23.12.1884 r.
W warszawskim dzienniku Słowo ukazał się pierwszy odcinek powieści historycznej Potop Henryka Sienkiewicza.
Drugą częścią "Trylogii" autor nie zaskoczył ani czytelników, ani krytyków. Była to raczej dojrzała kontynuacja podjętej idei, choć nie mniej porywająca i krzepiąca.
Po walkach polsko-kozackich z historią miłosną w tle (lub odwrotnie) Sienkiewicz postanowił krzewić ducha patriotyzmu, przypominając czasy najazdu Szwecji na Rzeczpospolitą w 1655 r. W przeciwieństwie do "Ogniem i mieczem", gdzie na początku kreśli wielki, historyczny obraz, "Potop" zaczyna się jak kronika rodzinna. Mowa o możnym rodzie Billewiczów, zasłużonym dla ojczyzny, i testamencie, który podtrzymywał wcześniejsze plany zawarcia związku małżeńskiego między panną Aleksandrą a Andrzejem Kmicicem. I chociaż w dalszym toku narracji następuje zmiana punktu widzenia (na plan pierwszy wysuwa się historia narodu polskiego), od pierwszych słów rysuje się zgoła inna koncepcja powieści.
Jesteśmy świadkami znanej z antyku i hagiografii przemiany głównego bohatera: od walecznego awanturnika Kmicica, który nieświadomie dopuszcza się zdrady ojczyzny, przez próbującego odkupić swoje winy Babinicza (zmiana nazwiska ma pomóc odzyskać zaufanie), po oddanego królowi pana Andrzeja. Po drodze traci miłość ukochanej i musi znosić upokorzenia przegranego pojedynku z Wołodyjowskim (słynne: "Kończ… waść!... wstydu… oszczędź!"). Doznane cierpienia i zadośćuczynienie (z nawiązką) przynoszą zamierzony efekt: list laudacyjny króla Jana Kazimierza i przychylność Oleńki. Paralelę między walką o kobietę i ojczyznę wychwycił Ryszard Koziołek wyrażając przekonanie, że "Trylogia" opowiada o tym, co zostało otrzymane, następnie utracone i ponownie odzyskane. Potwierdzenie tej myśli znajduje we fragmencie "Potopu": "Panu Kmicicowi wydawało się, że Oleńka i ojczyzna to to samo i że obie zgubił i dobrowolnie Szwedom wydał". Bohater cały czas musi dokonywać wyboru między własnym szczęściem a patriotycznym obowiązkiem.
Pełna napięć i niespodziewanych zwrotów akcji fabuła nie jest już tak nasycona obrazami przełomowych momentów w dziejach narodu, jak to było w pierwszej części "Trylogii". Sienkiewicz tym razem położył nacisk na ukazanie realiów wojennych i przygód pojedynczych rycerzy. Wątek miłosny – według Jana Trzynadlowskiego oparty na schemacie romansu przygodowego – naturalnie splata się z wydarzeniami historycznymi. Szczególnie widać to w momencie kulminacyjnym powieści: obrona Jasnej Góry nie tylko zmienia bieg historii, lecz właśnie wtedy dokonuje się pełna metamorfoza bohatera.
Jak wykazał Szweykowski, opis oblężenia Częstochowy nosi znamiona legendy i apokryfu, które znajdziemy w "Nowej Gigantomachii" Augustyna Kordeckiego czy "Klimakterach" Wespazjana Kochowskiego. Prawda historyczna nie przedstawia się tak wzniośle jak w wersji sienkiewiczowskiej (w rzeczywistości nie było tak wielkich dysproporcji w układzie sił), niemniej idealizacja ta służy nadrzędnej idei – wlaniu nadziei w serca rodaków. Gdy więzi społeczne i polityczne zawodzą, pozostaje religia, która w "Potopie" – jak i w całej "Trylogii" – pełni funkcje narodowe, a pozbawiona jest cech metafizycznych i mistycznych, co podkreśla Tadeusz Bujnicki.
Ukazanie najazdu szwedzkiego z dwojakiej perspektywy (zagrożenie zewnętrzne i osłabienie wewnętrzne) niejednokrotnie interpretowano jako paralelę późniejszych losów Rzeczpospolitej. Sienkiewicz pisał "Trylogię", gdy wynaradawiająca polityka zaborców była coraz agresywniejsza. Nic dziwnego, że "Potop" odczytywano w kontekście bieżących wydarzeń i wstrzymywano oddech, gdy tylko powieściowych bohaterów dotykało nieszczęście. Tej analogii przyjrzał się bliżej Koziołek. W studium poświęconym twórczości Sienkiewicza przekonuje, że zamysłem pisarza nie było podtrzymywanie pamięci o bieżącej historii Polski, ale usunięcie jej na tor boczny, "ujęcie w nawias". Opowieść o przeszłości miała służyć nie tyle celom poznawczym i podnosić czytelnika na duchu, co skłonić do działania, "stymulować wolę życia".
Paradoksem jest, że najbardziej dynamiczna, pełna zapału powieść pisarza powstawała w najdramatyczniejszym okresie jego życia – choroby i śmierci ukochanej żony. Zważywszy na ostre recenzje "Ogniem i mieczem", Sienkiewicz niecierpliwie wyczekiwał krytyki kolejnego dzieła. "Obaczysz, jakie sfory wypuszczą na mnie, jakbym krzywdę krajowi i literaturze uczynił" – pisał do swojej szwagierki Jadwigi Janczewskiej. Spotkało go miłe zaskoczenie. Nie brakowało oczywiście nieprzychylnych opinii: "Natchnieniem i wykonaniem Potop nie stoi tak wysoko jak Ogniem i mieczem" (Stanisław Tarnowski), co mogło wynikać z przedstawienia w gorszym świetle arystokracji (z której to Tarnowski się wywodził). Akcentowanie przez pisarza motywów zdrady magnatów nie spodobało się środowisku konserwatywnemu (odwrotna reakcja niż przy pierwszej części "Trylogii"). Do sposobu ukazania prawdy historycznej nie można było mieć większych zastrzeżeń, więc negowano koncepcję artystyczną, zarzucano błędy fabularne.
Summa summarum, "Potop" przyjęto życzliwie. Piotr Chmielowski przyrównał powieść do w pełni rozwiniętego kwiatu ("w Ogniem i mieczem są dopiero rozkwitające pączki"). Daleki od mianowania jej arcydziełem był Juliusz Kleiner, przyznając natomiast, że jest to jedna z "najświetniejszych powieści historycznych". Samuel Sandler wskazywał na ogromną siłę warstwy ideowej utworu, podobnie jak Stefan Żeromski: "(…) jest wielką pieśnią naszej przeszłości, jest zbiornikiem treści egzystencji naszej politycznej, jest fotografią ducha narodowego nie w danej epoce, lecz w ciągu całego istnienia". Tej znaczącej roli nie odmawiają powieściom Sienkiewicza również współcześni badacze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz