Ponad 600 lat temu Polska zaskoczyła świat na soborze w Konstancji głosząc moralność w polityce, pojęcie do dziś niezrozumiałe na zachodzie.
"Sobór ten był świetny. Zjechało 33 kardynałów, 5 patriarchów, 47 arcybiskupów, 228 biskupów, około 500 prałatów i przeszło 5000 uczonych kapłanów, nadto mnóstwo świeckich. Pozjeżdżali monarchowie i książęta, poselstwa wszystkich państw katolickich i poselstwa nawet z Azji i Afryki; 37 uniwersytetów przysłało swoich delegatów. Zebrały się w jednym miejscu najtęższe głowy z całego katolickiego świata. Toteż sobór w Konstancji był zarazem i wielkim kongresem politycznym i największym zjazdem naukowym, jaki kiedykolwiek oglądano. Dodajmy, że wówczas nie można było podróżować bez odpowiedniego orszaku zbrojnego; że trzeba było wozić z sobą dużo tobołów, bo wybierano się na długo, że do utrzymania i zaspokojenia potrzeb życiowych tysięcy przybyszów nie mogli nastarczyć miejscowi rzemieślnicy i kupcy z czeladzią, a cóż dopiero handlarze pergaminu, papiernicy, introligatorzy, przepisywacze i księgarze! Nie dziwmy się więc, że ilość przyjezdnych podczas soboru obliczano w Konstancji na 60 000 osób.
Delegacje polskie wjechały do Konstancji uroczyście dnia 29 stycznia 1415 r. w 800 koni. Spotkali się starzy znajomi z młodych lat, z uniwersytetu w Padwie, biskup poznański Laskarz i Paweł Brudzewski, tymczasem już rektor uniwersytetu krakowskiego, a w Konstancji spotkali dawnego swego profesora padewskiego. Był nim Zarabelli, słynny znawca prawa kościelnego, już kardynał, a na soborze przewodniczący komisji do stosunków polsko-krzyżackich. Przyjechał też bł. Izajasz, jako przedstawiciel polskiej prowincji w delegacji od Augustianów.
Nasz rektor ułożył na sobór umyślnie dwie książki (po łacinie); jedną o "granicach władzy papieskiej i cesarskiej względem niewiernych" i drugą specjalną o "wojnach Polaków z Krzyżakami". Treść tych dzieł miała wywołać niebawem zdumienie całej Europy. Dla bł. Izajasza Bonera niespodzianką nie była, bo w Krakowie latami całymi omawiano to zagadnienie między uczonymi, jakby wprowadzić moralność do polityki europejskiej, czego Krzyżacy byli główną przeszkodą.
Przeciw powszechnemu mniemaniu jakoby ziemia pogańska była "niczyja"; a zatem może ją sobie zagarnąć kto chce - wystąpił nasz rektor bardzo ostro. Również odrzucał rozpowszechnione mniemanie, jakoby godziło się przymuszać pogan do chrztu prześladowaniem i wojną. Doprawdy, dziś trudno nam uwierzyć, że przez całe pokolenia nie widziano nic niewłaściwego w nawracaniu mieczem! Ależ to islam zaleca takie nawracanie i twierdzi, że "giaur" (znaczy: pies niewierny) jest od tego, żeby był podnóżkiem wyznawców Mahometa; Żydzi też uważają za bliźnich tylko swych współwyznawców!
Paweł z Brudzewa wystąpił z twierdzeniem, że wobec pogan obowiązują takie same prawidła uczciwości, jak wobec chrześcijan. Ziemia pogańska jest ich własnością, nie wolno jej rabować, pogan nie wolno tępić, do chrztu nie wolna zmuszać; od nawracania są misje, ale nie wojsko; ani cesarz, ani papież nie mają prawa szafować ziemią pogańską; a więc nieważne są wszystkie nadania, udzielane Krzyżakom. Główna zaś "teza" (tj. twierdzenie) Brudzewskiego brzmiała: "wiara nie ma być z przymusu". Wyrazy te miały stać się hasłem dalszych dziejów Polski. A co do stosunków z Krzyżakami, zaczynał rektor swoje wywody od razu od słów: "Przyjęli Polacy do siebie Krzyżaków, żeby im tarczą byli, a oni zamienili się w drapieżców"."
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz