75 lat temu, 27 i 28 marca 1945 r., NKWD podstępnie aresztowało piętnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, których następnie przewieziono do Moskwy i osadzono w więzieniu na Łubiance. Sowieci zapraszając ich wcześniej na rozmowy, zagwarantowali im całkowite bezpieczeństwo.
Na początku marca 1945 r. ostatni dowódca Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki i wicepremier, delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski otrzymali podpisane przez płk. Konstantina Pimienowa listy z zaproszeniem na spotkanie z przedstawicielem dowództwa 1. Frontu Białoruskiego – gen. płk. Iwanowem (pod tym pseudonimem występował Iwan Sierow – szef kontrwywiadu wojskowego SMIERSz). Autor stwierdzał w listach m.in.: „Mogę tylko powiedzieć jedno, że przypuszczalne spotkanie pana z generał-pułkownikiem Iwanowem może rozstrzygnąć i bezwarunkowo rozstrzygnie to, co bodaj nie dałoby się rozstrzygnąć szybko na innej drodze. Wzajemne zrozumienie i zaufanie pozwolą na zdecydowanie bardzo ważnych spraw i na niedopuszczenie do ich zaostrzenia”. Oba zaproszenia kończyła następująca deklaracja: „Ja zaś ze swej strony, jako oficer Armii Czerwonej, któremu przypadła w udziale tak wielce ważna misja, całkowicie gwarantuję panu słowem oficera, że gdy pański los od chwili pańskiego przyjazdu do nas będzie zależał ode mnie, będzie pan w całkowitym bezpieczeństwie”.
Okoliczności przekazania powyższego listu oraz jego treść wskazywały na to, że władze Państwa Podziemnego, przebywające wówczas pod Warszawą, zostały już przez NKWD rozpracowane. Po dramatycznej dyskusji, w której gen. Okulicki wyrażał swój pesymizm co do propozycji Sowietów, ostatecznie, mimo wielkiego ryzyka, zdecydowano się przyjąć zaproszenie „gen. Iwanowa”.
17 marca delegat Rządu Jankowski spotkał się z płk. Pimienowem w Pruszkowie i poinformował go, że wchodzące w skład Rady Jedności Narodowej ugrupowania polityczne chcą rozpocząć jawną działalność. W związku z tym gen. Iwanow powinien spotkać się z władzami RJN. Jankowski w czasie rozmowy zwrócił się również o umożliwienie wysłania do Londynu delegacji podziemia, która przeprowadziłaby konsultacje z rządem, partiami politycznymi i Stanisławem Mikołajczykiem. Pimienow obiecał pomoc w zorganizowaniu tego wyjazdu.
Kilka dni później, 21 marca, Pimienow przekazał Jankowskiemu wiadomość, że w najbliższych dniach przyleci gen. Iwanow, który chciałby, być może w towarzystwie marszałka Gieorgija Żukowa, spotkać się z przedstawicielami polskiego podziemia. Tuż po spotkaniu dwunastu polskich polityków miało odlecieć na konsultacje do Londynu.
W depeszy z 25 marca, ostatniej przed aresztowaniem, dowódca AK przedstawiając stan negocjacji z Sowietami, pisał do Londynu: „Delegat Rządu i Stronnictwa RJN zaangażowały się już daleko wobec wojskowych władz sowieckich w kierunku ujawnienia działalności i zalegalizowania swej pracy. Rozmowa na ten temat Delegata Rządu, RJN i przedstawicieli stronnictw z gen. płk. Iwanowem ma się odbyć 27 marca. Na ogólne i kategoryczne żądanie tych czynników w rozmowie tej muszę wziąć udział”. W końcowej części depeszy gen. Okulicki informował, że strona polska zagwarantowała Sowietom zachowanie w tajemnicy prowadzonych z nimi pertraktacji.
Historyk prof. Andrzej Garlicki oceniając podjęcie rozmów z Sowietami, pisał: „Można uważać, że przywódcy podziemia łatwo dali się zwabić w pułapkę zręcznie zastawioną przez gen. Iwana Sierowa […]. Ale sprawa nie była wcale taka prosta. Decyzja rozmów z władzami radzieckimi była decyzją polityczną. Zakładano możliwość aresztowania, ale przede wszystkim poszukiwano drogi do włączenia się w życie legalne. […] Przywódcy podziemia chcieli wykorzystać wszelkie formy legalnej opozycji w zapowiadanym przez postanowienia jałtańskie systemie demokratycznym”.
27 marca na spotkanie do kwatery Pimienowa, mieszczącej się w willi w Pruszkowie, przybyli Jankowski, Okulicki i Kazimierz Pużak (przewodniczący RJN). Po obiedzie przewieziono ich na Pragę, gdzie mieli się spotkać z gen. Iwanowem. Do spotkania jednak nie doszło. Przywódców podziemia poinformowano, że zostało ono przełożone na następny dzień. Rankiem usłyszeli, że rozmowy zostają przeniesione do Moskwy. Tam też przewieziono ich samolotem, a następnie osadzono w więzieniu na Łubiance.
Pozostali przywódcy polskiego podziemia zaniepokojeni faktem, że Jankowski, Okulicki i Pużak nie powrócili z rozmów z Sowietami, mimo wszystko zdecydowali się zjawić w Pruszkowie 28 marca na umówione spotkanie z gen. Iwanowem. Skład polskiej delegacji był przedstawicielstwem wszystkich kluczowych formacji politycznych. Stronnictwo Ludowe reprezentowali Kazimierz Bagiński, Adam Bień i Stanisław Mierzwa; Stronnictwo Narodowe – Stanisław Jasiukowicz, Kazimierz Kobylański i Zbigniew Stypułkowski; Stronnictwo Pracy – Józef Chaciński i Stanisław Urbański, Zjednoczenie Demokratyczne – Eugeniusz Czarnowski i Stanisław Michałowski; przedstawicielem Polskiej Partii Socjalistycznej był Antoni Pajdak. Jako tłumacz towarzyszył im Józef Stemler-Dąbski z Departamentu Informacji i Prasy Delegatury.
Po przybyciu na miejsce zostali oni przewiezieni do podwarszawskich Włoch. Rano dowiedzieli się, że w Poznaniu oczekuje ich marszałek Żukow. Samolot, do którego wsiedli, poleciał jednak nie do Poznania, lecz na wschód. Członkowie polskiej delegacji spotkali w nim aresztowanego wcześniej (8 marca 1945) Aleksandra Zwierzyńskiego, przewodniczącego konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego. Z powodu złej pogody maszyna musiała awaryjnie lądować. Ostatecznie polscy politycy pociągiem zostali przewiezieni do Moskwy, gdzie podobnie jak Jankowski, Okulicki i Pużak stali się więźniami Łubianki.
Stefan Korboński, który po Jankowskim objął funkcję delegata Rządu, opisywał we wspomnieniach „W imieniu Rzeczypospolitej”: „Fakt aresztowania przywódców podziemia rozniósł się po całym kraju z niezwykłą szybkością i podziałał jak piorun z jasnego nieba. Wprawdzie nikt nie miał żadnych złudzeń co do zasadniczych celów polityki sowieckiej, a już najmniej ci, którzy przeszli Powstanie Warszawskie i na własne oczy zobaczyli oraz na własnej skórze mieli wypisane wyzwolenie, jednak prawie nikt nie przypuszczał, by Sowiety mogły użyć tak podłego i cynicznego podstępu […]. Wrażenie było tym bardziej silne, że o wstępnych rozmowach wiedziała tylko góra konspiracyjna. Kraj natomiast i masa podziemia dowiedziały się – z radia zagranicznego, z prasy podziemnej i z wieści szeptanych, które rozchodziły się z szybkością błyskawicy – tylko o epilogu. […] Nastąpił wybuch rozpaczy i wściekłości, co doprowadziło do stanu silnego wrzenia. Rodziły się plany dokonania jakiegoś zamachu o dużym zasięgu, jakiegoś mocnego odwetu, który by zaspokoił pragnienie zemsty i pokazał, że podziemie w dalszym ciągu istnieje i potrafi jeszcze karać. Wszyscy z napięciem i nadzieją oczekiwali na reakcję aliantów. Przyszła, ale jakżeż słaba i bez widoków na dobry skutek. Miejsce podniecenia i oczekiwania zaczęło zajmować rozczarowanie i bezgraniczne przygnębienie”.
Aresztowani przywódcy po blisko trzymiesięcznym śledztwie 18 czerwca 1945 r. stanęli w Moskwie przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego. W tym samym czasie w stolicy ZSRS toczyły się rozmowy w sprawie utworzenia w Polsce Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej.
„To organizatorzy zabójstw i dywersji, spiskowcy, oszczercy i prowokatorzy, którzy kierowali akcją terrorystyczną przeciwko oficerom i żołnierzom Armii Czerwonej” – stwierdził podczas procesu gen. Nikołaj Afanasjew, generalny prokurator wojskowy ZSRS. Oskarżonym zarzucono działania przeciwko Armii Czerwonej i Związkowi Sowieckiemu. 21 czerwca 1945 r. ogłoszono wyrok. Gen. Okulicki skazany został na 10 lat więzienia, Jankowski na 8 lat, Bień i Jasiukowicz na kary po 5 lat, Pużak na 1,5 roku, Bagiński na rok, Zwierzyński na 8 miesięcy, Czarnowski na 6 miesięcy, Mierzwa, Stypułkowski, Chaciński i Urbański na 4 miesiące. Michałowski, Kobylański i Stemler-Dąbski zostali uniewinnieni. Trzech spośród nich zakończyło życie w sowieckich więzieniach. Stanisław Jasiukowicz 22 października 1946 r. w więziennym szpitalu w Butyrkach, Gen. Leopold Okulicki także w Butyrkach 24 grudnia 1946 r., a Jan Stanisław Jankowski 13 marca 1953 r. we Władymirze nad Klaźmą.
Wyroki zostały niemal bez protestu zaakceptowane przez rządy alianckie. Działania ZSRS spotkały się również z poparciem większości zachodniej opinii publicznej. Na tle głosów ówczesnej prasy wyróżniały się słowa George’a Orwella na łamach „Tribune”: „Polacy zostali oskarżeni o to, że usiłowali zachować niepodległość własnego państwa, jednocześnie przeciwstawiając się narzuconemu ich krajowi marionetkowemu rządowi, jak również o to, że pozostali wierni rządowi w Londynie, który był w tym czasie uznawany przez cały świat, wyjąwszy ZSRS” – podkreślił brytyjski pisarz.
Pozostali, poza Bieniem (wrócił w 1949), powrócili do Polski w 1945 r. Tu większość z nich trafiła w ręce bezpieki: Pużak aresztowany w 1947 r. zmarł w więzieniu trzy lata później, do komunistycznych więzień trafili także Bagiński, Mierzwa, Kobylański, Michałowski i Stemler-Dąbski. W odrębnym procesie przed sądem sowieckim w listopadzie 1945 r. na pięć lat pozbawienia wolności został skazany Antoni Pajdak. Po odbyciu kary zesłano go do Kraju Krasnojarskiego. Do Polski powrócił dopiero w 1955 r.
Oceniając moskiewski proces historyk prof. Wojciech Roszkowski w „Najnowszej historii Polski”, pisał: „Było rzeczą niezwykle symboliczną dla losów Polski, którą z woli Kremla zaczynano nazywać ludową, że wyrok w procesie przywódców Polski Podziemnej ogłoszono 21 VI, a więc w dniu, gdy opublikowano też komunikat o porozumieniu moskiewskim w sprawie TRJN [Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej – przyp. red.]. Sprawa polska rozstrzygnęła się więc w Moskwie: niezależnych przywódców narodu, zdradziecko aresztowanych, zgromadzono na sali sądowej, by wysłuchali poniżającego wyroku, drugich zaś – marionetkowych zarządców komunistycznych i realistów ratujących resztki niepodległości – na Kremlu, gdzie uzgodnili formę władzy zależną od ZSRS”.(PAP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz