05.02.1941 r. - umiera Antoni Nikodem Korczok.
Jak jesteś Ślązakiem z krwi i kości, angażowałeś się w działalność plebiscytową po stronie Polski i jesteś księdzem katolickim z doktoratem - to delikatnie mówiąc masz przechlapane.
Bo według Niemców nie masz prawa żyć.
Już od 1937 r. ks. Antoni figurował w kartotekach Gestapo jako działacz polski w Gliwicach i Zabrzu.
No, a po 01.09.1939 r. - tylko czekali na pretekst.
I pretekst się znalazł ...
Zaraz po wybuchu II wojny - ks. Antoni zaangażował się w akcje charytatywne na rzecz ofiar, m. in. osób wywiezionych na roboty przymusowe.
Do jednego ze swoich parafian, który był działaczem nazistowskim, wysłał list z wyrazami współczucia z powodu śmierci ojca.
Napisał, że zaprasza go na Mszę św. i że się będzie modlił o jego nawrócenie.
Odpowiedź była natychmiastowa.
Ów Niemiec doniósł na Gestapo, list ks. Antoniego opublikowano w prasie, a gazety oskarżyły księdza o propagandę antyniemiecką.
Przyszli po Niego 24.08.1940 r.
Najpierw trzymali Go w więzieniu w Gliwicach.
Potem zawieźli do Wrocławia.
Bicie, bicie, bicie...
Po miesiącu - 20.09.1940 r. - zawieźli Go tam, gdzie Jego miejsce.
KL Dachau.
I numer - 19 953 z kategorią więźnia politycznego.
Jesteś numerem - jesteś nikim.
Informacje o sytuacji księdza w Dachau są bardzo skąpe.
Może dlatego, że nie przebywał w bloku dla księży (tzw. Priesterblock), lecz w baraku 30/2?
Tego już się nie dowiemy.
No i nie został przydzielony do tzw. plantagów - czyli pól przylegających do obozu.
Został przydzielony do ładowania węgla, a tej pracy z reguły księża nie wykonywali.
Sprawował, w miarę możliwości, posługę duszpasterską, za co dwukrotnie miał być torturowany - wieszano go na szubienicy za związane na plecach ręce.
Gdy przebywał w KL Dachau - toczył się przeciw Niemu proces sądowy.
Zakończył on się uniewinnieniem, co zostało przekazane komendanturze obozu.
Na wolność miał wyjść 06.02.1941 r.
A 05.02.1941 r. zmarł...
Jednak plotki głosiły, że kapłan został zastrzelony.
Jak zwykle skrupulatni Niemcy urnę z prochami ks. Antoniego wysłali do Gliwic, do kościoła pw. Chrystusa Króla.
Jego doczesne szczątki - już po wojnie - spoczęły, zgodnie z Jego wolą - na cmentarzu w Starej Wsi.
"Scio enim, quod redemptor meus vivat”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz