ARTYKUŁ | | Autor: Filip Bogaczyk
Wraz z kapitulacją Warszawy pod koniec września 1939 roku, dowódcy Polskich Sił Zbrojnych wcielili w życie projekt stworzenia zakonspirowanej siatki agentur wojskowo-politycznych, które przerodziły się w Polskie Państwo Podziemne – jedną z największych organizacji ruchu oporu na świecie. Jej zadaniem było kontynuowanie walki przeciwko najeźdźcy, szkolenie nowych żołnierzy, organizowanie tajnych szkół, siatki wywiadowczej, szpiegów…
Olbrzymie przedsięwzięcie angażującego dziesiątki tysięcy wojskowych i cywilów. Ich zakonspirowanymi siłami zbrojnymi była Armia Krajowa.
To w strukturach AK zawiązano w maju 1942 roku Organizację Specjalnych Akcji Zbrojnych o kryptonimie „Osa”, wkrótce przemianowaną na „Kosę”. Jej zadaniem była organizacja akcji dywersyjno-sabotażowych na terenach III Rzeszy oraz terenów do niech przyłączonych w wyniku agresji niemieckiej.
O konieczności takiej działalności wspominał na początku 1940 roku Komendant Główny AK gen. Stefan „Grot” Rowecki. W zamierzeniu miała to być odpowiedź na niemiecki terror oraz wszelkie szykany, jakich doświadczała ludność polska.
Jednakże największe akcje dywersyjne przeprowadzała jeszcze głębiej zakonspirowana, niezależna od „Osy”/”Kosy” organizacja o kryptonimie Zagra-Lin (spotykana jest również nazwa Zagra-Lin w Kosie, gdzie „zagra” oznaczał zagraniczny, a „Lin” był kryptonimem Warszawy).
Głównym zleceniodawcą utworzenia tej komórki był dowódca „Osy”, ppłk Józef „Phillips” Szajewski, a na czele Zagra-Lin stanął por. piech. Bernard „Kazimierz” Drzyzga. Utrzymany w pełnym napięciu pamiętnik „Kazimierza” opisuje dzieje grupy, które mogłoby znaleźć się w niejednej mrożącej krew w żyłach i nieprawdopodobnej powieści. Jest to jednak niezbyt znany z kart szkolnych podręczników epizod bohaterskich czynów polskich żołnierzy i agentek.
Elitarni konspiratorzy
W swojej książce Aleksander „Rayski” Kunicki, oficer „Osy” charakteryzował członków Zagra-Lin:
W skład tej komórki, nielicznej, ale bardzo operatywnej, wchodzili żołnierze świetnie znający język niemiecki oraz stosunki panujące w głębi Rzeszy, odważni, zdecydowani na wszystko, należycie przeszkoleni w zakresie posługiwania się materiałami wybuchowymi.
Warto dodać, że w trakcie organizowania struktur Zagra-Lin, planowania zamachów, podróży w głąb III Rzeszy i na każdym innym etapie życia codziennego, jego członkowie oraz łącznicy, pomocnicy czy zwyczajni cywile ryzykowali życie swoje oraz swych bliskich. O tym, jak skuteczny był to oddział, mogą świadczyć przeprowadzone przez nich brawurowe akcje.III Rzesza w ogniu
Pierwszą z nich był zamach bombowy przeprowadzony 13 lutego 1943 roku. Następny atak miał miejsce dnia 24 lutego tego samego roku na zatłoczonym peronie kolejki podziemnej S-Bahn przy Friedrichstrasse. Już po kilku tygodniach, 10 kwietnia Zagra-Lin przeprowadziło kolejną akcję na kolejowym Dworcu Głównym. Wszystkie odbyły się nie gdzie indziej, jak w samym Berlinie. Efekt był piorunujący.
Jak pisał wspomniany Drzyzga:
Odbiły się one głośnym echem w Niemczech i wiadomości o nich dotarły do okupowanej Polski, budząc w ludziach otuchę i świadcząc o tym, jak daleko sięga miecz Polski Walczącej. Na tym też, jak sądzę, przede wszystkim polegał cel tych akcji. Miały one przede wszystkim znaczenie psychologiczne. Polakom, udręczonym hitlerowskim terrorem, przypominały, że Polska walczy i potrafi boleśnie uderzać nawet w Berlinie, wśród Niemców zaś siały panikę wskazując, że nawet u siebie, w ich własnej stolicy, nie mogą czuć się w pełni bezpieczni […].
W pierwszym zamachu zginęły 4 osoby, a rannych zostało 60. Drugi z ataków był najbardziej efektowny, bowiem śmierć poniosło aż 36 osób, a raniono prawie 80. W trzecim ofiar śmiertelnych odnotowano 14, rannych – ok 60. Berlińskie gazety z oczywistych względów nie podawały liczby ofiar, ograniczając się do lakonicznych notek, jednakże polskie dowództwo doskonale zdawało sobie sprawę z realnych strat, jaki ponosił wróg. Miejsca przeprowadzanych ataków również nie były przypadkowe. Doskonałe rozeznanie w topografii terenu oraz rozkładzie jazdy pociągów pozwalało na podkładanie ładunków tak, że szkody ponosili przede wszystkim żołnierze i policjanci.
Analogiczną operację przeprowadzono również na dworcu we Wrocławiu, gdzie 23 kwietnia 1943 roku, na skutek eksplozji bomby zginęły co najmniej 4 osoby, a wiele zostało rannych. Ofiarami byli głównie żołnierze wracający z frontu na urlop.
Akcje Zagra-Lin były na tyle poważne, że w śledztwo zaangażowani zostali najwyżsi dygnitarze, w tym szef gestapo Heinrich Müller oraz Reichsführer Heinrich Himmler. Co warte odnotowania, Niemcy nigdy nie dopadli żadnego żołnierza Zagra-Lin.
Kolejne akcje dywersyjne
Zachęceni bezprecedensowymi sukcesami chłopcy z Drzyzgą na czele przystąpili do kolejnych zakończonych sukcesem akcji. Na celownik wzięto kolejowe transporty broni i zaopatrzenia, wysyłane przez Niemców na front wschodni.
W ten sposób 12 maja 1943 roku wysadzono pociąg pod Rygą, który miał przewozić kilkanaście wagonów amunicji, sprzętu wojskowego oraz czołgów. Następnie w podobny sposób rozprawiono się z transportem paszy na linii Bydgoszcz-Gdańsk. Prócz tego w czerwcu i lipcu wysadzono kilka niemieckich pociągów na Litwie i Łotwie.
Ostatnią zakończoną pełnym sukcesem akcją było obrzucenie granatami pewnej ryskiej restauracji o statusie „Tylko dla Niemców”, w której miało zginąć nawet do 100 żołnierzy i essesmanów.Fatalny schyłek Zagra-Lin
Niestety grupę konspiracyjną zgubiła niewyobrażalna głupota dowództwa „Kosy”. Nie można bowiem inaczej nazwać sytuacji, która miała miejsce 5 czerwca 1943 roku w kościele św. Aleksandra w Warszawie. Odbyć miał się wówczas ślub Mieczysława „Marynarza” Uniejewskiego oficera „Kosy”, na którym obecnych było kilkadziesiąt osób, w tym 25 żołnierzy grupy konspiracyjnej.
Na skutek „wsypy” dokonanej przez domniemanego zdrajcę Stanisława „Hela” Jastera, wszyscy uczestnicy ślubu zostali zatrzymani przez gestapo, następnie przesłuchiwani i w trybie doraźnym rozstrzeliwani bądź wywożeni do obozów koncentracyjnych.
Nie do końca wiadomo, jakimi odruchami kierował się dowódca sztabu, Józef „Phillips” Szajewski, zezwalając na ślub. Wszystko zorganizowane było – w porównaniu do przeprowadzanych przez tych żołnierzy akcji – w rażąco amatorski sposób. Nawet ministranci pomagający przy opisywanym wydarzeniu zdawali sobie sprawę, że nie jest to „zwyczajny” ślub. Jedynie kilka osób, w tym wielokrotnie wspominany Edward „Kazimierz” Drzyzga oraz m.in. jego zastępca, Józef „Jur” Lewandowski zdawało sobie sprawę z zagrożenia i na uroczystości się nie zjawili. Podobnie postąpił „Phillips”, dzięki czemu nikt z Zagra-Lin nie został zatrzymany.
Po tym wydarzeniu, które wstrząsnęło Polskim Państwem Podziemnym postanowiono rozwiązać zarówno „Kosę” jak i Zagra-Lin, zabraniając tym samym kontaktowania się pomiędzy dawnymi współpracownikami.
Hitler na celowniku
Jedną z ostatnich akcji zorganizowanych w 1943 roku przez osoby powiązane z „Kosą” oraz Zagra-Lin, była próba zamachu na Adolfa Hitlera. Proszę tylko pomyśleć, gdyby doskonale przygotowana akcja zakończyła się sukcesem, jakie byłoby dalsze losy II Wojny Światowej oraz świata?
Komórka bydgoska wraz z wymienionym wyżej „Jurem” oraz swoimi „wtykami” dotarli do informacji mówiącej o planowanym przybyciu Hitlera specjalnym pociągiem do Bydgoszczy. W skrupulatnie wybranym miejscu, pod torami podłożono silne ładunki wybuchowe i cierpliwie czekano na pociąg… który jednak nigdy się nie zjawił. Nie wiadomo do końca, co spowodowało zmiany planów Führera. Znając jednak pieczołowitość w obsługiwaniu się materiałami wybuchowymi członków Zagra-Lin, możemy domyślać się, że gdyby pociąg pojawił się wówczas w przewidywanym miejscu, wszyscy pasażerowie mogliby zginąć na miejscu.
Bohaterowie czy terroryści?
Trudno jest oceniać ataki terrorystyczne pod kątem moralnym. Większości z nas kojarzą się z fanatyzmem religijnym oraz szerzeniem strachu wśród ludności cywilnej. Ten ostatni czynnik był szczególnie motywujący dla członków Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych, jakimi były „Osa”/”Kosa” oraz Zagra-Lin.
Warto jednakże zwrócić uwagę, że Polacy na swoje cele wybierali głównie obiekty wojskowe bądź takie, w których przebywali niemieccy żołnierze oraz urzędnicy państwowi. Była to też prosta odpowiedź na akty terroru i niewyobrażalne bestialstwo, z jakimi spotykali się Polacy na ziemiach przyłączonych do III Rzeszy oraz okupowanych.
Bibliografia:
- B. Drzyzga, Zagra-Lin. Oddział sabotażowo-dywersyjny Organizacji Specjalnych Akcji („Osa, „Kosa”) utworzony do realizacji zamachów na terenie Niemiec
- W. Kowalski, Polska dywersja w stolicy III Rzeszy – 75. rocznica zamachu bombowego oddziału „Osa”, w: www.dzieje.pl
- A. Kunicki, Cichy front. Ze wspomnień oficera wywiadu dywersyjnego dyspozycyjnych oddziałów Kedywu KG AK
- P. Stachnik, Zagra-Lin uderza w Niemców. Terroryzm czy słuszna obrona?, w: www.plus.dziennikpolski24.pl
- J. Wilamowski, W. Kopczuk, Tajemnicze wsypy. Polsko-Niemiecka wojna na tajnym froncie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz