoczynku kowbojów (najczęściej tuż po wypłacie) i weteranów wojny secesyjnej. Dynamika życia w mieścinach (jedna-dwie główne ulice i mnóstwo saloonów) typu Dodge City w Kansas albo Fort Griffin w Teksasie oszałamiała, bo i pokus było aż nadto: w jedną noc można było albo potężnie się wzbogacić, albo doszczętnie spłukać. Virgil i Wyatt prędko zwęszyli szansę i starali się pomnożyć zarobione przy dorywczych pracach pieniądze, uprawiając hazard. Dochodową gałęzią tego przemysłu były zakłady bukmacherskie, organizowane przy okazji brutalnych walk bokserskich, przypominających raczej wolną amerykankę. Naturalnie - na gołe pięści. Czasem nad ich prawidłowym przebiegiem czuwał Wyatt Earp, który został zastępcą szeryfa Dodge City. Jednakże jako sędzia bokserski Wyatt zdobył "sławę" dopiero w roku 1896, podczas sławnej
walki między Bobem Fizimmonsem a Tomem "Sailorem" Sharkeyem w San Francisco. Walkę toczono już w rękawicach, w trzyminutowych rundach. W ósmej rundzie Fitzsimmons znokautował przeciwnika ciosem w splot słoneczny, jednak Earp zdyskwalifikował go za uderzenie poniżej pasa i przyznał zwycięstwo Sharkeyowi. Był to jeden z najgłośniejszych skandali w dziejach boksu. Podczas innej walki, w Cheyenne w 1869 roku, poznał Wyatt niejakiego Johna Hollidaya, dentystę (stąd pseudonim "Doc"), świetnego rewolwerowca i nożownika, a zarazem notorycznego hazardzistę oraz alkoholika. Szybko przypadli sobie do gustu. W 1870 roku Wyatt przybył do Lamar w Missouri, gdzie jego ojciec od kilkunastu miesięcy był sędzią pokoju. Niebawem jego syna wybrano na szeryfa. Dzięki działalności Earpów Lamar i okręg Barton stały się oazą porządku i spokoju. Atmosfera stała się jednak zbyt senna: Wyatt porzucił posadę strażnika prawa i zaczął szukać wrażeń na zachodzie. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, na równinach Kansas, Nebraski i Kolorado uganiał się za bizonami. Wkrótce pojedzie do Tombstone.
Wszystkie drogi prowadzą do Tombstone:
Po zwycięskiej wojnie z Meksykiem sytuacja na pograniczu wciąż była niespokojna. Lokalne władze po obu stronach granicy nie były w stanie spacyfikować licznych band. Wynikało to ze słabości i korupcji w strukturach cywilnych i wojsku. Apogeum sukcesów bandytów nastąpiło w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, kiedy to "Chłopcy" Bobiego Martina i "Kowboje" Williama Brociusa, (zwanego "Curley Billem"), kradnąc konie i bydło, zrujnowali właścicieli hacjend w północnym Meksyku. Proceder rozkwitał także dzięki amerykańskim paserom, np. Newmanowi Haynesowi Clantonowi i "uczciwemu ranczerowi" George’owi Turnerowi, którzy byli swego rodzaju bankierami i tworzyli zaplecze logistyczne dla dobrze zorganizowanych i mobilnych band. Po śmierci Martina, zastrzelonego w listopadzie 1880 roku podczas kłótni na tle złodziejskich rozliczeń z ludźmi Luthera Kinga, niekwestionowanym liderem bandytów pogranicza został "Curley Bill" Brocius, przemytnik srebra, złodziej bydła i koniokrad.
Kilka miesięcy wcześniej w Tombstone pojawili się Earpowie: Virgill, Morgan i Wyatt, niebawem dołączyli do nich "Doc" Holliday i jego towarzyszka Kate Elder, przystojna emigrantka z Węgier, z zawodu prostytutka. Podówczas Tombstone, dzięki położeniu na szlaku poganiaczy bydła i koni oraz poszukiwaczy srebra, było tętniącą życiem arizońską osadą, pełną kowbojów, graczy, różnej maści kombinatorów, rewolwerowców i Chińczyków. Cztery ulice na krzyż - ot i całe miasto. Jednak wzdłuż głównej Allen Street, nazywanej żartobliwie "korytem whisky", roiło się od zadymionych knajp, saloonów i teatrzyków, w których czas upływał beztrosko. Miasto trawiły jednak patologie, przy czym alkoholizm i hazard kwitnące w "korycie whisky" nie były zjawiskiem najbardziej doskwierającym mieszkańcom. W 1880 roku swoją obecność w Tombstone coraz częściej pojawiali się członkowie klanu Clantonów i ich kompani bracia McLaury - bandyci "Curley Billa" Brociusa. 25-27 października doszło do dramatycznego incydentu: na opiumowo-alkoholowym haju Brocius, Tom i Frank McLaury, Ike i Billy Clantonowie, Frank Patterson i Pony Deal przez dwie doby terroryzowali miasto, strzelając gdzie i w kogo popadnie. W końcu trzydziestodwuletni szeryf Fred White, sprawujący urząd od stycznia 1880 roku, postanowił rozbroić bandę. Na pierwszy ogień poszedł Brocius, którego White zatrzymał na Allen Street, naprzeciwko dzisiejszego Birdcage Theatre. Niedoświadczony szeryf nie zachował jednak ostrożności: co prawda, "Curley Bill" poddał się, ale podczas próby rozbrojenia jego rewolwery podziurawiły brzuch White`a. Wtedy do akcji wkroczył Wyatt Earp, który zatrzymał Brociusa. Morderstwo czy nieszczęśliwy wypadek? Co prawda, szeryf przed śmiercią zdołał wyjawić, że według niego to przypadek, wątpliwości jednak pozostały. Dlaczego Brocius oddawał broń lufami do przodu i dlaczego wystrzeliły oba rewolwery? Tak czy owak, następnego dnia władzę w mieście przejął Virgill Earp: rada miejska wybrała go na burmistrza, a szeryf okręgowy Crawley P. Dake mianował p.o. szeryfa Tombstone. Jak można było się spodziewać, sędzia Neugass z Tuscon, biorąc pod uwagę przedśmiertne zeznanie White`a, uniewinnił Brociusa. Jakoś nie chciało mu się także roztrząsać faktu, że przecież Brocius i spółka na 48 godzin uczynili z Tombstone miasto bezprawia. Póki co, "Curley Bill" ulotnił się z bandą do Galeyville w pobliżu granicy meksykańskiej.
Czarny dzień Clantów i MClarych:
25 października 1881 roku do Tombstone przyjechali Ike Clanton i Tom McLaury. Od razu puścili się w tournée po knajpach i saloonach. Spędzili całą noc przy whisky i pokerze. Wyraźnie szukali też guza, prowokując obelgami Hollidaya i braci Earpów. Clanton był przybity śmiercią ojca, który zginął w sierpniu podczas potyczki z milicją meksykańską w Guadelupe Canyon. Inna sprawa, że szczególnie po kilku głębszych jego skłonność do awantur stawała się nie do zniesienia.
Następnego ranka krążył po mieście z bronią i odgrażał się, że jest gotowy do walki, i jeśli Earpowie i "Doc" pokażą się na ulicy "kule się posypią". Ike poluje na was, chłopcy, z winchesterem i rewolwerem - co rusz ktoś przybiegał z tą wiadomością do szeryfa Virgila Earpa. Wydzierającego się Clantona dojrzała z okna hotelu Flaya Kate Elder, która od razu obudziła Hollidaya. Tymczasem Virgil, Morgan i Wyatt Earpowie wyszli na spotkanie Clantona przemierzającego Allen Street i rozbroili go: jego rewolwer powędrował do depozytu w urzędzie miejskim. Za zakłócanie porządku zapłacił karę 25 dolarów, po czym został zwolniony. Wydawało się, że niebezpieczeństwo minęło.
Jednak nie była to jedyna broń, którą owego dnia posiadał Clanton. Pod zagrodą O.K. Corral, gdzie Clanton i McLaury pozostawili konie, mieli przy siodłach jeszcze po karabinie i rewolwerze. Tym razem ich przygotowania do rozprawy z przeciwnikami nie zwiastowały niczego dobrego, bowiem zaopatrzyli się w amunicję w sklepie Spangenberga. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Pomoc Virgilowi zaoferowali nawet członkowie Komisji Bezpieczeństwa Obywatelskiego, jednak ten odmówił, uspokajając, że sytuacja jest pod kontrolą. Earpowie, do których przyłączył się Holliday, podążyli do biura kompanii Wells Fargo, skąd wypożyczyli krótkolufowe strzelby, tzw. obrzyny, stamtąd zaś skierowali się do zagrody O.K. Corral, gdzie według informacji zebrali się Ike i Billy Clantonowie, Tom i Frank McLaury oraz Billy Clairbone. Dodajmy, że tylko Earpowie jako szeryfowie (kilkanaście miesięcy wcześniej Virgil mianował swoich braci zastępcami) mieli prawo do egzekwowania prawa w Tombstone.
Krótko trwała wymiana zdań między Wyattem a Hollidayem na ganku biura szeryfa: Wyatt: - To nasza walka; "Doc": - Cholernie nieładnie do mnie mówisz. Uległ jednak Virgilowi i ukrył swojego obrzyna pod długim płaszczem. Sytuację próbował rozładować szeryf okręgowy Johny Behan, jednak nie udało się mu rozbroić piątki przy O.K. Corral. Erpowie i Holliday przemierzyli Czwartą, skręcili na Fremont, dalej w lewo Trzecią, po czym podążyli wzdłuż Allen, pod numer 32 na podwórze zagrody O.K. Corral. Na całej trasie ludzie gapili się na nich z okien i werand.
Na rogu Allen Street spotkali Behana, który twardo zawołał: Jestem szeryfem tego okręgu i nie zmierzam pozwolić na żadne kłopoty. Jednak kiedy ci minęli go bez słowa, zakrzyknął dramatycznie: Na miłość boską, nie idźcie tam, bo zginiecie. Pojawienie się przeciwników zaskoczyło braci Clantonów, McLaurych i Clairbone`a. Ten ostatni zresztą na sam ich widok momentalnie uciekł. Pozostała czwórka stanęła jak wryta: nieosłonięci byli Billy, Frank i Ike, z rewolwerami w odkrytych kaburach; w najlepszej sytuacji był Tom, którego zasłaniał jeden z koni i najłatwiej było mu sięgnąć po winchestera. Virgil Earp momentalnie zawołał: Chłopcy podnieście ręce, chcę waszą broń. Jednak w ułamku sekundy zrozumiał, że źle się to skończy. Na nic zdało się jego rozpaczliwe: Stójcie! Nie chcę tego. Padły dwa strzały równocześnie (nie wiadomo, kto zaczął), które pociągnęły lawinę. Frank McLaury dostał pierwszy i słaniał się, idąc w stronę ulicy. Tymczasem Morgan Earp otrzymał postrzał w ramię od Franka albo Billy’ego Clantona. Wet za wet: Morgan ponownie strzelił do Franka. Tomem zajął się Holliday: obszedł konia i z obrzyna trafił go w prawe ramię, szybko przeładowując. Ike`owi tak trzęsły się ręce, że wyciągając rewolwer, upuścił go na ziemię. Wyatt Earp, widząc to, zakrzyknął: Walka już się zaczęła. Zacznij strzelać albo spieprzaj. I Ike uciekł. Jego brat Bill bił się do końca: postrzelony w pierś i w prawy nadgarstek, zanim upadł, zdołał trafić Virgila w nogę. Tymczasem "Doc" kończył z Tomem McLaurym, który ostrzeliwując się, próbował pod osłoną konia wydostać się z podwórza. Holliday nie zamierzał na to pozwolić: Mam cię teraz - zawył Tom i trafił "Doca" w biodro. Ten odrzucił pustego obrzyna, wyciągnął colta i wypalił. Drugą kulę dołożył także Morgan Earp - trafiony w głowę i pierś Tom upadł. Walka skończyła się.
W ciągu pół minuty obie grupy rewolwerowców oddały w sumie trzydzieści strzałów. Bilans był następujący: Frank McLaury został zastrzelony na miejscu, jego brat Tom i Billy Clanton, śmiertelnie ranni, męczyli się jeszcze przez godzinę. Virgil Earp miał niegroźnie zranioną nogę, jego brat Morgan otrzymał poważny postrzał w ramię, a Holliday niegroźny w biodro. Jedynie Wyatt Earp wyszedł ze strzelaniny bez szwanku. O Ike’u szkoda gadać.
Strzelanina przy O.K. Corral, najsłynniejsze starcie w historii Dzikiego Zachodu, do dziś budzi wiele kontrowersji. Obrońcy Earpów twierdzą, że był to jeden z ważniejszych epizodów w starciu prawa z bandytyzmem na amerykańskim pograniczu. Przeciwnicy uważają, że Earpowie na spółkę z Hollidayem dokonali samosądu na Bogu ducha winnych kowbojach. Inna sprawa, że wkrótce po zajściu doszło do rozprawy sądowej, w której przeanalizowano przebieg wydarzeń owego feralnego dnia. W jednej z głównych ról wystąpił szeryf Behan: kosztem Earpów starał się wykazać, że zrobił wszystko, aby zapobiec strzelaninie. Sędzia Wells Spicer uznał jednak racje Earpów. Decydujące chyba okazało się tu wyjaśnienie Wyatta: Nie zamierzałem walczyć, chyba
że w samoobronie i wykonując swoje obowiązki. Kiedy Billy Clanton i Frank McLaury wyciągnęli rewolwery, wiedziałem, że muszę walczyć o życie, broniłem siebie, moich braci i "Doca" Hollidaya.
Cała historia miała też ciąg dalszy. Bandyci "Curley Billa" postanowili się zemścić na Earpach. W listopadowy wieczór 1881 roku w ciągu godziny dokonali zamachów na Virgila i Morgana. Pierwszy został ranny, drugi - postrzelony w plecy - zmarł. Trudno powiedzieć. jaka była odpowiedź Wyatta. Według jednej wersji wraz ze swoim oddziałem dopadł bandę Brociusa w marcu 1882 roku w dolinie u wzgórz Whetstone i zabił go. Są też informacje, że "Curley Bill" zginął w potyczce z oddziałem meksykańskim. Tak czy inaczej, sprawiedliwości stało się zadość.
Obraz może zawierać: 2 osoby, ludzie stoją, kapelusz i garnitur

Brak komentarzy: