Zbrodnie UPA: Zabili nas w Wigilię
Trudno zrozumieć zbrodnię popełnioną w podolskiej wsi Ihrowica 24 grudnia 1944 roku. Dlaczego do polskich domów podczas wigilijnej wieczerzy wdarli się nagle zbrojni banderowcy z OUN-UPA i okoliczni ukraińscy chłopi, mordując, rabując i paląc? Czym zasłużyli sobie miejscowi Polacy na tak straszne potraktowanie? Dlaczego pod ciosami ukraińskiej siekiery zginął wyjątkowo dobry i kochający ludzi człowiek, ksiądz Stanisław Szczepankiewicz, który przez całe lata z oddaniem leczył i pielęgnował wszystkich chorych, bez względu na narodowość i wyznanie?
Zbrodniarzom sprzyja wszystko. Brak dokumentów (niszczyli je sami), śmierć świadków (wielu zabili sami), upływ czasu zabierający ludziom pamięć, strachy czające się w ludzkich głowach na każde wspomnienie, wreszcie – koszmary dręczące tych, co wiedzą…
Dla każdego Polaka jest oczywiste, że patriotyzm to rzecz chwalebna, a walka o niezawisłe państwo jest wręcz obowiązkiem każdego. Nie powinno być jednak dla nas obojętne, jak taka walka jest prowadzona. W przypadku nacjonalistów ukraińskich z OUN i UPA droga do Samostijnej okazała się drogą ludobójstwa. Natchnieni sowiecką ideą rewolucji, a potem ideami nazistowskimi postanowili oni, działając „na skróty”, przyspieszyć procesy historyczne. Od początku poważnie rozważali zniszczenie ludności polskiej na terenach uznawanych przez nich za ukraińskie. Idea brutalnej czystki etnicznej na tych ziemiach stanowiła wręcz istotę nacjonalizmu ukraińskie.
Pracujący na emigracji historyk Krzysztof Łada po dokładnym przeanalizowaniu piśmiennictwa głównych ukraińskich działaczy nacjonalistycznych dowiódł, że idea eksterminacji Polaków oraz wyrzucenia pozostałej przy życiu ludności polskiej ze spornych ziem była bardzo popularna wśród ukraińskich elit politycznych już w pierwszej połowie XIX wieku. Pod zaborem austriackim „Zoria Hałyćkaja” zachęcała do wytępienia „polskich panów”, pouczała chłopów, jakich narzędzi mają używać do walki: pali, drągów, toporów i siekier. 31 lipca 1848 roku na posiedzeniu unickiej Rady Świętojurskiej we Lwowie po raz pierwszy użyto jakże popularnego później hasła: „Lachy za San!”. Z takim bagażem Ukraińcy weszli w przełomowy dla dziejów tej części Europy Środkowej okres wojen światowych. Nie należy więc się dziwić, że do strasznych okrucieństw na polskiej ludności, palenia, torturowania, gwałtów doszło już u schyłku I wojny światowej i w czasie wojny polsko-ukraińskiej o Galicję w roku 1919.
Najbardziej znaczącą rolę w propagowaniu nienawiści do Polaków odegrał czołowy ideolog nacjonalizmu ukraińskiego Dmytro Doncow. Ogłoszona w roku 1926 w pracy „Nacjonalizm” doktryna nacjonalizmu ukraińskiego wywarła potężny wpływ na kształtowanie się postaw młodych Ukraińców zamieszkujących Małopolskę Wschodnią: „Bądźcie napastnikami i zdobywcami, zanim będziecie mogli stać się włodarzami i posiadaczami (…) wrogość jest nieunikniona”. Takie przesłanie to rzucenie wyzwania cywilizacji całej ludzkości. W tym sensie pokrywało się ono ze znaną wypowiedzą Hitlera: „Silni przepędzają słabych, ponieważ pęd do życia w jego ostatecznej postaci zawsze roztrzaska groteskowe okowy tak zwanego humanitaryzmu, ażeby w jego miejsce mógł wystąpić humanitaryzm przyrody, która tępi słabych, aby oczyścić miejsce dla silnych”(6). Jeden z rozdziałów pracy Doncowa nosi tytuł: „Twórcza przemoc oraz mniejszość inicjatywna, jako siły porządkujące…”. Realizacją owej koncepcji było w czasie II wojny światowej powołanie w OUN Bandery, potem w UPA Służby Bezpeky – terrorystyczno-policyjnego organu stosującego przemoc „lepszych ludzi” wobec prostych i słabszych, jak choćby chłopskiej polskiej ludności cywilnej Wołynia i Małopolski Wschodniej, ale też wobec nie dość lojalnych Ukraińców. Rozwijając swe myśli, Doncow pisał: „Bez przemocy i żelaznej bezwzględności niczego w historii nie stworzono (…) przemoc, żelazna dyscyplina i wojna – oto metody, przy pomocy których wybrane narody szły drogą postępu”.
Siłą napędową tak sformułowanej idei nacjonalizmu była ekspansja terytorialna: „pragnąc świetności swego kraju, oznacza pragnąć nieszczęścia swoich sąsiadów (…) ekspansji swojego kraju wyrzeka się tylko ten, u kogo całkowicie obumarło poczucie patriotyzmu (…) bowiem gdy historia jest walką o panowanie i władzę, o wzięcie w posiadanie – to twórcza przemoc musi odgrywać dużą rolę w tym procesie, albowiem zawłaszczanie to przede wszystkim pragnienie pokonania”. Nie brakowało w tej ideologii wątków stricte rasistowskich. Najbardziej bezwzględni przywódcy nacjonalizmu ukraińskiego odpowiedzialni za zbrodnię ludobójstwa – Stefan Bandera i Roman Szuchewycz, ogłoszeni przez prezydenta Juszczenkę „bohaterami Ukrainy”, wychowali się na tych właśnie ideach.
Fanatyzm ukraińskich nacjonalistów dał o sobie znać w II Rzeczypospolitej, gdy młodzi, często nienależycie wyszkoleni ukraińscy chłopcy, posyłani przez bezwzględnych przywódców, szli dokonywać napadów i zamachów terrorystycznych. Jeszcze przed powstaniem OUN został opracowany „Dekalog ukraińskiego nacjonalisty” autorstwa Stepana Łenkawśkiego. Obowiązkowo uczyła się go ukraińska młodzież nacjonalistyczna. Tu znajdziemy zalecenia dotyczące postępowania z „obcoplemieńcami”, które wprowadzano w czyn, gdy tylko nadarzyła się okazja. Oto kilka z nich:
- Nie zawahasz się wykonać największego przestępstwa, jeśli tego wymagać będzie dobro sprawy
- Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmować wroga twojej nacji
- Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni państwa ukraińskiego, nawet w drodze zniewolenia obcoplemieńców.
Rosenbergowska koncepcja buforowego państwa ukraińsko-białorusko-litewskiego oraz nadzieje rychłej rewizji obowiązujących traktatów pokojowych pobudzały tylko separatyzm mniejszości ukraińskiej w Polsce. Podsumowując, ukraińscy działacze nacjonalistyczni w okresie przedwojennym brali pod uwagę realizację następujących wariantów:
- usunięcie (wypędzenie) polskiej ludności kresowej (i innych zamieszkujących Kresy, nieukraińskich nacji),
- ludobójczą eksterminację,
- przymusową asymilację pozostałych.
Planowali dokonać tego samodzielnie lub w ścisłej współpracy z wrogami Polski, przede wszystkim Niemcami i Rosją. Nie chcieli być jednak jedynie narzędziem. Przeciwnie, dążyli do wykorzystania dla swoich celów ich aparatu państwowo-represyjnego. Aby zwyciężyć, musieli swoje hasła bezwzględnej walki z Polakami zaszczepić zwykłym ludziom, często żyjącym w zgodzie, a nawet zażyłości z polskimi sąsiadami. W ruch poszła odpowiednio ukierunkowana propaganda. Ponieważ nacjonalistom ukraińskim brakowało racji natury politycznej, używali innych argumentów. Swą agitację oparli na podkreślaniu gorszej pozycji społecznej i socjalnej Ukraińców oraz „wiecznej, historycznej ukraińskiej krzywdy”. Oczywiście pomijano historyczną kwestię własności czy odpowiedzialności zaborców za wielowiekowe zacofanie województw kresowych. W takim „klasowym” podejściu widać silną inspirację ze strony komunizmu. Nacjonaliści obiecywali ukraińskim chłopom, że Polakom i innym „czużyńcom” ziemia i własność będą odebrane siłą i bez prawa do odszkodowania.
Do niebywałego nasilenia mordów doszło w wojennych latach 1943-1944 – najpierw na Wołyniu, Polesiu, a następnie w Małopolsce Wschodniej i Lubelszczyźnie, np. w Hrubieszowskiem. Wraz z przemieszczaniem się frontu ataki na ludność polską przesunęły się na lewy brzeg Sanu – na teren dzisiejszego województwa podkarpackiego.
Od początku wojny agitatorzy i bojówkarze z OUN wzywali Ukraińców do zabijania i wypędzania „czużyńców”. Zbroili chłopów, szkolili, nakazywali bezwzględność. Akcje te nasiliły się po zmianie okupacji na niemiecką. Do pozbywania się Polaków początkowo wykorzystywali aparat przemocy okupantów, by w końcu wziąć sprawy we własne ręce. Nie bez wpływu na rozmiary okrucieństwa pozostawała łatwość, z jaką militarne i pomocnicze formacje ukraińskie Nachtigall, Roland czy Schutzmannschaft na niemieckim żołdzie wymordowały wcześniej żydowską ludność Kresów. Nie wolno zapominać, że członkowie tych „szwadronów śmierci” już w roku 1941 na Podolu, a 1942 na Białorusi unicestwiły dziesiątki tysięcy cywilów. Rok później ci zaprawieni w masowych i wyrafinowanych zbrodniach ukraińscy najemnicy z Szuchewyczem na czele trafili do UPA.
Od roku 1943 nie może już być mowy o jakichkolwiek spontanicznych akcjach antypolskich. Przywódcy OUN Bandery, a potem UPA wydawali rozkazy zabijania wszystkich Polaków, w tym starców, kobiet i dzieci. Czasem mordowano dzieci szczególnie okrutnie, np. przez rozdzieranie nóżek (z morderczym hasłem „Tyś polski orzeł”) czy rozdzierając im usta („Polska od morza do morza”), jeszcze żywym wyrywano kończyny, języki, wykłuwano oczy, tak umęczone nabijano na widły. Wśród osób popierających mordy na Polakach nie brakowało też przedstawicieli kleru greckokatolickiego. Znajdziemy liczne przykłady apeli kleru, np. „Braty za orużja i ty – ta byty Lachiw, a Boh wam hriwdu wydpustyt”, czy śpiewany w czasie procesji Bożego Ciała roku 1943 refren do pieśni i modłów: „rżnij Lachów, rżnij”. W wielu relacjach naocznych świadków i dokumentach znajdują potwierdzenie fakty błogosławienia przez księży narzędzi zbrodni. Czasem sami księża greckokatoliccy i ich najbliższe rodziny byli organizatorami albo uczestnikami ludobójstwa. Szczególnie ciemną kartę zapisał tu ksiądz metropolita Andrzej Szeptycki. W takiej atmosferze, kiedy nawet kler sankcjonował zbrodnie, nietrudno było o najpotworniejsze uczynki. Znikły opory moralne.
Słowa jednej z najbardziej znanych i kolportowanych do dziś w różnego rodzaju śpiewnikach UPA pieśni nie pozostawiają złudzeń co do tego, czym kierowali się mordercy:
Zdobywaj, zdobywajmy sławę!
Wykosimy wszystkich Lachów po Warszawę…
Ukraiński narodzie.(…)
Zdobywaj, zdobywajmy siłę!
Zarżniemy wszystkich Lachów do mogiły…
Ukraiński narodzie (…)
Gdzie San, gdzie Karpaty,
gdzie Krym, gdzie Kaukaz,-
Ukraina -Ukraińcom,
a wszystkim przybłędom -precz!
Wykosimy wszystkich Lachów po Warszawę…
Ukraiński narodzie.(…)
Zdobywaj, zdobywajmy siłę!
Zarżniemy wszystkich Lachów do mogiły…
Ukraiński narodzie (…)
Gdzie San, gdzie Karpaty,
gdzie Krym, gdzie Kaukaz,-
Ukraina -Ukraińcom,
a wszystkim przybłędom -precz!
Poza wyjątkowo okrutnymi sposobami zabijania ofiar warto zwrócić uwagę na ogromną pomysłowość dowódców OUN i UPA przy organizowaniu podstępów i wymyślnych pułapek, w które wciągano Polaków. Mordowano wiernych zgromadzonych w kościołach, napadano na domostwa w czasie świąt kościelnych i państwowych, ślubów, chrzcin, komunii, gdy domownicy zbierali się w odświętnej atmosferze przy stole, nie spodziewając się ataku. W ten typ napadów wpisuje się okrutny mord na mieszkańcach Ihrowicy dokonany w Wigilię świąt Bożego Narodzenia, kiedy banderowcy razem z miejscową ludnością ukraińską zaatakowali zupełnie zaskoczonych Polaków.
W innych przypadkach przybyli do wioski pojedynczy upowcy zwoływali mężczyzn na „zebranie” pod dowolnym pretekstem (np. organizowania wspólnej partyzantki antyniemieckiej). Wtedy otaczały ich ukryte wcześniej oddziały upowskie i mordowały, po czym przystępowały do zabijania pozostałych – kobiet, dzieci i starców. Tak wybijano całe wsie.
Nacjonaliści ukraińscy byli mistrzami kamuflażu i propagandy, tak jest zresztą do dziś, bo jak zrozumieć fakt, że to ludobójstwo nadal budzi wątpliwości nawet wśród części Polaków? Puszczali w obieg wyolbrzymione i fałszywe informacje o polskich zbrodniach na cywilnej ludności ukraińskiej, aby wzmóc chęć zabijania Polaków. Z kolei polskim sąsiadom wmawiali, że zbrodnie w innych miejscowościach miały charakter porachunków osobistych czy zemsty, ale tutaj nikomu nic nie grozi, co skutecznie osłabiało czujność i pozwalało wykorzystać element zaskoczenia. Wyniki tak prowadzonej akcji były przerażające. Setki tysięcy ludzi bądź zginęły, bądź znalazły się bez dachu nad głową i środków do życia. Na zachód płynęły rzeki uchodźców. Mimo ogromnej ofiarności reszty społeczeństwa kresowego, głównie mieszkańców większych miast i organizacji społecznych, nie udało się zapobiec wielu nieszczęściom. Brakowało żywności, leków, ubrań. Beznadziejne położenie pozbawionych wszystkiego ludzi wykorzystali Niemcy, masowo wywożąc ich na roboty.
Jak wskazują źródła, wszelka obrona była bezcelowa, ponieważ nie tylko Ukraińcom, ale także dwóm pozostałym okupantom sytuacja taka była ze wszech miar na rękę. Polskie władze podziemne popełniły liczne błędy. Jednak w swych działaniach były skrępowane umowami koalicyjnymi, natomiast Ukraińcy, bez skrupułów manewrując między okupantami, z ich przyzwoleniem wykonali swój plan – usunęli fizycznie ludność polską z Kresów. Wobec trzech wrogów Polacy byli bezradni. Jak w greckiej tragedii, nie było żadnego ratunku ani dobrego rozwiązania…
Tak pisał z wielkim rozżaleniem o położeniu polskiej ludności kresowej jeden z działaczy podziemia, Zbigniew Nowosad, tuż przed kolejną zmianą okupacji w roku 1944: „Dzisiaj ludność kresowa jest zdziesiątkowana przez bolszewików, niszczona przez Niemców, mordowana przez Ukraińców, ale zniosłaby jeszcze wiele, gdyby nie jej okropne poczucie opuszczenia przez cały naród, zwłaszcza przez jego czynniki kierownicze. Doszło do tego, że dziś zadaje sobie ona rozpaczliwe pytanie: „Czy my w ogóle jesteśmy Polsce potrzebni? Czy nie jesteśmy dla niej tylko przykrym kłopotem, przyczyną konfliktu z ukochanymi słowiańskimi braćmi – Ukraińcami, oraz z Rosją?”.
Czy pomimo upływu lat ów wyrok zapomnienia nie został utrzymany w mocy? Wiemy, że wielowiekowe zmagania o przetrwanie polskości na ziemiach wschodnich zakończyły się klęską. Dorobek dziesiątków pokoleń żyjących tam ludzi poszedł na marne. Umiera pamięć o ogromnej spuściźnie kulturowej, która leży u podstaw polskiej tożsamości i historii. Odchodzą już ostatni świadkowie. Schodzili ze sceny dziejów w najstraszniejszy sposób, wytępieni przez swych wrogów zewnętrznych i wewnętrznych. Czy nie jesteśmy czegoś im winni? Mieszkańcy dawnych województw wschodnich i ich potomkowie na próżno czekają na pomoc władz przy budowaniu Instytutu Kresowego, który mógłby się podjąć przechowywania wspomnień, spuścizny i innych pamiątek rozproszonych dziś po licznych instytucjach w kraju. Wsparcia wymagają też badania naukowe nad dziejami Kresów i samego ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich. Zainteresowania i pomocy ze strony państwa powinny się też doczekać ostatnie żyjące w Polsce, i to z reguły w bardzo trudnych warunkach, ofiary i ich rodziny.
Jednak najważniejsze jest dla nich jednoznaczne potępienie przez władze Rzeczypospolitej, Kościół, polityków, media sprawców – przywódców i członków OUN i UPA oraz tych wszystkich Ukraińców, którzy dopuścili się mordowania polskiej ludności. Żadne zasady poprawności politycznej czy wymogi tzw. wielkiej polityki nie powinny tuszować tak strasznej zbrodni. Najwyższy czas, by dowiedział się o niej świat.
Lucyna Kulińska („Wiedza i Życie – Oblicza historii”, 24.11.2010)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz