26.12.1944 r.
Ofensywa w Ardenach: zwycięska obrona Bastogne przez wojska amerykańskie (19-26 grudnia).
Najbardziej interesującym odcinkiem frontu Ofensywy w Ardenach były okolice Bastogne, a względnie samo miasto, które stało się terenem niezwykle zaciętej bitwy, jednej z decydujących o losach kontrofensywy ardeńskiej. Jeszcze 19 grudnia gen. Lüttwitz próbował z marszu zdobyć Bastogne. Jego 47. Korpus Pancerny nie podołał temu zadaniu. Ani 2. Dywizji Pancernej, ani Dywizji Pancernej "Lehr" nie udało się opanowanie miasta, co zmusiło go do zmiany planów. 21 grudnia Bastogne okrążono, a główny ciężar działań spoczął na barkach żołnierzy 26. dywizji grenadierów ludowych. 2. Dywizja Pancerna posuwała się w kierunku Mozy, aby zdobyć upragnione przejścia na rzece. W nocy na 25 grudnia osiągnęła ona szczyt swoich możliwości, zdobywając Rochefort. Stamtąd zagony pancerne 47. Korpusu nie były już w stanie się ruszyć. W tym samym czasie, gdy 2. DPanc. przesuwała się na Rochefort, w pasie od Manhay, trwały walki zainicjowane przez Niemców. Jednym słowem - gmatwanina. Momentami nawet dowództwo poszczególnych jednostek nie wiedziało, co się dzieje. Mówiliśmy już, jak miały się rzeczy pod Manhay. 2. Dywizja Pancerna, która nagle pojawiła się nam pod miastem, była właśnie tą jednostką, której przydzielono napór na Bastogne.
Obrońcy Bastogne mieli utrzymać miasto za wszelką cenę, bowiem wraz z upadkiem miejscowości w ręce niemieckie dostałby się piekielnie ważny węzeł drogowy, który umożliwiłby dalszą ofensywę 5. Armii Pancernej. Zanim zamknął się pierścień okrążenia w Bastogne zgromadziły się siły pod dowództwem gen. Mac Aucliffa dysponującego brygadą 9. DPanc., brygadą 10. DPanc. i 101. DPD. Wkrótce Mac Aucliffa zmienił gen. Maxwell Taylor, dowódca 101. powietrznodesantowej, zasłużonej w bojach o Normandię i nie tylko (także uczestnicy operacji "Market-Garden"). Przypomnijmy raz jeszcze, iż 19 grudnia Niemcy próbowali zdobyć miasto z marszu, ale sztuka ta nie mogła się w żaden sposób powieść. Dwa dni później zamknął się pierścień okrążenia, a ciężar działań spadł na 26. dywizję grenadierów ludowych. Obrona miasta połączona jest ściśle z ofensywą prowadzoną przez Pattona, który chciał za wszelką cenę dotrzeć do oblężonych. Musimy zatem prześledzić również poczynania jego 3. Armii. Patton nie rzucał słów na wiatr, gdy w Verdun mówił, iż 22 grudnia rozpocznie natarcie na południowe skrzydło niemieckie. Jego jednostki dały przykład niesłychanej karności, zwracając się całym frontem i odwołując ofensywę wschodnią. Spójrzmy na Order of Battle ugrupowania Pattona: najbardziej na zachód wysunięty był znany nam już 8. korpus Middletona, który początkowo nie wszedł do aktywnego boju z przeciwnikiem. Dalej znajdował się 3. korpus gen. Johna Millikinsa (4. DPanc. gen. Gaffeya, 26. DP gen. Paula i 80. DP gen. McBride'a). Wreszcie wschodnie skrzydło obsadzał 12. korpus gen. Mantona Eddy'ego (4. DP gen. Bartona, 5. DP i 10. DPanc. gen. Morrisa). W ciągu dwóch dni przesuwania ku armiom niemieckim 3. Armia wyszła nad rzekę Sůre i tam doszło do spotkania z 7. Armią. Lokalne potyczki miały niejednokrotnie bardzo zacięty charakter, jednakże nie wpłynęły znacząco na bitwę o Bastogne. A tam żołnierze Mac Aucliffe'a gonili już resztkami sił. Na szczęście 23 grudnia pogoda poprawiła się na tyle, że możliwe stało się zaopatrywanie garnizonu miasta z powietrza. Następnego dnia silny atak od Neufchateau przypuściła 4. Dywizja Pancerna. Jej natarcie przyniosło sukces w postaci zdobycia Assenios. Amerykanie podchodzili do Bastogne, które z trudem odpierało uderzenia nieprzyjaciela. Niemcy zbliżyli się do miasta niemal na wyciągnięcie ręki. 26 grudnia 4. Dywizja Pancerna wjechała do oblężonego miasta z kierunku Neufchateau. Zadaniu temu podołał 37. batalion czołgów dowodzony przez ppłk Abramsa. Wybity korytarz nie został przez Niemców zamknięty do końca bitwy i pozwolił na utrzymanie kontaktu z załogą Bastogne. Walki o miasto trwać miały jeszcze kilka dni, a obrona okupiona została sporymi stratami. Szacuje się, iż 101. dywizja strąciła 1641 żołnierzy z ogółu ponad 2000 zabitych lub rannych obrońców. Straty niemieckie były jeszcze wyższe, bo sięgać mogły nawet 7000 ludzi. W momencie, gdy do miasta docierały czołówki 4. Dywizji Pancernej, Hitler przysyłał wsparcie siłom walczącym o miasto. I tak, w myśl dyrektywy führera, 5. Armia Pancerna miała w całości zaangażować się w walki o Bastogne. Do boju weszły zatem 15. Dywizja Grenadierów Pancernych (25 grudnia) i następnego dnia 47., 1. SS i 2. SS Korpusy Pancerne. Nowe wytyczne niemieckiego dowództwa, opracowywane głównie przez Hitlera, dały sygnał do zorganizowania nowej operacji ofensywnej. Führer zaplanował "Nordwind".
Hitler entuzjazmował się przygotowaniami do nowych operacji zaczepnych, tłumacząc dowódcom Wehrmachtu, iż ich głównym celem jest "oczyszczenie z wojsk amerykańskich obszarów na południe od naszego wyłomu, niszczenie po kawałku ich wojsk, eliminowanie ich dywizji". Zasadniczym punktem rozkładu jazdy Niemców było odcięcie sił Pattona na terenie Alzacji. Gdy Wehrmacht szykował się do nowej ofensywy, tym razem o mniejszym charakterze, także Amerykanie i Brytyjczycy ustalali plan ciekawego uderzenia. Siły 3. Armii zostały mocno zwolnione pod Bastogne, gdzie zmuszone były stawiać opór całej 5. Armii Pancernej. Przyglądnijmy się, jak były rozmieszczone poszczególne korpusy - 8. korpus zbliżał się od Neochateau, lewym skrzydłem obejmując Houffalize. Dalej 3. korpus, w którego pasie było i Bastogne, i Wiltz. I wreszcie 12. korpus, który posuwał się od Ettelbrück. Tymczasem na drugim skrzydle do ofensywy szykował się Montgomery. Powoli i mozolnie dojrzewał do wykonania uderzenia ponaglany zarówno przez Bradleya, jak i Eisenhowera, który osobiście interweniował u Brytyjczyka 28 grudnia, widząc, iż Patton ma spore kłopoty w poruszaniu się w pobliżu Bastogne. Monty kategorycznie odmówił wykonywania nieprzemyślanych akcji i zapowiedział, iż ruszy swoje wojska 3 stycznia. Jak powiedział, tak uczynił. Wprowadził do walki świeży 30. korpus gen. Briana Horrocksa, który choć częściowo zluzował wyczerpany długotrwałym bojem 7. korpus gen. Collinsa. W ofensywie z 3 stycznia Collinsowi także przypadło ważne zadanie, bowiem jego siły atakowały na Houffalize. Obok nich do walki włączony został fragment 30. korpusu w postaci jednej dywizji. Następnie do boju włączyły się dwie kolejne, co dawało łącznie 6., 51. i 53 dywizje. Natarcie napotkało spore trudności, jednakże przesuwało się do przodu. Jednocześnie ciężkie walki prowadzili żołnierze Pattona, co powodowało, iż skrzydła alianckich armii systematycznie zbliżały się do siebie. Zasadniczo nie jest to już temat naszych rozważań, dlatego ograniczyć się musimy do szeregu stwierdzeń, kończąc tym samym rozprawę na temat bitwy o Ardeny. 7 stycznia Hitler przystał na plan odwrotu strategicznego niemieckich jednostek użytych w kontrofensywie w Ardenach. Nazajutrz rozpoczęło się spokojne przemieszczanie sił Wehrmachtu w kierunku Linii Zygfryda, o którą alianci łamali sobie pancerne zęby w ciągu kolejnych kilkunastu tygodni. Dopiero 15 stycznia udało się aliantom połączyć skrzydła 1. i 9. armii z nadciągającymi od południa żołnierzami 3. Armii Pattona.
Niemiecka kontrofensywa w Ardenach swój koniec miała znacznie wcześniej niż 16 stycznia 1945 roku, jednak opis wydarzeń należało doprowadzić właśnie do tego momentu. To właśnie wtedy alianci przeszli do kolejnej fazy kampanii zachodniej, decydując się na natarcie. Właściwie głównym celem 1. i 3. armii było rozbicie jednostek niemieckich, które wyszły bez szwanku z blisko miesięcznych zmagań zainicjowanych 16 grudnia 1944 roku. O fiasku kampanii Rzeszy przesądziło nie tyle kiepskie przygotowanie do ataku, ile dobre warunki sprzyjające defensywie i znakomita postawa poszczególnych dowódców alianckich, przede wszystkim Amerykanów. Z drugiej strony kontrofensywa w Ardenach miała niewielkie szanse powodzenia, a to ze względu na zbyt małą liczebność sił, jakimi rozporządzał Hitler w ostatnich tygodniach 1944 roku. W tym czasie wojna wydawała się dla Rzeszy przegrana i żadne, nawet wspaniale pomyślane manewry nie mogły zmienić niekorzystnego rezultatu. Ardeny miały być dla aliantów szokiem, tym bardziej, że obok zaprawionych w boju i doświadczonych jednostek, znajdowały się w tym rejonie dywizje niedoświadczone lub wymęczone uciążliwymi walkami. Cios, który wyprowadzili Niemcy ugodził w siły sprzymierzonych, ale nie doprowadził do strategicznego nokautu, co w połączeniu z rozpoczynającą się na wschodzie ofensywą Armii Czerwonej było wystarczającym dowodem na to, iż III Rzesza chyli się ku upadkowi. Zabrakło paliwa, sił, środków i może trochę szczęścia, aby kontrofensywę w Ardenach doprowadzić do zwycięskiego końca. Dowództwo alianckie, mimo początkowego zaskoczenia, sprostało zadaniu odparcia ostatniego tak wielkiego natarcia przeciwnika, który ostatkiem sił bronił przedpola swojego kraju. Alianci bynajmniej nie rozbili zgrupowań niemieckich, co więcej, wypuścili z kleszczy 5. Armię Pancerną, jednakże ich tryumf był sukcesem spektakularnym i przesądzającym. Krótki zryw, jakiego podjęła się Rzesza, nie wyszedł niemieckiej gospodarce na dobre. W obliczu całkowitego kryzysu i wyczerpania ekonomicznego takie akcje kosztowały podwójnie. Efektem było ułatwienie zadania jednostkom alianckim, które atakując na kierunku berlińskim miały zadanie znacznie łatwiejsze niż przed rozpoczęciem "Battle of the Bulge". Linia Zygfryda stała otworem i tylko kwestią czasu wydawało się, kiedy sprzymierzeni zdecydują się po nią sięgnąć.
Oszacowanie strat obu stron w toku walk podczas kontrofensywy niemieckiej w Ardenach jest niezwykle trudne. Często dane są rozbieżne. Amerykanie prawdopodobnie stracili nieco ponad 19 tys. zabitych oraz 23 tys. zaginionych lub wziętych do niewoli. Ponadto naliczono 47,5 tys. rannych. Brytyjczycy zanotowali straty rzędu 200 zabitych i 1400 rannych lub zaginionych, co jasno wskazuje, czyimi rękami bitwa została rozegrana. Po przeciwnej stronie naliczono 15 600 zabitych, 27,5 tys. zaginionych i wziętych i do niewoli i wreszcie 41 600 rannych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz