Pierwsze niemieckie obozy koncentracyjne powstały w Afryce. Potomkowie ofiar chcą zadośćuczynienia
Niemcy zbudowali pierwsze obozy koncentracyjne służące ludobójstwu w 1905 r. Eksterminacji poddano w nich ludność zamieszkującą niemiecką kolonię - Afrykę Południowo-Zachodnią. Zbrodnie nie zostały do tej pory rozliczone, dlatego w styczniu władze Namibii wystąpiły do rządu niemieckiego o reparacje i zadośćuczynienie ludobójstwu, jakiego dopuściła się II Rzesza na obszarze swojej kolonii w latach 1904-1908.
Kiedy w 1912 r. Niemcy odsłaniali w stolicy swej największej kolonii, Windhuku, pomnik konny niemieckiego żołnierza Schutztruppe ku czci wszystkich poległych w walce z afrykańskimi tubylcami, wydawało się im, że stoją u szczytu potęgi. Eksport rósł z roku na rok, coraz więcej obywateli Niemiec pragnęło zamieszkać w kolonii. Namibia, czyli Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia pod rządami niemieckimi kwitła. „Nowe Niemcy na afrykańskiej ziemi” były spełnieniem marzeń wielu zwykłych ludzi, pamiętających – jeszcze nie tak dawną – wojnę z Francją i zjednoczenie Rzeszy.
„Czcigodny żołnierz kolonialny (…) ogłasza światu, że to my jesteśmy panami tego miejsca, teraz i na zawsze” – mówił gubernator Theodor Seitz odsłaniając monument. Pomnik symbolizujący ujarzmienie kolonii stanął w miejscu byłego obozu koncentracyjnego, w centralnym miejscu stolicy.
Aspiracje kolonialne Niemiec nie miały zbyt głębokich korzeni. Sam kanclerz Otto von Bismarck początkowo był sceptyczny wobec posiadania dalekich zamorskich terytoriów, uważając je za zbyt kosztowne. Jednak presja ze strony społeczeństwa oraz handlowców, była większa.
Niedostępny zakątek Afryki
Na mapie Afryki trudno było odnaleźć krainę, gdzie nie sięgały brytyjskie, francuskie, portugalskie bądź muzułmańskie wpływy. Jednym z ostatnich miejsc była Namibia, rozległe terytorium leżące w południowo-zachodniej Afryce pomiędzy rzekami Kunene i Oranje, trudno dostępne z powodu silnych prądów morskich uniemożliwiających dobicie do brzegu oraz potężnej pustyni rozciągającej się niemal wzdłuż całego wybrzeża. Nie znaczyło to jednak, że było to miejsce Niemcom zupełnie nieznane. Już od połowy XIX w. na obszarze Namibii prowadziło działalność Reńskie Towarzystwo Misyjne, bardziej od pełnienia funkcji chrystianizacyjnych, trudniące się wymianą handlową pomiędzy namibijskimi Afrykanami a Kolonią Przylądkową.
Kiedy w 1883 r. do Namibii przybył pierwszy niemiecki przedsiębiorca, Adolf Lüderitz, kontakty z miejscową ludnością były już nawiązane, co ułatwiło mu dotarcie do kolejnych grup plemiennych i podpisanie umów dotyczących sprzedaży ziemi. Co ciekawe, Lüderitz kupował namibijską ziemię w imieniu państwa niemieckiego. To, choć nie zachwyciło Bismarcka, zostało w Berlinie szybko zaakceptowane. Rzesza stała się właścicielem skrawka Afryki, mając apetyt na rozszerzenie stanu posiadania. Wkrótce wysłano do Namibii pierwszych żołnierzy – początkowo tylko kilkunastu.
W chwili przybycia Lüderitza, ludność Namibii była podzielona i skłócona. Dwa największe plemiona – Herero i Nama (Nama podzieleni byli na kilkanaście klanów, najważniejszym z nich byli Witbooiowie) od dziesięcioleci konkurowały ze sobą o panowanie nad najlepszą i najżyźniejszą ziemią, i bardzo licznymi stadami bydła, których hodowlą i sprzedażą zajmowano się przede wszystkim. Ich przywódcy, Maharero i jego syn Samuel oraz Hendrik Witbooi bardzo długo opierali się niemieckim propozycjom i podpisaniu „traktatu o ochronie”, który oznaczał właściwie oddanie ziemi.
Zdania Samuela i Hendrika nie byli w stanie zmienić dwaj pierwsi gubernatorzy Namibii: Heinrich Göring (ojciec przyszłego marszałka III Rzeszy, Hermanna) oraz Curt von Franҫois. Obaj nienawidzili „czarnych”, uważając, że rozmawiać z nimi można jedynie z pozycji siły, niczym karcący niesforne dzieci nauczyciel. Namibijczycy nie do takiego traktowania byli przyzwyczajeni. Dotychczasowe kontakty z białymi ograniczały się do wymiany handlowej i oparte były na równości. Do tego, Samuel Maharerero, a przede wszystkim Hendrik Witbooi nie byli Afrykanami, z jakimi zwykli spotykać się Europejczycy: obaj przywódcy byli ludźmi piśmiennymi, orientującymi się w sprawach nie tylko kontynentu, którzy zdawali sobie sprawę, na czym tak naprawdę zależy Niemcom.
Dla Curta von Franҫois niezależność ostatnich namibijskich plemion była prawdziwą solą w oku. W 1893 r. urządził nocną zasadzkę na wioskę Witbooiów w górach Hoornkrans. Pogrążeni we śnie ludzie zostali ostrzelani z pozycji na wzgórzach wokół osady. Wiele osób zginęło, a pozostałych dobito bagnetami. Hendrik Witbooi wypowiedział Niemcom wojnę, którą, z przerwami, jego ludzie prowadzili do 1908 r. Niemcy nigdy nie potrafili pokonać Witbooiów w walce.
Pierwsze niemieckie ludobójstwo XX wieku
W roku 1903 powstały pierwsze dwa rezerwaty dla Hererów i Nama, wzorowane na rezerwatach utworzonych dla Indian w Ameryce Północnej. Dla obydwu plemion był to moment zwrotny i koniec świata, jaki znali do tej pory. Jako pierwsi przeciwko Niemcom z całą stanowczością wystąpili Hererowie. Na ich niekorzyść działała jednak ich liczba – wokół wodza Samuela skupiła się bowiem cała ludność Hererów, około 80 tysięcy osób, ciągnąc za sobą stada liczące kilkaset tysięcy sztuk bydła. Ówczesny dowódca, przysłany z Berlina, aby rozprawić się z „bezczelnym tubylczym powstaniem”, Lothar von Trotha wiedział, że Hererom trudno będzie wydać bezpośrednią bitwę.
Uciekający na północny-wschód przed liczącymi wówczas tysiące żołnierzy Schutztruppe, Hererowie niebezpiecznie zbliżali się do pustyni Omaheke. Gdy dotarli do jej granic, von Trotha rozkazał zacieśnić krąg wokół nich tak, aby zmusić do ucieczki na pustynię, dając swoim ludziom wyraźnie do zrozumienia, że w tym wypadku chodzi o eksterminację całego plemienia. Nie mający żadnej drogi ucieczki ludzie, podążali w głąb pustyni. Część z nich (w tym Samuel Maharereo) cudem dotarła do Beczuany (brytyjskiej kolonii). Większość zginęła z pragnienia i głodu, a tylko nieliczni, skrajnie wyczerpani opuścili pustynię po kilku miesiącach tułaczki, kiedy wojska niemieckie im na to pozwoliły.
Wieść o Hererach skazanych na śmierć na pustyni szybko dotarła na południe kraju, gdzie mieszkali Nama. Hendrik Witbooi po raz kolejny podjął decyzję o walce z kolonizatorem, zdając sobie sprawę, że będzie to najtrudniejsza i być może ostatnia batalia, jaką jego lud stoczy z Niemcami. Wiedział, jak bardzo zdeterminowany jest von Trotha, aby unicestwić nieposłusznych mu Afrykanów.
Nama zastosowali, jak zawsze, taktykę wojny partyzanckiej, której Niemcy nie potrafili skutecznie się przeciwstawić. Nieliczne i szybkie komanda atakowały oddziały niemieckie i uciekały zabierając broń, konie i bydło. Atutem Namibijczyków była znajomość terytorium (wodopoje, kryjówki), działania na ogromnym terenie (uderzenia z wielu stron) oraz bliskość Kolonii Przylądkowej, gdzie kupowano broń i amunicję, a także – co niezwykle istotne – w obozach dla uchodźców przy granicy zostawiano kobiety i dzieci, podczas, gdy mężczyźni wracali do walki. Pomimo coraz to nowych posiłków z Berlina (ostatecznie było to 15 tysięcy żołnierzy), walki na południu kraju przedłużały się, a von Trotha tracił cierpliwość. Kiedy siły Nama były już na wyczerpaniu, w bitwie pod Vaalgras poległ Hendrik Witbooi. Wkrótce von Trotha został odwołany do Berlina i przyjęty z wielkimi honorami. Obie walczące strony zgłosiły chęć podpisania rozejmu niemal jednocześnie, pod koniec 1905 r., choć ostatni Nama walczyli z Niemcami jeszcze przez trzy lata.
Zorganizowana eksterminacja
Pierwsze niemieckie obozy koncentracyjne powstały już w 1905 r. Pomysł na ich budowę zapożyczono z Kolonii Przylądkowej, gdzie kilka lat wcześniej Brytyjczycy zamykali w nich Burów. Jeszcze w tym samym roku w obozach uwięziono 11 tysięcy Afrykanów.
Niemieckie obozy w Namibii pełniły przede wszystkim rolę katorżniczych obozów pracy – niedobór siły roboczej był bowiem od początku jednym z największych problemów architektów niemieckiej kolonii w Namibii. Obozy powstały tam, gdzie niewolnicza praca była najbardziej potrzebna: w Windhuku (stolica), Okahandja i Karibib (rolnictwo) oraz w Swakopmundzie i Lüderitz (porty). Największym z nich, mieszczącym 5-7 tysięcy osób, był obóz w Windhuku. Owiany najgorszą sławą znajdował się natomiast w Lüderitz: zbudowany na wyspie o nazwie Shark Island u wybrzeży miasta, gdzie przetrzymywano głównie Nama.
Warunki sanitarne w obozach koncentracyjnych były skrajnie złe. Ludzie (mężczyźni, kobiety i dzieci – wspólnie) zostali stłoczeni po kilkadziesiąt osób w niewielkich pomieszczeniach. Od rana do późnego wieczora pracowali przy budowach dróg i układaniu torów, na polach, w portach przy rozładunku statków, a nawet jako „konie pociągowe” ciągnąc kolej wąskotorową. Pilnowani byli przez żołnierzy Schutztruppe, których okrucieństwo oburzało nawet niektórych zwykłych Niemców. Na porządku dziennym były gwałty na Afrykankach (żołnierzy oraz cywilów, którzy „wypożyczali” kobiety jako służbę domową). Wszyscy mężczyźni, kobiety i dzieci zmuszani byli do wielogodzinnej i wykańczającej pracy.
W ciągu pierwszych czterech miesięcy pobytu, w obozach umierało około 40 procent więźniów. Niemal wszyscy ginęli w ciągu dziesięciu miesięcy. Choć niemieckie władze, zarówno w Namibii, jak i w Berlinie zdawały sobie sprawę z realiów panujących w obozach, każda sugestia poprawy warunków życia Hererów była odrzucana jako niedorzeczna. „Wysoka śmiertelność jest w długofalowym interesie Niemiec” – w liście do Departamentu Kolonii pisał Hans Tecklenberg, zastępca gubernatora Afryki Południowo-Zachodniej.
Shark Island zamknięto w kwietniu 1907 r. z rozkazu majora Ludwiga von Estorffa, jednego z nielicznych „ludzkich” niemieckich zarządców w Namibii, który na krótko zyskał większe wpływy w kolonii i odsunął od podejmowania decyzji gubernatora Friedricha von Lindequista. Z przebywających tam ponad dwóch tysięcy więźniów, ocalało zaledwie 450. Była to najwyższa śmiertelność spośród wszystkich obozów. Jednak Nama z Shark Island nie wyszli na wolność. Nawet po zamknięciu obozu przetrzymywano ich w izolacji, w stajniach przerobionych na prymitywne więzienia ulokowane w centralnej Namibii. Większość zmarła w niewoli, nielicznych uwolniono w 1912 r.
Pozostałe obozy koncentracyjne zostały zlikwidowane w styczniu 1908 r., z okazji urodzin cesarza. Kolonia została ujarzmiona.
Niemcy panowali w Namibii do 1915 r., do czasu, kiedy zajęły ją wojska południowoafrykańskie. Rzesza została oficjalnie pozbawiona wszystkich kolonii w wyniku postanowień traktatu wersalskiego z 1919 r., kończącego I wojnę światową.
Zbrodnie niemieckie na ludności Namibii nie zostały do tej pory rozliczone. W styczniu tego roku władze Namibii wystąpiły do rządu niemieckiego o reparacje i zadośćuczynienie ludobójstwu, jakiego dopuściła się II Rzesza na obszarze swojej kolonii w latach 1904-1908.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz