
W połowie 1942 roku koncepcja germanizacji Europy Środkowo-Wschodniej była gotowa, a zatwierdził ją sam Heinrich Himmler, jedna z najbardziej prominentnych postaci w nazistowskim aparacie władzy. Istotą planu było założenie, że ludność słowiańska i żydowska zamieszkująca ziemie polskie, kraje bałtyckie oraz zachodnie rejony Związku Sowieckiego, to podludzie, których należy najpierw zniewolić, a potem unicestwić. W przeciągu 25 lat zamierzano wysiedlić ok. 30 mln mieszkańców tych terenów. Ich miejsce miało zająć 5 milionów Niemców. Setki wysiedlonych wsiPowstrzymujemy germański potok skierowany na południe i na zachód i zwracamy nasze oczy w kierunku wschodnim.
Ofiarami niemieckich planów padli niebawem mieszkańcy Zamojszczyzny, leżącej w dystrykcie lubelskim Generalnego Gubernatorstwa. Od 27 listopada 1942 roku do 15 sierpnia 1943 roku setki polskich wsi (w powiatach: biłgorajskim, hrubieszowskim, tomaszowskim i zamojskim) zostało brutalnie spacyfikowanych, a ich mieszkańcy - siłą wypędzeni z domów i segregowani jak rzeczy. Na spakowanie „bagażu podręcznego” mieli zaledwie kilka minut. Ładowano ich do nieocieplanych wagonów i przewożono do obozów przejściowych, gdzie decydowano o ich dalszym losie. Ot tak – na podstawie badań pseudomedycznych.
Tylko mała część wysiedlonych dzieci „nadawała się” do germanizacji – najmłodsi, którzy spełniali niemieckie kryteria byli od razu wywożeni do Rzeszy. Tam zajmowały się nimi rodziny zastępcze lub nazistowskie placówki wychowawcze.To było straszne! Zostaliśmy przewiezieni do Zamościa. Dopiero tam odnaleźliśmy się wszyscy. Warunki bytowe w tym obozie były straszne: jedno- piętrowe prycze z desek, wszędzie dużo dzieci, nawet na środku placu w błocie, w szmatach leżały dzieci. Niewiele pamiętam, może tylko płacz, smutek i głód.
Inni, dorośli, mogli się Niemcom przydać tylko i wyłącznie do pracy, stawali się więc przymusowymi robotnikami. Jeszcze innych transportowano do obozów koncentracyjnych, m.in. na Majdanek lub do Auschwitz. Ale tam trafiały też dzieci. Zabijano je m.in. „niewinnym”, dosercowym wstrzyknięciem fenolu.
Część z wywiezionych do Auschwitz musiała mieć styczność z obozowym lekarzem dr. Josefem Mengele. Ten nazywany „Aniołem Śmierci” oprawca zasłynął z przeprowadzania eksperymentów w celu odkrycia sposobu na dziedziczenie cech aryjskich.
Dzieci za 20 zł...
Kiedy mieszkańcy innych miast dowiedzieli się o dramacie polskich dzieci, próbowali je ratować. Warta przypomnienia jest m.in. postawa warszawiaków, którzy w styczniu 1943 roku na stołecznym Dworcu Wschodnim (dzisiejsza stacja Warszawa Wschodnia) wyczekiwali kolejnych niemieckich transportów z nadzieją na oswobodzenie małych Polaków. W końcu Niemcy zabronili kierowania pociągów z wysiedlanymi do okupowanej Warszawy. Ale i to nie zapobiegło wielu aktom pomocy ze strony polskiej ludności. Najmłodszych, których odnaleziono w terenie na bocznicach kolejowych, skupowano od Niemców. Za jedno dziecko płacono od 20 do 100 zł. Tyle dla okupantów warte było życie Polaków.
Koszmar wojennych wysiedleń dotknął łącznie ponad 30 tys. polskich dzieci; ok. 4,5 tys. z nich naziści planowali zniemczyć (jedynie część wróciła do Polski); tysiące zginęły z głodu i chłodu lub zostały po prostu zabite.
Ogółem hitlerowska akcja spowodowała wywiezienie z Zamojszczyzny ok. 110 tys. Polaków. Na ich miejsce osadzono co najmniej 10 tys. niemieckich kolonistów, pochodzących głównie z Besarabii i Bukowiny; a także ok. 7 tys. Ukraińców.
Ostatecznie realizację nazistowskich planów osiedleńczych przekreśliła klęska Niemiec w Związku Sowieckim oraz wzmożone akcje zbrojne polskiego podziemia wymierzone w niemieckich kolonistów. Marzenia „rasy panów” o tysiącletniej dominacji obróciły się wniwecz. Ale trauma związana z brutalnymi wysiedleniami nie znikła wraz z końcem wojny. Ci, którzy przeżyli, pamiętają je po dziś dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz