24.12.1942 r.
Wysoki komisarz we francuskiej Afryce Północnej admirał François Darlan został zastrzelony w swym gabinecie w Algierze przez monarchistę Fernanda Bonniera de La Chapelle.
Była wigilia 1942 roku. W kwaterze głównej adm. François Darlan zlokalizowanej w Algierze panowało już świąteczne zamieszanie. Niecałe dwa miesiące wcześniej alianci dokonali udanego desantu w Afryce Północnej, rozpoczynając ostatni akt długiej i wyczerpującej kampanii przeciwko wojskom włosko-niemieckim. Francuzi, którzy do tej pory starali się nie ingerować w konflikt, opowiedzieli się po stronie aliantów i teraz uczestniczyli w budowaniu nowej-starej administracji terytoriów kolonialnych. Adm. Darlan z miejsca stał się głównym aktorem politycznej sceny. Nie mógł się jednak spodziewać, że nie będzie mu dane współtworzenie nowej Francji.
Około południa 24 grudnia 1942 roku do biura Wysokiego Komisarza Francji w Afryce Północnej wkroczył uzbrojony napastnik. Fernand Bonnier de La Chapelle cierpliwie czekał na przybycie adm. Darlana, który odbywał wigilijne spotkanie z najbliższymi współpracownikami. Gdy tylko w korytarzu Pałacu Letniego pojawił się Darlan, zamachowiec zaczął strzelać do zaskoczonego wojskowego. Trafienia w głowę i klatkę piersiową okazały się śmiertelne, Wysoki Komisarz Francji w Afryce Północnej i Zachodniej zginął w niespodziewanym, kiepsko przygotowanym zamachu.
Zamachowiec – młody rojalista czy brytyjski agent?
Fernand Bonnier de La Chapelle był dość enigmatyczną postacią. Syn znanego dziennikarza, zaangażowany w podziemną działalność niepodległościową, w dziwnych okolicznościach przybyły do Algierii. Do dzisiaj nie udało się ustalić, co motywowało młodego Francuza do podjęcia tak drastycznych kroków. Wśród licznych hipotez na uwagę zasługują trzy najważniejsze, związane z jego potencjalnymi mocodawcami. O tym, że nie działał sam, świadczyć może przygotowanie do zamachu. Aby wejść do Pałacu Letniego, w którym zlokalizowano siedzibę Wysokiego Komisarza, musiał być wyposażony w odpowiednie przepustki oraz fałszywe dokumenty zapewniające mu anonimowość. Nieniepokojony przeszedł przez posterunki kontrolne i cierpliwie oczekiwał w korytarzu rezydencji Darlana. I tam nikt nie zainteresował się młodym człowiekiem. Zamach na admirała nie został przygotowany w wyrafinowany sposób, a jednak się powiódł. Było to tym bardziej zaskakujące, że francuski wojskowy doskonale zdawał sobie sprawę z nastrojów panujących w Algierze, wiedząc, iż grono jego przeciwników stale się powiększa. Słusznie oskarżano go o kolaborację z Niemcami i współtworzenie Republiki Vichy. Brytyjczycy mieli do niego zadawnione urazy związane z niechęcią do współpracy wojskowej po upadku Francji. Przedstawiciele kolonii także wytykali mu liczne grzechy, a sam Bonnier de La Chapelle miał przynajmniej jeden osobisty powód, by chcieć śmierci Darlana.
Zamachowiec nie krył się ze swoimi rojalistycznymi sentymentami. Działał w grupie politycznej, której głównym celem było przywrócenie francuskiej monarchii. Członków stowarzyszenia trudno określać mianem spiskowców. Byli to raczej młodzi polityczni fantaści, którym marzył się powrót do monarchicznej tradycji. 8 listopada 1942 roku, w dniu lądowania aliantów w Afryce Północnej, część z nich uczestniczyła w nieudanym zamachu stanu – powstaniu wymierzonym w kolonialne władze Republiki Vichy ulokowane w Algierze. Dowodzący wojskami rządowymi adm. Darlan nakazał krwawe stłumienie wolty 400 ludzi dowodzonych przez Germaina Jousse i Rogera Carcassonne. 20-letni wówczas Bonnier nie wiedział o przygotowaniach do puczu i w późniejszym czasie żałował, iż nie został poinformowany o planowanym natarciu. Wielu jego kolegów zginęło w walce z siłami Darlana. Być może to przesądziło o przygotowaniu planów zamachu na admirała, którego obarczano winą nie tylko za kolaborację z Niemcami, ale i przelanie krwi młodych Francuzów. W spisku uczestniczyli także trzej inni lokalni działacze niepodległościowi – Otto Gross, Robert Tournier i Philippe Tournier. Członkowie grupy ustalili, że to Bonnier będzie odpowiedzialny za zastrzelenie Wysokiego Komisarza. To pierwsza z możliwych teorii dotyczących przyczyn zamachu i, biorąc pod uwagę doświadczenia grupy rojalistów, wydaje się całkiem prawdopodobna. Dwie kolejne mają jednak znacznie większy potencjał sensacyjny i, co tu kryć, doświadczenia II wojny światowej pokazały, że za zagadkowymi zabójstwami często stały rządy największych mocarstw.
Brytyjczycy i Amerykanie zdawali sobie sprawę, że po rozpoczęciu lądowań w Afryce Północnej staną przed koniecznością albo dogadania się z władzami Vichy, albo walk z Francuzami. Od czasów kampanii francuskiej współpracowali z gen. Charlesem de Gaulle’em, przewodniczącym Komitetu Wolnej Francji. Mimo iż nie wszyscy akceptowali francuskiego wojskowego, miał on silną pozycję i cieszył się uznaniem rodaków, którzy widzieli w nim przeciwwagę dla skompromitowanych polityków zaangażowanych w kolaborację z Niemcami i współorganizację Republiki Vichy. Na początku listopada 1942 roku sprzymierzeni rozpoczęli negocjacje z adm. Darlanem, starając się przeciągnąć go na stronę aliantów. Nie było to łatwe, zważywszy na wyraźnie antybrytyjskie nastawienie wojskowego. W lipcu 1940 roku, już po upadku Francji, Brytyjczycy próbowali przechwycić francuską flotę. Nieudane rajdy na Mers-el-Kebir i Dakar doprowadziły do krótkich starć francusko-brytyjskich i o mały włos nie przerodziły się w regularną wojnę. Darlan nigdy nie wybaczył Brytyjczykom zamachu na jego okręty wyprowadzone do baz w koloniach w celu zabezpieczenia floty przed Niemcami i Włochami. Stąd też negocjacje prowadzili głównie Amerykanie. Jakież było zaskoczenie Darlana, gdy 8 listopada rozpoczęła się operacja „Torch”. Nie tylko zerwał rokowania, ale i nakazał stawienie zbrojnego oporu nowemu najeźdźcy. Dopiero 10 listopada powrócił do rozmów i wydał rozkaz o przerwaniu walk, poddając tym samym kolonialne posiadłości Republiki Vichy.
Amerykanie i Brytyjczycy nie mieli spójnej koncepcji współpracy z Darlanem. Admirał sam mianował się Wysokim Komisarzem Francji w Afryce Północnej i Zachodniej i w praktyce to on sprawował władzę nad tamtejszymi wojskami i administracją, stanowiąc znaczącą przeciwwagę dla szykowanego do przejęcia najwyższych urzędów gen. de Gaulle’a. Obaj wojskowi odznaczali się nieugiętą postawą i chęcią rządzenia, co zwiastowało nieuchronny konflikt. Amerykanie i Brytyjczycy, którzy wyrazili zgodę na utworzenie Komisariatu, postawili siebie w niewygodnej sytuacji. Zachodnia prasa wypominała im współpracę z człowiekiem, który stał się jednym z symboli vichystowskiej zdrady. Nie tylko sprzyjał on Niemcom, twardą ręką zarządzał koloniami, ale i angażował się w działania wymierzone przeciwko ludności żydowskiej. Porozumienie z Darlanem było w gruncie rzeczy projektem Amerykanów. Mimo iż Brytyjczycy sprzeciwiali się ich decyzji, zdając sobie sprawę, że Waszyngton będzie forsował admirała na powojennego przywódcę Francji, nie mieli wielu politycznych argumentów po swojej stronie. W efekcie śmierć Darlana była na rękę przywódcom wielu krajów, a szczególnie przewodniczącemu Wolnej Francji. Ze sceny polityczno-militarnej zniknął ważny przeciwnik. Pojawiły się zatem oczywiste podejrzenia o możliwość zaaranżowania zamachu przez de Gaulle’a, zwłaszcza, że Bonnier de La Chapelle nie krył się ze swoją sympatią do generała i Wolnej Francji. Co więcej, domniemywa się, iż w tym czasie młody Francuz był szkolony przez brytyjski wywiad. Może to wskazywać na zaangażowanie Brytyjczyków, którzy zwyczajnie zlikwidowali niewygodnego przeciwnika dla popieranego przez Londyn de Gaulle’a, a jednocześnie usunęli przeszkodę na drodze do uzdrowienia brytyjsko-francuskich stosunków.
Reakcje na zamach:
Fernand Bonnier de La Chapelle nie zdołał uciec z Pałacu Letniego. Był zresztą pogodzony ze swoim losem i zdawał sobie sprawę, że zamach to w praktyce misja samobójcza. Szybko został obezwładniony przez podkomendnych Darlana. Zdążył jeszcze ranić kpt. Hourcade’a, który towarzyszył Darlanowi i natychmiast rzucił się na napastnika. Bonnier trafił go w nogę. Już 25 grudnia zamachowca postawiono przed specjalnym trybunałem sformowanym przez Brytyjczyków. Z góry było wiadomo, jaki werdykt wyda sąd. Zastanawiający jest natomiast pośpiech w czasie sądzenia spiskowca. Trybunał zignorował możliwość wytropienia pomocników zamachowcy i… uwierzył Bonnierowi, iż ten działał samodzielnie. Co więcej, w czasie jednodniowego procesu nie można było ustalić wielu szczegółów, które na pewno zostałyby wykryte w skrupulatnym śledztwie. Mówiąc oględnie, sprawie ukręcono łeb i już 26 grudnia Francuza postawiono przed plutonem egzekucyjnym i rozstrzelano. Nie licowało to z zasadami procesowymi Republiki Vichy, ponieważ Bonnierowi przysługiwała jeszcze apelacja i odwołanie do najwyższych władz. Ze względu na pośpiech odmówiono mu tych możliwości, a wyznaczony pospiesznie w miejsce adm. Darlana gen. Henri Giraud nie odroczył egzekucji.
Choć śmierć Darlana była dla aliantów rzekomym zaskoczeniem, powitali ją z wyraźnym uczuciem ulgi. W swoich wspomnieniach Winston Churchill pokusił się nawet o komentarz, w którym niedwuznacznie zasugerował, iż Amerykanie i Brytyjczycy zostali wyzwoleni od dźwigania ciężkiego brzemienia współpracy z francuskim admirałem. Gen. Charles de Gaulle, przywódca Wolnej Francji, miał otwartą drogę do władzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz