ORP " Groźny" 351

ORP " Groźny" 351
Był moim domem przez kilka lat.

wtorek, 2 czerwca 2020

Najazd Wandalów


02.06.455 r.
Wandalowie zdobyli Rzym, a następnie plądrowali go przez 14 dni.

Po zajęciu Kartaginy – Gejzeryk przeniósł do niej swoją rezydencję czyniąc z niej stolicę tworzonego przez siebie państwa Wandali. W pierwszej kolejności represje zwycięskich Wandalów objęły rzymskich nobilów, którzy postawieni zostali przed wyborem: emigracja i co oczywiste konfiskata opuszczonych dóbr albo pozostanie i status kolonów we własnych dobrach (czyli status zniewolonych chłopów przypisanych do ziemi, którą mieli uprawiać na rzecz nowych wandalskich panów). Wandalowie choć byli chrześcijanami, to jednak według doktryny ariańskiej, która została potępiona na soborze nicejskim w 325 r. Stąd też natychmiast wypędzeni przez nich zostali duchowni katoliccy, których z rozkazu Gejzeryka umieszczono na starych zużytych i w wiekszości niesprawnych łodziach i spławiono na morze. Dzięki pomyślnym wiatrom i dobrej pogodzie udało im się bezpiecznie dopłynąć do Italii – co uznano za cud. Oczywiście katolickie kościoły zostały przekazane w ręce arian. W 440 r. Gejzeryk postanowił zaatakować Sycylię. Na Sycylii Rzymianie stawili jednak opór. Fakt ten oraz wieść, że Cesarstwo Wschodniorzymskie wysłało na pomoc pobratymcom z Zachodu dużą flotę, na pokładzie której płynęła ku Sycylii większa ilość wojska spowodował, że w 441 r. Wandalowie wycofali się z Sycylii zanim wschodniorzymska pomoc zdążyła dotrzeć. Obawiając się działań połączonych sił rzymskich przeciw sobie Gejzeryk zaproponował Rzymowi zawarcie pokoju. Cesarstwo Zachodniorzymskie traciło w tym czasie zwierzchność nad coraz większą ilością terytoriów. Nie mogąc walczyć z barbarzyńcami we wszystkich częściach państwa równocześnie, Rzym przyjął propozycję króla Wandalów. W 442 r. zawarto więc pokój, w wyniku którego król Wandalów poszerzył stan swojego posiadania w stosunku do pokoju z 435 r. Otrzymywał bowiem całą Byzycenę, Afrykę Prokonsularną (z Kartaginą jako stolicą) a także część Numidii (z Hippo Regius) i część Mauretani Tingitańskiej (identyfikowaną jako tzw. Abaritania, choć tu historycy nie są zgodni) w celu kontrolowania Cieśniny Gibraltarskiej. Utworzone państwo obejmowało więc tereny dzisiejszej Tunezji oraz wschodniej Algierii. Postanowienia pokoju zobowiązywały również Wandalów do corocznego dostarczania zboża Rzymowi.

Po zawarciu pokoju z Rzymem jeszcze w tym samym roku (442) doszło do zbliżenia Wandalów z Wizygotami. Oba germańskie państwa siłą ulokowały się na ziemiach Cesarstwa Zachodniorzymskiego jako tzw. feoderati, zatem oba mogły obawiać się w pewnym momencie rzymskiej interwencji mającej na celu przywrócić stan rzeczy sprzed ich przybycia. Nic dziwnego, że w obu barbarzyńskich królestwach narodziła się myśl o zawarciu sojuszu wymierzonego przeciw Rzymianom, aby tym sposobem wspólnie przeciwdziałać ewentualnym planom odzyskania zwierzchności przez Rzym na zajmowanych przez oba państwa terytoriach. Zawarty sojusz przypieczętowało małżeństwo Huneryka (syna króla Wandalów) z nieznaną z imienia córką króla Wizygotów – Teodoryka I. Dążąc do rozbicia zawartego sojuszu cesarz zachodniorzymski zaproponował z kolei Gejzerykowi zacieśnienie sojuszu z Cesarstwem poprzez zawarcie małżeństwa przez królewskiego syna Huneryka ze swoją córką – Eudocją (zwaną również Eudokią). Propozycja cesarska przypadła Gejzerykowi do gustu już choćby ze względu na fakt swoistej nobilitacji jaką byłoby skoligacenie się królewskiego rodu Gejzeryka z rodem cesarskim i tym samym podniesienie roli barbarzyńskiego państwa Wandalów w Afryce, które wówczas jeszcze bardziej mogłoby wpływać na politykę Cesarstwa. Być może nawet w przyszłości pozwoliłoby to ubiegać się o cesarską purpurę potomkom ze związku syna Gejzeryka i cesarskiej księżniczki. Zawarcie nowego sojuszu przypieczętowano zatem zaręczynami dzieci władców obu państw, czyli wandalskiego księcia Huneryka i cesarzówny Eudocji. Zaręczyny odbyły się w 445 r. Narzeczona mogła mieć najwyżej 7 lat. Ponieważ Huneryk był już dorosłym mężczyzną z zawarciem małżeństwa trzeba było czekać zgodnie z prawem do uzyskania pełnoletności przez przyszłą pannę młodą. Sprawa musiała więc zostać odłożona na przyszłość. Do rozwiązania pozostawał jeszcze jeden problem – Huneryk miał już żonę, córkę wodza Wizygotów, Teoderyka I. Genzeryk rozwiązał ten problem w typowy dla siebie sposób, czyli oskarżył ją o to, że próbowała go otruć, po czym kazał obciąć jej nos i uszy i odesłał ją Teodorykowi I.

Po zaręczynach wandalskiego księcia Huneryka i cesarzówny Eudocji, na morzu zapanował spokój. Prowadzone nieustannie korsarskie wyprawy floty Gejzeryka omijać zaczęły wybrzeża podległe Cesarstwu Zachodniorzymskiemu, a niemiłosiernie łupić zaczęły kontrolowane już w tym czasie przez Wizygotów wybrzeże Półwyspu Iberyjskiego. Dwa najsilniejsze państwa barbarzyńskie pogrążyły się we wrogości ku uciesze Rzymu. Co więcej, stosunki między Wandalami, a Cesarstwem układały się na tyle pomyślnie, że w 454 r. król Wandalów zgodził się na obsadzenie opuszczonego od 15 lat biskupstwa katolickiego w Kartaginie. Rzymska polityka „dziel i rządź” po raz kolejny przyniosła Cesarstwu pozytywny skutek. Jednak tym razem miało to być już po raz ostatni w historii Cesarstwa. Osiągnięty sukces dyplomatyczny nie tylko okazał się krótkotrwały, ale ostatecznie – jak miała pokazać przyszłość – obrócił się z winy samych Rzymian przeciwko Cesarstwu ze zdwojoną siłą. W 455 r. ginie „ostatni Rzymianin”, czyli wspomniany wcześniej głównodowodzący obu rodzajów wojsk na Zachodzie i dotychczasowy obrońca Rzymu – Aecjusz Flawiusz. Został on osobiście zabity we wrześniu 454 r. (podczas udzielonej mu audiencji ) przez cesarza Walentyniana III. Cesarz od jakiegoś już czasu zazdrościł Aecjuszowi odnoszonych sukcesów na polu militarnym i dyplomatycznym oraz obawiał się jego wpływu na dworze. Te obawy cesarza wzmocnione jeszcze zostały przez knowania nieprzychylnej Aecjuszowi cesarskiej kamaryli oskarżającej wodza o rzekomą chęć sięgnięcia po cesarską purpurę. To bowiem nie kto inny jak Aecjusz zwyciężył trzy lata wcześniej (451 r.) na Polach Katalaunijskich – Attylę wodza Hunów i jego hordy, które najechały Cesarstwo Zachodniorzymskie. To z Aecjuszem i jego zdaniem liczyli się barbarzyńcy. I jeśli w ogóle jeszcze w tym czasie był po stronie Cesarstwa Zachodniorzymskiego ktokolwiek, kto mógł wzbudzać jakikolwiek respekt pośród atakujących Cesarstwo barbarzyńców, to tą postacią mógł być tylko Aecjusz Flawiusz. Na paradoks historii zakrawa więc, że ten obrońca Rzymu, któremu nie dał rady sam Bicz Boży (Attyla) i jego hordy właśnie zostaje zgładzony przez samego rzymskiego cesarza! Dodatkowe i jak się okazało skuteczne wzmocnienie obaw cesarza przez otaczającą go kamarylę o rzekome plany dynastyczne tego wielkiego rzymskiego wodza, przyczyniło się do zbrodni, która okazała się kamykiem wywołującym lawinę zdarzeń, nad którymi nikt już nie mógł zapanować. Wkrótce, bo 16 marca 455 r. w odwecie za śmierć Aecjusza wierni mu żołnierze zabijają cesarza Walentyniana III na Polu Marsowym w Rzymie w trakcie prowadzonego przez niego przeglądu wojska. Władzę po zabitym cesarzu już w następnym dniu po jego śmierci obejmuje Petroniusz Maksymus, który chcąc umocnić swoją pozycję, poprzez skoligacenie się z cesarską rodziną, zaczyna przymuszać wdowę po cesarzu Licynię Eudoksję do małżeństwa ze sobą. Z kolei jej córkę Eudocję, narzeczoną Huneryka, nowy cesarz wydaje za swojego syna, Palladiusza. Wdowa po cesarzu Walentynianie III – Licynia Eudoksja (zwana również Eudokcją) nie godząc się na taki obrót sprawy wzywa potajemnie na pomoc króla Wandalów – Gejzeryka. Czy rzeczywiście takie wezwanie miało miejsce, nie jest do końca pewne. Godna podziwu szybkość z jaką król zebrał i zaokrętował swą armię lądując z nią na wybrzeżu Italii wskazuje, że nawet jeśli wezwanie o pomoc owdowiałej cesarzowej miało faktycznie miejsce, to jej wysłannicy musieli zjawić się na dworze w Kartaginie już w trakcie przygotowywania przez króla wyprawy odwetowej przeciw nowemu cesarzowi. Gejzeryk bez specjalnego zaproszenia, sam musiał zdawać sobie sprawę jak szkodliwym dla niego było zabójstwo cesarza Walentyniana III. Doprowadziło ono przecież do złamania praw narzeczeńskich jego syna Huneryka, a tym samym całkowicie zniweczyło jego dynastyczne plany. Nie tylko nie mógł darować uczynionego mu przez nowego cesarza afrontu i poniesionych szkód wizerunkowych, ale również trudno było o lepszy pretekst do powetowania sobie utraty spodziewanych zysków ze skoligacenia się jego rodu z rodem cesarskim i planowanego zmajoryzowania Cesarstwa. Dlatego też król postanowił działać szybko tj. zanim minie zamieszanie wywołane zabójstwem cesarza i zanim sytuacja w Cesarstwie uspokoi się i okrzepnie. Od strony formalnej sprawę ułatwił mu sam nowy cesarz. Skoro bowiem sygnatariuszem zawartego pokoju i sojuszu z 442 r. był nieżyjący już Walentynian III, i skoro dodatkowym wzmocnieniem zawartego pokoju miało być przyszłe małżeństwo latorośli obu władców, to Gejzeryk uznał, że decyzja nowego cesarza Maksymusa o wydaniu narzeczonej wandalskiego księcia Huneryka za swego cesarskiego syna, Palladiusza, niweczy zawarty sojusz i czyni niewiążącymi go wszystkie postanowienia pokoju z 442 r.

Pod koniec maja 455 r. (a zatem już dwa miesiące po zabójstwie cesarza Walntyniana III) Gejzeryk wraz ze swoją armią składającą się w Wandalów, Alanów i zaciągniętych na służbę Maurów ląduje na wybrzeżu Półwyspu Apenińskiego w Portus u ujścia Tybru i wzdłuż via Portuensis przez nikogo niepokojony zmierza ku Rzymowi. Wkrótce rozbija obóz u bram Wiecznego Miasta. Rozpoczyna się ostatni akt dramatu.

Gdy wieści o hordach barbarzyńców maszerujących w stronę Rzymu z królem Wandalów na czele docierają do Rzymu, w mieście natychmiast wybucha panika. Mieszkańcy i władze zamiast myśleć o przygotowaniu obrony rozpoczynają masową ucieczkę. Co najbardziej szokujące to fakt, że do ucieczki rzuca się również sam cesarz Petroniusz Maksymus. Rozpoznany ginie jednak z rąk rozwścieczonego tłumu, który obwinia go o sprowokowanie barbarzyńskiego najazdu. A przecież wspomniane „Mury Aureliana” były prawdziwym cudem architektury obronnej. Miasto dysponowało również niezbędną do obrony ilością broni, a liczba potencjalnych obrońców może nawet przewyższała liczebnie barbarzyńską armię. Nikt jednak nawet przez moment nie pomyślał o podjęciu zbrojnego oporu. Nikomu nie przyszło do głowy by stanąć oko w oko z najeźdźcami i dać im odpór. No, może prawie nikomu. Jedynym odważnym Rzymianinem okazał się być… papież Leon I. Miał na tyle odwagi, aby wyjść naprzeciw wandalskiemu królowi i jego hordom oraz prosić go, aby ten nie zniszczył miasta i nie wymordował jego mieszkańców. Cóż więcej w takiej sytuacji mógł bowiem uczynić? Czy wzbudził tym podziw barbarzyńskiego króla, czy też barbarzyńcy czuli po prostu pewien szacunek do wielowiekowego, niegdyś dumnego miasta, trudno dziś jednoznacznie powiedzieć bowiem historia milczy na ten temat. Pewnym natomiast jest, że Gejzeryk przystał na prośbę tego uświęconego męża opatrznościowego Rzymu. Wówczas Wieczne Miasto otwarło swoje podwoje przed najeźdźcami, którzy najzwyczajniej w świecie weszli w jego obręb i rozpoczęli metodyczny rabunek zgromadzonych w nim bogactw. Na plądrowaniu Rzymu Wandalowie spędzili równe dwa tygodnie. Oddajmy jednak głos w tej sprawie antycznym historykom i spójrzmy przez chwilę ich oczyma na przebieg wypadków jakie rozegrały się w ówczesnym Rzymie. Tak wydarzenia z przełomu maja i czerwca 455 r. opisał w swej kronice biskup Tunnuny (północnoafrykańskie miasto) niejaki Wiktor – znany jako Wiktor z Tunnuny:

(W r. 455) cesarz Walentynjan został podstępnie zgładzony na polu Marsowem w Rzymie przez patrycjusza Maksymusa, poczem tenże Maksymus objął władzę cesarską, ale tylko na 77 dni. Wdowę po Walentynjanie (Eudoksję) pojął za żonę, nie pozwalając jej nawet na żałobę pa mężu. Obawiając się przybycia Geiseryka, króla Wandalów, pozwolił każdemu, co zechce, opuścić miasto, zanim jednak sam zdołał ujść z Rzymu, jak to zamyślał, zastał zabity, członki jego pocięto i wrzucono do Tybru. W 3 dni po zabiciu Maksymusa, Geiseryk, król Wandalów, wkroczył da Rzymu, w przeciągu dni 14 ogołocił miasto ze wszelkich skarbów i uprowadził ze sobą żonę i córki Walentynjana, jakoteż wiele tysięcy jeńców. Dzięki wstawiennictwu papieża Leona powstrzymał się jednak od podpaleń, znęcań i mordów.

A tak przebieg wypadków przedstawił nam Prokopiusz z Cezarei – największy z bizantyjskich historyków utrwalających późnoantyczne dzieje Cesarstwa Rzymskiego:

Gejzeryk wyprawił się z wielką flotą do Italii tylko dlatego, że spodziewał się zdobyć wielkie łupy. Po wkroczeniu do Rzymu, ponieważ nie natrafił na żaden opór, opanował pałac cesarski. Maksymusa Rzymianie ukamienowali w czasie ucieczki, odcięli mu głowę, a także pozostałe członki i rozdzielili między siebie. Gejzeryk wziął do niewoli Eudoksję razem z Eudokią i Placydią, córkami jej i Walentyniana. Ponadto załadował na statki i wywiózł do Kartaginy wielką ilość złota oraz pozostałego mienia cesarskiego. Nie cofnął się przed zabraniem z pałacu nawet przedmiotów zrobionych z brązu, czy z jakiegoś innego metalu. Splądrował także świątynie Jowisza Kapitolińskiego i zdarł z niej połowę dachu. Dach ten był z najlepszej jakości brązu, a ze względu na grubą warstwę złota, którym był pokryty, wyglądał nadzwyczaj wspaniale i godny był wielkiego podziwu. Powiadają, że jeden z wiozących posągi statków Gejzeryka zatonął, z wszystkimi pozostałymi Wandalowie dotarli do portu w Kartaginie. Eudokie Gejzeryk wydał za mąż za Huneryka, starszego ze swych synów. Placydie, drugą z córek, która była żoną Olybriusza, najznakomitszego spośród senatorów rzymskich, razem z matką Eudoksją odesłał do Bizancjum na żądanie cesarza.

Wreszcie tak grabież Rzymu opisał Paweł Diakon pochodzący z barbarzyńskiego plemienia Longobardów poeta, kronikarz i mnich benedyktyński z klasztoru na Monte Cassino:

Po śmierci Walentyniana do władzy nad państwem w Rzymie doszedł Maksymus, ale niecałe dwa miesiące później został przez Rzymian zamordowany. Niezwłocznie przybył na okrętach z Afryki Gejzeryk na czele potężnego wojska swego szczepu i posiłków mauretańskich. Papieżem w Kościele rzymskim w tym czasie był św. Leon. Rzymianie, zarówno ci znakomici obywatele, jak i zwyczajni, wstrząśnięci straszną wiadomością, uciekli z miasta. Gejzeryk zajął całkiem bezbronne miasto. Przed bramę wyszedł mu naprzeciw jedynie wspomniany biskup, św. Leon, którego pokorna prośba z Bożą pomocą do tego stopnia zmiękczyła wroga, że mając wszytko w swojej mocy wstrzymał się od ognia, mordów i katusz. Bezpieczne i swobodne plądrowanie, trwające czternaście dni ogołociło Rzym z całego bogactwa, wiele też tysięcy jeńców zależnie od tego, jak kto się podobał ze względu na wiek i umiejętności, wysłano do Kartaginy, wśród nich królową Eudoksję z dwiema córkami, która zaprosiła Gejzeryka do tego niecnego dzieła. W taki więc sposób Gejzeryk, jako drugi wódz, zdobył Rzym, do którego pierwszy raz wkroczył Alaryk przed czterdziestoma czterema laty [sic!], a licząc od jego założenia po upływie tysiąca dwustu ośmiu lat.

Trzeba przyznać, że Gejzeryk dotrzymał słowa. Wandalowie ograniczyli się wyłącznie do grabieży, której nie towarzyszyły żadne drastyczne obrazy, co w relacjach nawet wprost potwierdzili wyżej przywołani: biskup tunnuński Wiktor i Paweł Diakon (Prokopiusz z Cezarei przyznał to w swej relacji milcząco, gdyby bowiem było inaczej z pewnością nie omieszkałby o tym napomnieć). Było to chyba jedyne zwycięstwo Rzymian, o ile w ogóle w okazaniu litości i niewymordowaniu mieszkańców Wiecznego Miasta przez barbarzyńskiego króla można dopatrywać się jakiegokolwiek zwycięstwa.

Tym niemniej choć obyło się bez mordów, niszczenia i palenia, to jednak razem z cesarzową Eudoksją i jej córkami do Kartaginy przymusowo popłynęło wielu ważnych rzymskich oficjelów zabranych z myślą o uczynieniu z nich zakładników do wykupienia. Dodatkowo uprowadzono wielu bardzo pożądanych przez króla rzemieślników biegłych w różnych dziedzinach wytwórczości. W ogóle z przebiegu plądrowania Rzymu wynika, że Gejzeryk nie tyle był zainteresowany mordami i bezmyślnym niszczeniem, co przejęciem wielowiekowego dorobku Rzymian. Dorobku, który król z jednej strony chciał wykorzystać w uświetnieniu swojego państwa (złoto, srebro, klejnoty, ozdobne naczynia w tym liturgiczne z obrabowanych kościołów, posągi, obrazy, rzeźby, piękne posadzki) ale również, a może nawet przede wszystkim w jego umocnieniu (wszelkiego rodzaju rzemieślnicy i wytwórcy oraz grabież wszystkich tych rzeczy, które miały praktyczne zastosowanie).

Historycy są zgodni, że zdobycie i dwutygodniowa grabież Rzymu dokonana przez Gejzeryka, w przeciwieństwie do wydarzeń z lat 408-410 r. zakończonych zdobyciem miasta przez Wizygotów pod wodzą Alaryka, była dla państwowości rzymskiej katastrofalna w skutkach. Podkreśla się tu dwa zasadnicze aspekty szczególnie brzemienne w skutki tak dla Wiecznego Miasta, jak i państwa rzymskiego na Zachodzie. Pierwszy tragiczny skutek splądrowania Rzymu to straty ludzkie, czyli uprowadzenie ogromnej (idącej w tysiące) liczby jeńców na czele z cesarzową i jej dwoma córkami: Eudocją i Placydią. Utrata przez Wieczne Miasto sporej ilości populacji, a zwłaszcza wszelkiego rodzaju rzemieślników z doświadczeniem w swoim fachu, była stratą nie powetowaną w krótkim, ani nawet w średnim horyzoncie czasowym i cofała Rzym na tym polu o całe lata. Co prawda dyplomacja wschodniorzymska, przez wiele lat wywierająca nacisk na króla Wandalów w sprawie uwolnienia uprowadzonych przez niego jeńców, doprowadziła w końcu do ich wypuszczenia, lecz Gejzeryk uwolnił tylko tych jeńców, którzy stanowili własność królewską. Zwolniona wówczas została m.in. dwukrotnie owdowiała cesarzowa Licynia Eudoksja wraz z młodszą córką Placydią. Starsza z córek cesarzowej – Eudocja pozostała natomiast w Kartaginie i została przez Gejzeryka (zgodnie z postanowieniami z 445 r., których złamanie stanowiło pretekst do najazdu) wydana za mąż za wandalskiego królewicza Huneryka. Dopiero w 472 roku Eudocja opuściła męża (najprawdopodobniej za jego cichym przyzwoleniem) i osiadła w Jerozolimie jako mniszka, pod opieką cesarza wschodniorzymskiego. Damy domu cesarskiego choć zostały uwolnione, to jednak nigdy nie zobaczyły już Rzymu. Jeńcy, którzy stanowili własność (w wyniku dokonanego podziału łupów) królewskich wojowników pozostali jednak dalej w niewoli. Oni również nigdy już nie powrócili do swoich domów. Król nie chciał i po prostu nie mógł pozwolić sobie na wejście w konflikt z arystokracją wandalską i zwykłymi wojownikami w sprawie uwolnienia należących do nich jeńców, gdyż działanie takie mogłoby zakończyć się buntem jego poddanych, obaleniem go i zapewne w takim przypadku również jego śmiercią. Zatem los pozostałych jeńców, często tragiczny, był z pewnością nie do pozazdroszczenia.

Drugi skutek sacco di Roma (wł. „złupienie Rzymu”) z 455 r. to straty finansowo-materialne. Ograbienie Rzymu z metali szlachetnych, dzieł sztuki i wszelkich innych wartościowych przedmiotów, połączone z utratą wpływów podatkowych z prowincji afrykańskich zadało państwu rzymskiemu straty finansowe i materialne, których już nie odrobiło. Przykładem niech będzie fakt, że gdy wybrany w Galii nowy cesarz Awitus przybył we wrześniu do Rzymu na czele wizygockich posiłków, zastał miasto borykające się z głodem. Gdy zatem ze względu na trudności aprowizacyjne miasta, cesarz postanowił odesłać posiłkujące go oddziały wizygockie do Galii, te nie chciały odejść bez uprzedniego zapłacenia im zaległego żołdu. Rzym i skarbiec cesarski świecił jednak takimi pustkami, że aby opłacić i oddalić z Rzymu oddziały wizygockie trzeba było na walutę przetopić pozostałe jeszcze w Wiecznym Mieście te brązowe posągi, których nie dał już rady załadować na okręty Gejzeryk. Do końca swojego istnienia Cesarstwo Zachodniorzymskie było już w zasadzie subsydiowane przez swych pobratymców ze Wschodu17.

Z punktu widzenia wpływu skutków grabieży na przyszłość Cesarstwa Zachodniorzymskiego oba zdarzenia, czyli zdobycie i splądrowanie Rzymu przez Wizygotów z 410 r. i Wandalów z 455 r., uznać można za nieprzystające do siebie. Zdobywając Rzym w 410 r. Alaryk był wodzem plamienia Wizygotów szukającym sobie miejsca na terytorium Cesarstwa i w jego w strukturach politycznych (tzw. feoderati). Wkraczając do niego chciał przymusić ociągające się i słabnące – choć wciąż jeszcze groźne – Cesarstwo do podjęcia decyzji akceptujących ten stan rzeczy. Gejzeryk w 455 r. najechał Rzym jako władca silnego królestwa, które od pewnego już czasu realizowało swoją niezależną politykę wobec Cesarstwa i jego kosztem. Natomiast dzięki przeprowadzeniu zorganizowanej grabieży Wiecznego Miasta i przejęciu jego zasobów nie tylko nie musiał już się więcej liczyć z jego zachodnią częścią, ale wręcz utorował sobie drogę do prawnego uznania swej pozycji jako władcy niezależnego państwa. Po wielu latach toczącego się konfliktu zawarł bowiem pokój z Cesarstwem Wschodniorzymskim (które reprezentowało w tamtym momencie historii obie połowy Imperium Romanum) formalnie sankcjonujący jego zdobycze terytorialne i pełną niezależność.

W ogóle, metodyczne postępowanie Wandalów w trakcie prowadzonego rabunku jest dla potomnych może nawet bardziej wstrząsające, niż gdyby po prostu spalili oni Rzym, a ludność wymordowali. Gdyby najazd Wandalów ograniczył się wyłącznie do mordów, palenia, niszczenia i rabunku kosztowności zabitych mieszkańców, to nie uwidoczniłby w tak jaskrawy sposób kondycji moralnej ówczesnego społeczeństwa rzymskiego. Ot po prostu, przeszedłby wówczas do historii jako jedno z serii wielu nieszczęsnych zdarzeń, które spadły na późnoantyczny Rzym oraz jako jeden z wielu mordów, które w tamtych czasach zawsze towarzyszyły wojnie i zdobyciu miasta przez najeźdźców. W tym natomiast wypadku potomni skonfrontowani zostali, z jednej strony z barbarzyńcami, którzy planowo rabując dorobek intelektualny Rzymu z godną podziwu zapobiegliwością propaństwowców (używając dzisiejszej terminologii) myślą o zapewnieniu w ten sposób lepszej przyszłości sobie i stworzonemu państwu. Natomiast z drugiej strony z obywatelami Rzymu, czyli miasta wciąż będącego sercem wielkiej cywilizacji, którzy spodziewając się pod jego murami jakiś barbarzyńców mających za moment dobijać się do miejskich bram, jedyne o czym myślą, to aby uciec jak najdalej od zagrożenia, które za chwilę może zburzyć ich spokój i dobre samopoczucie. Z jednej strony odważne, zdyscyplinowane i świadome celu swego przybycia hufce barbarzyńców, z drugiej watahy obywateli rzymskich, którzy uciekając w popłochu nawet przez moment nie zastanowili się nad skutkami spodziewanej utraty dorobku całych pokoleń przodków i wpływu tej straty na przyszłość swojego państwa. Trudno zatem o lepsze świadectwo degrengolady w jakiej pogrążone było społeczeństwo rzymskie, a przede wszystkim elity późnoantycznego Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Jeśli za miarę bycia zaliczonym do społeczeństwa barbarzyńskiego lub cywilizowanego przyjąć takie cechy danego narodu jak: jego obowiązkowość, gotowość do poświęceń, stosunek do dorobku intelektualnego i kulturalnego przeszłych pokoleń czy stosunek do przyszłości własnego państwa (narodu, plemienia) to tym co chyba najbardziej szokuje w najeździe Wandalów z 455 r. na stolicę Cesarstwa Zachodniorzymskiego jest świadomość zamienienia się przez Wandalów i Rzymian wyliczonymi powyżej przymiotami, które do tej pory decydowały o przypisywaniu każdego z tych narodów do jednego z ww. typów społeczeństw. Natomiast obserwowaną zamianę wspomnianych przymiotów u obu narodów, najazd na Rzym nie tyle spowodował, co tylko pomógł wydobyć w pełnej krasie na światło dzienne.

Co jeszcze zwraca uwagę w splądrowaniu Rzymu z 455 r., to skromność opisów tego zdarzenia u annalistów. Kiedy w 410 r. barbarzyńscy Wizygoci pod wodzą Alaryka po wcześniejszym dwukrotnie przerywanym oblężeniu Wiecznego Miasta, wreszcie je (podstępem zresztą) zdobyli i trzy dni plądrowali, św. Hieronim w jednym ze swych listów rozpaczał pytając: „Cóż ocaleje, skoro ginie Rzym?”. A św. Augustyn z Hippony wygłaszał kazania mające uspokoić strwożonych wiernych w Afryce, którzy dowiedziawszy się o tym wydarzeniu, dostrzegli w nim znak zbliżania się końca świata. W 455 r. po otworzeniu bram miasta przed Wandalami przez samych Rzymian i 14 dniach zorganizowanego rabunku Miasta Wilczycy nikt się już nie odezwał, nie zdziwił, nie zatrwożył, nie lamentował jak niegdyś. Nie padły ponownie słowa Roma capta („Rzym wzięty”). Jakby zdarzenie tej miary spowszedniało w świadomości Rzymian i nie robiło na nich większego wrażenia i jakby sami Rzymianie przyzwyczaili się już do kolejnych poniżających porażek. Czy zatem „Mury Aureliana”, choćby nawet największe, były w stanie obronić Rzymian skoro synom wilczycy wypadły zęby?

Historia ta smutnie się kończy, bo inaczej nie może. Po splądrowaniu przez Wandalów, Rzym podupadł i w porównaniu do dawnej świetności zmienił się w cień samego siebie, stając się wkrótce niemal prowincjonalnym miastem. Po rozszarpanym przez tłum Maksymusie, purpurę przywdziało jeszcze ośmiu cesarzy, jednak była to już tylko agonia dumnego i budzącego niegdyś powszechny respekt narodu i państwa. W 476 r., czyli dwadzieścia jeden lat po zdobyciu i splądrowaniu Rzymu przez Wandalów – Cesarstwo Zachodniorzymskie przestało istnieć.

Obraz może zawierać: 3 osoby

Brak komentarzy: