11 LISTOPADA BEZ PIŁSUDSKIEGO...
Co naprawdę świętujemy tego dnia? Przekazanie przez Radę Regencyjną zwierzchnictwa nad wojskiem Piłsudskiemu. Nie jego dziełem było odbudowanie Polski, bo to owoc polityki prowadzonej od lat przez wielkich tej miary co Dmowski czy Paderewski. Piłsudski znalazł się w Polsce niepodległej, ale tylko sprawował władzę. Czy znalazł się przypadkiem? O tym dzisiaj...
Koniec wojny zastał go w internowaniu w Magdeburgu. Wróćmy do 22 lipca 1917 roku i do momentu „aresztowania”. Nie ma lepszej propagandy dla graczy politycznych niż ich uwięzienie (sam prosił Niemców o uwięzienie – pismo do Beselera z 18 lipca). Tak stało się w przypadku Piłsudskiego, który natychmiast stał się „więźniem sumienia” (niczym Wałęsa w Arłamowie czy reszta opozycji demokratycznej – w obliczu klęski, widząc w Piłsudskim nadzieję na zneutralizowanie powstającej Polski. Misji mediacyjnej podjął się hrabia H.Kessler, który odwiedził więźnia 9 listopada i zapowiedział odwiezienie go i Sosnkowskiego specjalnym pociągiem (salonką – jak Lenina) do Warszawy. Niespodzianki nie było, bo już dwa tygodnie wcześniej w egzemplarzu „Die Woche” Piłsudski zobaczył swoją fotografię jako ministra wojny! Czy rzeczywiście wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku „niepodległość” – jak sam to określił? Absolutnie! Już następnego dnia po przyjeździe do Warszawy spotkał się z partyjnymi towarzyszami. Gdy 14 listopada RR przekazała mu władzę cywilną, przystąpił do tworzenia rządu. Misję tę powierzył socjaliście Daszyńskiemu, choć ten toczył także rozmowy z endecją. Po jego rezygnacji na czele kolejnego rządu stanął również socjalista i były oficer I Brygady – Moraczewski. Lewicowy rząd miał być mniejszym złem dla odradzającej się Polski, prób scalania organizmu po doświadczeniach trzech zaborów i nieuniknionych sporów. Tak samozwańczy marszałek został w legendzie jako zbawca, który twardą ręką wygasił sejmowe kłótnie i wielu marzy o sklonowaniu go, by stał się antidotum na dzisiejsze polskie waśnie w rządzie. I tu czas powiedzieć o silnej opozycji wobec rządzącego obozu politycznego. Była to Narodowa Demokracja od 1928 roku występująca jako Stronnictwo Narodowe. Zarzucała ona ekipie Piłsudskiego zaprowadzenie w kraju dyktatury i brutalne łamanie prawa. Ostateczny zamach na demokrację dokonał się w 1926 roku, a skutki odczuwamy do dziś... (Michnik, Kuroń, Modzelewski...). W powszechnym wyobrażeniu cierpiał w celi twierdzy magdeburskiej. Naprawdę miał do dyspozycji trzypokojowe lokum w budynku służbowym, ogród, pobory w markach, a przydzielony ordynans przynosił mu z hotelowej restauracji posiłki i robił zakupy. Mógł pisać, czytać, zwiedzać miasto, korzystać z zabiegów rehabilitacyjnych... O takich warunkach uwięzieni po zamachu majowym na jego rozkaz generałowie mogli tylko pomarzyć. Wypoczynek trwał 16 miesięcy i podobno dłużej niż był ustalony z gen. Beselerem. Niemcy przypomnieli sobie o brygadierze.
Co jednak z naszą ledwie odzyskaną wolnością?
Wróćmy do listopada... W Warszawie władzę objęli niemieccy agenci realizujący pakt nienaruszalności ziem byłych zaborów austriackiego i pruskiego. Wielkopolska czy Śląsk same musiały wywalczyć prawo przynależności do Polski! Nasz drogi wódz skierował wzrok na wschodnią stronę i zadbał o rodzinne Wilno, by potem zaraz wywołać awanturę kijowską, ale Lwów już wsparcia nie otrzymał! Rozwadowski dwukrotnie otrzymał rozkaz poddania miasta i dzięki Bogu go nie wykonał, a połowa pochowanych na Cmentarzu Orląt to ofiary obojętności Piłsudskiego...
Dla niedowiarków garść cytatów, jak ten z przemówienia na zjeździe legionistów w Krakowie z lata 1922 roku: „Duma moja milknie zupełnie, gdy pomyślę, że nie my, nie Polacy, nie nasze wysiłki ten szalony przewrót uczyniły, że dziś w Krakowie, w Wilnie czy w Poznaniu (...) hymn polski się rozlega (...)”. Pytam głośno – jeśli nie Polacy, to kto nam tę Polskę wywalczył?! Piłsudski nie wiedział, bo był zajęty zdobywaniem władzy i tworzeniem państwa policyjnego, a odbudowa niepodległej Polski była dla niego niespodzianką! Nie wiedział, że 28 grudnia w momencie wybuchu powstania w Poznańskiem nie było ani jednego polskiego oddziału, a jedynie pospolite ruszenie cywilów, które po pięciu miesiącach zamieniło się w dwustutysięczną armię? Podobnie było w Krakowskiem, Kieleckiem, Lubelskiem, czy w odciętym i oblężonym Lwowie, który wspomnę raz wtóry. I dalej w tym samym przemówieniu Naczelnik wypowiedział swe słynne słowa o wyrzeczeniu się Wielkopolski: „Braci Wielkopolan z góry musiałem ze swego rachunku wykreślić”. W jego mniemaniu było niczym w piosence wojskowej: „I ni z tego, ni z owego, była Polska na pierwszego”. Nikt nie walczył, nikt kraju nie odbudowywał, a powstał on automatycznie. Bez wiedzy marszałka – powiedzmy to w końcu uczciwie. I nie umieszczajmy go na plakatach czy w memach związanych z listopadowym świętem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz