28 lutego 1943 r. w fabryce Norsk Hydro w Vemork w okupowanej przez Niemców Norwegii grupa norweskich komandosów zniszczyła urządzenia do produkcji ciężkiej wody, potrzebnej III Rzeszy do prac nad bronią atomową. Akcja ta była częścią tzw. bitwy o ciężką wodę.
„Ronneberg (dowódca akcji) podpalił lonty, Kayser policzył do 10 i kazał dwóm strażnikom uciekać na górę, ile sił w nogach. Zaraz potem sabotażyści wybiegli na dwór przez stalowe drzwi piwnicy. Zdążyli przebiec nie więcej niż 20 metrów, gdy rozległ się głuchy huk eksplozji. Hałas maszyn i grube betonowe mury stłumiły go do tego stopnia, że członkowie grupy osłaniającej zastanawiali się, czy ich koledzy właściwie założyli ładunki. Ronneberg jednak poznał po odgłosie wybuchu, że cylindry zostały zniszczone i 1000 litrów ciężkiej wody – mniej więcej 4-5 miesięczna produkcja – ścieka do rur kanalizacyjnych” – tak szczegóły akcji sabotażowej w zakładach Norsk Hydro opisuje Ray Mears w książce „Bitwa o ciężką wodę”.
Tytułowa bitwa to szereg operacji alianckich przeprowadzonych w latach 1942-1943 w celu zniszczenia znajdującej się w rękach Niemców norweskiej fabryki Norsk Hydro w Vemork (rejon Telemarku) – jedynych na świecie zakładów produkujących ciężką wodę(tlenek deuteru).
Produkcja substancji pochodzącej ze związku ciężkiego izotopu wodoru (deuteru) z tlenem miała posłużyć Niemcom do konstrukcji nowej broni masowego rażenia – broni atomowej. „Tlenek deuteru (…) jest znakomitym +spowalniaczem+, dzięki któremu procesy chemiczne i biologiczne zachodzą znacznie wolniej niż w zwykłej wodzie. Spowolnienie neutronów powstających w wyniku rozszczepienia jąder atomowych pozwala na przeprowadzenie kontrolowanej reakcji łańcuchowej i zbudowanie reaktora jądrowego” – wyjaśnia Mears. Jak dodaje, „w takiej bombie reakcja łańcuchowa zachodzi w sposób niekontrolowany, a w jej trakcie wyzwala się energia dziesiątki tysięcy razy większa niż podczas wybuchu zwykłej bomby”.
Niemcy usiłowali zdobyć ciężką wodę już po ataku na Francję 10 maja 1940 r., gdzie w tajemnicy przed nazistami przewieziono zbiorniki z tą substancją. Jednak dzięki francuskiemu fizykowi Fredericowi Joliot-Curie zapasy ciężkiej wody udało się bezpiecznie wywieźć do Wielkiej Brytanii.
Miesiąc później, z chwilą całkowitego opanowania przez Niemcy Norwegii, w ich posiadanie weszła fabryka Norsk Hydro. Rozpoczęła się produkcja ciężkiej wody do celów atomowych - pod koniec 1941 r. wynosiła ona 4 tys. litrów na rok.
Po zajęciu przez Hitlera strategicznie ważnej Norwegii, jednym z celów alianckich służb specjalnych stało się zniszczenie dotychczasowych zapasów ciężkiej wody. Od kwietnia 1942 r. Kierownictwo Operacji Specjalnych (SOE) rozpoczęło przygotowania do opanowania Norsk Hydro. Na aliantów czekało jednak trudne zadanie logistyczne. „Fabryka stała w głębi kraju, 250 kilometrów od Oslo i równie daleko od najbliższego wybrzeża, dotrzeć do niej można więc było jedynie drogą powietrzną. Budynki zakładów, do których prowadziła tylko jedna szosa, stały w wąskiej dolinie, w połowie stromej ściany skalnej. Powyżej doliny zaś rozciągał się płaskowyż Hardangervidda, znany z niegościnnego terenu i surowego klimatu” – tłumaczy Mears.
Zbombardowanie fabryki groziłoby śmiercią sporej liczby cywilów, na co nie godził się norweski rząd na emigracji. Ostatecznie szefostwo SOE zdecydowało się na opanowanie Norsk Hydro poprzez akcję sabotażową przeprowadzoną przez specjalnie wyszkolonych komandosów.
Jednym z głównych autorów planu ataku – oprócz m.in. szefa sekcji norweskiej SOE ppłk. Jacka Wilsona – był prof. Leif Tronstad, były dyrektor zakładów Norsk Hydro, oficer armii norweskiej. Tronstad znał dobrze swego następcę w fabryce, dr. Jomara Bruna. Ten na bieżąco starał się informować aliantów o postępach Niemców w produkcji ciężkiej wody.
Podobne zadanie alianci postawili przed Einarem Skinnardlandem, norweskim agentem SOE zatrudnionym w Norsk Hydro. Przerzucono go do okupowanej Norwegii na spadochronie pod koniec marca 1942 r. Według jego doniesień, w miasteczku Rjukan nieopodal Vemork stacjonowało ok. 100 Niemców.
18 października 1942 r., w ramach akcji „Grouse”, alianci przerzucili do Norwegii czterech przeszkolonych, wyposażonych w fałszywe dokumenty Norwegów: Jensa Antona Poulssona (dowódca), Knuta Hauglanda, Clausa Helberga i Arne Kjelstrupa. Ich celem było przygotowanie gruntu pod przyszły aliancki desant. Służyć temu miało m.in. uruchomienie radiostacji oraz zorganizowanie punktu odbioru zrzutów broni.
Pierwsza operacja aliancka (kryptonim „Freshman”) przeprowadzona 19 listopada 1942 r. przez aliantów zakończyła się jednak niepowodzeniem. Brytyjskie szybowce rozbiły się, a ci, którzy ocaleli z katastrofy, zostali zabici przez Niemców. „Operacja +Freshman+ była nie tylko tragedią ludzką, ale także strategiczną klęską. Zginęło 34 doborowych żołnierzy (brytyjskich saperów – PAP), a Niemcy, odkrywszy cel misji Brytyjczyków, wzmocnili jeszcze system ochrony Norsk Hydro” – podkreśla Mears.
Do planów zniszczenia zapasów ciężkiej wody alianci powrócili w styczniu 1943 r. (operacja „Gunnerside”). 16 lutego na norweskiej ziemi stanęło sześciu komandosów: Knut Haukelid, Kasper Idland, Fredrik Kayser, Hans Storhaug, Birger Stromsheim oraz dowodzący grupą Joachim Ronneberg. Przed zrzutem uczestników akcji przeszkolono, uzbrojono oraz wyposażono w narty i inny niezbędny sprzęt do poruszania się w górskim terenie. Norwegowie nosili brytyjskie mundury, co – w przypadku aresztowań – miało zwiększyć prawdopodobieństwo uniknięcia śmierci z rąk Niemców.
Sześciu komandosów wraz z wcześniej przerzuconymi do okupowanego kraju czterema innymi żołnierzami przedostało się do zakładów Norsk Hydro 28 lutego. Tam zniszczyli urządzenia (elektrolizery) służące do produkcji ciężkiej wody, co spowodowało utratę przez Niemców tony dotychczasowych zapasów substancji. Akcja sabotażowa zaskoczyła ich do tego stopnia, że nie byli przygotowani na wymianę ognia.
Natychmiast po wysadzeniu części fabryki, komandosi ukryli się w trudno dostępnych górskich rejonach. „Było to cudowne uczucie, bo od wielu miesięcy całe nasze życie obracało się wokół tej misji (…). Niemcy byli niedaleko w dolinie, ale nie obawialiśmy się ich. Od tej pory musieliśmy walczyć już tylko z norweską przyrodą” – wspominał dowódca akcji Ronneberg.
Część komandosów uciekła na nartach do Szwecji (do granicy mieli 400 km), inni zostali na miejscu celem obserwacji poczynań Niemców, jeszcze inni udali się do Oslo, gdzie zamierzali kontynuować antyniemiecką działalność sabotażową. Wszyscy biorący udział w ataku na Norsk Hydro przeżyli wojnę.
Udany sabotaż w fabryce nie spowodował jednak, że Niemcy odstąpili od planów produkcji broni jądrowej przy pomocy ciężkiej wody. W ciągu dwóch miesięcy produkcja w Norsk Hydro została wznowiona. W tej sytuacji, 16 listopada 1943 r. alianckie dowództwo zdecydowało się zbombardować fabrykę. Nalotu dokonały amerykańskie samoloty.
Choć dobrze zabezpieczone zapasy ciężkiej wody wyprodukowane do tej pory przez Niemców (16 ton) przetrwały, Hitler zdecydował się przenieść dalszą produkcję tej substancji do Niemiec. Plany te nie zostały zrealizowane. 20 lutego 1944 r. przewożący zapasy ciężkiej wody prom SF „Hydro” został zatopiony przez norweskich komandosów na jeziorze Tinnsjo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz