Jest lato 1941 roku. Zaczyna się wojna niemiecko-radziecka. Supraśl zajęli Niemcy. Nie bez ofiar z jednej i drugiej strony.
– Znam tę historię – opowiada ojciec Aleksander Makal – od parafian, Mikołaja Chomczyka z Surażkowa i Piotra Karpowicza z Supraśla. Stacjonujące w Supraślu radzieckie zmechanizowane wojska szybko wycofały się na cmentarz na Podsupraślu. Tam zrobiono zasadzkę. Przepuszczono niemiecki patrol. Niemcy dwiema ciężarówkami przemieszczali się w kierunku Sokołdy. Wtedy zaatakowali ich żołnierze radzieccy. Zginęło dwudziestu dwóch Niemców. Dwa samochody zostały spalone. Żołnierze radzieccy, upojeni sukcesem, postanowili odbić Supraśl. Byli bez szans. Nastąpiło niemieckie kontruderzenie. Wtedy to artyleryjski pocisk niemiecki trafił w cerkiew św. Jerzego. Na szczęście się nie rozerwał. Żołnierze radzieccy rozproszyli się po okolicznych lasach. Niektórzy znaleźli się później w partyzantce, mieli kontakty z supraślanami. W Supraślu i okolicznych wsiach znalazły schronienie dzieci żołnierzy radzieckich.
Skąd te dzieci?
– W Supraślu – mówi Ludmiła Gruszewska-Lewczuk – była sowiecka jednostka geologiczna. Prowadzono tu jakieś wykopaliska. Geolodzy wojskowi sprowadzali swoje rodziny. Mój tata był kierowcą. Często przywoził z dworca w Białymstoku żony i dzieci radzieckich wojskowych. Po napaści Hitlera na Związek Radziecki część stacjonujących w Supraślu żołnierzy z rodzinami załadowała się na ciężarówki i uciekła szosą baranowicką na wschód. Inni uciekali pieszo. Na wysokości Królowego Mostu Niemcy zbombardowali uciekinierów. Zginęło dużo żołnierzy, kobiet, dzieci. Pozostałe przy życiu dzieci błąkały się, mieszkańcy okolicznych wsi zabierali je do siebie.
A potem przygarnęli je salezjanie i szarytki. Tam, gdzie znajduje się obecny dom dziecka w Supraślu, był sierociniec sióstr szarytek. Przy monasterze, w budynku z czerwonej cegły, mieszkali chłopcy, którymi zajmowali się salezjanie. Po wojnie z wieloma z tych radzieckich dzieci chodziłam w Supraślu do szkoły. Niektóre dziewczyny rosyjskie powychodziły za mąż za miejscowych chłopaków. Niemcy po zdobyciu Supraśla zaprowadzili swoje, okupacyjne, porządki.
Skąd te dzieci?
– W Supraślu – mówi Ludmiła Gruszewska-Lewczuk – była sowiecka jednostka geologiczna. Prowadzono tu jakieś wykopaliska. Geolodzy wojskowi sprowadzali swoje rodziny. Mój tata był kierowcą. Często przywoził z dworca w Białymstoku żony i dzieci radzieckich wojskowych. Po napaści Hitlera na Związek Radziecki część stacjonujących w Supraślu żołnierzy z rodzinami załadowała się na ciężarówki i uciekła szosą baranowicką na wschód. Inni uciekali pieszo. Na wysokości Królowego Mostu Niemcy zbombardowali uciekinierów. Zginęło dużo żołnierzy, kobiet, dzieci. Pozostałe przy życiu dzieci błąkały się, mieszkańcy okolicznych wsi zabierali je do siebie.
A potem przygarnęli je salezjanie i szarytki. Tam, gdzie znajduje się obecny dom dziecka w Supraślu, był sierociniec sióstr szarytek. Przy monasterze, w budynku z czerwonej cegły, mieszkali chłopcy, którymi zajmowali się salezjanie. Po wojnie z wieloma z tych radzieckich dzieci chodziłam w Supraślu do szkoły. Niektóre dziewczyny rosyjskie powychodziły za mąż za miejscowych chłopaków. Niemcy po zdobyciu Supraśla zaprowadzili swoje, okupacyjne, porządki.
Zabici żołnierze radzieccy spoczęli w zbiorowej mogile, wykopanej na zboczu rzeki za klasztorem w Supraślu...miejscu, którym używano wówczas jako wysypisko odpadków. Należy dodać, że w tym samym miejscu i czasie rozstrzelano również pozostałych przy życiu Sowietów - wziętych do niewoli po bitwie, ale również ukrywających się w Supraślu po domach i tam znalezionych przez Niemców. Dokładna liczba zabitych i rozstrzelanych nie jest mi znana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz