21 listopada 1927 roku, strajkujący górnicy zostali ostrzelani z karabinów maszynowych przez policję stanową i prywatnych ochroniarzy na terenie osady górniczej Columbine.
Warunki pracy w kopalniach w Kolorado były dalekie od poprawnego lub chociażby znośnego poziomu jak zresztą w reszcie stanów USA. W latach 20. XX wieku północ stanu zmonopolizowała spółka Rocky Mountain Fuel Company (RMFC), a na południu większość zakładów spoczywała w rękach należącej do Rockefellera Colorado Fuel&Iron (CF&I). Górnicy kwaterowani byli w tzw. "miastach kompanii" przy kopalniach, które często były odgradzane od świata zewnętrznego pasami drutów kolczaatych. Pracownikom nie płacono za dodatkowe prace wykonywane pod ziemią takie jak mocowanie stępli czy poszerzanie chodników, a kilofy i dynamit musieli kupować u przełożonych. Każdemu z pracowników wydawano niską dniówkę, ale podstawą wypłaty były pieniądze wypłacane od każdej wydobytej tony węgla. Problem stanowił fakt, że obsługujący wagę (i zajmujący się jednocześnie sortowaniem urobku) pracownik był wyznaczany przez właściciela kopalni i regularnie oszukiwał, niekiedy przyjmując własne definicje "tony", która zaczynała wynosić od 1 500 do 2 000 kilogramów. W dodatku zwykle pensje zamiast w dolarach wypłacano w bonach, które mogły być użyte jedynie w sklepie leżącym na terenieosady górniczej, który oczywiście należał do właścicieli kopalni. Oszczędzano także na bezpieczeństwie pracowników, przez co w licznych wypadkach ginęły rocznie setki ludzi.
Dramatyczne warunki i brak perspektyw były powodem licznych strajków, które zaczęły wybuchać od końcówki XIX wieku. W 1914 roku Gwardia Narodowa Kolorado ostrzelała z broni ręcznej i karabinów maszynowych tymczasowy obóz strajkujących w Ludlow, zabijając kilkunastu ludzi. Incydent odbił się szerokim echem w kraju, zmuszając operatorów kopalń do lekkiego polepszenia losu górników oraz stworzenia "kompanijnych związków zawodowych", które jednakże były całkowicie zależne od zarządu spółek i pełniły jedynie funkcję propagandową. Kolejny wielki strajk wybuchł w 1921 roku z inicjatywy ogólnoamerykańskiego i nieuznawanego przez kompanie górnicze związku United Mine Workers (UMW). Do protestów przyłączali się także masowo górnicy niezrzeszeni w tej organizacji i przyszło im za to srogo zapłacić już rok później, gdy prezydent UMW John Lewis wyparł się ich przy stole negocjacyjnym, zapewniając pracę i lepsze warunki jedynie swoim ludziom. Na całej reszcie skupił się wkrótce gniew operatorów, którzy zadbali, aby sprawiający kłopoty pracownicy nie znaleźli już nigdzie pracy. Postępowanie Lewisa zostało uznane w samym Kolorado za zdradę i natchnęło wielu górników głęboką niechęcią do UMW, którego komórki lokalne w Pennsylvanii, Wirginii Zachodniej, Alabamie i Kansasie także skrytykowały działania prezydenta.
Początek lat 20. przyniósł także kolejny kryzys w postaci wznowienia działalności przez Ku Klux Klan (tzw. druga generacja klanu). W styczniu 1925 roku gubernatorem Kolorado został członek Klanu Clarence Morley. Do KKK należała także duża część członków stanwego kongresu, ale nie stanowili oni większości przez co w ciągu kolejnych lat udało im się jedynie "przepchnąć" dwie w miarę łagodne reformy: amerykańska flaga miała powiewać nad każdą szkołą, a posiadanie aparatury destylacyjnej stało się przestępstwem. 10 czerwca 1925 roku gubernator wykorzystał niejasne przepisy i osobiście powołał do życia 56-osobową (liczebność szybko wzrosła do 200) jednostkę policji prohibicyjnej. Została ona sformowana ekskluzywnie z członków Klanu i w teorii miała ścigać tych, którzy łamali ustawę Vaughana, ale w praktyce była wykorzystywana przez Morleya do prześladowania jego przeciwników politycznych lub światopoglądowych i łatania budżetu poprzez plądrowanie ich majątków. W kopalniach pracowało wielu emigrantów z Europy i Meksyku, wielu z nich było katolikami, więc osady górnicze stały się jednym z pierwszych celów jednostki. Rajdy były szczególnie częste na północy stanu, gdzie funkcjonariusze pod groźbą użycia rewolwerów wyganiali ludzi z domów i kazali im stać w linii jak na aelu podczas gdy ich towarzysze plądrowali pokoje w poszukiwaniu pieniędzy albo bardziej drogocennych przedmiotów. Na skutek licznych protestów policja prohibicyjna przestała być opłacana z funduszu stanowego, ale dalej pełniła swą funkcję jako w teorii odpłatni ochotnicy. Swoimi działaniami gubernator zraził do siebie zarówno górników jak i operatorów kopalń, jak także dużą część reszty społeczeństwa, więc w wyborach z 1926 roku został pokonany dużą różnicą głosów przez Demokratę Billy'ego Adamsa, który natychmiast rozwiązał niepopularną jednostkę.
Pod koniec lata 1926 roku do Kolorado przybyli Adolphus Embree i Kristen Svanum. Byli oni członkami organizacji Industrial Workers of the World (IWW), która postanowiła wypełnić w stanie lukę po UMW i natchnąć górników do dalszej o walki o swoje prawa. Dwójka organizatorów rozpoczęła swą pracę od osobistego obchodzenia domów górników, ale okazało się to być niezbyt skuteczne, jako że większość mieszkała w otoczonych drutem kolczastym kompanijnych miastach. Prywatni ochroniarze patrolowali wszystkie wejścia i ulice, a wykryty agitator mógł w najlepszym razie liczyć, że skończy się na paru uderzeniach kolbą. Z tego powodu Embree zmienił podejście do tematu i poprosił zarząd o przysłanie dodatkowych organizatorów, po jednym na każdą osadę górniczą. Mieli się oni zapisać do pracy w poszczególnych kopalniach i wmieszać w tłum innych górników, prowadząc "krecią robotę" od środka. Adolphus nie widział sensu w agitowaniu wśród walijskich i "rdzennie" amerykańskich robotników, których uważał za ogłupiałych i niezdolnych do działania przeciw woli operatorów kopalnii. Zamiast tego chciał skupić się na rozmaitych grupach harujących za grosze emigrantów, którzy stanowili większość górniczej populacji. W związku z tym od kandydatów na działaczy polowych wymagano znajomości hiszpańskiego, a najlepiej także innych języków. Blisko 35% górników było analfabetami, więc ulotki znajdowały także nieco ograniczone zastosowanie, ale i tak były szeroko rozprowadzone po angielsku i hiszpańsku (według ostrożnych szacunków 95% robotników posługiwało się choć jednym z tych języków).
Kwatera główna IWW w Kolorado zostało ustanowiona w Walsenburgu, pośrodku południowych strefy południowych kopalni. Spotkania z górnikami organizowano w godzinach popołudniowych lub w niedziele często pod monumentem wzniesionym ku pamięci zabitych podczas masakry w Ludlow. Postument przypominał zgromadzonym słuchaczom o przeszłych walkach, wzmacniał solidarność pomiędzy mieszkańcami różnych obozów jak także częściowo przypominał o zdradzie UMW. W dodatku był położony w pobliżu pięciu kopalni: Trinidad, Aguilar, Tabasco, Berwind i Toller. Embree i Svanum zaprosili 6 grudnia do Walsenburgu Elizabeth Gurley Flynn w celu wygłoszenia przez nią trzech przemówień. Znana jako "Rebel Girl", i uznawana za odpowiedniczkę obrastającej legendą "Mother Jones" dla IWW, oratorka wystąpiła w samym Walsenburgu oraz w Aguilar i Pueblo. Jej ogniste przemowy wywarły na gónikach doraźny efekt i jeszcze tego samego dnia do związku zapisało się pierwszych 20 nowych członków, którzy mieli się stać kręgosłupem nadchodzącego strajku.
W pierwszej połowie 1927 roku na południu Kolorado kompanie górnicze zaczęły orientować się w sytuacji i masowo zwalniać wszystkich oskarżonych o współpracę z IWW. Wyrzuconych górników wpisywano dodatkowo na czarną listę, którą rozsyłano do innych operatorów w stanie, aby uprzedzić ich przed zatrudnianiem "kłopotliwych ludzi". Embree i jego współpracownicy podjęli szybko środki zaradcze i każdy z bezrobotnych górników otrzymał 10 dolarów z dobrowolnych składek jak także darmowy transport wraz z rodziną do kopalni na północy stanu, gdzie dyscyplina była mniej surowa lub też aż do Nowego Meksyku. Dodatkowo w obronie zwolnionych pracowników zorganizowano liczne akcje protestatycyjne. Zasiłki Adolphusa w dziedzinie organizacji lokalnych komórek związku zostały wkrótce docenione i został wybrany do zarządu IWW, zyskując dostęp do dodatkowych środków na prowadzenie kampanii agitacyjnej.
Pod koniec lipca Embree pełnił funkcję sekretarza podczas konferencji w Walsenburgu ze 167 przedstawicielami 31 obozów górniczych z Kolorado i 5 z Nowego Meksyku. Podczas sotkania zostali oni przeszkoleni z organizacji lokalnych struktur IWW i spotkań oraz powiadomieni o głównych dogmatach zbliżającego się strajku. Przyjęto dziewięć rezolucji. Pierwsze dwie odnosiły się do strajku UMW, który trwał już w Ohio, Pennsylvanii oraz Wirginii Zachodniej. Jego przebieg był nieciekawy dla ludzi prezydenta Lewisa, gdyż miejscowi operatorzy masowo kupowali węgiel z zachodnich złóż przez co byli w stanie przetrzymać strajk z pełnymi magazynami. Konferencja IWW ustaliła, że wszyscy górnicy muszą trzymać się razem, bez względu na to do jakiego związku należą, więc strajk musi wybuchnąć też na zachodzie, aby wspomóc przedsięwzięcia na wschodzie. Trzecia rezolucja dotyczyła sprawy anarchistów włoskiego pochodzenia i mówców, Nicola Sacco i Bartolomeo Vanzettiego, którzy zostali zatrzymani podczas organizowania wiecu i oskarżeni o działalność antypaństwową oraz napad na kurierów przewożących wypłaty dla robotników i skazani w 1921 roku na śmierć na krześle elektrycznym. Śledztwo był w dużej mierze poszlakowe, a dwójka została skazana w atmosferze powszechnej nagonki na organizatorów związkowych. W rezultacie IWW w Kolorado żądało uwolnienia dalej czekających na wykonanie wyroku oskarżonych. Czwarta rezolucja stwierdzała, że człobkowie IWW będą obejmowali swoim patronatem jedynie przedsięwzięcia zautoryzowane przez zarząd. Piąta żądała wprowadzenia 6-godzinnego dnia pracy w każdym przemyśle. Szósta nakłaniała członków IWW do prenumerowania związkowej gazety. Siódma skupiała się na możliwościach poprawienia warunków w kopalniach, a ósma protestowała przeciwko systemowi bonusów za największy urobek, twierdząc, że prowadzi to so niezdrowej i niebezpiecznej rywalizacji wśród górników. Dziewiąta stanowiła przyrzeczenie obecnych, że będą płacić składki członkowskie.
8 sierpnia 1927 roku, w proteście wobec zbliżającej się egzekucji Sacco i Vanzettiego, górnicy z Kolorado odmówili pracy i opuścili kopalnie. Embree nie nazwał tych wydarzeń strajkiem, gdyż ten musiał być zgodnie z prawem zapowiedziany z 30 dniowym wyprzedzeniem, ale masową demonstracją. Federalny inspektor przemysłu w Pueblo, W. Young, apelował by górnicy lepeij przesłali skazanym pieniądze niż opuszczali pracę, ale członek zarządu IWW skontrował, że Włosi potrzebują akcji, a nie gotówki. Część zgromadzonego tłumu chciała rozpocząć strajk natychmiast, al ponad 1 000 zagłosowało za przełożeniem go na za 30 dni, aby działać w majestacie prawa i tak też się stało. Gazeta UMW nawoływała dodatkowo do podporządkowania się wytycznym gubernatora Adamsa, który został w końcu wybrany m. in. głosami górników.
9 sierpnia wszyscy górnicy wrócili do pracy jakby nic się nie stało, czekając na oficjalne rozpoczęcie strajku za miesiąc. 4 września zorganizowano kolejną konferencję tym razem pod przewodem Svanuma. W jej trakcie uchwalono 21 punktów dotyczących płacy i warunków pracy w których żądano m. in. dniówki na stałym poziomie 7,75 dolara, płacenia za dodatkowe prace w kopalnii, stałej kwoty 1,02 dolara za tonę węgla wydobytą przy pomocy kilofa i 77 centów za tonę wydobytą przy pomocy maszyny, wolnych weekendów, 6-godzinnego dnia pracy, nie zwiększania rent za wynajem domów w osadach górniczych czy też wyboru pracownika obsługującego wagę przez wszystkich górników. Wybrano także komisję nazwaną Stanową Konferencją Kopalń Węgla w Kolorado, która zgodnie z prawem stanowym ogłosiła, że górnicy za 30 dni pójdą na strajk. Powiadomienie wysłano do inspektora Younga, ale odmówił on uznania legalności petycji, stwierdzając, że IWW nie należy do Amerykańskiej Federacji Pracy, więc nie jest legalnym przedstawicielem górników. Embree był jednak uparty i przesunął jedynie termin strajku z 8 na 18 października, chcąc w międzyczasie przeprowadzić agitację wśród pracowników z kopalni na północy stanu, aby strajk objął szersze spektrum.
Ctery dni przed wybuchem strajku CF&I zwiększyła pracownikom wypłaty o 68 centów, licząc że powstrzyma ich to przed wyjściem z zakładów. Na związkowców zaczęła się także nagonka w prasie, gdzie porównywano ulotki pisane po hiszpańsku do słynnej skierowanej w USA "depeszy Zimmermana" wysłanej do Meksyku w trakcie pierwszej wojny światowej. Dzień przed strajkiem, 17 października, burmsitrz Walsenburga John Pritchard w towarzystwie grupy 75 mężczyzn, określonych w prasie mianem "biznesmenów" wybił okna w siedzibie IWW, a następnie wdarł się do środka budynku. Napastnicy zdemolowali wnętrza i spalili wszystkie znalezione ulotki oraz książki, a obecnych na miejscu związkowców mocno pobili. Paradoksalnie atak przysłużył się IWW, gdyż na wieści o nim rozwścieczyły niezdecydowanych jeszcze górników z północnych osad i spowodowały, że większość zdecydowanie opowiedziała się za strajkiem.
18 października górnicy podjęli działania z wielką mocą. Na północy stanu 14 z 15 większych kopalni musiało przerwać rpace z powodu braku personelu. W ostatniej, Columbine, pracowało jedynie 176 z 500 górników, których skuszono indywidualnymi bonusami do wypłaty. Na południu zamknęło się 99 ze 110 kopalni. W strajku brało udział blisko 8 500 z 10 000 górników, którzy przybywali na wiece z członkami swoich rodzin. Przedstawiciele Amerykańskiej Federacji Pracy potępili wystąpienia, uważając, że strajk jest nielegalny na północy, bo nie został zapowiedziany z 30-dniowym wyprzedzeniem, a na południu bo IWW nie reprezentuje górników. 26 października gubernator Adams nazwał IWW "antyamerykańską organizacją", która "przez tą próbę otwarcie i publicznie namawia do sprzeciwu wobec, oraz łamania, prawa".
Gazety skupiały swoje ataki głównie na biorących udział w strajku żonach lub matkach górników (które były określsne mianem "Amazonek") lub emigrantach. 21 października pisma "Camera" donosiło, że aresztowano kilkanaście pikietujących kobiet za śpiewanie "hymnu strajkujących" i wykrzykiwanie "radykalnego" hasła "Solidarność!". W artykule z kolejnego dnia, grupa śpiewających kobiet awansowało do "szesnastu dzikich Amazonek miotających kamieniami w funkcjonariuszy". Symbolem manifestacji stała się wkrótce Milka Sablich, która 24 października została stratowana przez konnego szeryfa. W artykułach przewijała się też postać 20-letniej Meksykanki o imieniu Rosie, która miała stracić dwóch starszych braci w zajściach z lat 1913-14, a teraz okrzykiem "Remember Ludlow!" i następującą po nim przemową namówiła dużą grupę łamistrajków do zmiany stron. Meksykanom i innym "obcym" ogólnie obrywało się od prasy. "The Morning Post" nazwał strajkujących bandą "Meksykan, Włochów, Bułgarów, Słowian, Murzynów, Austriaków, Amerykanów i tych, których narodowości nie da się opisać", wykpiwając następnie ich zwyczaje, języki, wartości czy też domniemany brak higieny.
Na północy większość akcji skupiała się wokół wciąż działającej kopalni Columbine. Teoretycznym właścicielem RMFC stała się Josephine Roche, córka poprzedniego szefa, która miała mocno liberalne poglądy jak na swoje środowisko i popierała projekt polepszenia losu górników. Nie dysponowała jednak jeszcze pełną kontrolą nad zarządem, więc była zmuszona ograniczyć swe działania do prób zapobieżenia eskalacji konfliktu, przez co na północy wydarzenia początkowo miały w miarę spokojny przebieg. Mimo to zaniepokojony szeryf zaprzysiężył kolejnych 20 deputowanych do ochrony kopalni Columbine. Lokalni konstable często przymykali oko na działania górników, specjalnie przyjeżdżając za późno na miejsce zgłoszonych pikiet lub też nie aresztując sprawców mimo, że ci byli na wyciągnięcie ręki. Jednocześnie zarząd RMFC upierał się przy niezamykaniu Columbine przez co tłum pikietujących górników rósł z dnia na dzień.
Na południu, z podpuszczenia CF&I, zarówno prywatna ochrona jak i deputowani zachowywali się dużo bardziej aktywnie prowadząc bitwy na pięści ze strajkującymi, rajdy na domy górników czy też próby przebicia linii pikieterów. Jednocześnie, czując że wciąż nie ma dostatecznej ilości uzbrojonych ludzi, spółka zamykała praktycznie każdą kopalnię przy której wyrosła pikieta, obawiając się utraty kolejnych łamistrajków, których natychmiast przerzucano do wciąż otwartych stanowisk. Jednocześnie kompania uparcie forsowała na łamach gazet wersję, że wydobywa jeszcze więcej węgla niż przed strajkiem, mimo że na początku listopada została zmuszona do zamknięcia swojej obszernej huty w Pueblo ze względu na niedobory paliwa. Na wniosek zarządu, kompanijny związek zawodowy oficjalnie zażądał podwyżki płac o 68 centów dla swoich członków w zamian za co przyjął rezolucję o wyrzuceniu z pracy wszystkich powiązanych z IWW.
Zgodnie z prawem stanowym pikietowanie było zakazane, więc Embree, chcąc dalej uprawomocnić strajk, zmienił nieco podejście i teraz piesi górnicy paradowali dookoła kopalń zamiast stać w miejscu, a członkowie "zmotoryzowani" tarasowali drogi długimi i ruchomymi "karawanami". Na czele większości pochodów maszerowało kilku chorążych z amerykańskimi flagami, Jednocześnie coraz bardziej wzrastała rola masowych wieców, w trakcie których występowały lokalne orkiestry, a chórek śpiewał pieśni IWW z "Little Red Song Book". Na spotkania masowo przybywali mieszkańcy okolicznych miast, stąd tłumy liczyły niekiedy parę tysięcy osób. Sporo przemawiających przybywało spoza stanu (jak chociażby wciąż aktywna "Rebel Girl"), ale Svanum i Embree starali się znaleźć jak najwięcej lokalnych oratorów, którzy byliby znani w społeczności i zmniejszaliby dystans pomiędzy "obcym" kierownictwem strajku, a miejscowymi górnikami. Do tego pierwszego zaproszono także po siedmiu przedstawicieli każdej z wyszczególnionych grup: Hiszpanów ("Starych Meksykanów"), Meksykanów, Amerykanów, Greków, Włochów, Słowian i Afroamerykanów. Przemówienia wygłaszało z kolei chociażby małżeństwo Beranek, które miał 16 dzieci i było znane w całym Kolorado, czy też czarnoskóry William Lofton, głoszący hasło "Moja skóra jest czarna, moje serce jest białe, a moja karta [członkowska] jest czerwona". Jednocześnie Embree nie zapisywał większości strajkujących do IWW, a do nowoutworzonego Komitetu Strajkowego, wydając im białe karty członkowskie i licząc, że ta organizacja uzyska uznanie Federacji Pracy i strajk stanie się legalny.
Retoryka głosząca, że górnicy, poruszając się po drogach prowadzących do budynków użyteczności publicznej (praktycznie w każdej osadzie górniczej była poczta i/lub szkoła) albo po publicznych autostradach, korzystają z konstytucyjnego prawa do wolnego zrzeszania się, trafiła do Sądu Najwyższego, który uznał, że jest to zgodne z prawem. Jednocześnie lokalne sądy dalej pozostawały na swoim i skazywały aresztowanych strajkujących.
Główny problem gubernatora Adamsa wynikał z faktu, że nie posiadał ogólnostanowej siły policyjnej zdolnej do tłumienia strajku. Powołanie Gwardii Narodowej w pełnym składzie oznaczałoby z kolei konieczność płacenia im regularnego żołdu na co gubernator nie miał funduszy. Z kolei powołanie ochotniczej Gwardii doprowadziło już raz do masakry w 1914 roku, gdy byli ochroniarze kopalń, znudzeni kowboje i najemnicy różnego sortu mieli małe opory co do rozpętania strzelaniny. W końcu postanowił skorzystać z 18 400 dolarów z funduszu przeznaczonego na powołanie siły policyjnej w razie ogólnego zagrożenia. 4 listopada, po trwających w poprzednim dniu paradach w okolicach kopalni Berwind i Morley, Adams przywrócił do służby znienawidzonych funkcjonariuszy policji prohibicyjnej Morleya, którzy raz już wsławili się zastraszaniem górników. Jednostkę nazwano teraz po prostu policją stanową Kolorado.
Jeszcze tego samego dnia, 17 funkcjonariuszy pod przywództwem pułkownika Louisa Scherfa aresztowało siedmiu mówców, którzy wdrapali się na dach poczty w Berwind, a następnie wdało się w bijatykę z innymi strajkującymi. Dwa dni później aresztowano Embree'a i Svanuma oraz innych przywódców strajku. Grupę zamknięto najpierw w Walsenburgu, a w nocy przeniesiono ich potajemnie do Pueblo. Oba więzienia były pod obstawą paru setek lokalnych deputowanych wyposażonych w pistolety i parę karabinów maszynowych. Tymczasem podkomendni Scherfa przybyli na wiec IWW w Walsenburgu i próbowali aresztować kolejnych liderów. Błędnie założyli, że będą nimi ci, którzy aktualnie przemawiają, więc sytuacja zaczęła wkrótce przypominać tragifarsę, gdy funkcjonariusze ściągali z mównicy jednego górnika tylko po to, by następny zajął natychmiast jego miejsce.
6 listopada na północy 1 000 osób zebrało się na wiecu w Lafayette, a kolejnych dwieście udało się damochodami i ciężarówkami pod kopalnię Columbine, uniemożliwiając łamistrajkom dotarcie do pracy. Kolejni górnicy zablokowali pobliską mniejszą kopalnię Frederick. Dzień później 3 000 strajkujących zgromadzonych tradycyjnie wokół pomnika ofiar Ludlow zostało zaatakowanych przez cztery lecące nisko samoloty, z których jeden zrzucił niecelnie parę małych bomb, doprowadzając do powszechnej paniki i rozproszenia wiecu. Przemierzająca okolicę kolejnego dnia parada z chorążym, flecistą i bębniarzem na czele została zatrzymana przez policjantów, a muzyków aresztowano. Chwilę potem wściekły tłum otoczył mundurowych i wydarł im dwójkę więźniów, którzy szybko uciekli. Z kolei do innej parady pod Columbine do strajkujących przyłączyła się setka łamistrajków, zmniejszając ilość górników w kopalni do 75. Wbrew nadziejom gubernatora, zatrzymanie liderów strajku nie doprowadziło do jego załamania, a zwiększyło jedynie ilość parad i wieców na których role organizatorów przejmowali kolejni lokalni górnicy.
11 listopada podjęto próbę rozszerzenia strajku na pracowników zbierających buraki cukrowe lub pracujących w fabrykach przerabiających je na cukier. Hiszpańskojęzyczni robotnicy założyli niedługo potem "La Liga Obrera de Habla Española" (Hiszpańskojęzyczna Liga Robotników) i do końca roku 1 700 z nich także było już na strajku.
Przez kolejne dni parady maszerowały po terenie kopalni Columbine i po okolicznej osadzie górniczej Serene, wybudzając ze snu nielicznych pozostałych łamistrajków. W niedzielę 13 października na wiec w Denver przybyło 2 000 ludzi. Z tego powodu miejsce spotkania musiano zmienić z lokalnego kościoła na otwarty "Teatr Grecki" stojący w pobliżu. W poniedziałek deputowani pod przywództwem szeryfa hrabstwa Weld próbowali zatrzymać liderów parady w Columbine, ale aresztowani po raz kolejny zostali wyciągnięci z samochodów i odbici przez tłum. W rezultacie gubernator przestał polegać na lokalnych szeryfach, faworyzując swoją policję stanową. W ciągu niecałych dwóch tygodni wydał już jednak 16 000 dolarów ze specjalnego funduszu, który miał się ostatecznie wyczerpać w piątek 18 listopada. Powoli popadając w panikę, Adams przerzucił z południa do Columbine tuzin funkcjonariuszy z dwoma karabinami maszynowymi, wzmacniając załogę kopalni do 35 uzbrojonych policjantów. Jeden ckm umieszczono na szczycie wieży szybowej, a drugi na pace ciężarówki należącej do kompanii. Cały obszar ogrodzono także kolejnymi zwojami drutu kolczastego oraz dodatkowym ogrodzeniem pod napięciem.
Tymczasem Embree i Svanum dalej nie usłyszeli żadnych zarzutów i ich prawnicy wznieśli do sądu sprawę o ich uwolnienie. Wysłuchanie aresztantów miało odbyć się w piątek, ale dzień wcześniej gubernator namówił kilku szeryfów do złożenia pozwów wobec zatrzymanej dwójki, aby uniemożliwić im wyjście z więzienia.
W niedzielę 20 listopada doszło do kolejnego dużego wiecu, tym razem w Boulder z udziałem 1 000 górników z rodzinami, studentów z Uniwersytetów Kolorado i Denver oraz lokalnych mieszkańców. Głównym mówcą był H. Duke z IWW, który niedawno przybył z Kalifornii na wezwanie górników po aresztowaniu Embree'a. Po wiecu wielu uczestników pozostało na miejscu, racząc się przemyconym bez przeszkód alkoholem i ciastkami.
Do Columbine dotarły w tym czasie kolejne posiłki policjantów, którzy przywieźli z sobą stalowe hełmy Brodie, granaty z gazem łzawiącym i pistolety Volta M1911 z zapasem amunicji. Wśród funkcjonariuszy i ochroniarzy kopalni panowało powszechne przekonanie, że górnicy jutro spróbują ponownie wejść na teren kompanii, co miało okazać się prawdą. W nocy, spotkanie organizacyjne przekształciło się w pijatykę tak jak wiec w Boulder.
Wczesnym rankiem 21 listopada, Adam Bell przysposobił do marszu na Columbine kolumnę 500 strajkujących. Każdemu nakazano zostawienie wszelkiej możliwej broni na miejscu, a najbardziej opornych przeszukano i skonfiskowano im niebezpieczne przedmioty. Następnie rozdysponowano w tłumie kubki z kawą i donuty, a po konsumpcji tychże wyruszono w drogę. Ku zaskoczenie górników niska brama wiodąca do Columbine była zamknięta, a tuż za nią stali w linii policjanci. Nie byli oni umundurowani, ale mieli na głowach hełmy, w rękach pałki, a przy pasach granaty i pistolety. Przed bramą stlai szeryfowie Louis Beynon z Frederick i William Wyatt z Greeley. Próbowali oni namówić górników do nieprzeprowadzenia parady chociażby dzisiaj, ale tłum gremialnie odmówił, więc ta dwójka szybko opuściła okolicę. Następnie przed szereg podkomendnych wystąpił pułkownik Scherf i ogłosił, że żadnej parady nie będzie, ale tłum ponownie ogłosił, że parada się odbędzie, a na pytanie o swoich przywódców odkrzyknął "Wszyscy jesteśmy przywódcami!". Zdenerwowany pułkownik zaczął w tym momencie grozić tłumowi otwarciem ognia.
Do bramy zbliżył się sam Adam Bell i próbował wynegocjować jej otwarcie, opierając się na fakcie, że dorga prowadzi do szkoły publicznej w Columbine oraz poczty w Serene, więc strajkujący mają prawo się nią przemieszczać. W odpowiedzi jeden z policjantów uderzył go pałką w głowę. Gdy Bell zatoczył się do tyłu, inni funkcjonariusze wyrwali amerykańską flagę 16-letniemu górnikowi i złamali jej drzewce. Wściekły Bell ruszył ponownie naprzód i wdrapał się na bramę, ale zostało zaraz ściągnięty w dół przez policjantów i pobity do nieprzytomności. Elizabeth Beranek, wspomniana już matka 16 dzieci, próbowała ratować bitego związkowca i uderzyła jednego z funkcjonariuszy drzewcem trzymanej flagi. W odpowiedzi sztnadar został jej wyrwany, a ona sama uderzona parukrotnie pałką. Reszta strajkujących naparła teraz naprzód na bramę i wdała się w bójkę z podkomendnymi Scherfa, którzy oddawali im z nawiązką przy pomocy pałek. Jednemu z funkcjonariuszy złamano wkrótce nos, a kolejny został draśnięty w rękę ukrytym przez jednego z górników scyzorykiem. Cały szereg odstąpił teraz do tyłu i zaczął rzucać w przeciwną grupę granatami z gazem łzawiącym. Odniosły one umiarkowany skutek, a wiele zostało odrzuconych z powrotem. Jerry Davis podniósł leżący na ziemi sztandar i powiódł tłum naprzód, wyważając bramę na oścież.
Funkcjonariusze wycofali się na odległość około 150 jardów od bramy, zajmując pozycję w dwóch szeregach obok zbiornika z wodą i ciężarówki z ckm-em. Scherf wypalił dwa razy w powietrze z pistoletu, ale przednie szeregi górników były dalej popychane do przodu przez tylne. W dodatku podkomendni Scherfa nie do końca zrozumieli jego intencje i zaczęli strzelać. prosto w tłum. Do kanonady przyłączył się także karabin maszynowy na ciężarówce i drugi na szczycie wieży szybowej, obsługiwany przez ochroniarza. Pierwsze szeregi górników zostały momentalnie powalone na ziemię, a reszta kolumna w panice uciekła jak najszybciej z miejsca zdarzenia, ścigana wciąż kulami. Parunastu powróciło potem pod Columbine samochodami i, machając białymi chustkami na kijach, zebrało leżących na ziemi rannych.
Będących w najgorszym stanie przewieziono zaraz do lekarza w pobliskim Erie. Ten stwierdził, że 34-letni John Eastenes z Lafayette i także 34-letni Nick Spanandakis z tej samej miejscowości już nie żyją i zabrał się za próbę ratowania innych. W nocy, po przewiezieniu do szpitala, zmarli jeszcze George Kovoitch z Erie, 21-letni Jerry Davis, którego flaga została przestrzelona 17 razy, oraz 26-letni Rene Jacques z Louisville. Pod koniec tygodnia skonał jeszcze 35-letni Mike Vidovich z Erie, zamykając oficjalną listę zabitych. Trzydzieści osób zgłosiło się z ranami postrzałowymi do szpitali, ale po aresztowaniu jednej z nich, większość uciekła, a inni nie chcieli już się zgłaszać, niekiedy konając w ukryciu.
Po zajściu policja stanowa zaczęła oskarżać na łamach prasy górników, że byli silnie uzbrojeni i przez cały dzień prowadzili ostrzał kopalni z karabinów snajperskich, a podczas starcia miotali w funkcjonariuszy butelkami z nitrogliceryną. Gdy jednak jedna z tych "butelek" została oddana sądowi do analizy, okazało się, że jest to odrzucony policyjny granat z gazem. Kwestia użycia broni palnej przez strajkujących została zamknięta, gdy szeryf Wyatt zeznał pod przysięgą, że górnicy nie strzelali. Policja wypierała się także długo użycia karabinów maszynowych w czym miała częściowo rację, gdyż strzelcami byli prywatni ochroniarze, a nie funkcjonariusze. RMFC oznajmiło, że gubernator Adams umieścił policjantów na terenie kopalni bez ich zgody, próbując oddalić od siebie możliwe zarzuty. Okazało się to niepotrzebne, gdyż nikomu ich w końcu nie postawiono.
Zajście z Columbine nie było jedynym, w którym zginęli gónicy. 12 stycznia 1928 roku, policja stanowa, uzbrojona w karabiny, strzelby i jeden ckm na baku ciężarówki, urządziła rajd na halę związkową w Walsenburgu, zasypując budynek kulami. Zginęli postrzelony w plecy 15-letni Salastino Martinez i 41-letni Klementz Chavez, któremu kula wystrzelona prawie z przyłożenia, urwała praktycznie górną połowę czaszki.
Po masakrze w Columbine, Josephine Roche przejęła osobiste stery nad RMFC i rozpoczęła proces negocjacji z górnikami, szokując innych operatorów stwierdzeniem, że powodem strajku nie jest radykalizm związków zawodowych, a warunki pracy w kopalniach. W 1928 zaczęła dogadywać się z UMW, które wcześniej potępiało strajk, ale po przegranych w Pennsylvanii, Ohio i Wirginii Zachodniej pojawiło się z powrotem w Kolorado na wniosek Roche. Z porozumienia wykluczono IWW jak także Komitet Strajkowy, który jednak został praktycznie opuszczony przez górników zdających sobie sprawę, że jakiekolwiek korzyści odniosą teraz tylko i wyłącznie z UMW. 1 września 1928 roku obie strony podpisały ostateczne porozumienie. RMFC podniosło swoim pracownikom płace, uznało UMW jako ich przedstawiciela oraz zagwarantowało, że będzie zatrudniać jedynie górników należących do tego związku. W rezultacie strajk w Kolorado był jednym z nielicznych, gdzie górnicy rzeczywiście uzyskali spełnienie choć części swoich postulatów w zamian za praktyczne unicestwienie komórek IWW, które zorganizowało strajk i konieczność ścisłego posłuszeństwa UMW.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz